Tag "Jarosław Kaczyński"

Powrót na stronę główną
Z dnia na dzień

Ulica Imperatora Kaczyńskiego

Okazuje się, że memy z udziałem polityków PiS, to już za mało. Użytkownicy internetu poszli o krok dalej i namieszali w popularnych programach GPS. Jednemu z anonimowych internautów udało się zadrwić z Jarosława Kaczyńskiego za pomocą Google Maps. Ulica w Pyskowicach

Aktualne Przebłyski

Samozwańczy rzecznik – Czarnecki

Paskudny numer, nie pierwszy zresztą, wyciął prezesowi Kaczyńskiemu nie kto inny jak Ryszard Czarnecki. Jedna z najbardziej skompromitowanych postaci polskiego show biznesu ogłasza na łamach „Super Expressu”, że „prezes oczekuje, że prezydent podpisze lex TVN”. Ach, jakby człowiek mógł zobaczyć minę prezesa, gdy czytał, co ogłosił samozwańczy rzecznik. Cała akcja jest w stylu Czarneckiego. Ustawka z tabloidem ma pokazać, jak blisko Rychu jest z Kaczyńskim. Prawdziwi kumple. Tylko co będzie, jak się prezes dowie o tej zażyłości?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Prawica nie ma już asa w rękawie

Jeśli Kościół bierze ślub z jakąś partią, zostaje wdową po następnych wyborach   1. Dla strony progresywnej w Polsce to był zawsze duży kłopot. Dlatego bała się wojen kulturowych jak diabeł święconej wody. Nie tylko partie centrum, ale także lewica. A więc zupełnie inaczej niż religijna prawica, która za każdym razem, gdy pojawiały się kryzysy rządzenia, wyciągała ze swojego bitewnego arsenału tematy światopoglądowe. To był swoisty as, którego prawica miała w rękawie i którego nie lękała się użyć w trudnych dla siebie chwilach. Strona progresywna – poza nielicznymi grupami, które politycznie i tak nie miały nic do stracenia – lękała się kwestii światopoglądowych z dwóch powodów. Po pierwsze, braku perswazyjnego języka, który nie tylko budziłby emocje, ale też politycznie angażował ludzi. Język progresywny opiera się na słowniku, który jest doskonale zimny. Jego fundamentem są takie słowa jak prawo, demokracja, konstytucja czy społeczeństwo obywatelskie. Zgoda, że jest to język, który charakteryzuje nowoczesne i otwarte społeczeństwa. Tyle że naprzeciwko prawica wyciągała takie walczące słowa, jak ojczyzna, patriotyzm, Bóg czy wspólnota. Ten słownik to kipiące emocje zakorzenione w naszej tradycji i, co tu dużo mówić, stylu życia. A ponadto jest to język mocno angażujący politycznie zwolenników. Po drugie, religijnej prawicy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Z ziemi Wolskiej do Talibanu

Dzieje się! Prezydent Duda, wręczając wicepremierowi Gowinowi akt odwołania, nie bacząc na protokół, zasady dobrego wychowania, a nawet zwykłą przyzwoitość, zrugał Gowina jak sztubaka. Tak się przy tym zapędził, że zapominał, że jest „prezydentem wszystkich Polaków”, jak wielokrotnie deklarował. A deklarował tak często, że chyba czasami nawet sam w to wierzył. Tu nie pozostawił wątpliwości. Swój urząd „prezydenta Rzeczypospolitej” jednoznacznie przypisał do obozu Zjednoczonej (?) Prawicy. Z tego rugania dowiedzieliśmy się, że Gowin zabiegał o spotkanie w cztery oczy z prezydentem, ale ten mu właśnie tego odmówił, i to publicznie. Okazuje się, że Gowin, którego siła w Sejmie jest porównywalna z siłą Kukiza, wciąż jeszcze uważa się za wpływowego męża stanu i jeszcze mu się zdaje, że coś w polityce polskiej rozgrywa, chce rozmawiać z prezydentem i do swojej polityki go przekonywać. Dostał po nosie. Wart Pac pałaca, a pałac Paca. Kukiz opędza się od powszechnego hejtu, nawet sobie to wszystko zracjonalizował, uznał, że ponosi ofiarę za bezkompromisową walkę, jaką w swoim mniemaniu toczy „o zmianę ustroju i wyjście Polski z postkomunistycznego, neokolonialnego systemu”. Potwierdza tym, że nie wie, o czym mówi, ale wie, że mówi wzniośle. Niech mu tam. Jeden więcej, który walczy z „ostrym cieniem mgły”. Tymczasem na prawicy, mimo wszystko podobno –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Banaś i Ziobro: bez przebaczenia

