Tag "Polska"

Powrót na stronę główną
Wywiady

Pokolenie pandemii

Jak młodzież sobie radzi w czasie zarazy? Dr Szymon Grzelak – psycholog, prezes Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej Już na początku pandemii zaczęliście badać polską młodzież. Dlaczego? – Nasz Instytut Profilaktyki Zintegrowanej zajmuje się zapobieganiem problemom wśród młodzieży i wspieraniem jej zdrowego rozwoju, np. poprzez program Archipelag Skarbów®, w którym uczestniczy 30-40 tys. młodzieży rocznie. Teraz nie można działać w szkołach. A jakoś trzeba młodych ludzi wspierać. Dlatego postanowiliśmy przygotować się do pracy online. Ale musimy wiedzieć, co się dzieje: jaka jest sytuacja, jak młodzież przeżywa pandemię. Stąd sondaż przeprowadzony na początku kwietnia. Aż 2475 osób zdalnie wypełniło ankietę. Dużo, zważywszy, że wymagała poświęcenia średnio ok. 20 minut. Większość uczestników badań to osoby w wieku 15-19 lat, a więc przede wszystkim uczniowie szkół ponadpodstawowych. Próba nie jest reprezentatywna, ale wnioski z badań pomogą w zrozumieniu sytuacji młodzieży i jej obecnych potrzeb. I jak młodzi przeżywają pandemię? – Większość dobrze znosi tę sytuację. Prawie 70% dziewcząt i ponad 70% chłopców swoje samopoczucie oceniło jako raczej dobre i zdecydowanie dobre. Od czego zależy, czy ktoś dobrze albo źle znosi przymusową separację od rówieśników, e-naukę, wielotygodniowy 24-godzinny kontakt

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Owsiak, kup wodę strażakom!

Gdyby pandemia koronawirusa była symulacją, grą strategiczną, mistyfikacją na potrzeby zmiany i poprawy państwa, reguł, praw, instytucji – moglibyśmy być przeszczęśliwi. Niestety, to nie ćwiczenia, to nie poligon, to się dzieje naprawdę. I do owego naprawdę również polskie państwo jest nieprzygotowane, niedojrzałe. W dodatku zagubione, zdziecinniałe – symbolem tej infantylizacji jest Andrzej „cały czas się uczę” TikTok Duda, aktualny i najprawdopodobniej kolejny prezydent RP, choć tym razem bez uczciwego mandatu wyborczego i wybrany dzięki złamaniu wielu praw, w tym tak nieznaczącego dokumentu jak konstytucja. Polska jest bezradna – nie od dziś ani nie od wczoraj. Czas próby weryfikuje plany i priorytety ostatnich dekad, obala mityczne założenia, demaskuje fałszywe cele, obnaża iluzoryczność sprawności instytucji i służb. Oglądamy rozsypkę fundamentów, dachu, ścian, wybite okna i niesprawne drzwi. I tylko flaga narodowa szamoce się jeszcze na wietrze czy już bardziej na tornadzie, bo takie zaczynają się tu pojawiać (no skąd, koteczku?). Funkcjonując w okresie największego rozwoju technologicznego ludzkości, Polska staje się zbiorowiskiem rządzonym gusłami, zarządzanym przez głupców i ignorantów, którzy nie przygotowali się do lekcji, jaką jest zarządzanie państwem w czasach katastrofy klimatycznej i rozpadu tradycyjnych pojęć, dotąd wyznaczających perspektywy ludzkiego życia (wojna,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Finałowa rozgrywka Kaczyńskiego

Za nami prawie dwa miesiące epidemii. Dla ogromnej większości Polaków były to bardzo trudne tygodnie. Doświadczamy czegoś nieznanego. I nieznane są skutki tej pandemii. Nie tylko zdrowotne, ale i społeczne. Nikt nie wie, jakie zmiany i jak głębokie przeobrażenia może światu przynieść koronawirus. Jest szansa, że zostaną uruchomione procesy ograniczające w przyszłości negatywne skutki takich zagrożeń. Optymiści wierzą, że organizacje międzynarodowe, elity i liderzy polityczni potrafią wyciągnąć wnioski z popełnionych wcześniej błędów. Na razie my, tu w Polsce, mamy dużo bardziej przyziemne problemy. Chcemy przeżyć i wrócić do wcześniejszych zajęć. Wiemy, że straty są nieuniknione i że będziemy potrzebowali sporo czasu, by powrócić do takiego życia, jakie mieliśmy przed epidemią. Jakie są rokowania, że wreszcie będzie normalnie? Dość pesymistyczne. Bo czy ludzie, którzy dziś rządzą, zajmują się wyłącznie walką o zdrowie i życie Polaków? Jakie mogą być efekty ich pracy, jeśli tym, co najbardziej ich zajmuje, są wybory prezydenckie? Nie znam kraju, w którym władza więcej uwagi poświęca polityce i opozycji niż walce z wirusem. Wszędzie obowiązuje hasło: wszystkie ręce na pokład. A u nas? Wszystko, co nie dotyczy walki z epidemią, jest marnowaniem potencjału i głupotą. Każda godzina stracona na biciu politycznej piany skutkuje śmiercią ludzi, zarażeniami i apatią tych,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wszyscy jesteśmy z PiS

