Tag "przedsiębiorcy"

Powrót na stronę główną
Kraj

Lodziarnia na Chmielnej

Firmy z kapitałem 5 tys. zł dostawały wielomilionowe granty z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju Ujawniona przez Radio ZET na początku lutego informacja, że 26-letni barman Kacper Wiśniewski, właściciel spółki Postquant z kapitałem 5 tys. zł, otrzymał w konkursie zorganizowanym przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju rekordową dotację bezzwrotną w wysokości 55 mln zł, dała efekt granatu wrzuconego do szamba. Media sugerowały, że to kolejna odmiana Czarnkowego programu Willa+, czyli pisowska rodzina na swoim. Sprawą zajęli się posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba, którzy wkroczyli do NCBiR z kontrolą. W trakcie zorganizowanej w Sejmie konferencji prasowej posłowie Koalicji Obywatelskiej mówili o nieprawidłowościach, lecz zbyt wielu konkretów nie przedstawili, gdyż centrum odmówiło im wglądu w szczegóły wniosku spółki Postquant. Rzecz jasna – zgodnie z prawem. Tu warto dodać, że Wiśniewski zarejestrował firmę w październiku ub.r., zaledwie 10 dni przed terminem składania wniosków w konkursie. A dostał te 55 mln zł, proponując monitoring ciągłości dostaw za pomocą czujników lokalizacyjnych. Czyli taki system, jaki ma dzisiaj każda firma logistyczna. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek innowacji. Szerzące się niczym pożar w stepie plotki, podejrzenia i supozycje na temat monstrualnego „kręcenia lodów” w NCBiR wywołały reakcję ze strony kierownictwa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zabójstwo, które nie odmieniło Słowacji

Po pięciu latach zleceniodawcy zabójstwa dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej, archeolożki Martiny Kušnírovej, nadal nie zostali skazani Martinę Kušnírovą pochowano 2 marca 2018 r. w niewielkiej wsi Gregorovce pod Preszowem. 27-letnią archeolożkę ubrano w białą suknię (za dwa miesiące, 5 maja, poszłaby w niej do ślubu) i włożono do białej trumny. W kościele żałobnicy usłyszeli piosenkę Jaromira Nohavicy „Sarajewo”, przy której młoda para planowała zatańczyć swój pierwszy taniec. Ostrawski bard, popularny także w Polsce i na Słowacji, śpiewa: „Jeszcze płonie ogień i szumi drzewo / a przed nami noc i sen / za najbliższym wzgórzem jest Sarajewo / tam jutro miła pobierzemy się” (tłumaczenie Renaty Putzlacher). Dzień później trumnę z ciałem Jána Kuciaka złożono do grobu 250 km dalej, we wsi Štiavnik obok Żyliny. Stosunkowo blisko polskiej granicy. Na początku uroczystości pogrzebowych odczytano wiersz miłosny, który Kuciak napisał dla Kušnírovej. Mieli być pochowani we wspólnym grobie, ale ostatecznie nie zgodzili się na to najbliżsi. Rok później na cmentarzu stał już charakterystyczny grobowiec, na którym leży kałamarz i stalówka, symbol profesji młodego dziennikarza. W dolnym prawym rogu nagrobka znajduje się ich wspólne zdjęcie z napisem: #AllForJan. Hasłem,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Chemiczna proteza Polaków

Na jednego Polaka przypada rocznie 11,7 litra czystego alkoholu. Od 12 litrów rozpoczyna się proces degradacji społecznej Polskie miasta jarzą się neonami „Alkohole 24h”. Weekendowe „odpinki” w klubach czy barach mają zwieńczenie dopiero dzięki kupowanym w całodobowych budach i na stacjach benzynowych butelkom „na dopicie”. Hasło „Ze mną się nie napijesz?” na stałe wpisało się w obraz świetnej imprezy, a żeby w towarzystwie odmówić alkoholu, trzeba mieć naprawdę dobry powód. Wspólne picie daje przecież poczucie przynależności do grupy. Jednocześnie w rzeczywistości wypełnionej stresem i nieustającym poczuciem niepewności alkohol oferuje niemal natychmiastową redukcję napięć. Funkcjonuje jako świetna metoda autoleczenia i nagradzania się po ciężkim dniu pracy. Ba! – nawet w trakcie wykonywania codziennych obowiązków. Praca zdalna sprawiła, że z popularnych małpek przerzuciliśmy się na większe pojemności. Dziś kupujemy butelki martini czy whisky Johnnie Walker z przeświadczeniem, że pijemy z polotem, wykwintnie i finezyjnie. Analizy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) pokazują, że na jednego Polaka rocznie przypada średnio 11,7 litra czystego alkoholu, co odpowiada mniej więcej 2,4 butelki wina lub 4,5 litra piwa tygodniowo na osobę w wieku od 15 lat wzwyż. Więcej piją mężczyźni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Rower cargo – oszczędność w transporcie rzeczy?

