Tag "przestępcy"
Wędkarz, czyli co się stało z Edytą
Wspomnienia psychologa policyjnego
– Jak pan myśli, zabił ją? – zapytał zero-drugi (zastępca komendanta, ten był do spraw kryminalnych) komendy rejonowej.
Zaginęła młoda kobieta imieniem Edyta. Była po studiach, pracowała w korporacji, miała własne mieszkanie. Sympatyczna, pracowita, punktualna, obowiązkowa i trzymająca się zasad. Przez kilka ostatnich miesięcy spotykała się z chłopakiem, którego poznała przez internet. Zafascynował ją, wyznał miłość, planowali się zaręczyć. On miał pochodzić z lekarskiej rodziny, siostra miała wyjść za mąż we Włoszech, a dziadek podobno był słynnym filmowcem. Chłopak studiował prawo, specjalizację podjął w katedrze kryminologii. Miał znać słynnego profesora Brunona Hołysta i przeprowadzać dla niego analizę zabójstwa gen. Marka Papały. Wcześniej studiował na AWF i trenował kick-boxing. Prowadził zajęcia sportów walki dla dzieci, był w Legii Cudzoziemskiej, a ostatnio rozwijał firmę internetową, instalował sieci i inwestował w serwery.
– Sprawdziliśmy go i to wszystko ściema. – Zero-drugi zmarszczył nos. – Przedwczoraj pytaliśmy go, co robił w ciągu dnia. Mówił, że siedział cały czas w domu. Z logowań jego telefonu wiemy, że jeździł po mieście. Po co kłamie, jeśli nie musi?
– Może nie ufa policji? Ale może chce coś ukryć, czyli może mieć związek z zaginięciem Edyty – odpowiedziałem. – Ta wymyślona historia na własny temat pokazuje, że jest nieszczery, tylko z jakiego powodu?
– O ojcu niewiele wiadomo, matka ledwo spina koniec z końcem. Lekarzy znają chyba tylko z wizyt w przychodni. Siostry nie ma w ogóle, tym bardziej we Włoszech. Najemnik w Jugosławii? Kategoria „D”, niezdolny do służby wojskowej. Zaczął studia na prywatnej uczelni, ale szybko porzucił naukę. Firmy też nie prowadzi. A ten dziadek reżyser to tylko zbieżność nazwisk, żadnego pokrewieństwa – podsumował komendant.
– Chce się zaprezentować jako człowiek sukcesu, ktoś z wyższych sfer, ale jednocześnie twardziel i prawdziwy facet. Oszukiwał dziewczynę i to świadczy na jego niekorzyść. Mitomańskie zachowania często wiążą się z zaburzoną osobowością. Najprawdopodobniej ma kompleksy. Do tego dochodzi jeszcze patologiczne kłamstwo. – Zaczynałem tworzyć portret psychologiczny chłopaka. Nie wróżył niczego dobrego.
Edyta poznała Arka na portalu randkowym, wkrótce zaczęli spotykać się w realu. Najpierw na mieście, potem u niej. Nigdy u niego. Arek opowiadał o sobie niestworzone historie, a Edyta była szczęśliwa, że trafiła na takiego wspaniałego chłopaka. Namówił ją, żeby pożyczyła mu pieniądze na rozwinięcie interesu, nie mógł czekać na przyznanie kredytu, a taka okazja mogła już się nie trafić. Suma potrzebna Arkowi rosła, więc Edyta pożyczyła pieniądze od znajomych. Miała opinię osoby rzetelnej i słownej, nikt nie miał problemu, żeby jej pożyczyć. W sumie dziewczyna dała mu ok. 70 tys. zł.
Edyta i Arek snuli plany na przyszłość, planowali ślub. Lada dzień miała przyjechać jego siostra z Mediolanu z pierścionkiem zaręczynowym roboty włoskich złotników. Zbliżał się wspólny długi weekend 11 listopada. Edyta pierwszy raz pojechała do Arka, ale okazuje się, że nie do jego własnego mieszkania, tylko wynajętego. Nikt więcej jej nie widział.
