Tag "kolonie"

Powrót na stronę główną
Książki Wywiady

Antykolonialna rewolucja

We wrześniu 1802 r. do Haiti przybyła jednostka ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy. Po dwóch miesiącach zostały z niej niedobitki

Zbigniew Marcin Kowalewski – badacz ruchów społecznych, autor prac o ruchach i teoriach rewolucyjnych. Publikował w Wenezueli, Francji, Stanach Zjednoczonych, Ukrainie. Tłumacz z hiszpańskiego, francuskiego i portugalskiego. Jego ostatnie książki to „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową. Naród Islamu w czarnej Ameryce” (2020), „Ukraińskie rewolucje” (2023) oraz „To nie jest kraj dla wolnych ludzi. Sprawa polska w rewolucji haitańskiej” (2025).

Po co właściwie wracać do wydarzeń rewolucji haitańskiej z przełomu XVIII i XIX w.?
– Bo literatura historyczna do nich wraca. Zainteresowanie na świecie istnieje; publikacje na ten temat są rozległe. Natomiast koniec badań w Polsce nastąpił w latach 70. i 80. Jan Pachoński pisał o wyprawie polskich legionistów do Haiti. Tadeusz Łepkowski tuż przed śmiercią wywiązał się ze swojego zobowiązania, które złożył w 1965 r., że całą sprawę polską w tej rewolucji postara się wyjaśnić. Moim zdaniem nie do końca mu się to udało. Postanowiłem zaproponować swoje rozstrzygnięcie starych zagadek historycznych.

Czy w ciągu lat wypłynęły jakieś nowe fakty na ten temat?
– Jedną ze stosunkowo niedawnych fal uruchomiła Susan Buck-Morss książką o Heglu i Haiti. 30 lat temu pojawiło się fantastyczne odkrycie, mianowicie ktoś wreszcie wpadł na pomysł, by ustalić, skąd przed wybuchem rewolucji wziął się tak duży napływ niewolników z Afryki. Nikt nigdy nie dociekał, kim byli ci ludzie. A jest to jeden z kluczy do odpowiedzi na pytanie, dlaczego była to jedyna podjęta przez niewolników rewolucja w dziejach ludzkości, która odniosła sukces.

Czy podobne zrywy miały miejsce także w innych koloniach?
– Pojawiały się rozmaite ruchy powstańcze na obszarach, gdzie istniało niewolnictwo – poczynając od Ameryki Północnej, przez kolonie na Morzu Karaibskim, aż po Brazylię. Nie wspominając o wystąpieniach niewolników w starożytności. Były one jednak bez porównania bardziej ograniczone i ponosiły porażki. Początek powstania w Haiti to był huragan. Od razu zaczęły się walki na ogromną, zdumiewającą skalę. Po dwóch miesiącach, według ocen historyków, na północy kraju, gdzie wybuchło powstanie, większość niewolników uczestniczyła w rewolucji. Bez różnicy wieku i płci.

Jak ważnym miejscem z punktu widzenia kolonii wyspiarskich było Haiti?
– Wśród historyków są spory na ten temat. Jedni zastanawiają się, czy była to najcenniejsza kolonia francuska. Drudzy, czy była to najcenniejsza kolonia w ogóle. Haiti nabrało wagi jako teren plantacji trzciny cukrowej, która w tamtym czasie miała ogromne znaczenie, a następnie jako ważny punkt eksportu kawy. Przy czym była to kolonia o szczególnym stopniu wyzysku, niezwykle zabójcza. Niewolnicy masowo umierali z wycieńczenia. Taniej było kupić niewolnika z Afryki, niż zapewnić mu ludzkie warunki przetrwania.

Co było iskrą do wzniecenia rewolucji?
– Powstanie w Haiti wybucha dwa lata po rewolucji francuskiej. Łączy się z tym, co dzieje się we Francji, a więc ze zmianą ustroju, a to obejmuje również sprawę przyznania praw obywatelskich tym, którzy są wyzwoleńcami. Te echa mają oddźwięk na terenie kolonii; stwarza się pewna sprzyjająca atmosfera. Ale punktem wyjścia jest spisek – nie bardzo wiadomo, przez kogo zainicjowany. Zaczyna się od spotkania 200 przedstawicieli setki plantacji. Są to niewolnicy, ale ci uprzywilejowani, którzy są majstrami, mistrzami, kierownikami robót.