Transportowanie rzeczy, produktów spożywczych, mniejszych lub większych pod względem gabarytów nie musi wiązać się wyłącznie z podróżą w ciężarówce. Coraz bardziej popularne w krajach Europy stało się transportowanie produktów z wykorzystaniem alternatywnego pojazdu transportującego, który jest ekologiczną

Kultura

Uratuje nas tylko śmiech

Wszyscy płyniemy statkiem, który już dawno obrał kurs na katastrofę Ruben Östlund – szwedzki reżyser, scenarzysta i montażysta filmowy Jakie trzy rzeczy zabrałbyś na bezludną wyspę? – Nadajnik GPS i kuchenkę gazową, żebym mógł zagotować wodę. Nie jest to specjalnie oryginalne, ale to przyszło mi od razu do głowy. A nie np. precle? – Nie. Myślę jednak, że bohaterowie „W trójkącie” woleliby mieć precle jako trzecią niezbędną do przeżycia rzecz. Aby zdobyć pożywienie w warunkach bezludnej wyspy człowiek zrobi wszystko. A ty jak poradziłbyś sobie w takiej ekstremalnej sytuacji? Chodzi mi o męski instynkt przetrwania. – Spróbowałbym polegać na moich umiejętnościach społecznych. Jako reżyser chyba jestem dość uzdolniony w tym zakresie. Starałbym się manewrować grupą za pomocą tej umiejętności, ponieważ nie wiem, jak rozpalić ognisko, jak złowić i przyrządzić rybę. Naprawdę! Nie jestem też żadnym ciachem, aby moją walutą w takiej survivalowej sytuacji była uroda, więc raczej seks za pożywienie, tak jak w filmie, nie wchodziłby w rachubę. Zaczęliśmy rozmowę od bezludnej wyspy, to na niej rozgrywa się ostatnia część twojego filmu „W trójkącie”. To tutaj dokonuje się całkowite odwrócenie społecznych hierarchii i demistyfikacja naszych wyobrażeń o sobie i innych. – Razem z bohaterami, młodą parą influencerów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

W „bawarskich Wadowicach” wszystko wygląda inaczej

Po śmierci Benedykta XVI rodzinna miejscowość niemieckiego papieża liczy na turystyczno-pielgrzymkowe odrodzenie Jeżeli zapytamy statystycznego Niemca (może z wyjątkiem Bawarczyków), Włocha czy Polaka, gdzie urodził się zmarły kilka dni temu papież Benedykt XVI, albo nie uzyskamy odpowiedzi, albo usłyszymy, że „w jakimś małym, niemieckim miasteczku”. We Włoszech swego czasu mówiono nawet, że „urodził się gdzieś w Bawarii”. To „gdzieś” to Marktl am Inn na pograniczu Dolnej Bawarii i Austrii, nad krystalicznie czystą rzeką Inn. Wybierzmy się zatem do miejsca, które swoje niespodziewane pięć minut miało w 2005 r., kiedy bawarski kardynał Joseph Ratzinger został wybrany na papieża. I zapewne swój czas będzie miało ponownie, po tym jak w ostatnim dniu 2022 r. świat pożegnał 95-letniego Benedykta XVI – pierwszego od XV w. papieża, który dobrowolnie zrzekł się urzędu. Gdzieś w Bawarii „Przybyłem z dalekiego kraju”, brzmiały pierwsze słowa nowo wybranego papieża Polaka. Jego następca, Benedykt XVI, witając się z wiernymi, powiedział m.in., że „jest skromnym pracownikiem winnicy Pana”. Ale równie dobrze mógł dodać, że też pochodzi z odległego kraju i miejsca, o którym na lekcjach geografii nie uczyły się nawet bawarskie dzieci. Jadąc do rodzinnej miejscowości Benedykta XVI (większość odwiedza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Crédit Agricole walczy o 69 groszy

Omijajcie francuskie banki, bo kontakt z nimi grozi zawałem. Czytelnik spłacił kredyt w Crédit Agricole. Dokładnie tyle, ile mu ekipa prezesa Piotra Kwiatkowskiego wyliczyła. Z odsetkami, prowizjami, wyrównaniami i wszystkim, co ekipie wynajętej przez Francuzów przyszło do głowy. Zapłacił i zapomniał. Do czasu. Bo urzędnik prezesa przysłał mu taki SMS (pisownia oryginalna): Informujemy, ze na kredycie nr *** wystapiła niedoplata w wysokosci 0,69 PLN. Prosze niezwlocznie uregulowac zaleglosc. Kazde opoznienie negatywnie wplywa na historie kredytowa. Credit Agricole BP SA.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Pragmatyk do szpiku kości