Między nami, pisowcami – ja ciebie prokuratorem, ty mnie kontrolą To nie jest zwykła wojna między politykami. Że niby są z tego samego obozu, a jeden pod drugim dołki kopie. Albo że walczą ze sobą, a potem się otrzepują i rozchodzą, każdy w swoją stronę. To jest wojna niezwykła – bo jest ich dwóch, a gdy ona się skończy, jeden będzie siedział. Obaj wzajemnie się nękają, wysyłając przeciw sobie podległe im służby. Obaj zebrali już pokaźne kwity. Ten, który będzie górą, wsadzi tego drugiego do więzienia. Czyli albo Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, wsadzi do więzienia Mariana Banasia, albo Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli, postawi Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu, a później przed sądem. Na początku był kryształ 30 sierpnia miną dwa lata od powołania Mariana Banasia na prezesa Najwyższej Izby Kontroli. „Pancerny Marian” wybrany został głosami Prawa i Sprawiedliwości, jego wybór prawa strona nagrodziła brawami. Nie liczyło się, że według opozycji oświadczenia majątkowe Banasia budziły wiele wątpliwości, to wszystko zostało pominięte. Miesiąc później było już inaczej – 21 września stacja TVN opublikowała materiał, z którego wynikało, że Banaś jest właścicielem kamienicy w Krakowie i że mieści się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Eufemizmy

Nie wątpię, że język polityki czasów PiS będzie kiedyś przedmiotem badań naukowych. Jest to język pełen manipulacji, nadużyć semantycznych i eufemizmów. Od pewnego czasu Jarosławowi Gowinowi wydawało się, że stoi na czele ważnej partii politycznej, a jego frakcja w klubie Zjednoczonej Prawicy odgrywa rolę języczka u wagi, co pozwala na stawianie PiS ultimatum. On sam uważał się za rozgrywającego, za męża stanu. Wszyscy komentatorzy zastanawiali się, „ile szabel” ma Gowin. Brzmi to ładnie, tradycyjnie, po polsku, rycersko. Gowin i „jego szable”! Nie o liczbę szabel tu jednak idzie, ale o liczbę paluchów, które przycisną odpowiedni guzik w trakcie głosowań. Ale paluch brzmi prostacko. Co szabla, to szabla. Szabla służy do uczciwej walki. A paluch? Na pewno jest bardziej uniwersalny. Można się nim podrapać, podłubać sobie. I oczywiście można nim przycisnąć guzik do głosowania. Licząc szable, Gowin zapomniał o paluchach. No i zbudził się z palcem w… Nie dość, że nie dane mu było w wybranym przez siebie momencie demonstracyjnie opuścić jeśli nie tonący, to na pewno nabierający już wody i przez to mało sterowny statek Zjednoczonej Prawicy, to jeszcze został wywalony z posady wicepremiera i ministra, a na dokładkę pozostał niemal sam. Jego przeliczane wielokrotnie „szable” okazały się jedynie paluchami, w dodatku przyciskającymi te guziki, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

TVN albo kryminał!