Następnym razem do komendy rejonowej zajmującej się sprawą zaginięcia Edyty poszliśmy z Darkiem Piotrowiczem. Mieliśmy przeprowadzić z jej siostrą wywiad wiktymologiczny. Taki wywiad polega na zbieraniu informacji o ofierze, żeby zidentyfikować możliwe czynniki ryzyka, że ktoś stanie się ofiarą przestępstwa. Robiliśmy to również po to, żeby wykluczyć bądź potwierdzić skłonności samobójcze i prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń psychicznych skutkujących zerwaniem kontaktów z najbliższą rodziną. Podejrzewaliśmy najczarniejszy scenariusz, że kobieta padła ofiarą zabójstwa. (…) Naszym głównym podejrzanym był Arek, więc pytaliśmy o ich relację. (…)
Okoliczności jej zaginięcia wydawały się siostrze dziwne. Edyta była sumienna, dokładnie wszystko planowała i trzymała się przyjętych założeń. Tak też była postrzegana w pracy – gdy utknęła rano w korku, od razu dzwoniła do biura, że się spóźni. Arek wprowadził spontaniczność w poukładane życie Edyty. Dawała mu się namówić na niespodziewane aktywności, już po miesiącu znajomości zaczęła mówić o zaręczynach i ślubie. Pytała siostrę, czy pojedzie z nią wybierać suknię ślubną, ale nigdy nie przedstawiła Arka rodzinie. Zawsze z jego strony były jakieś problemy logistyczne. (…)
Dostałem do analizy notatniki Arkadiusza oraz zawartość jego komputera. Przeglądałem więc wszystko, w tym wypowiedzi Arka zamieszczone na internetowym forum dla wędkarzy, bo był zapalonym „moczykijem”. Jego notatniki były dziennikami wędkarza, w których notował każdy połów. Miał potrzebę pedantycznego
,
Fragmenty książki Jana Gołębiowskiego Kryminalne portrety. Notatki psychologa policyjnego, Mando, Kraków 2025
Kapelan prezydenta
Jaki prezydent, taki jego duchowy przewodnik
„Kończąc pracę nad nową strukturą Kancelarii, zaprosiłem do współpracy salezjanina, ks. dr. hab. Jarosława Wąsowicza, który będzie pełnił funkcję kapelana prezydenta. Ks. Jarosław Wąsowicz to duchowny i naukowiec. Człowiek odważny, oddany Panu Bogu patriota. Antykomunista, były członek Federacji Młodzieży Walczącej. Dyrektor Archiwum Salezjańskiej Inspektorii Pilskiej. Były członek Rady Muzeum II Wojny Światowej. Pomysłodawca akcji społecznej »Serce dla Inki«. Organizator ogólnopolskich pielgrzymek kibiców na Jasną Górę oraz wyjazdów wakacyjnych dla dzieci z polskich rodzin mieszkających na Wileńszczyźnie. Autor kilkuset publikacji naukowych i publicystycznych, wykładowca. Człowiek pogodny, pracowity, a także pełen życzliwości”, napisał Karol Nawrocki na portalu X.
Życiorys czcigodnego kapelana jest piękny i bohaterski, ale mocno niekompletny. Śpieszę wypełnić tę lukę.
Kapłan nienawiści
Ks. Jarosław Wąsowicz ma 52 lata i jest o 10 lat starszy od Karola Nawrockiego. Panowie znają się od dawna. Wielebny przez lata był przewodnikiem duchowym i politycznym Nawrockiego. Uformował go jako fanatycznego antykomunistę. Przekłada się to na walkę z liberalizmem, lewactwem i Unią Europejską.
