Po pierwsze, człowiek

Po pierwsze, człowiek

Jeżeli wszyscy, którzy uważają, że lewica jest w Polsce potrzebna, na lewicę zagłosują, będziemy mieli dwucyfrowy wynik Waldemar Witkowski – przewodniczący Unii Pracy, lider listy SLD Lewica Razem do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego z okręgu Poznań Jak sobie radzicie w kampanii samorządowej? Unia Pracy jest największym i realnym bytem w koalicji z SLD. – W koalicji jest sześć partii lewicowych i 15 stowarzyszeń. Jest nas sporo. Ale nieraz trudno nam dotrzeć do wyborcy. Media związane są z tymi, którzy pieniądze dają, czyli tymi, którzy są u władzy. No to w rządzie jest u władzy PiS, a w samorządach w większości Platforma z PSL. Dlatego media bardzo niechętnie przekazują informacje o tym, co robi lewica. Ale czasami coś powiedzą. – Telewizja publiczna tak nagrywa informację czy wywiad, że potem wycina wszystko, co dla nich niewygodne. Bo to musi być tylko propisowskie albo antyplatformerskie. Natomiast media prywatne działają w prosty sposób: kto daje reklamy, jest dobry, kto nie daje reklam – jest niedobry. A elektorat lewicy to przeważnie ludzie biedni, mieszkający w budynkach wielorodzinnych, niedysponujący olbrzymimi pieniędzmi, żeby sponsorować różne prywatne telewizje. Dlatego sytuacja lewicy jest trudna. Staramy się więc dotrzeć do obywatela w sposób bezpośredni, organizujemy różne spotkania, żeby przedstawić swój program. Czyli co? – Jesteśmy wyraziści społecznie i światopoglądowo. „Po pierwsze, człowiek” – to jest nasze hasło od lat, zawsze ważne. To główne przesłanie Unii Pracy. Uważamy, że beneficjentami wszystkiego, co się dzieje, powinni być nasi obywatele. Bez zadowolenia obywateli bogactwo budżetu czy jakieś inne wskaźniki nie mają żadnego znaczenia. A jak to wygląda w praktyce? – W tej kampanii kładziemy nacisk na sprawy służby zdrowia. Na prawa pacjenta – bo on musi być w końcu najważniejszy w procesie leczenia. Walczymy o pielęgniarki i personel pomocniczy w szpitalach. Chcemy zrobić wszystko, by ułatwić dostęp do lekarza. Chcemy też doprowadzić do tego, żeby powstał w Poznaniu szpital dziecięcy z prawdziwego zdarzenia. Poza tym zależy nam na edukacji i wychowaniu młodzieży. Na wyrównaniu szans edukacyjnych. Jak to chcecie zrobić? – Chcemy, żeby w całym województwie, wzorem niektórych miast, Przewozy Regionalne i Koleje Wielkopolskie, transport miejski i podmiejski woziły za darmo dzieci i młodzież. Do szkół, do instytucji kulturalnych… Bezpłatny dostęp do kultury, na wszystkich szczeblach, programy edukacyjne, jeśli chodzi o kulturę – to sprawy, o które będziemy walczyć. Żeby instytucje kulturalne, które i tak w 90% finansowane są z budżetu samorządów, tracąc promil zysku, zaangażowały się w edukację kulturalną młodego pokolenia. To świetna inwestycja. Czyli zdrowie, edukacja i kultura… – I czyste powietrze. Walka ze smogiem. Zależy nam nie tylko na ustawach czy uchwałach antysmogowych. Naciskamy też, żeby było finansowanie przeróbek pieców węglowych na gazowe. A później współfinansowanie dla najbiedniejszych rodzin kosztów ogrzewania. To jest realne. Są takie możliwości. To część społeczna naszej kampanii, a jest również część światopoglądowa… Czyli? – Nie chcemy, żeby krzyże wisiały w instytucjach publicznych i państwowych. Bo jeśli wiszą, oznacza to, że państwo nie jest neutralne światopoglądowo, że niekatolicy są stawiani jako ci gorsi. A w tej kadencji np. w Sejmiku Województwa Wielkopolskiego pierwszy raz w historii zawisł krzyż. To była decyzja sejmiku? – Nie. Nie było żadnego głosowania. Krzyż zawieszono, bo przewodnicząca jest z PSL, a marszałek Marek Woźniak z Platformy. I sprawia wrażenie, jakby częściej chodził do kościoła i służył do mszy, niż chodził do pracy. Tak to mniej więcej wygląda. Oni powiesili krzyż we dwójkę? – Kto fizycznie powiesił – tego nie wiem. Wpierw wisiał na haczyku, więc ktoś go zdjął i położył na stole prezydium sejmiku. Więc potem tak go przyklejono, że już się go nie wyrwie, chyba że z kawałkiem muru. My nie chcemy krzyży w miejscach publicznych, nie chcemy też, żeby uroczystości publiczne odbywały się w ten sposób, żeby ludzie postronni musieli uczestniczyć w praktykach religijnych. Wyraźnie opowiadamy się także za prawem kobiet do aborcji. Ta sprawa chyba nie leży w kompetencji samorządów. – Czyżby? No to wyjaśniam – otóż postulujemy, żeby żaden szpital, który jest w gestii samorządu, nie działał tak, że zatrudnia wyłącznie ginekologów, którzy podpisali klauzulę sumienia. Szpital musi być dostosowany do tego, że jeżeli pojawi się pacjentka i będzie oczekiwała zabiegu ginekologicznego, musi być lekarz, który ten zabieg wykona. Poza tym chcemy, i chcieliśmy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 42/2018

Kategorie: Wywiady