Zbyt długo służyłem złej sprawie i zbyt długo milczałem Prawo i Sprawiedliwość jest partią o korzeniach solidarnościowych. To znaczy: odwołuje się do ruchu Solidarności i łączność tę wykazuje przez biografie niektórych swoich działaczy. W tym nawiązywaniu istnieje oczywiście sporo manipulacji – nieprzypadkowo takie ikony Solidarności jak Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Karol Modzelewski czy Adam Michnik znajdują się w pierwszym szeregu krytyków PiS. Lecz nawet wobec takich okoliczności warto pytać: czy ludzie Solidarności powinni wziąć odpowiedzialność za PiS? Czyli za to, że z ich wolnościowego ruchu zrodziła się partia antywolnościowa? I co takiego było w Solidarności, że mogło posłużyć PiS za budulec? A może po prostu Solidarności nie warto było tworzyć? Może nie trzeba było przeżywać historycznego Sierpnia? Na dwa ostatnie pytania odpowiedź jest łatwa: bez Sierpnia, bez Solidarności polskie sprawy nie ruszyłyby z miejsca. Tylko teoretycznie można sobie wyobrazić, że PZPR sama zainicjowałaby reformę i liberalizację systemu (wprawdzie różni jej działacze na różnych szczeblach usiłowali to robić, zawsze jednak okazywali się w mniejszości). PZPR zużyła się przez dziesięciolecia sprawowania władzy, ideologia, którą formalnie wyznawała, była martwa. W tej sytuacji Solidarność stała się koniecznością. Ale czy taka Solidarność? Ruch ten – obok opisywanego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kiedy mówi prawdę

Łukasz Szumowski – minister zdrowia czy propagandy Obecnie groźniejszy niż koronawirus jest dla Polaków wirus grypy. Jesteśmy przygotowani na diagnostykę, opiekę i leczenie pacjentów. Sam fakt pojawienia się wirusa nie będzie ani katastrofą, ani tragedią, ani czymś nadzwyczajnym – mówił pod koniec stycznia minister zdrowia Łukasz Szumowski, gdy z Chin płynęły już bardzo niepokojące wieści. I była to pierwsza koronawirusowa ściema, którą uraczył nas szef resortu zdrowia. Jak się potem okazało, niejedyna. Ściema nr 1: Gotowi Wojciech Konieczny, senator Lewicy, wiceprzewodniczący senackiej Komisji Zdrowia: – W styczniu dowiedzieliśmy się, że epidemia może nam zagrażać. 4 lutego odbyło się więc posiedzenie senackiej Komisji Zdrowia poświęcone koronawirusowi. Było widać duży spokój, wręcz uśpienie, zarówno ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia, jak i Głównego Inspektoratu Sanitarnego czy Ministerstwa Zdrowia. Powtarzano, że epidemia jest daleko, nie wiadomo, czy do nas przyjdzie, ale w razie czego sanepid jest gotowy. Ze strony ministerstwa słyszeliśmy zapewnienia, że dysponujemy odpowiednią liczbą miejsc i respiratorów w szpitalach. Przedstawicielowi NFZ zadałem też pytanie, czy zamierza finansowo wspomóc służbę zdrowia, żeby przygotować się do ewentualnej epidemii. Odpowiedział, że NFZ dysponuje rezerwą finansową,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Romanowski Felietony

Ach, jaka piękna katastrofa!