Powiedzmy wprost: Wąsowicz to nacjonalista, szowinista, ksenofob i rasista, akceptujący przemoc nie tylko na stadionach, ale i w życiu publicznym. Idolami księdza są „żołnierze wyklęci”, w tym Narodowe Siły Zbrojne, partyjne wojsko przedwojennych polskich faszystów z Obozu Narodowo-Radykalnego. NSZ nie podporządkowały się podziemnym strukturom państwa polskiego, a okryta złą sławą Brygada Świętokrzyska kolaborowała z hitlerowcami. „Żołnierze wyklęci” nie chcieli zaakceptować powojennej rzeczywistości i chwycili za broń, wyczekując wybuchu III wojny światowej.
Podziemie antykomunistyczne ma na sumieniu wiele zbrodni. Paliwem popełnianych mordów była katolicka, antydemokratyczna i nacjonalistyczna ideologia z okresu przedwojennego. Narodowcy chcieli stworzyć wyznaniowe państwo autorytarne. Nie uznawali mniejszości narodowych, którym odmawiali wszelkich praw. Zakładali całkowitą eliminację ludności żydowskiej (poprzez wysiedlenie), którą oskarżano o promowanie szkodliwych dla polskości idei komunizmu, socjalizmu, liberalizmu i masonerii. „Żołnierze wyklęci” walczyli nie tylko z nową władzą, ale także z ludnością cywilną, dokonując mordów, rozbojów i rabując co popadnie. Wystarczyło samo podejrzenie o niepolskie pochodzenie lub sprzyjanie komunistom – i niewinne osoby, często całe rodziny, kobiety i dzieci, były zabijane w okrutny sposób. Szacuje się, że „żołnierze wyklęci” zamordowali ponad 5 tys. cywilów, z czego 200 ofiar to dzieci do lat 14.
Ale dla Wąsowicza katami byli Leszek Kołakowski, Tadeusz Mazowiecki i Zygmunt Bauman, którzy, jak twierdził, z bronią w ręku zwalczali tzw. podziemie niepodległościowe.
To podobno Wąsowicz był inicjatorem skandalicznej wystawy zorganizowanej w 2020 r. w Muzeum II Wojny Światowej. Zgodnie z jej przekazem za wybuch wojny nie odpowiadał nacjonalizm niemiecki, doprowadzili do niej Marks, Engels i Nietzsche, bo ich prace filozoficzne zaprzeczały istnieniu Boga (sic!).
Lewacka zaraza
Nie żadna miłość bliźniego i nauczanie Jezusa, ale nienawiść jest prawdziwą ideologią ks. Jarosława Wąsowicza i Karola Nawrockiego.
Wąsowicz jest nieformalnym kapelanem stadionowych chuliganów i organizatorem corocznej Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę, która od kilkunastu lat odbywa się w styczniu. W tym roku do Częstochowy przybył także Karol Nawrocki jako kandydat na prezydenta. W wygłoszonej homilii duchowny kreślił polityczną instrukcję dla swojego podopiecznego.
„Trzeba z odwagą podjąć walkę z cywilizacją śmierci, bo, jak widać, zatacza coraz szersze kręgi, a sprawa bezwarunkowej dostępności aborcji, czyli zabijania nienarodzonych dzieci, jest przez niektórych podnoszona jako zasadnicza sprawa w programach wyborczych, a następnie jako najważniejsze zadanie do zrealizowania przez liberalno-lewicowe rządy. Trzeba wreszcie z odwagą zwalczać promocję obcych nam standardów moralnych, bo są one nie tylko moralnym nieuporządkowaniem, ale, jak pokazuje historia, stawały się one zawsze jedną z przyczyn upadku cywilizacji i kultury humanistycznej. (…) Karol Nawrocki zawsze uważnie wsłuchiwał się w nasze głosy. Dzisiaj witamy go wśród nas w nowej roli, z nadzieją, że nigdy nie zapomni drogi, którą w życiu prowadził go Pan Bóg (…). Witamy więc brata pośród braci, z nadzieją, że jego pielgrzymowanie do Królowej Polski będzie trwało w kolejnych latach, jeśli taka będzie wola Boża już w nowej roli”, prawił Wąsowicz.
