Tag "prawo do aborcji"
Wulgaryzmy Lempart
Odrzucenie ustawy depenalizującej aborcję wywołało irytację nie tylko kobiet. Środowiska feministyczne zorganizowały protesty, w których dały jasny sygnał, że nie zrezygnują z walki o zmianę ustawy aborcyjnej. Wśród wielu aktywistek zabierających głos w proteście przed Sejmem była Marta Lempart. Z całego wystąpienia zapamiętany zostanie tylko stek przekleństw, które miotała z trybuny. To, co ona robi – a dokładnie mówi – jest nie tylko psuciem debaty politycznej, ale pokazywaniem, że nie obowiązują w niej żadne normy.
Gdyby jakiś Iksiński publicznie wyrzucał z siebie tyle wulgaryzmów, zainteresowaliby się nim policja i prokurator, a pewnie i sąd. Nie brakuje głosów prawników, że Marta Lempart podpada pod Kodeks wykroczeń, a nawet Kodeks karny. Jej bezkarność będzie też obciążeniem dla nowej władzy. Wcześniej czy później podwładni ministra Adama Bodnara będą musieli zareagować na te bluzgi.
Wszyscy, którzy chcieliby złagodzenia przepisów dotyczących przerywania ciąży, a przede wszystkim środowiska feministyczne, muszą sobie zadać pytanie, czy wystąpienia Marty Lempart sprzyjają im i pomagają w osiągnięciu celów. Uchwalenie ustawy aborcyjnej i uzyskanie dla niej aprobaty prezydenta Dudy to nierealna perspektywa. Bardziej prawdopodobne jest referendum w tej sprawie.
Dziś Marta Lempart jest sojuszniczką mediów prawicowych, bo atakuje Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale w kampanii referendalnej przeciwnicy zmian w tej ustawie będą w swoich spotach pokazywać bluzgającą Lempart z komentarzem: patrzcie, kim są te wściekłe feministki.
Marta Lempart sprawi jeszcze niejeden kłopot środowiskom feministycznym. Im prędzej się z nią rozstaną, tym lepiej dla nich i dla sprawy ustawy aborcyjnej.
Stawka większa niż aborcja
Amerykanie walczą z duchami przeszłości o prawo do przyszłości.
Korespondencja z USA
Temat aborcji zdominował tegoroczną kampanię wyborczą, ale nie chodzi wyłącznie o prawo do wyboru i zdrowie kobiet. To bitwa między dwiema wizjami Ameryki: tej w gorsecie przeszłości i tej równającej do współczesności, którą coraz trudniej gonić.
Arizona po raz pierwszy.
Jesień jest chłodna i deszczowa, więc wizja obrad w chacie z bali, bez szyb w oknach i bez podłóg, w nikim nie wzbudza entuzjazmu. Gubernator nowo utworzonego Terytorium Arizony, John Goodwin, jest jednak nieustępliwy, nie chce dłużej czekać i wyznacza rozpoczęcie pierwszej sesji zgromadzenia legislacyjnego na 26 września 1864 r. Jako miejsce wskazuje wioskę Prescott, gdzie pierwsi biali osadnicy, poszukiwacze złota, w większości wciąż mieszkają w namiotach.
Terytorium utworzone przez Waszyngton rok wcześniej jest ogromne, ale słabo zaludnione. Obszar zbliżony wielkością do dzisiejszej Polski zamieszkuje ok. 12 tys. osób, w większości rdzenna ludność i Meksykanie nieposługujący się angielskim. Białych jest tu ok. 600, prawie sami mężczyźni skupieni wokół kopalni złota. 27-osobową delegaturę zebraną w Prescott tworzą niemal wyłącznie biali, do tego bogaci mężczyźni. Tylko trzech ma korzenie meksykańskie. Ponieważ struktury organizacyjne terytorium jeszcze nie istnieją, na stanowiska powołali ich biali sędziowie z trzech okręgów sądowniczych istniejących tu już wcześniej, gdy ziemie były jeszcze częścią Terytorium Nowego Meksyku.
Obrady, choć z przerwą na ewakuację do włości gubernatora, bo nieoczekiwanie spada pierwszy śnieg, trwają prawie półtora miesiąca. Wieńczy je przyjęcie 400-stronicowego kodeksu praw, nazywanego od imienia twórcy kodeksem Howella.
Prawo wyborcze przyznane zostaje tylko białym mężczyznom, ale w kodeksie znajdą się również zapisy o legalności prostytucji, całkowitym zakazie aborcji, a także odebraniu ludności niebiałej prawa do zeznawania przeciwko osobie białej. Panowie nie widzą w postanowieniach żadnej sprzeczności. Mężczyźni potrzebują rozrywki, wiadomo, a że białych kobiet brak, to normalne, że będą jej szukać wśród tubylek. Trzeba ich jednak zabezpieczyć przed odpowiedzialnością.
Z zakazem aborcji sprawa ma się nieco inaczej. To pokłosie ogólnonarodowej kampanii, która rozlewa się po kraju od kilkunastu lat. Uruchomili ją lekarze, zawód dostępny tylko mężczyznom, którzy w rosnących rzeszach akuszerek dostrzegli rywalki odbierające im zarobek. Postanawiają więc wyeliminować je z gry, ale tak, by nie odbiło się to na pacjentkach. Lobbują za ustawowym zakazem aborcji, ale karaniem tylko tych, którzy ją przeprowadzają. By zaś uwierzytelnić w oczach narodu sens zakazu, promują teorię „wielkiej wymiany”. Białe amerykańskie protestantki muszą dotrzymać kroku rodzącym na potęgę katoliczkom z Irlandii, które w tym czasie masowo osiedlają się w Ameryce. W przeciwnym razie kraj czeka cywilizacyjna ruina.
