Tag "obserwacje"

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

Wymiary opóźnień

Nigdy nie miałem prawa jazdy, jestem wiecznym pasażerem, pociągi to podstawa mojej dalekobieżności. Stwierdzam zatem z perspektywy człowieka, który zjadł zęby na kolei, że nigdy dotąd nie było tylu opóźnień. Owszem, epizodyczne i zawsze nagłe ataki zimy lub sezonowe kradzieże trakcji w czasach recesji wywalały rozkład jazdy i czyniły chaos w sieci połączeń, zdarzały się też huraganowe anomalie pogodowe i inne przypadki losu, ale nigdy dotąd nie odnosiłem wrażenia, że pociąg odjeżdżający na czas jest rzadkością. Albo mnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Fałda

Czteropiętrowy dom, który budowano przez pięć lat, definitywnie ukończono wiosną. W pustą fasadę widoczną od ulicy wstawiono drzwi – wysoko, pod samym dachem. Drzwi prowadzące donikąd (albo jak u Charlesa Reznikoffa „drzwi prowadzące do pustego pokoju nocy”). Od zewnątrz nie można przez nie wejść, ponieważ nie prowadzą do nich żadne schody. Gdyby zaś wyjść przez nie od wewnątrz – człowiek spadłby z czwartego piętra na chodnik i groziłaby mu całkowita zagłada. Dom ten wzbudzał więc stale moje zainteresowanie. Pewnego dnia, przechodząc tamtędy, usłyszałam dobiegający

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Tryb przypuszczający

A gdyby tak połowa mieszkańców miasta żyła nocą, a połowa w dzień? O połowę mniej samochodów jeździłoby po ulicach, kierowcy nie mieliby kłopotów z parkowaniem. Połowa urzędów byłaby otwarta w dzień, a połowa w nocy. Siedzielibyśmy w ulubionych knajpach, nie psiocząc na turystów. Wybieralibyśmy przyjazne miejsca przy szybach, a hałas byłby o połowę mniejszy. I moglibyśmy dłużej siedzieć, a nie starać się zdążyć przed korkiem albo umawiać po korku. Nocne spektakle wyglądałyby jak plany filmowe, na które znienacka zaczęliby wchodzić przechodnie, wygłaszając wymyślone przez siebie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Mieszkamy w dzbanku

Jest ogromny, ma 10,5 m wysokości. Stoi w Makowiskach niedaleko Bydgoszczy Dom, choć jeszcze niedokończony, już stał się atrakcją turystyczną. Ludzie specjalnie przyjeżdżają, żeby go sfotografować. A gdy robią zdjęcia – uśmiechają się. Bo imbryk jest bajkowy. Jego właścicielem jest 39-letni Maciej „Magic” Chęsiak, zawodowy tatuażysta. Na wyśniony dom zapracował w Irlandii. Gdy w 2003 r. wyjeżdżał z Solca Kujawskiego, miał 20 lat, 1,5 tys. zł długu, a w kieszeni świadectwo ukończenia technikum gastronomicznego. Obliczył,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Mniej nas w rolach, które gramy

Mnie też zawstydzają te śmieszne zielone kiełbaski na wierzbach i to, że idąc z moim starym, kulawym psem, odnotowuję: 13 marca, dzień, w którym rzeka pachnie inaczej. Pierwszy raz w tym roku. Nad moim blokiem przelatują dwa ptaszyska giganty – powoli machają skrzydłami, ale lecą szybko. Stąd nie widzę dokładnie, ale to muszą być czaple albo bociany. I jest już ten charakterystyczny ruch na osiedlach: „Dawaj, kto pierwszy do bramki!”. Albo: „Łap go! Musimy go POWSTRZYMAĆ!”. Ale czy każde z tych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Światowe życie patocelebrytów

Zawsze cieszyła nas, ludzkość, czyjaś wtopa. Po prostu ludzie zawsze lubili wspólnie się z kogoś pośmiać. Bo nic tak nie łączy, jak wzajemna zgoda, że C. się skończył, J. jest grafomanem, a K. ssie. Ale teraz, w sieci, śmiejemy się na masową skalę. Kiedyś trzeba było mieć szczęście, żeby zobaczyć przysłowiowego Adriana K. pijanego albo sikającego pod kościołem na klomby. I tylko raz na kilka lat komuś się udawało, mimo że najbardziej uparte zawodniczki codziennie leżały na parapetach swoich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Całe życie upokorzenie – mawiał Janusz Głowacki. Miał rację

Kostium przysłano tydzień temu. Błogosławiony kurier Władysław dzwoni zawsze o godz. 8 i to dzięki niemu udaje mi się zdążyć na próbę. A przesyłka nie plącze się przez cały dzień pod nogami pani Wiesi „na ochronie” ani wśród ogórków na blacie sąsiadki, ani w Żabce. W miękkiej, papierowej paczce było coś w rodzaju rajtuzo-śpiochów w kolorze czarnym. Z błyszczącej lajkry. I pomyślałam, że to żart kolegów, którym zdarzało się przysłać mi papier toaletowy czy suchary. Ostrożnie wyjęłam i założyłam śpiochy. Miały „stópki” jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.