Podczas spotkania w auli ojca Kordeckiego 11-letni Xavier, syn stadionowego chuligana, zapytał pretendenta do najwyższego urzędu w Polsce, „czy jeżeli zostanie prezydentem, to nie dopuści lewackiej ideologii do szkół”. Wywołało to entuzjazm zgromadzonych, a kibole zaczęli krzyczeć w ekstazie: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”. Wyraźnie wzruszony Nawrocki zaprosił chłopca na mównicę i podziękował mu za pytanie, które, jak stwierdził, „jest wielkim zobowiązaniem”, po czym dodał: „Odpowiedź może być tylko jedna. Drodzy państwo, jesteśmy dzisiaj na Jasnej Górze, jesteśmy w miejscu, w którym słyszymy głos młodych obywateli zaniepokojonych tym, co się dzieje w polskich szkołach. I odpowiedź tutaj może być jednoznaczna. Xavier, oczywiście nie dopuszczę do tego”.
Gdy padały te haniebne słowa, obok Nawrockiego stał wyraźnie rozbawiony ks. Wąsowicz…
Dodajmy, że ta „lewacka ideologia”, którą
Karol z półświatka
Przemocowiec, kumpel nazistowskich kryminalistów na prezydenta Polski? To zbyt wiele dla kraju tak zniszczonego podczas II wojny światowej
W raporcie o niebezpiecznych związkach Karola Nawrockiego przygotowanym dla Jarosława Kaczyńskiego napisano, że choć obraca się on w towarzystwie nazistów i kryminalistów, na pewno nie wyznaje ideologii nazistowskiej i nie pochwala bandytyzmu. Takie tłumaczenie wydaje się mocno naciągane. Jak można być żarliwym patriotą i jednocześnie kolegować się z ideowymi spadkobiercami zbrodniarzy, którzy wymordowali ponad 6 mln Polaków? Czyżby Nawrocki cierpiał na syndrom Jekylla i Hyde’a? A może coś więcej jest na rzeczy?
Czy prawdą jest, że prezes IPN Karol Nawrocki to ksenofob, rasista i szowinista? Czy prawdą jest, że prezes IPN akceptuje stosowanie przemocy wobec ludzi o innych poglądach politycznych? Jaki jest stosunek prezesa IPN do ideologii faszystowskiej i nazistowskiej? Takich pytań do rzecznika prasowego IPN miałem 12.
Zadając prowokacyjne pytania, spodziewałem się stanowczej i jednoznacznej reakcji, a nawet reprymendy. Tymczasem… „Szanowny Panie Redaktorze, uprzejmie informuję, że Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Karol Nawrocki przebywa obecnie na urlopie, w związku z trwającą kampanią prezydencką, o czym zapewne doskonale Pan wie. Zatem proszę o skierowanie swoich pytań bezpośrednio do dr. Karola Nawrockiego”, odpisał dr Rafał Leśkiewicz.
Odpowiedź jest szokująca. Nawrocki przebywa na urlopie, ale od bycia przyzwoitym człowiekiem nie można wziąć wolnego. Czyżby rzecznik nie znał poglądów prezesa IPN na fundamentalne, wydawałoby się, sprawy? A może nie chce się wychylać i ma już dość świecenia oczami za przełożonego? Tak czy inaczej, jego postawa nie świadczy dobrze o prezesie IPN ani o instytucji, którą zarządza. A przecież jednym z zadań IPN jest edukacja społeczeństwa i przestrzeganie przed zbrodniczą ideologią nazizmu.