Żyjemy w państwie, w którym demokracja ledwie zipie Media, politycy opozycyjni, a nawet pisowscy, wraz z ambasadą USA i Departamentem Stanu wciąż się zastanawiają, na co i po co Kaczyńskiemu zamieszanie koncesyjne i tak gorąca awantura o stację telewizyjną TVN. Odpowiedź jest prosta. Nie da się pogodzić pisowskiego niekonstytucyjnego zagarniania władzy z istnieniem opozycyjnych mediów. Już samo ich istnienie powoduje tak wielką dychotomię pomiędzy pragnieniami wodza a realiami społecznymi, że balon marzeń o władzy absolutnej musi pęknąć z hukiem. Gdyby PiS było zwyczajną partią, można by powiedzieć, że zafundowane nam przez nie badziewie, czyniące z Polski pośmiewisko Europy, to efekt kompleksów Kaczyńskiego i jego dworu, wynikających z nieznajomości świata i opacznego postrzegania rządzących nim reguł. Sprawa jest jednak szersza. Wodzowi PiS od początku kariery politycznej – a jest ona dla niego wszystkim, bo przecież nie ma ani rodziny, ani grona przyjaciół – marzy się kompensacyjne, pełnotłuste wzięcie Polski i Polaków pod but. I to nie na jedną czy dwie kadencje, ale na stałe. Tymczasem po ostatniej zadyszce obozu władzy, wywołanej protestami kobiet, nieumiejętnością zaradzenia pandemii, wilczą nie do ukrycia żarłocznością kadr partyjnych, co pokazują opozycyjna prasa, radio i telewizja, zdobycie pełnej kontroli nad krajem oddaliło się tak bardzo, że w pisowskich szeregach zagościło zwątpienie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Z dnia na dzień

Niemcy idą francuską drogą

Europa przygotowuje się do kolejnej fali spowodowanej COVID-19. Najpierw Francja, 6 sierpnia Włochy, a już za chwilę Niemcy zaostrzają restrykcje dla osób niezaszczepionych. W Polsce nadal nie wiadomo, co planuje rząd w związku ze spodziewaną czwartą falą. Prezydent Francji

Wojsko

Wojny i wojenki Wojska Polskiego

Co tak naprawdę kryje się za zakupami MON? Patrząc z boku, można uznać, że Polska w przyśpieszonym trybie szykuje się do wojny. Zakup tureckich dronów, decyzja o nabyciu amerykańskich czołgów czy wreszcie umowa na dostarczenie trzech fregat – takiego wzmożenia w tak krótkim czasie (dwóch miesięcy!) w tej części Europy nie obserwowano od dawna. A i sumy robią wrażenie, chodzi bowiem o ponad 1 mld zł na bezzałogowce, 23 mld zł na abramsy i co najmniej 8 mld zł na okręty. Co więcej, z resortu obrony płyną nieoficjalne informacje, że to nie koniec – że jeszcze w tym roku ma zapaść decyzja o zwiększeniu liczby kupowanych śmigłowców morskich (z czterech do ośmiu) i rozwiązaniu zastępczym dla programu „Orka”. O kupowaniu okrętów podwodnych nie ma mowy – w tym scenariuszu marynarzom będą musiały wystarczyć jednostki wypożyczone w którymś z krajów skandynawskich. Ów „pomost” zapewni możliwość realizacji zadań do czasu pojawienia się pełnoprawnych okrętów. Kiedy? O tym źródła milczą. Wiadomo za to, że w 2021 r. zakończy się epopeja z pozyskaniem dla polskiego wojska gąsienicowego transportera opancerzonego. Jako beneficjenta wskazuje się rodzimy przemysł, od lat pracujący nad projektem „Borsuk”. Z kopyta ruszy też rozbudowa komponentu lotniczego sił specjalnych – komandosi mają otrzymać cztery kolejne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Z dnia na dzień

Pomniki to za mało?

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita” stwierdził, że Lechowi Kaczyńskiemu należy się ulica w stolicy. Propozycja nadania jednej ze stołecznych ulic jego imienia spotkała się jednak z silnym sprzeciwem radnych. Według serwisu