Tag "Kraków"
Lokalna społeczność jest siłą
Krakowskie Podgórze: duży potencjał i dużo do zrobienia
– Gdy kiedyś przejeżdżałem tramwajem przez Kalwaryjską, nigdy nie wysiadałem, bo nie było tu nic zachęcającego. Ciemno i podejrzanie – Filip Piwowarczyk jest architektem i radnym dzielnicy Podgórze, ale mieszka tu dopiero od 10 lat, bo wychował się, jak mówi, na obwarzankach przy krakowskim Rynku. – Kiedyś Podgórze w ogóle nie istniało w mojej świadomości. Pierwszy raz przyjechałem tu już po 2000 r., na osiemnastkę kolegi – opowiada. – Dziś jestem w Podgórzu zakochany.
Spotykamy się pod kościołem redemptorystów na Zamoyskiego i idziemy w górę, na Krzemionki. Niedawno ktoś chciał tu postawić restaurację z ogródkiem na kilkaset metrów kwadratowych, ale mieszkańcy się nie zgodzili.
– Lokalna społeczność jest siłą Podgórza – podkreśla Filip. – Dobrze, że się udało, bo Krzemionki są fajne takie dzikie, jakie są.
Zieleń jest jednym z atutów okolicy – Krzemionki, park Bednarskiego usytuowany w zagłębieniu terenu po byłym kamieniołomie, Planty im. Floriana Nowackiego, bulwary nad Wisłą, kopiec Krakusa. Albo Kraka. Ma 16 m wysokości, 60 m podstawy i został wzniesiony ok. VIII-IX w. na cześć legendarnego założyciela Krakowa, ojca tej, „co nie chciała Niemca”. Wbrew legendzie archeolodzy jego prochów w kopcu nie znaleźli, ale u stóp kopca powstała osada Pod Górą, czyli Podgórze.
Ulicą Parkową dochodzimy do wybudowanego w latach 50. XX w. stadionu. Kamienne trybuny otaczają boisko piłkarskie Klubu Sportowego Kabel (kiedyś KS Korona). Zarówno stadion, jak i klub zostały reaktywowane, a dzięki lokalnej społeczności wróciło tu życie.
– Obecnie jest to Centrum Sportowe Parkowa – tłumaczy Filip. – Zadbano o boisko główne, stworzono trzy orliki. Mamy nową bieżnię, siłownię, stoły do teqballu. Tam dalej stoją food trucki i jest kawiarnia. W radzie dzielnicy pracujemy nad projektem dalszego zagospodarowania. Chcemy, by było to miejsce spotkań podgórzan, podobnie jak Krzemionki czy park Bednarskiego.
Gdybyśmy z Zamoyskiego nie poszli na Krzemionki, tylko w drugą stronę, znaleźlibyśmy się na Kalwaryjskiej, którą Filip jako dziecko przejeżdżał tramwajem. Mówi, że do dziś wielu mieszkańców Krakowa tak robi i nie wysiada, bo nie wie, że wokół jest dużo ciekawych miejsc i pięknych uliczek. Kalwaryjska piękna nie jest. Kiedyś uznawana była za najbrzydszą ulicę w mieście. Trzaskała po oczach setkami kolorowych szyldów, a jej symbolem stała się beczka na szambo wisząca jako reklama na jednym z budynków. Po przyjęciu przez władze miasta uchwały krajobrazowej, regulującej m.in. wygląd reklam, trochę się tu uspokoiło.
Prawdziwa herbata podgórska
– Kiedyś Kalwaryjska nosiła imię Wincentego Pstrowskiego. Pstrowskiego 88 to mój pierwszy meldunek. Teraz tam jest Żabka – Marzena Wędzicha jest technikiem weterynarii i podgórzanką z dziada pradziada ze 200 lat wstecz.