Bad Company na Westerplatte
Karol Nawrocki do polskiego życia publicznego wkroczył z hukiem, w atmosferze skandalu, w roku 2017, chociaż opinia publiczna nie wiedziała jeszcze o jego kryminalnych powiązaniach. Miał wówczas ledwie 34 lata, na koncie mizerny dorobek naukowy, za to wygrany turniej bokserski i karierę w osiedlowym klubie piłkarskim, ale dla PiS tyle wystarczyło, by go ulokować na stołku dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, jednej z największych i najbardziej prestiżowych placówek edukacyjno-wystawienniczych. Partyjny nominat zastąpił prof. Pawła Machcewicza, wybitnego historyka i twórcę muzeum. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego nie ukrywali, że Muzeum II Wojny Światowej pod kierownictwem Nawrockiego miało się stać forpocztą wojny ideologiczno-historycznej.
Jednak oprócz ducha polonocentryzmu i mesjanizmu na teren muzeum wkroczyli… nazistowscy koledzy nowego dyrektora ze stadionowych trybun, ringu bokserskiego i nocnych klubów. Ferajna skupiona w motocyklowym gangu Bad Company pojawiła się na Westerplatte, by się zabawić i nagrać rocznicowy klip. „Członkowie gangu musieli mieć zgodę Muzeum – w filmie jest przejazd kolumny motocykli, zbiorowe ujęcia pod pomnikiem, ujęcia z drona, w bunkrach, odpalane race. Wykonawcą hymnu Bad Company jest (występujący w klipie) neonazistowski zespół muzyczny »Obłęd«”, napisano w raporcie.
Członkowie tej kapeli wchodzili w konflikty z prawem i byli obiektem zainteresowania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W 2013 r. Obłęd został zaproszony do Londynu na szykowany przez tamtejszą komórkę międzynarodowej organizacji nazistowskiej Blood & Honour „Adolf Hitler birthday bash” (urodzinowy jubel).
Impreza na Westerplatte to niejedyny raz, gdy członkowie Bad Company „gościli” w Muzeum II Wojny Światowej. Czołową postacią gangu jest Olgierd Lipnicki „Olo”, który (co podano w raporcie) jako nastolatek został „nazi-skinheadem i członkiem chuligańskiej ekipy kibiców Lechii Gdańsk”, tej samej, do której należał Nawrocki. „Olo” „wyróżniał się brutalnością i okrucieństwem”, a „jego ulubioną bronią były nóż i maczeta”. Za pobicie i ugodzenie nożem licealistów
Słownictwo jak odcisk palca
Czy analiza języka może pomóc złapać przestępcę?
Pewien serial Netfliksa przedstawia historię pościgu za jednym z najsłynniejszych przestępców z USA, który podkładał ładunki na uniwersytetach oraz lotniskach – stąd jego pseudonim: Unabomber (university and airline bomber). Śledztwo FBI długo nie dawało żadnych rezultatów i dopiero analiza lingwistyczna manifestu Teda Kaczynskiego (bo tak nazywa się terrorysta, który odsiadywał wyrok dożywocia) pozwoliła na opracowanie profilu przestępcy.
Profilowanie lingwistyczne pozwala na zdobycie informacji o poszukiwanej osobie na podstawie tego, co ta osoba napisała. Analizowane są przede wszystkim słownictwo, jakiego używa, formy gramatyczne, a także forma samego tekstu. Brzmi niewiarygodnie? To popatrz na to!
Z cech językowych zawartych w manifeście Unabombera oraz jego listach do prasy udało się wywnioskować, że sprawcą jest osoba co najmniej 50-letnia, z katolickiej rodziny, dorastała w Chicago, a następnie przez pewien czas mieszkała w Kalifornii, choć większość życia spędziła na północy USA. Zdobyła także wyższe wykształcenie w naukach ścisłych. Skąd to wszystko wiadomo?
