Tag "obietnice wyborcze"

Powrót na stronę główną
Felietony Jerzy Domański

Pożegnanie z kosmitami

Jak mogłaby wyglądać Polska, gdyby władzę dostała trzynastka z minionej kampanii wyborczej? Dla czytelników tego wydania pierwsza tura jest już historią, ale ja mam o wiele gorzej, bo piszę komentarz w piątek wieczorem. Co więc w takiej sytuacji zrobić?

Spróbuję pomarzyć, zamykam oczy i widzę kraj z obietnic, które nam składano. Podatki będą bardzo niskie, a wydatki państwa, na wszystko, pomnożone. Raty kredytów zmaleją. Podobnie jak rachunki za prąd. Składka zdrowotna zostanie zlikwidowana. Lekarze będą czekali na pacjentów. Pracować będziemy tylko cztery dni w tygodniu. Z węglem skończymy od zaraz. Bo zastąpi go atom. Armia będzie największa w Europie. I to bez powszechnego poboru.

Lista obietnic jest zbyt długa, by ją ciągnąć. Szkoda też papieru. Bo nic z tego nie będzie. Poza dwiema-trzema osobami, które takich obietnic nie składały, reszta to kosmici. Wylądowali w krainie o nazwie Polska i nie zdążyli poczytać, w jakiej konkurencji startują. Choć przecież dużo tego nie jest. Uprawnienia i obowiązki prezydenta spisane są na zaledwie kilku stronach. Czy można więc poważnie traktować ludzi, którzy okazują się zbyt leniwi, by to przeczytać? Albo za mało inteligentni, by zrozumieć? Jest jeszcze jedna możliwość. Mówią to, co mówią, bo wyborców uważają za słabo rozgarniętych i tak naiwnych, że kupią każdy kit i ciemnotę, uwierzą w te obiecanki, bo ludzie tak już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Polska nie dla Polaków

Rząd PiS robił wszystko, żeby nie sprowadzić do kraju repatriantów ze Wschodu

Bez echa przeszedł raport Najwyżej Izby Kontroli „Realizacja przez organy państwa zdań związanych z repatriacją” – mimo że ustalenia kontrolerów NIK są wstrząsające.

Pokazują bezwład, indolencję i arogancję pisowskich rządów.

Temat repatriacji stał się głośny wraz z upadkiem PRL, gdy postsolidarnościowe partie upomniały się o potomków Polaków, którzy w czasach represji stalinowskich zostali deportowani z Kresów, głównie do Kazachstanu, ale i do innych republik środkowoazjatyckich ZSRR. Jednak dopiero w 2000 r., z inicjatywy marszałek Senatu Alicji Grześkowiak (rządziła wtedy koalicja AWS-UW), uchwalono specjalną ustawę o repatriacji. Przewidywano wówczas, że do Polski przybędzie ok. 50 tys. osób, i założono optymistycznie, że większość osiedli się w ciągu trzech lat obowiązywania ustawy.

Zaproponowany akt prawny nie był doskonały, ale dawał nadzieję, że chętni będą mieli choć trochę ułatwiony przyjazd do Polski, przebrnięcie przez machinę biurokratyczną, a potem osiedlenie się w „starej” ojczyźnie. Przeciwny ustawie był premier Jerzy Buzek. Szef rządu twierdził, że Polski nie stać na zapewnienie repatriantom mieszkań, pracy i ochrony socjalnej, poza tym takie faworyzowanie wybranej grupy społecznej byłoby sprzeczne z konstytucją, zakazującą przecież dyskryminacji obywateli RP.

Ci najbardziej zdeterminowani repatrianci mimo wszystko przyjeżdżali nad Wisłę, nie oglądając się na polskie władze. Istotną rolę odgrywały samorządy, które nowym obywatelom RP zapewniały mieszkania, zatrudnienie i pomoc w aklimatyzacji, lecz była to kropla w morzu potrzeb. Co roku do Polski przyjeżdżało średnio kilkadziesiąt osób ze Wschodu.

W 2010 r. o repatriantów upomniało się PiS, a właściwie Jakub Płażyński. Syn byłego marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego zebrał ponad 215 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy ułatwiającej repatriację. „Jeśli nie zmienimy tempa repatriacji, niektórzy mogą jej nie doczekać. Mój ojciec uważał, że to obowiązek nas wszystkich”, mówił w Sejmie. Projekt ustawy ugrzązł jednak w komisjach i nie został ostatecznie rozpatrzony.