Podgórze jest 13. dzielnicą (na 18) w Krakowie. Na mapie Stare Podgórze figuruje jako jej część, ale nikt stąd słowa „Stare” nie używa, bo to Podgórze i już. Dla Marzeny od północy styka się ono z Wisłą, która dzieli je od Kazimierza, na wschodzie kończy się wraz z Zabłociem na II obwodnicy, a jeżeli iść na południe, ciągnie się do McDonalda na Wielickiej, obejmuje teren byłego obozu koncentracyjnego Płaszów, na zachodzie zaś kończy się na rondzie Matecznego i graniczy z Ludwinowem. Część Woli Duchackiej i Łagiewnik oraz osiedla Bieżanów i Prokocim w Podgórzu nazywane są Nowym Podgórzem.
– Na Pstrowskiego mieszkaliśmy z prababcią w ciemnej i zimnej powojennej kamienicy ze starymi oknami, więc gdy przejeżdżał tramwaj, wszystko się trzęsło i nie słyszałam dobranocki. Tak się składało, że przejeżdżał zawsze o tej porze – Marzena zerka w menu restauracji, w której siedzimy. – O, mają herbatę podgórską. Prawdziwa herbata podgórska powinna być z alkoholem.
Na początku lat 90. rodzina Marzeny przeniosła się do mieszkania w kamienicy na św. Kingi. Wszystko było w ruinie. Klatka schodowa dla służby miała odrapane ściany i skrzypiące dechy, a reprezentacyjna – odrapane ściany i tylko kamienna podłoga jakoś dawała radę. Teraz obie były dla wszystkich, podobnie jak toalety i łazienki na korytarzach. Na fali transformacji ludzie robili remonty i budowali swoje. U koleżanki Marzeny w kuchni stała wanna, która w ciągu dnia, przykryta blatem, robiła za stół, a wieczorem brało się w niej kąpiel. Ulice to była psia mina na psiej minie, walające się małpki i butelki po piwach. Podgórze kojarzy się Marzenie z pijaństwem. Chodząc do szkoły, mijała panów siedzących od rana przy kiosku w Rynku Podgórskim.
26 lutego 1784 r. Podgórze otrzymało od cesarza Józefa II Habsburga godność Miasta Wolnego Królewskiego. Z osady na kilkanaście chat szybko stało się jednym z najprężniejszych ośrodków Galicji. Sto lat później mieszkało tu już 12,5 tys. ludzi. Skoro miasto, to i rynek – został wytyczony podczas lokacji w 1785 r. Wyróżnia go trójkątny kształt, a nad wszystkim góruje wybudowane w pierwszej połowie XIX w. sanktuarium św. Józefa, w którym chrzczono przodków Marzeny i ją samą. Dziś rynek ma nowy bruk, dzieci i psy biegają
Boy nadal aktualny
Nie znosił moralizatorstwa, a tych, którzy temu się oddawali, nazywał amatorami-kaznodziejami
Monika Śliwińska – założycielka strony internetowej o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim i autorka jego biografii „Książę” (Wydawnictwo Literackie). Laureatka Nagrody Klio III stopnia w 2015 r. w kategorii autorskiej za książkę „Muzy Młodej Polski” o siostrach Pareńskich. Nominowana do Nagrody Identitas 2018 za książkę „Wyspiański. Dopóki starczy życia”. Laureatka Krakowskiej Książki Miesiąca Lutego 2021 za „Panny z »Wesela«” o siostrach Mikołajczykównach, za którą otrzymała również Nagrodę Artystyczną Miasta Lublin za 2021 r. i znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike 2021 r.
Odnoszę wrażenie, że pani biografia Boya cieszy się większą popularnością niż poprzednie książki, „Panny z »Wesela«”, „Muzy Młodej Polski” czy nawet biografia Wyspiańskiego.