Oswoić lęk
Medycy wkroczyli do Sejmu – Mamy nadzieję na zmianę jakości – mówiła w Sejmie psychiatrka Maja Herman. – Nie można rzetelnie, merytorycznie rozmawiać bez oparcia w wiedzy naukowej. Konstrukt, w którym ludzie podejmujący kluczowe dla społeczeństwa decyzje nie mają kompetencji i wiedzy w obszarze, którego te decyzje dotyczą, jest przedziwny. Oczywiście nie każdy musi znać się na wszystkim, ale do tego potrzebni są eksperci. Lekarze i lekarki. Tymczasem nikt nie pyta nas o radę, nie prosi o ekspertyzę – to trzeba zmienić. 8 kwietnia
Owidiusz w opałach
Zakotłowało się wokół Hołowni, posłanki lewicy wymachują rękami. A nie można trochę poczekać? Procedowanie uchwał dotyczących aborcji marszałek Sejmu przesunął na 11 kwietnia. Przecież to zaraz. A prezydent i tak wszystko zablokuje. Hołownia kręci, bo ma problem moralny z aborcją, ja nie mam, ale próbuję go zrozumieć. Co nie jest łatwe, bo – głęboko niewierzący – zawsze mam problemy z tym, by zrozumieć głęboko wierzącego. Hołownia tłumaczy, że procedowanie powinno być po wyborach samorządowych, by minęły polityczne emocje. Słaby argument. I już zaczęło
Mesjasz Trump i królestwo boże
Chrześcijańscy nacjonaliści idą po wszystko Korespondencja z USA Dla ruchu chrześcijańskich nacjonalistów Donald Trump jest czołgiem, który dowiezie ich do Białego Domu, by mogli w końcu wyzwolić Amerykę z rąk szatana. Myli się ten, kto myśli, że ich plany utworzenia rządu podporządkowanego dyktatom z Biblii to tylko przesadzona retoryka. 16 lutego br. Sąd Najwyższy w Alabamie zawyrokował, że tworzenie podczas procedury in vitro zapasowych embrionów, które po udanej ciąży i narodzinach są niszczone, to morderstwo dzieci i podlega adekwatnej karze.
Karykatury
Jestem zwolennikiem przerywania ciąży na życzenie. I nie mam w tej sprawie żadnych wątpliwości czy wahań. Chociaż szanuję tajemnicę życia. Przeciwko takiej ustawie jest w koalicji wielu posłów od Hołowni i rzecz jasna całe PiS. U nich tyle szacunku dla embrionów, nabożna cześć dla każdego jajeczka i plemnika, który w nie wnika, a tyle pogardy dla żywych dorosłych. Lewica żąda ustawy i zaczyna się awanturować. Więc koalicja trzeszczy, czego od początku się baliśmy. Od dawna patrzę na lewicę z ukosa, chociaż
Wieczny dramat kobiet
Kolejna kobieta w ciąży zmarła, nie otrzymawszy pomocy lekarskiej. Tragedia. Gdyby to mężczyźni rodzili dzieci, sytuacja taka nigdy nie miałaby miejsca. Oddziały położnicze byłyby luksusowo wyposażone, a lekarzy by nie brakowało. Nikt też nie wpadłby na pomysł tak restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego. To już setki, jeśli nie tysiące lat cierpień, które kobiety muszą znosić tylko dlatego, że są kobietami. Niepytane o zdanie w swoich sprawach. Mężczyźni wszak zawsze wiedzą lepiej. Są gotowi urządzić życie kobiet wedle swoich wyobrażeń. Na szczęście gdzieniegdzie,
Trudna decyzja
Nikt nie ma prawa zmuszać mnie do życia dziewięć miesięcy w nieustannym strachu, że na 70% coś złego się stanie W związku ze śmiercią kolejnej ofiary restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego wrócił jak bumerang bolesny temat piekła polskich kobiet. Pomyślałam, że moja historia może komuś pomóc i postanowiłam ją opisać. Mam teraz 68 lat, jestem już emerytką. Zaszłam w nieplanowaną ciążę w 1991 r., mając 36 lat. Prawo nie było wtedy tak restrykcyjne. A ja z różnych przyczyn nigdy nie chciałam i nie planowałam
Przestańcie nas zabijać
Gdy umierała Dorota z Bochni, w bydgoskim szpitalu inna kobieta czekała na decyzję lekarzy o zakończeniu ciąży 30 maja odbył się pogrzeb 33-letniej Doroty z Bochni i jej nienarodzonego dziecka. Dorota zmarła po trzech dniach w szpitalu wskutek wstrząsu septycznego, który rozwinął się po przedwczesnym odejściu wód płodowych. 14 czerwca w wielu miastach Polski zorganizowano w związku z jej śmiercią protesty pod hasłem „Ani jednej więcej – przestańcie nas zabijać”. Tymczasem kolejna kobieta w zagrożonej ciąży,
Biedroniowi zaszkodziła Finlandia
Jak ten czas galopuje. Już dwa miesiące minęły od triumfalnej wypowiedzi Roberta Biedronia, że załatwił Polkom legalną i darmową aborcję w Finlandii. Załatwił. Ale tak, że Finowie o tym nie wiedzą. Wszystko udało mu się przeprowadzić w czasie niespełna 10-minutowej rozmowy z Sanną Marin, ówczesną premier Finlandii. Tej rozmowy, którą Kancelaria Premiera Finlandii nazwała grzecznościową. I absolutnie bez żadnych obietnic. Cały Biedroń. Prawdomówność to nie jest jego drugie imię.