O repatriantach politycy przypomnieli sobie w 2015 r. podczas kampanii wyborczej. Kandydatka PiS na premiera Beata Szydło zadeklarowała, że jeśli jej partia wygra wybory, to w ciągu pierwszych 100 dni działania nowego rządu zostanie uchwalona nowa ustawa o repatriacji – ta, którą forsował Jakub Płażyński. „My podejmiemy wszelkie działania, by (…) doprowadzić do

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

7 błędów i szansa

Ma być jak dotąd czy też tak, jak obiecywano rok temu?

Prawie rok po powołaniu rządu Donald Tusk dał upust frustracji. Jak to on – w mediach społecznościowych. „Rozliczanie PiS postępuje wolniej, bo nie wszyscy w Koalicji zrozumieli, że bez rozliczenia nie będzie naprawy Rzeczypospolitej. I jeśli wreszcie się nie ogarną, sami zostaną przez ludzi rozliczeni”, napisał.

Zachowajmy zimną krew. Owszem, Tusk napisał te słowa poruszony różnymi wypowiedziami polityków koalicji, by nie uchylać immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Koalicjanci argumentowali, że zarzuty wobec prezesa PiS są błahe: zniszczenie mienia niewielkiej wartości plus sprawa z powództwa prywatnego. Czyli zniszczenie wieńca z napisem „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, złożonego przed pomnikiem smoleńskim. Oraz fizyczny atak na działacza Zbigniewa Komosę (akurat za to Sejm immunitet mu uchylił).

Oczywiście to bardziej folklor i przepychanka niż polityka.

Apel Tuska – przecież to widać – ma jednak szerszy kontekst. Dotyczy rządu, koalicji i sposobu jej działania. Czy ma być jak dotąd, czy też tak, jak obiecywano rok temu. Tusk wyczuwa nastroje. Widzi, że gorąca miłość, którą wyborcy przed rokiem darzyli koalicję, wygasa. Dlaczego tamte emocje stygną? Czy da się je rozpalić? To są dziś główne pytania w polskiej polityce.

Pierwszym, który zatrzymał koalicję i jej impet, był Andrzej Duda. Najpierw przez kilka tygodni tak manewrował, żeby PiS oddało władzę jak najpóźniej. A potem październikowym zwycięzcom było jeszcze trudniej. Bo wycofując się, PiS pobudowało zasieki, porozkładało miny. I koalicja zaczęła na nie wpadać.

Pisaliśmy o tym wiele razy w „Przeglądzie” – misją Andrzeja Dudy będzie maksymalne przeszkadzanie, by do wyborów prezydenckich ten rząd dotarł w jak najgorszej kondycji. I właśnie tak się dzieje, możemy tylko się zastanawiać, dlaczego Donald Tusk i jego ludzie nie powiedzieli po 15 października jasno: „Wchodzimy w kohabitację z prezydentem Dudą, potrwa to półtora roku i łatwo nie będzie”. Czyli przez najbliższy czas nie wszystko będzie w rękach Tuska, on będzie mógł korzystać jedynie z części władzy, inna część pozostanie w rękach Dudy.

Tymczasem niczego takiego nie mówiono, koalicja była uśmiechnięta, miało być pięknie i łatwo. W taką roześmianą koalicję Andrzej Duda, a nie jest to tytan gry politycznej, parokrotnie trafił celnie. Na jej własne życzenie.

Oto więc błąd numer 1 – Duda ich zaskoczył. Wstyd.

Błąd numer 1 pociągnął za sobą błąd numer 2. Tusk i jego ekipa nie potrafili, do tej pory zresztą nie potrafią, znaleźć sposobu na prezydenta. A przecież rok temu wiele mówiono o pakietach ustaw, które nowa koalicja uchwali i rzuci Dudzie do podpisu. Będzie to wielka wygrana. Bo jeśli prezydent je podpisze, będzie można wołać, że sukces, mamy sprawczość, zmieniamy Polskę. A jeśli nie podpisze, pokrzyczymy, że to wielki hamulcowy, że wkłada kij w szprychy i trzeba wybrać własnego prezydenta, żeby Polska ruszyła do przodu.