– Pod względem sprzedanych egzemplarzy na pewno, natomiast odczuwam niedosyt rozmów o Boyu i wokół Boya, tekstów poświęconych jego działalności i sprawom, o które walczył. To są, niestety, wciąż nasze sprawy – nie jego, ale nasze, bo, jak się okazuje, po niemal stu latach pozostają aktualne. Mam wrażenie, że w powszechnym odbiorze Żeleński tak bardzo zrósł się z anegdotą i legendą 20-lecia międzywojennego, że z pewnym przymusem dopuszczamy do siebie to, że był postacią pełną sprzeczności, a tamta epoka, na którą patrzymy z sentymentem, to także okres ostrych porachunków politycznych, kryzys gospodarczy, konflikty na tle narodowościowym, prywatny i publiczny antysemityzm.
Pani książki dotyczą specyficznego okresu w historii kultury i Krakowa, który znów stał się centrum życia kulturalnego i intelektualnego Polaków, przestał być miastem prowincjonalnym.
– To prawda, ale patrzę na to miasto głównie przez pryzmat moich bohaterów i bohaterek, a także atmosfery, którą tworzyli. Pod tym względem Kraków jest dla mnie dokumentem czasu i epoki.
Moim zdaniem istnieje pewne podobieństwo między postawami intelektualnymi Tadeusza Żeleńskiego i Stanisława Wyspiańskiego, np. w kwestii ich stosunku do tradycji, historii, choć każdy z nich wyrażał to na swój sposób.
– Dzieliło ich pięć lat – kiedy Wyspiański zdawał maturę, Żeleński kończył trzecią klasę. To duża różnica. Łączyło ich jednak wspólne Gimnazjum św. Anny, kadra pedagogiczna i program, w którym kładziono duży nacisk na literaturę romantyzmu, kult Mickiewicza, patriotyzm w duchu romantycznym. Po latach jako dojrzali twórcy wracają w swoich dziełach literackich do tamtych zagadnień: diagnozują nasze problemy społeczne i problemy z polskością. I chociaż Wyspiański pisze w latach poprzedzających odzyskanie niepodległości, a Żeleński już w wolnej Polsce, to obaj na różny sposób nawołują do przebudzenia, mówią, że czas grobów i martyrologii się skończył, że trzeba na nowo zinterpretować własną tożsamość narodową. Wyspiański mówi to poprzez „Wesele”, „Akropolis”, „Wyzwolenie” i „Legion”, gdzie istotną rolę odgrywa figura Mickiewicza. Żeleński poprzez recenzje teatralne, w których pisze wprost, że utwory powstałe w czasach niewoli nie wytrzymują próby czasu, że literatura powinna odzyskać niepodległość, bo czujemy się przytłoczeni poezją bagnetów i dramatami udręczonej polskiej duszy.
O Wyspiańskim mówiono, że jest sumieniem narodu. Diagnoza, którą postawił w „Weselu”, do dziś przytłacza aktualnością. Po odzyskaniu niepodległości takim autorytetem był Stefan Żeromski, który w swoich utworach oddawał nastroje tamtego czasu. I teraz może zaskoczę część osób czytających, ale po jego śmierci wielu chciało widzieć w tej roli Żeleńskiego, przed czym on osobiście się wzbraniał.
Nie wiemy, czy Boy był ateistą, na pewno był antyklerykałem, i to chyba co najmniej od czasów studiów. Choć wychowywany był raczej w wierze katolickiej. Czy można określić, kiedy ukształtowały się jego poglądy? Na pewno był modernistą, istotna była dla niego wiedza naukowa.
– Poglądy człowieka kształtują się przez całe życie, a zdolność do przemiany pod wpływem procesów życiowych i wewnętrzne przyzwolenie na to są oznaką jego dojrzałości. Trudno mi wypowiadać się w kwestii cudzych poglądów opartych na wierze. Znane jest stanowisko Boya wobec ekspansji Kościoła, a równolegle nie zaskoczyło mnie to, że utrzymywał kontakty z osobami duchownymi ani to, że po oficjalnym potwierdzeniu śmierci Zofia Żeleńska
Ma urok ten Kazimierz
Śmiejemy się, że żyjemy tu jak w getcie. Na rynek idziemy tylko, gdy do Krakowa przyjadą jacyś znajomi, żeby im pokazać
Są takie miejsca, które funkcjonują od wielu lat. Gdy inne lokale się przekształcają, remontują, zmieniają właścicieli, raz kawiarnia, raz sklep, raz bank, raz dentysta, one trwają. Jakoś. Na krakowskim Kazimierzu od 30 lat trwa zakład optyczny Janusza i Beaty. Oni też trwają na Kazimierzu, zdecydowanie dłużej, i wcale nie zamierzają się stąd ruszać.
