Tag "Polityka (pismo)"
Dwa teksty w „Polityce”
W jednym z ostatnich numerów „Polityki” sąsiadują ze sobą dwa teksty: „Tak IPN prześladował rektora UJ. Nie dał mu spokoju nawet po śmierci” i „Taktyka i matematyka generała drapieżnika”. Pierwszy tekst jest autorstwa Joanny Podgórskiej, drugi – Marka Świerczyńskiego.
Z pozoru nie mają one nic wspólnego. Ten pierwszy jest o prześladowanym przez Instytut Pamięci Narodowej prof. Franciszku Ziejce, rektorze najstarszego polskiego uniwersytetu, drugi – o nowym głównodowodzącym armii ukraińskiej. A jednak coś je łączy. Przypadkowe, jak sądzę, zamieszczenie w jednym numerze tygodnika akurat tych dwóch tekstów pokazuje, jak szkodliwą i, co tu dużo mówić, głupią instytucją jest IPN. To samo odnosi się do idei lustracji.
Powszechnie szanowany, zasłużony dla polskiej nauki i kultury prof. Ziejka, zanim sąd oczyścił go z zarzutów lustracyjnych, został przez IPN dosłownie zaszczuty. Inna rzecz, że zatrudnione w tej instytucji prawnicze i historyczne miernoty znalazły w owym szczuciu sojuszników w uniwersyteckim środowisku naukowym. I do tego ostatniego miałbym nawet większe pretensje niż do etatowych, zawodowych zaszczuwaczy z IPN. Bo o ile ci ostatni robili to, co robili, w ramach etatu, na miarę swoich kompetencji i możliwości intelektualnych, o tyle ci z uniwersytetu sekundowali im wyłącznie z podłości, zawiści, osobistej niechęci i politycznego zacietrzewienia, a więc z najobrzydliwszych pobudek.
A co do tego ma ów „drapieżnik”, gen. Ołeksandr Syrski?
Turbokapitalizm i epidemia chamstwa
Czytam serię tekstów poświęconych sytuacji w mediach w ostatnich 30 latach. Ich wysyp z pewnością jest związany z zamieszaniem wokół postaci Tomasza Lisa. Czytam i jestem przerażony. Opis warunków pracy polskich dziennikarzy jest wstrząsający. I mówię tutaj nie o stronie technicznej, ale o warunkach psychologicznych i społecznych. Presja, pośpiech, stres. A do tego fatalni szefowie, którzy znęcali się nad pracownikami, upokarzając ich i pomiatając nimi. Przedtem czytałem z kolei kilka tekstów poświęconych sytuacji w polskich teatrach i szkołach teatralnych.
Dziadziuś nie żyje
Odjęło mi mowę. Pogrzebową także. Im bliżsi nam umierają, tym bardziej doskwiera niemowność. Niemożność domknięcia trumny ostatnim słowem. Niezgoda na ostateczność czasu przeszłego. Dopóki nie przejdzie przez gardło „był”, wciąż przecież jest, choć nie żyje. Nie podejmę się; nie mnie mówić, mnie milczeć w smutku i współczuciu. Daniel Passent odszedł – to jest wiadomość dewastująca dla najbliższej rodziny pogrążonej w rozpaczy. Daniel Passent już niczego nie napisze. To jest wiadomość druzgocząca dla polskiej felietonistyki.
Oni się śpieszą, a my się nie dajemy
Dzisiejsze dziennikarstwo albo władzę sprawuje, albo o nią walczy Daniel Passent – publicysta, dyplomata W dziennikarstwie najgorzej być letnim. Słusznym, ale nudnym. – Są tacy, którzy może nie mają takiego temperamentu, nie mają pióra… Ale tacy w naszym zawodzie też są potrzebni, bo wypełniają 90% pisma. A pan jest zadziora! – Owszem, byłem trochę zadziorny i złośliwy. I Rakowski, z którym się przyjaźniłem, nieraz na korytarzu redakcyjnym pytał mnie: „No, Passent, kogo dzisiaj opluwasz?”. On to mówił z ironią. Bo szczypałem w felietonach. Byłem