Prawdziwe kolekcjonerstwo polega na udostępnianiu sztuki, a nie na samotnym oglądaniu obrazów po wyjęciu z sejfu Marek Roefler – kolekcjoner sztuki i biznesmen Od 44 lat prowadzi własny biznes, a zaczynał zaraz po studiach – fizyka na Uniwersytecie Warszawskim. Tam poznał Piotra Wiślickiego, przyjaciela i wspólnika. Na początek była mała firma konfekcyjna, a potem, od 1983 r., obaj razem prowadzą Dantex. Nie zaniedbują też swoich pasji. W przypadku Wiślickiego to Muzeum POLIN, Roeflera – kolekcjonowanie obrazów École de Paris i obiektów art déco. By je pokazać światu, wyremontował dwie przeszło 120-letnie zrujnowane wille, które przeobraziły się w nowoczesne muzea. Mają jedną nazwę: Villa la Fleur (kwiat). W pierwszym odbyło się kilkanaście wystaw, m.in. prac Henryka Haydena, Henryka Epsteina, Simona Mondzaina, Natana Grunsweiga, Alicji Halickiej, Maurycego Mędrzyckiego i Josepha Pressmane’a. „Wiele zawdzięczam ojcu”, mówi Marek Roefler. Jako nastolatek toczył z nim wojnę, miał włosy do ramion i ukochaną – mężatkę z dzieckiem. Mimo nakazów ojca niczego nie chciał skracać ani nikogo porzucać. Nie chciał także jeździć konno, na nartach ani polować. Brak kieszonkowego od ojca okazał się inspiracją do rozwijania przedsiębiorczości. Oznaczał pracę w każde studenckie wakacje, u polskich rolników

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kryptopotęga

W ostatnim roku północnokoreańscy hakerzy ukradli niemal miliard dolarów zaszytych w kryptowalutach Na papierze bieda aż piszczy. O precyzyjne dane na temat Korei Północnej, zdecydowanie najbardziej odizolowanego kraju na planecie, zawsze jest trudno, ale akurat tę informację łatwo zweryfikować, bo dotyczy wymiany handlowej. Transakcje raportują dwie strony, więc Pjongjang nie do końca może manipulować liczbami. Według Banku Światowego w całym roku 2021 północnokoreański reżim zarobił jedynie 89 mln dol. na eksporcie dóbr za granicę. Z punktu widzenia europejskich gospodarek to grosze, np. Polska w tym samym okresie sprzedała na świecie dobra za łączną sumę 342 mld dol., czyli prawie 4 tys. razy więcej. Głównym winowajcą są tu oczywiście sankcje, którymi Koreę obejmują nawet Narody Zjednoczone, Pjongjang po prostu nie ma z kim handlować. Inna sprawa, że nie za bardzo ma czym, bo tamtejsza gospodarka, a raczej jej szczątki, nastawiona jest przede wszystkim na produkcję żywności na własny rynek oraz na rozwój technologii wojskowej. Biuro 39 Drastyczne ubóstwo dotyczy, według szacunków organizacji międzynarodowych, aż 60% tamtejszej populacji. Oznacza to, że ok. 15 mln osób żyje w permanentnym stanie niedożywienia, ubóstwa energetycznego, higienicznego i zdrowotnego. Pozostałe niemal 40% to już jak na warunki północnokoreańskie klasa średnia,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia Wywiady

Luksus dla ludu

Przed nami wielka wojna z wielkimi platformami cyfrowymi, które nie płacą ani grosza podatków Aaron Bastani – współzałożyciel redakcji Novara Media, publicysta i autor książki „W pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm”, która ukazuje się w Polsce nakładem Wydawnictwa Ekonomicznego Heterodox. Obiecywano nam w XXI w. latające samochody, a mamy Facebooka, kryptowaluty, a teraz jeszcze sztuczną inteligencję, która generuje niepokojąco autentyczne wypowiedzi na każdy temat. Co poszło nie tak? – To kolejny dowód, jak próżnym wysiłkiem jest prognozowanie przyszłości. Ale świat naprawdę poszedł do przodu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Nawet jeśli nie zawsze w kierunku, jakiego byśmy oczekiwali. Moja babcia urodziła się w 1926 r. – jest z pokolenia, które przyszło na świat, gdy populacja planety liczyła 2 mld ludzi. Ludzkości dojście do pierwszego miliarda zajęło 200 tys. lat. Dojście do kolejnego miliarda – następne 120 lat. A potem, właśnie w ciągu życia mojej babci – która wciąż jest z nami, ma 96 lat! – populacja planety zwiększyła się czterokrotnie. Życie ludzi zmieniło się nie do poznania – w roku urodzenia mojej babci Hitler i Roosevelt nie byli nawet u władzy, a panowanie brytyjskiego imperium rozciągało się na jedną czwartą globu. To pokazuje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.