W latach 90. do zakładu przyszły ray-bany w skórzanych oprawkach. Limitowana edycja. Wyobrażam sobie, jak Janusz na nie patrzy, bierze do rąk, przymierza, może wącha. W końcu to skóra.
– Piękne były – mówi.
– Drogie?
– Nie, one nie były drogie. One były pierońsko drogie!
Sprawdzam. Może to był model L9970 Leather Edition by Bausch & Lomb? A może classic aviator, również Special Leather Edition. Obie pary kosztują obecnie 599 dol. Ile kosztowały wtedy? Ile to było złotych na stare? Wyobrażam sobie, jak leżą na honorowym miejscu, nie wiem ile tygodni albo miesięcy. Ludzie patrzą, a jak już ktoś odważy się spytać, gdy usłyszy cenę, wraca do domu. Któregoś dnia przychodzi młody chłopak i rzuca: – Te.
– Hej, spokojnie! Popatrz, ile one kosztują! – uprzedza Janusz.
– No tak, poproszę.
– Ale jak to?!
– Chcę właśnie je.
Januszowi trudno było sprzedać, bo przez ten czas przyzwyczaił się do nich. Ale sprzedał. Na koniec spytał tylko, skąd chłopak ma tyle kasy. A on mu na to, że wygrał.
Przydział i co dalej?
Takie były te lata 90. Ale zanim w ich pędzie Janusz otworzył zakład, w 1985 r. w prezencie na osiemnastkę dostał od rodziny mieszkanie w kamienicy na Dietla w Krakowie. Wcześniej mieszkał z rodzicami na Łagiewnikach, a na Dietla przyjeżdżał do dziadków. Dziadek kupił kamienicę od Żydówki, która uciekała z Polski po II wojnie światowej.
W 1985 r. Janusz zaczął od remontu. Tak po prawdzie to zaczął od urzędu. Najpierw musiał bowiem dostać przydział na własne mieszkanie i nasłuchał się w kolejce, że innym ten przydział bardziej się należy.
Ale dostał.
Modna była boazeria, więc ją kupił i chciał złożyć w kamienicznej piwnicy. Wchodziło się do niej ze sklepu PZMot, w którym od kierownika usłyszał: „Sp…!”. Wyobrażacie sobie, że dziś najemca lokalu mówi tak do właściciela kamienicy? Wtedy mówił. Zmieniło się to w 1987 r., gdy wprowadzono rozporządzenie w sprawie czynszów najmu za lokale mieszkalne i użytkowe (wcześniej kamienicą rozporządzało państwo, mieszkali tam ludzie z przydziału, po 1987 r. czynsz mogli pobierać już właściciele). Rodzina Janusza zacierała ręce na myśl o pierwszej od wojny wielkiej forsie z kamienicy, tymczasem Janusz powiedział kierownikowi sklepu: „Sp…!”. Rodzina była w panice, jednak chętni na lokal i tak się znaleźli.
W tym czasie Janusz zwiał na jakiś czas z Polski przed wojskiem do Wiednia. I tak się złożyło, że wylądował w pracowni złotniczej na produkcji. Z wykształcenia jest jubilerem. Znudził się jednak wyrabianiem kolejnych kilogramów złotniczych produktów, więc gdy po powrocie padło pytanie, co dalej, postanowił pójść w ślady ojca. Zrobił kursy i w 1994 r. otworzył w kamienicy na Dietla, tyle że za rogiem, pod adresem Bożego Ciała 2, zakład optyczny.
