Platforma wzięła Kraków

Platforma wzięła Kraków

15.04.2024 Krakow Konferencja o obronie cywilnej z udzialem W?adyslawa Kosiniaka-Kamysza i kandydata na prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Po miesiącu miodowym nowej władzy rywalizacja polityczna rozgorzeje na nowo. Także wewnątrz grupy rządzącej miastem Jeszcze kilka miesięcy temu Łukasz Gibała uchodził za murowanego faworyta krakowskich wyborów. Jednak PO rzuciła do Krakowa wszystko, co miała, i w agresywnej kampanii przeważyła wynik na swoją korzyść. Miasto jest podzielone, a nowy prezydent mówi o zakopywaniu rowów.  Kilka miesięcy temu przewidywano, że do drugiej tury wejdą Łukasz Gibała oraz kandydat PiS. I że będzie ona dla Gibały spacerkiem. Były podstawy do takich przewidywań. Po pierwsze, sondaże, w których Gibała prowadził. Po drugie, PiS zwykle w Krakowie wchodziło do drugiej tury, ale w niej przegrywało. Choć stolica Małopolski jest dość konserwatywna, to nie aż tak, by ponad połowa ludzi zagłosowała na kandydata tej partii. Po trzecie, obóz prezydenta Jacka Majchrowskiego wystawił kilku kandydatów, więc poparcie dla nich miało się podzielić. Co zmieniło oczekiwany wynik? Kampania wyborcza. Lewica kontra lewica i PiS kontra PiS Te wybory podzieliły Kraków jak żadne poprzednie. Głównie dlatego, że po raz pierwszy od dwóch dekad w mieście panowało przekonanie, że możliwa jest zmiana władzy. Tej zresztą wiele osób oczekiwało, co pokazują sondażowe wyniki Jacka Majchrowskiego, które w chwili ogłoszenia przez niego rezygnacji ze startu oscylowały wokół 10%. Ale wielu także wolało bronić status quo i schedy po ustępującym prezydencie. Podziały przebiegały niekiedy w dość zaskakujący sposób, bo nawet wewnątrz środowisk politycznych. Nowa Lewica poparła Aleksandra Miszalskiego i startowała z list Koalicji Obywatelskiej, co zapewniło mandat radnego m.in. Tomaszowi Leśniakowi. Człowiekowi, który opinii publicznej dał się poznać przy okazji walki z planami organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie i był postrzegany raczej jako krytyk Majchrowskiego. Ale już posłanka Daria Gosek-Popiołek z Razem wolała Łukasza Gibałę i politycy z jej partii startowali z jego list. Zdobywając zresztą mandaty. Podzielona była nie tylko lewica, ale i prawica. Dla tej drugiej dość istotne okazało się to, że kilka lat temu Miszalski zrobił sobie zdjęcia z wymalowanymi na czole ośmioma gwiazdkami. Beata Szydło, a w ślad za nią krakowskie PiS wezwały więc przed drugą turą, by iść na wybory i na niego nie głosować, bo nie wyobrażają sobie, aby człowiek, który maluje sobie na czole „j… PiS”, mógł być prezydentem Krakowa. Ale już Małgorzata Wassermann wyobraziła to sobie bez trudu i poprosiła ludzi, by nie głosowali na Gibałę. Co prawdopodobnie – zwracają uwagę ludzie z prawej strony sceny politycznej – przeważyło szalę zwycięstwa. O wyniku zdecydowało bowiem zaledwie 5 tys. głosów.  Jako powód podała to, że Gibała był członkiem Ruchu Palikota (był) i „ostentacyjnie wyrażał pogardę dla ofiar z 10 kwietnia 2010 r.”. Zapewne istotnie był to dla niej jakiś powód, ale w rzeczywistości chodziło raczej o to, że sympatia między Jackiem Majchrowskim a posłanką PiS jest w Krakowie tajemnicą poliszynela. Oboje lubią się na tyle, że kiedy „Gazeta Krakowska”, którą kierował Wojciech Mucha, stała się dla prezydenta Majchrowskiego problemem z powodu ostrej krytyki miejskich układów, ten spotkał się z Małgorzatą Wassermann i Danielem Obajtkiem. Zrobił to w piątek. A w poniedziałek Mucha przestał być naczelnym orlenowskiej gazety. Oficjalnie nie było między jednym a drugim związku, ale krakowianie dodali dwa do dwóch i uznali, że może jednak był. Co ciekawe, ten podział w PiS nie przeszkadzał ludziom związanym z PO budować narracji, że Gibała jest kandydatem PiS. Robiono to, kierując przekaz do wyborców centrum i lewicy, a jednocześnie – co pokazuje, jak brudna była ta kampania – dbając, by ci z prawicy dostawali zupełnie inny komunikat. Ich straszono nie PiS, lecz „lewakiem”. Szczególnie widoczne stało się to wtedy, gdy politycy Platformy zaczęli atakować konkurenta za wywiad udzielony telewizji wPolsce.pl, a na stronie wPolityce.pl tej samej spółki medialnej Fratria wyświetlały się reklamy z Gibałą i Palikotem oraz informacją, że ten pierwszy „równa się lewacka ideologia”. Brzydkich zagrywek było o wiele więcej.  Stare kontra nowe Tak dużo, że w Krakowie mówi się o najbrudniejszej kampanii od lat. Były zatem kolportowane przez jednego z deweloperów gazetki, w których straszono, że Gibała to… deweloper. Te podpisano „mieszkańcy Krakowa”, ale sprawa wyszła na jaw m.in. dlatego, że owi tajemniczy krakusi apelowali, by ratować ratusz. W Krakowie nazwanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2024, 2024

Kategorie: Kraj