O wieku terrorysty świadczyły m.in. teksty naukowe cytowane w manifeście, pochodzące z lat 70. XX w., co wskazywało na to, że poszukiwana osoba studiowała właśnie w tamtym czasie. Uwagę zwracało także sformułowanie „Holly Robots”, które używane było przez Robina z popularnego serialu dla młodzieży z lat 60., opartego na komiksie o Batmanie. Kolejną poszlaką okazała się ortografia – wyrazy takie jak willfully czy clue zawsze występowały w analizowanych tekstach w uproszczonej postaci. Nie były to jednak zwyczajne błędy, ale konsekwencja lektury dziennika „Chicago Tribune”, który ukazywał się w latach 40. i 50. Właściciel gazety był zwolennikiem uproszczenia angielskiej pisowni i wymagał tego od swoich dziennikarzy. Wskazuje to także na miejsce, w którym dorastał Kaczynski.
W tekstach zwrócono uwagę na wyraz sierra, używany głównie na terenie Kalifornii. Brak innych słów specyficznych dla języka tego terenu wskazywał, że poszukiwany przestępca nie pochodzi z tych rejonów, ale jedynie tam pomieszkiwał. Zwłaszcza że używał
Fragment książki Mateusza Adamczyka Jak słowo daję. Współczesny poradnik językowy, Znak Jednym Słowem, Kraków 2025
Na wyrwę
Nie ma tygodnia, aby gdzieś w Polsce nie okradziono bankomatu. Złodzieje czują się bezkarni, bo ich procesy ciągną się latami.
Bankomat w Wiszni Małej pod Wrocławiem to metalowy baraczek. Z tyłu niewielkie pomieszczenie dla dostarczających pieniądze. W środku miejsce na jedną osobę.
Łukasz W., „Czarny”, mózg akcji okradania bankomatów, do Wiszni przymierzał się ze swoimi kompanami dwukrotnie. Zawsze nocą. Za pierwszym razem zamalowali kamery ulicznego monitoringu, uszkodzili lampy oświetleniowe i już, już mieli w rękach kasetkę z prawie 60 tys. zł, gdy włączył się alarm. Przywieziona przez nich zagłuszarka okazała się niesprawna. Musieli uciekać. Następnej nocy – 2 grudnia 2017 r. – pojawili się ponownie. Bankomat zastawili od strony ulicy kubłami na śmieci, wywiesili kartkę, że jest nieczynny, i wyłączyli kamery. Zostało to, co najtrudniejsze – wycięcie otworu w ścianie urządzenia.
Policjanci wiedzieli o drugim planowanym skoku, ale chcieli zatrzymać złodziei in flagranti. Grupę uderzeniową wspierało 12 antyterrorystów. Kiedy o północy przyjechali nieoznakowanym autem do Wiszni, Łukasz W. już siedział w kantorku na tyłach metalowego baraku.
Zgodnie z przyjętą strategią jedna z sześcioosobowych grup antyterrorystów wybiegła w kierunku ulicy. Tam czekał w samochodzie Jacek S., wspólnik Łukasza W. Druga grupa ruszyła na bankomat. Kiedy antyterroryści zbliżyli się, jeden złapał za klamkę drzwi, za którymi stał „Czarny” z kałasznikowem. Funkcjonariusze nie spodziewali się, że herszt złodziei będzie uzbrojony, choć widziano go dzień wcześniej z wypchaną torbą – przypuszczano jednak, że niesie nożyce do cięcia metalu.
Było i drugie zaskoczenie – oto przed grupą szturmową pojawili się dwaj policjanci kryminalni. Ich nieprzemyślany manewr sprawił, że znaleźli się na linii strzału kolegów i antyterroryści nie mogli użyć pistoletów maszynowych w odpowiedzi na serię z kałasznikowa. Sięgnęli po paralizator. Ale Łukasza W. chroniła gruba kurtka, prąd oszołomił go tylko na chwilę. Zdążył oddać kolejne strzały, którymi zabił 40-letniego podkomisarza Mariusza Koziarskiego. Trzech innych policjantów zostało rannych.