Czy pamiętamy sprzed trzech lat sukces Beaty Szydło w Brukseli? Czy pamiętamy jej bohaterski opór przed zmasowanym atakiem możnych tego świata? Czy pamiętamy jej triumfalny powrót do Warszawy, dziękczynne przemówienia, pochwały i kwiaty? Zdawało się, że głosowanie 27:1 jest klęską polskiej dyplomacji. Tymczasem był to sukces. Od liberalnej Europy trzeba było odgrodzić katolicką Polskę. Tę „wyspę wolności i tolerancji”. Dziś Beata Szydło nie bryluje już w Brukseli. Jej łabędzim śpiewem była niedawna awantura urządzona Radosławowi Sikorskiemu. W przyszłości więc raczej już nie zobaczymy pani Beatki, jak opływowo kroczy przez brukselskie korytarze. Ale program – bynajmniej nie jej program, ona była tylko wykonawczynią – pozostaje stały. Chodziło i chodzi o to, by między Polską a Europą ustawić szlaban. By – na ile to możliwe – wykopać przepaść. Bo trzeba (cicho sza) wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Niekoniecznie formalnie – wtedy są koszty i zawracanie głowy – choć gdyby się udało, czemu nie? Ale wyprowadzić faktycznie – to pod wieloma względami nawet lepiej. Bo w takim przypadku razem z Węgrami będziemy niszczyć Unię od środka. Przed trzema laty głosowanie 27:1 spadło jak z nieba (choć żal, że Węgry zawiodły). Dziś podobną rolę odgrywa koronawirus. Znów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Słowa jak ptaki

Jak się przechodzi do historii kabaretów politycznych? Celnymi słowami. Mimika też musi być jak trzeba. W styczniu Donald Trump powiedział, że „Stany Zjednoczone są silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej”. Widzimy, widzimy. A w lutym Michał Karnowski z tygodnika „Sieci” ogłosił, że „jeszcze kilka lat takiego rozwoju i znajdziemy się w europejskiej ekstralidze”. Jako ludzie małej wiary pytaliśmy, co sądzi o tym Europa. Niestety, do tej pory nie trafiliśmy na kogoś, kto słyszał, że nadchodzi nowy czempion Europy. I co gorsza, nikt tam nie słyszał o Karnowskim.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Omijajcie Siemianowice Śląskie

Kiedy mieszkańcy Siemianowic Śląskich wybrali sobie na prezydenta Rafała Piecha na drugą kadencję, i to z wielkim, bo 84-procentowym poparciem, na coś pewnie liczyli. Niechybnie na wsparcie Niepokalanego Serca Maryi, które im Piech obiecał w kampanii. Od Mateusza Cieślaka z „Nie” wiemy, że Piech wybrał Maryję, ponieważ „była mieszkaniem Chrystusa”. Z Panem Bogiem Piech rozmawiał osobiście na jednym ze szczytów w Beskidach. A potem również osobiście przekazał Matce Boskiej mosiężny klucz z napisem: „Klucz do bram miasta”. Prawda, że trudno w to uwierzyć? A mieszkańcy Siemianowic Śląskich uwierzyli. Niestety, Matka Boska chyba nie polubiła Piecha. Wirus szaleje w jego mieście jak wszędzie.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Jak zwalczać cholerę?

W roku 1873 w Krakowie zmarł na apopleksję prof. Antoni Wachholz, historyk, były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po latach jego syn Leon, profesor medycyny sądowej, tak to wspominał: „Ponieważ śmierć ojca przypadała na czas epidemii cholery, władze sanitarne miejskie zarządziły, aby przy katafalku ojca umieszczone były miseczki z karbolem surowym. Zapach ten utkwił mi tak w pamięci, że dziś jeszcze woń surowego karbolu nasuwa mi na pamięć katafalk w pokoju obitym kirem, ze zwłokami ojca. Z tego czasu zapamiętałem też nazwę choroby »cholera«. Panowała ona w tym roku silnie w Krakowie. Miasto latem się wyludniło, po ulicach uwijały się często żółte wozy sanitarne, zwane popularnie »kanarkami«, które przewoziły chorych do szpitali cholerycznych”. Czemu miał służyć karbol w miseczkach przy zwłokach człowieka zmarłego na apopleksję, odgadnąć trudno. Król polskich medyków sądowych Leon Wachholz uważał to po latach za czysty idiotyzm. Ale władze sanitarne miasta w czasie epidemii uważały to za rzecz bezwzględnie konieczną, a ludzie te nakazy, ze strachu przed straszliwą zarazą, traktowali z całą powagą i byli wdzięczni władzom, że tak troszczą się o ich zdrowie. Dziś mamy epidemię wprawdzie nie cholery, ale koronawirusa, jednak władze sanitarne i w ogóle państwowe wydają zarządzenia, z których niejedne są tak skuteczne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Są wybory, jest znaczek

Wszyscy wiedzą, że wybory w maju to szaleństwo. Ale na prawicy bardziej od wirusa boją się prezesa K. Bo jak prezes czegoś chce, to ma. Albo ma mieć. Na przykład wybory korespondencyjne. Z pomysłu Kaczyńskiego najbardziej radują się listonosze. Choć trochę się martwią, czy Poczta Polska zdąży wypuścić na wybory specjalny znaczek. I czy prezes będzie zadowolony z wybranego zdjęcia.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.