Z początku ich postulaty są ograniczone. Nie chodzi o zniesienie niewolnictwa, raczej o to, jak długo ma trwać tydzień roboczy, a więc o kwestie mające polepszyć sytuację niewolników. Spiski wśród niewolników zdarzały się w różnych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Srebrne żniwa

Rewolucja technologiczna i energetyczna zbudowana jest na klasycznych fundamentach: cierpieniu, krwi i nierównościach.

Na początek zapraszam do prostego eksperymentu. Usiądźcie w fotelu, na krześle, na kanapie. Nie zmieniajcie niczego ze swojej codziennej rutyny, bez względu na to, czy jesteście w pracy, czy w domu. Korzystajcie z tych samych przedmiotów, co zawsze. Telefon komórkowy, inteligentny zegarek, e-papieros, laptop na biurku, w niektórych przypadkach samochód o napędzie hybrydowym lub elektrycznym w garażu. Do tych ostatnich obiektów macie pewnie trochę dalej, ale pierwsze są raczej w zasięgu ręki, ewentualnie wzroku. Tak samo jak kobalt, który je zasila.

Piekło na ziemi.

Dwie trzecie globalnych złóż tego srebrnego, połyskującego metalu znajduje się w Demokratycznej Republice Konga. Pod względem powierzchni to drugie największe państwo w Afryce, niewiele ustępujące zdominowanej przez pustynię Algierii. I jednocześnie miejsce, o którym można mówić, że jest autentycznym piekłem na ziemi. To tutaj rozwijał się najbardziej brutalny, eksploatacyjny model europejskiego kolonializmu, stworzony przez belgijskiego króla Leopolda, który Konga nie oddał nawet swojemu krajowi, tylko zamienił we własną posiadłość. Ducha europejskiego monarchy jako metafory niemożności wyrwania się z kolonialnych więzów nawet pół wieku po uzyskaniu niepodległości użył już lata temu Adam Hochschild, wybitny amerykański historyk i reportażysta, w książce zatytułowanej właśnie „Duch króla Leopolda”. Nie szczędził przy tym szczegółów, opisując chociażby obcinanie młodym Kongijczykom dłoni jako instrument zapobiegania kradzieżom.

Przez dziesiątki, nawet setki lat Kongo stanowiło synonim zła wcielonego, było autentycznym jądrem ciemności. I choć dzisiaj życiu tutaj nie nadają już tonu europejscy władcy, handlarze niewolników czy ekscentryczni watażkowie ze wszystkich stron świata, w gruncie rzeczy niewiele w Demokratycznej Republice Konga (DRC) się zmieniło.

Według informacji amerykańskiego Council on Foreign Relations, jednego z bardziej prestiżowych centrów analitycznych zajmujących się sprawami międzynarodowymi, na terenie Konga działa w tej chwili ponad 100 grup terrorystycznych i paramilitarnych niedeklarujących posłuszeństwa żadnemu suwerennemu państwu. Innymi słowy, to przeszło setka uzbrojonych po zęby, mniejszych i większych grup działających na własną rękę, które niszczą, podpalają, gwałcą i kradną niezależnie od uwarunkowań geopolitycznych i sytuacji międzynarodowej. A te i tak nie są sprzyjające.

Rząd DRC jest mocno podgryzany przez działania bojówki o nazwie M23, wspieranej przez władze Rwandy i tam mającej swoje bazy logistyczne. Inna grupa paramilitarna, Zjednoczone Siły Demokratyczne (ADF), to z kolei franczyzobiorca Państwa Islamskiego, znany ze szczególnego okrucieństwa w czasie swoich ataków. Taką listę można by tworzyć w nieskończoność. W efekcie, jak wynika z danych UNHCR, agendy Narodów Zjednoczonych ds. uchodźców, aż 7,2 mln Kongijczyków to wewnętrzni uchodźcy, zmuszeni do ucieczki z miejsc zamieszkania, ale pozostający w granicach ojczyzny. Od 1996 r. w toczących się w DRC wojnach domowych i konfliktach zbrojnych zginęło już ponad 6 mln osób.