Łukasz W. zginął chwilę później. Jak wykazała sekcja zwłok, został trafiony 12 razy; jedna kula przebiła mu serce. Jacek S. na widok policyjnej akcji usiłował uciec, ale go zatrzymano. Trafił do aresztu pod zarzutem udziału w zbrojnej grupie przestępczej.
Siedemnaście minut, które trwały kilka godzin
Podczas negocjacji nie ocenia się człowieka. Wiadomo, że przed chwilą zabił trzech twoich kolegów, ale trzeba rozwiązać problem.
Sieradz. 26 marca 2007 r. O tym mówiła cała Polska. W zakładzie karnym doszło do tragedii. Jeden ze strażników więziennych nagle zaczął strzelać do policjantów. Tamte dni, godziny, minuty już na zawsze zostaną w głowie Krzysztofa Balcera i będą wracały za każdym razem, gdy usłyszy pytanie o najważniejszą akcję w swoim życiu.
Był poniedziałkowy poranek. Wskazówka odmierzająca minuty na zegarku leniwie przesuwała się, żeby pokazać za chwilę dziewiątą. To były czasy, kiedy jeszcze funkcjonował łódzki etatowy zespół negocjatorów. Nikt nie mógł wiedzieć, co się wydarzy za chwilę i jakie pojawi się wezwanie. Tak się złożyło, że do Polski przyjechali właśnie negocjatorzy z Wielkiej Brytanii, by prowadzić szkolenia dla polskich policjantów. Balcer brał udział w takim szkoleniu w Legionowie niecałe dwa tygodnie wcześniej. Teraz na szkoleniu byli jego koledzy z zespołu i spośród pracowników etatowych został na miejscu sam. Miał do dyspozycji jedynie sześciu negocjatorów niepracujących na etacie. (…)
W pewnym momencie do palących papierosy przychodzi zastępca dyżurnego. Wparował do środka zdecydowanym krokiem. Patrzy na Balcera i mówi: „Krzysiek, chyba będzie robota, chodź”.
– Usłyszałem, że w Sieradzu, w zakładzie karnym, doszło do strzelaniny. Trzeba było błyskawicznie zebrać informacje o tym, co się wydarzyło i co nadal dzieje się na miejscu. Dostałem polecenie, żeby szykować zespół negocjatorów. Zacząłem dzwonić po ludziach. Telefon do Pawła, bo wiedziałem, że jest na służbie. Wydzwaniam go – akurat od rana jeździł z kierowcą w patrolu. Dzwonię do Ani – pracowała w wydziale prewencji. Mamy już dwie osoby zapewnione, obie szkoliłem na kursach jako prowadzący, więc wiedziałem, czego mogę po nich się spodziewać.
– Ale czy tyle osób wystarczy?
– Wiedziałem, że w Łasku, po drodze do Sieradza, mam jeszcze dwójkę negocjatorów, w tym taką zupełnie świeżutką negocjatorkę Ewelinę. No to mówię: „Uruchomimy Ewelinę, żeby pojechała na miejsce, bo czas płynie. Paweł jedzie do mnie z miasta, mają być za kilka minut”. (…) W okolicach Zduńskiej Woli, czyli kiedy przejechaliśmy jakieś dwie trzecie drogi, okazuje się, że napastnik z Sieradza w dalszym ciągu strzela. Trafił co najmniej jednego policjanta, który jest ranny, nie wiadomo, czy żyje. To rzuca zupełnie inne światło na sytuację. Wiemy, że strażnik ma na wyposażeniu broń wojskową, karabinek kbk.
– Krótko mówiąc, potężna siła rażenia.
– Broń do zabijania, miałem taką w wojsku. Bardzo celna, świetna. Kamuflowane kamizelki kuloodporne nie dawały pełnego poczucia bezpieczeństwa. Do tego mieliśmy zaledwie jeden hełm kevlarowy na wyposażeniu.
– Jeden na cały zespół?