Z tego gadania nic nie zostało. Sejm i Senat pracują na pół gwizdka, porządek obrad jest watowany, nie ma ustaw, które zmieniałyby Polskę. Zamiast podwójnie wygranego mamy zatem podwójnie przegranego.

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Seniorzy – niedoceniony elektorat

Opozycja nie ma dla tej licznej grupy wyborców niczego pozytywnego poza niecenzuralnym hasłem ośmiu gwiazdek Rybę łowi się na to, co lubi ryba, a nie na to, co lubi rybak! Gen. Robert Baden-Powell, twórca skautingu Wszystkie polskie partie polityczne prześcigają się w pokazywaniu młodych twarzy działaczek i działaczy oraz kontaktów z młodzieżowym audytorium, okazują też werbalną troskę o problemy młodych itp. W przypadku PiS jest to działanie racjonalne. Partia ta, ze względu na wykorzystywanie w propagandzie elementów historyczno-religijnych oraz wsparcie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Pytanie Tygodnia Z dnia na dzień

Czy Polacy zapomną o niedotrzymanych obietnicach PiS?

Czy Polacy zapomną o niedotrzymanych obietnicach PiS? Piotr Cykowski, Akcja Demokracja Powodów do dobrej pamięci mieszkanek i mieszkańców Polski jest wiele, zaczynając od tragedii, jaką było niespełnienie zapowiedzi wzmocnienia systemu ochrony zdrowia, czego efektem była m.in. ogromna liczba zgonów na COVID-19. Śmierć bliskich osób na pewno w wielu rodzinach zostanie zapamiętana na długo, tak jak nie wybaczą władzy pielęgniarki i położne, od których ta konsekwentnie się odwraca. Rząd PiS może wręcz przejść do historii jako ten, który upadł

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jerzy Domański

Trzy razy po 10 milionów

Oswajanie się z wynikiem wyborów trochę potrwa. Jaki jest prezydent Duda, każdy widzi. I z tą oceną – dobrą lub złą – będzie żył. Uznając werdykt wyborców, łączę go z bagażem, którym jest obarczony. Tylu nieprawidłowości, takiej liczby skarg i protestów jeszcze nie było. Piszą i dzwonią ludzie rozżaleni na machinę, z jaką musieli się zderzyć. Ludzie są bezradni wobec tego walca, którym są wszystkie co do jednej instytucje państwowe. Do boju o prezydenturę Dudy ruszyły tysiące pisiewiczów. Mamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady

Po pierwsze, człowiek

Jeżeli wszyscy, którzy uważają, że lewica jest w Polsce potrzebna, na lewicę zagłosują, będziemy mieli dwucyfrowy wynik Waldemar Witkowski – przewodniczący Unii Pracy, lider listy SLD Lewica Razem do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego z okręgu Poznań Jak sobie radzicie w kampanii samorządowej? Unia Pracy jest największym i realnym bytem w koalicji z SLD. – W koalicji jest sześć partii lewicowych i 15 stowarzyszeń. Jest nas sporo. Ale nieraz trudno nam dotrzeć do wyborcy. Media związane

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady

Czas kłamstwa

Kluczowym elementem wszystkich kampanii są hejterstwo i chamski styl Wiesław Gałązka – specjalista od marketingu politycznego i wizerunku Jak się panu podoba kampania wyborcza? – Nie podoba mi się. Z paru względów. Po pierwsze, do walki o samorządy są przenoszone najgorsze wzorce polityki centralnej, tej, którą obserwujemy w telewizji. Naśladuje się to, co się dzieje w parlamencie, zachowania naszych rządzących. Szczególnie widoczne jest to tam, gdzie startują ludzie z PiS. Nie podoba mi się także to, jak władza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady

Koncert życzeń

Wyborcy mają dość opowieści o potrzebie ciągłych wyrzeczeń w imię łatania dziury budżetowej, więc partie prześcigają się w obietnicach Prof. Elżbieta Mączyńska – prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Rachunki zamiast porachunków, liczenie zamiast rozliczania. Prawo i Sprawiedliwość, które nadaje ton tegorocznym kampaniom wyborczym, wyciszyło teorię zamachu smoleńskiego, hasła dekomunizacji i walki z układem, a zajęło się gospodarką. Może zatem Jarosław Kaczyński zasłużył na tytuł Człowieka Roku przyznany przez Forum Ekonomiczne w Krynicy?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.