Cztery auta na godzinę
Lata 90. to hiperinflacja, hiperkapitalizm i hiperproblemy. Janusz pamięta, jak raz do zakładu przyszło dwóch gości z firmy windykacyjnej i zażądało zwrotu 3 tys. zł. Tyle że ani on, ani jego wspólnik od nikogo 3 tys. nie pożyczali. Potem przyszli i zażądali zwrotu 5 tys. A potem przyszli już we trójkę i powiedzieli: „Dawaj kasę!”. Zaczęli straszyć Janusza, wiedzieli, że ma córkę i takie tam. Ten zamknął drzwi i powiedział, że nie wyjdą, a jak już, to oknem i krew się poleje. I kazał wspólnikowi dzwonić po policję. A że wspólnik był na kursie nurków za granicą, to miał przypięty do pasa designerski pojemnik na gaz, który wyglądał jak kabura. Może dlatego goście nic nie zrobili. A może wiedzieli, że policja i tak zaraz ich wypuści. Ostatecznie to Janusz został oskarżony o ich nielegalne zatrzymanie. Jednak gości jakiś czas później zgarnięto, gdy wkładali zwłoki do samochodu. Dla Janusza to dobrze, bo słyszał plotki, że był na ich liście.
Na różne sposoby ludzie wtedy robili mniejsze i większe fortuny.
Świniobicie
Dwa dni w Krakowie. Od razu do malarki Kasi Karpowicz, obejrzeć jej nowe prace i nacieszyć się jej urodą i wdziękiem. Przed laty, bardzo młodą, pchnąłem ją na drogę wielkiej malarskiej kariery. Na dworcu taksówkarze oszuści, żądają niebotycznych sum. Zarazem okazało się, że w ogóle trudno o taksówkę w Krakowie; dzwoniłem do trzech firm, nie ma wolnych wozów. Co na to nowy prezydent miasta?
Potem w pięknym miejscu, w dawnej synagodze na Kazimierzu, spotkanie wokół mojego tomiku wierszy „Epoka wymierania”. Garstka ludzi, w dużych miastach zawsze kłopot z publicznością, ale jakiś mój czytelnik przyjechał specjalnie z Tarnowa.
Śpię u przyjaciół. Widzieliśmy się rok temu, więc teraz sporo rozmów o wygranych wyborach. Ale też o kłopotach z dziećmi. Potwierdza się reguła, że teraz z dziewczętami jest o wiele więcej biedy niż z chłopcami. Posypał się model grzecznej dziewczynki, zostały odrzucone gorsety, a nowa forma jeszcze nie powstała. Wyzwolenie czasami przekształca się w destrukcję. Nagle problemy z moimi urwisami wydały mi się małe.
Kraków bez Majchrowskiego
Policzono głosy oddane w drugiej turze wyborów samorządowych. Prezydentem Krakowa został Aleksander Miszalski, który niewielką tylko przewagą ok. 5 tys. głosów wygrał z Łukaszem Gibałą. Ale wygrał. Kraków ma nowego prezydenta. Tym samym kończy urzędowanie prof. Jacek Majchrowski. Urzędowanie, które rozpoczął w roku 2002, gdy po raz pierwszy wygrał wybory. Wygrywał je później jeszcze czterokrotnie, w latach 2006, 2010, 2014 i 2018. Był najdłużej urzędującym prezydentem Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. O sześć lat dłużej niż Juliusz Leo, uchodzący za twórcę „Wielkiego Krakowa”, który połączył Kraków i Podgórze i włączył do miasta przyległe gminy. O kilkanaście lat dłużej niż wielki Józef Dietl. Trzykrotnie dłużej niż inny zasłużony prezydent miasta, Mikołaj Zyblikiewicz. Nawiasem mówiąc, żaden z wymienionych, podobnie jak Majchrowski, nie urodził się w Krakowie, ale wszyscy mają dziś w Krakowie swoje pomniki. Nie wątpię, że kiedyś Kraków postawi także pomnik Majchrowskiemu. Ale to kiedyś…
Przez ponad 20 lat urzędowania prezydenta Majchrowskiego Kraków zmienił się bardzo. Pod każdym względem. Liczba stałych mieszkańców przekroczyła 800 tys., a do tego dochodzi co najmniej kilkadziesiąt tysięcy mieszkających tu czasowo studentów. Kraków stał się drugim co do wielkości miastem w Polsce, zaraz po Warszawie. Do tego doliczyć trzeba turystów. W ubiegłym roku liczba odwiedzających miasto sięgnęła prawie 9,5 mln! Nie jest łatwo zarządzać takim molochem. A jednak w Krakowie sprawnie działa komunikacja, krakowianie uważają, że żyje się w zasadzie dobrze. Najwięcej narzekań jest na korki komunikacyjne. Ale to nie wina Majchrowskiego, tylko raczej Bolesława Wstydliwego, bo to za jego czasów tak wyznaczono sieć ulic i placów dzisiejszego śródmieścia, że teraz, po ponad 760 latach, zrobiło się na nich ciasno.