– Tak. I tylko dlatego, że jakoś go wydębiłem. Zresztą ten hełm przed amunicją z kbk i tak nie chroni, chyba że to byłby taki delikatny rykoszet, muśnięcie. Ale jeżeli sprawca trafi centralnie, to kula przebije hełm i mózg. Mamy więc świadomość, jakie są wyzwania i zagrożenia, wiemy, czym dysponujemy.
– Jedziecie w miejsce śmiertelnego zagrożenia.
– Kiedy dowiaduję się, że on w dalszym ciągu ma broń i strzela, zmieniam decyzję: to ja jestem pierwszym negocjatorem, a Ania drugim, czyli siedzi mi na plecach. Nie mogę wystawić nikogo na strzał, jeżeli wiem, że ten strzał może być śmiertelny. Paweł, ponieważ był najbardziej doświadczony, miał zostać dowódcą zespołu. Była jeszcze Ewelina, która pojechała prosto na miejsce. Ona wprawdzie nie miała żadnego doświadczenia w akcji, ale była mi tam potrzebna – mieszkała bliżej i dotarła na miejsce przed nami. To od niej dostałem te wszystkie informacje. (…) Dojeżdżamy na miejsce. Nie możemy przejechać, bo nas zatrzymują, ja się oczywiście wkurzam. Słyszę, że nie można podjechać od frontu, bo dostaniemy się pod kule. (…)
Fragmenty książki Radomira Wita Negocjatorzy policyjni. Zawsze chodzi o życie, Prószyński i S-ka, Warszawa 2024
Jak zadbać o bezpieczeństwo konta bankowego
W internecie hakerzy mogą wykraść Twoje dane na każdym kroku. Chcesz lepiej chronić swoje finanse? Dowiedz się jak dbać o bezpieczeństwo konta bankowego. Przestępcy chcą pozyskać Twoje poufne dane na różne sposoby. Wysyłają fałszywe e-maile i SMS-y,
Wielki proces kalabryjskiej mafii
2200 lat więzienia dla 322 oskarżonych Korespondencja z Rzymu W mieście Lamezia Terme na południu Włoch od stycznia 2021 r. trwał pierwszy proces przeciwko ’ndranghecie – kalabryjskiej mafii. Doprowadził do niego były prokurator Reggio Calabria, Nicola Gratteri. To drugi największy proces mafijny w historii Włoch, po tym z lat 1986-1987, w którym posadzono na ławie oskarżonych członków sycylijskiej cosa nostry. W specjalnej sali sądowej, stojącej w szczerym polu, przemienionej w bunkier hali przemysłowej, gdzie wcześniej znajdowało
Kobietobójstwo
Co trzeci dzień we Włoszech ginie kobiet Korespondencja z Rzymu W 2022 r. ok. 48,8 tys. kobiet i dziewcząt na całym świecie zostało zabitych przez partnerów lub innych członków rodziny (w tym ojców, matki, wujków i rodzeństwo). Oznacza to, że każdego dnia średnio 133 kobiety i dziewczęta są zabijane przez kogoś z ich najbliższych. Sprawcami zabójstw są głównie obecni i byli partnerzy, odpowiadający za średnio 55% wszystkich kobietobójstw. Według raportu ONZ w 2022 r. odnotowano szacunkowo 20 tys. ofiar w Afryce,
Alimenty jak prezenty
Milion dzieci nie dostaje alimentów, dług wynosi 14,5 mld zł, a alimenciarzy w Polsce jest prawie 300 tys. Co z tym zrobić? Agnieszka, 40 lat, mama sześcioletnich bliźniąt: „Z tatą moich dzieci rozstałam się prawie rok temu, powodem była przemoc, przede wszystkich psychiczna, zarówno wobec mnie, jak i dzieci. Złożyłam pozew o alimenty, na rozprawę czekałam kilka miesięcy, w końcu sąd orzekł po 1,5 tys. zł na dziecko. Przez ten czas sama utrzymywałam