I w takich okolicznościach, przy powszechnej biedzie, brutalności i banalnie łatwym dostępie do broni palnej, toczy się być może najważniejsza współcześnie wojna biznesowa. Na obszarze kongijskich lasów tropikalnych ścierają się, zupełnie jak w czasach kolonializmu, największe światowe mocarstwa, choć akurat tym razem starają się do siebie nie strzelać. Chodzi nie tylko o prawie 70% światowych zasobów kobaltu, ale też o lit, miedź, cynk, złoto, uran. Tylko na tym pierwszym metalu dałoby się zbić fortunę. Jak wynika z niedawnej publikacji Banku Światowego, do 2030 r. globalne zapotrzebowanie na kobalt wzrośnie aż czterokrotnie. Co nie musi oznaczać, że sytuacja mieszkańców Konga się poprawi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Spór o kolonie

Przerażająca historia czarnego niewolnictwa została całkowicie wymazana z publicznej pamięci Portugalczyków Lizbończycy w ramach budżetu partycypacyjnego przegłosowali decyzję o budowie pomnika, który ma uhonorować ofiary kolonializmu i handlu ludźmi w imperium portugalskim. Mimo że inicjatywa cieszy się szerokim poparciem, w kraju rozpoczęła się dyskusja o tym, jak Portugalia powinna zmierzyć się z kolonialną przeszłością i wielorasową teraźniejszością. Kraj wynalazców kompasu Do lizbońskiej dzielnicy Belém turyści przyjeżdżają w dwóch celach. Po pierwsze – po wypiekane tam babeczki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Historia

Ciemna strona Churchilla

Wielu poddanych korony brytyjskiej cierpiało przez niego i ginęło. Najkrwawsze żniwo przyniosła jego polityka w Indiach Powiedzieć: „Moim idolem politycznym jest Lenin”, to w Polsce zbrodnia. Powiedzieć, że jest nim Winston Churchill – norma. Tomasz Lis miał jego portret w gabinecie, a Jarosław Gowin czytał jego biografię podczas obrad sejmowych. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej życiorysowi premiera Zjednoczonego Królestwa, okazuje się, że jego obraz szpeci masa krwawych śladów. Zdecydowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Lüderitz – małe Niemcy w Afryce

Miasto umiera, to już nie jest to, co kiedyś. Same stare babcie, młodych nie zobaczysz, no chyba że czarnych Czekała mnie długa podróż przez pustynię do Lüderitz na południowo-zachodnim wybrzeżu Namibii. Chciałem wykorzystać każdy moment, aby wtopić się w lokalną społeczność, pospacerować ulicami miasta i chociaż przez ułamek sekundy poczuć się częścią tego społeczeństwa. Wtopić się? Nie, tego nie da się zrobić. Jak Europejczyk może przejść niezauważalnie ulicami miasta, po których poruszają się sami Afrykańczycy?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Odwrócenie ról

Portugalia, dawna potęga kolonialna, dziś jest kolonizowana przez angolskie inwestycje Korespondencja z Lizbony Lizbona staje się placem zabaw dla rosnącej klasy średniej w Angoli – pisał już dwa lata temu portal Politico, zwracając uwagę na ekspansję i coraz większe wpływy zamożnych Angolczyków w Portugalii. Nowa burżuazja z Angoli już od wielu lat przyjeżdża na zakupy do ekskluzywnych butików przy Avenida da Liberdade w centrum Lizbony. Właśnie tu zamożni Afrykańczycy z niegdysiejszej kolonii wydają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Kolonie Bismarcka

Mieszkańców niemieckich kolonii pokazywano w berlińskim zoo Korespondencja z Berlina W niemieckiej historiografii od pokoleń panoszy się określenie „spóźnione mocarstwo”. Kiedy w 1871 r. doszło do zjednoczenia państw niemieckich, uwieńczonego proklamacją II Rzeszy, europejskie imperia takie jak Francja czy Wielka Brytania już dawno wykroiły swoje kawałki kolonialnego tortu. Otto von Bismarck rychło więc zaczął się interesować zamorskimi koloniami. Różnica potencjałów między kajzerowskimi Niemcami a innymi potęgami nie była już tak wielka, toteż po 1876 r.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Podróż za 500+

Program rządowy nie zrewolucjonizował wakacji. Kto miał pojechać, pojechał, kto nie – jak zwykle został w domu Ponad milion dzieci wyjechało na kolonie i obozy. Ale znaczna część jak co roku bawiła się na podwórkach studniach i blokowiskach wielkich miast albo pomagała w pracach polowych. Żaden program zasilania rodziny gotówką tego nie zmieni. W wielu rodzinach wciąż kupno sofy będzie ważniejsze od wypoczynku dziecka. Musi zajść rewolucja w myśleniu o tym, co dla młodych ludzi jest istotne.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.