Platforma wzięła Kraków
Po miesiącu miodowym nowej władzy rywalizacja polityczna rozgorzeje na nowo. Także wewnątrz grupy rządzącej miastem Jeszcze kilka miesięcy temu Łukasz Gibała uchodził za murowanego faworyta krakowskich wyborów. Jednak PO rzuciła do Krakowa wszystko, co miała, i w agresywnej kampanii przeważyła wynik na swoją korzyść. Miasto jest podzielone, a nowy prezydent mówi o zakopywaniu rowów. Kilka miesięcy temu przewidywano, że do drugiej tury wejdą Łukasz Gibała oraz kandydat PiS. I że będzie ona dla Gibały spacerkiem. Były
Cracow Art Week KRAKERS 2024
Cracow Art Week powraca, by w dniach 19-26 kwietnia 2024 roku ponownie zająć przestrzenie krakowskich galerii sztuki, pracowni, a także nietypowych przestrzeni publicznych i niepublicznych. XIII edycja KRAKERSa odbędzie się pod hasłem ,,Czuj, czuj, odczuwaj”.
Stanowisko Rady Stowarzyszenia „Kuźnicy” w sprawie wyborów samorządowych w kwietniu 2024 r.
Od 2002 r., tj. pierwszych bezpośrednich wyborów prezydenta Krakowa, Stowarzyszenie „Kuźnica” popierało każdorazowo kandydaturę prof. Jacka Majchrowskiego. Wyrażamy wdzięczność za 22 lata jego prezydentury. W tym okresie Kraków konsekwentnie się rozwijał, wykorzystując swoje walory historyczne, kulturalne,
Co słychać na scenie koncertowej?
Pisaliśmy już o zbliżających się koncertach Mando Diao, IGNACEGO i Wiktora Dyduły. Kogo jeszcze można będzie zobaczyć i usłyszeć na żywo w końcówce 2023 r.? Po latach grania na dużych arenach i festiwalach, Rea Garvey postanowił powrócić do swoich muzycznych
Krwawy listopad 1923
Piłsudczykom było na rękę skompromitowanie rządu Chjeno-Piasta, co nastąpiło w rezultacie wydarzeń w Krakowie 6 listopada 1923 r. w wyniku zamieszek ulicznych w Krakowie zginęły 32 osoby. Wydarzenia te były kulminacją narastającego kryzysu politycznego i gospodarczego. Od drugiej połowy 1922 r. toczyła się ostra walka o władzę pomiędzy tworzącym się obozem politycznym Józefa Piłsudskiego i lewicą (PPS i PSL „Wyzwolenie”) z jednej strony, a zdominowaną przez endecję i PSL „Piast” prawicą z drugiej. Konflikt ten przybrał dramatyczne rozmiary w grudniu









