Tag "Teatr Dramatyczny"

Powrót na stronę główną
Kultura

Anioły w Warszawie potrzebne od zaraz

Teatr trudnych tematów

Monumentalne obroty metalowej konstrukcji na scenie Teatru Dramatycznego kojarzą się z młynami historii. Nawet towarzyszący temu monotonny, przytłumiony zgrzyt uwydatnia obojętność czasu, który toczy się swoim rytmem. Konstrukcja przypomina bryłę Dworca Centralnego, co dodatkowo potwierdzają odgłosy pociągów, komunikatów i gwar pasażerów.

W ten sposób Julia Holewińska (autorka) i Wojciech Faruga (reżyser) spektaklem „Anioły w Warszawie” cofają nas o 40 lat, przenosząc do centrum gejowskiej stolicy lat 80. Podzielony na fragmenty komentarz chóru świadków wprowadza niczym prolog w antycznej tragedii w opowieść o epidemii AIDS, groźnej i nieznanej choroby, która przyprawiła o trwogę cały świat.

Tak dalece, że usiłowano jej zaprzeczyć. Koronnym tego dowodem stały się „Anioły w Ameryce” Tony’ego Kushnera (prapremiera w 1991 r.), uznane za obraz nowej Apokalipsy, nazywane najwybitniejszym dramatem anglosaskim ostatniej dekady XX w. Właśnie w tej sztuce jeden z bohaterów, demoniczny adwokat Roy, mentor republikanów, zarażony wirusem HIV rozgłasza, że cierpi na raka. Podobnie zachowuje się reżyser Michał, ikona opozycji demokratycznej w „Aniołach w Warszawie”. Jego losy to niejedyne podobieństwa wiążące spektakl w Dramatycznym ze sztuką Kushnera, a szczególnie z inscenizacją Krzysztofa Warlikowskiego w TR Warszawa (2007). Twórcy przedstawienia w Dramatycznym tego nie kryją, przeciwnie, świadomie nawiązują do tego przełomowego spektaklu.

Sensacja Warlikowskiego

„Anioły” Warlikowskiego to opowieść o ludzkich zmaganiach z własną tożsamością, o odrzucaniu każdego, kto myśli i czuje inaczej, o szansie wybaczania i pojednania, o potrzebie miłości i otwartości wobec świata. Warlikowskiemu udało się związać realizm z metaforą, sceny fantastyczne i wizyjne z reporterskimi zapisami. Unikając naturalistycznej dosłowności, znalazł sugestywny sposób odsłonięcia ludzkich dusz. Podobną drogą idą Holewińska i Faruga, tworząc opowieść lokalną i uniwersalną zarazem, zakotwiczoną w konkretnym miejscu, pełną odniesień do odwiecznej tęsknoty za miłością i odrzuceniem przemocy.

Kto będzie dociekliwy i poruszony premierą w Dramatycznym, może te spektakle porównać, bo „Anioły w Ameryce”, dzisiaj odsyłane przez niektórych recenzentów na emeryturę, nadal są grane w Nowym Teatrze. Co więcej, dramat Kushnera nie zniknął z obiegu teatralnego w Polsce i na świecie. Niemałe wrażenie zrobiło ośmiogodzinne przedstawienie reżyserowane przez Marianne Elliott w londyńskim National Theatre (2017), dobre recenzje zebrał spektakl Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Ludowym w Krakowie (2021). „Anioły” zapukały też do drzwi uczelni aktorskich: łódzkiej Filmówki (2019) i krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych (2023).

Warto przypomnieć, że kiedy dramat Kushnera pojawił się na scenie w Warszawie (a poprzedziły go premiery w Gdańsku i Toruniu), przyjmowany był rozmaicie. Prawicowi recenzenci odżegnywali się od gejowskich brewerii. Jedna z rozeźlonych krytyczek grzmiała: „Co mnie, widza, mogą obchodzić jakieś dewiacyjne romanse i zdrady homoseksualistów w środowisku żydowskim z udziałem małżeńskiej pary mormońskiej w Nowym Jorku”. Ale i wśród zdecydowanie aprobujących spektakl widać było wielkie zróżnicowanie opinii. Część recenzentów uważała samą sztukę Kushnera za utwór co najmniej nierówny, a nawet kiczowaty, w każdym razie daleki od Szekspira. Część z kolei przyjęła go jako objawienie, proroctwo, zarzucając jednak Warlikowskiemu, że zamazał jego ostrą wymowę polityczną.

Dzisiaj spektakl Warlikowskiego potwierdza jego niezwykłe wyczulenie na moment dziejowy. Ukazał bowiem, wprawdzie odnosząc się do rzeczywistości amerykańskiej, stan lękowy społeczeństwa w konfrontacji z groźną zarazą, postawy ludzi niegotowych na przyjęcie do wiadomości niebezpieczeństwa i mierzenie się z nieznanym, co wprost przekładało się na sytuację w Polsce. Dlatego czytano te „Anioły” jako rzecz o ówczesnej Warszawie.

„Anioły w Ameryce” Warlikowskiego nie były jednak pierwszym spektaklem o AIDS w Polsce. Pierwszeństwo należy się Grzegorzowi Mrówczyńskiemu, który na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu w 1987 r. wystawił „Normalne serce” Larry’ego Kramera w przekładzie Małgorzaty Semil, pierwszy ważny tekst amerykański o epidemii AIDS. Tę mocną premierę powtórzył dwa lata później w Teatrze Telewizji. Nie był to może dramat literacko

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

To nie jest miły świat do życia

Teatr w poszukiwaniu drogi i powiew zmian personalnych.

Sezon teatralny 2023/2024 zakończył się 5 lipca dwiema premierami: „Szklanej menażerii” Tennessee Williamsa na sopockiej scenie Teatru Wybrzeże i „Skoku wzwyż” na małej scenie Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy im. Gustawa Holoubka.

Na festiwalach królowały koprodukcje krakowskie: musical „1989” Teatru Słowackiego (zrealizowany wspólnie z gdańskim Teatrem Szekspirowskim) w reżyserii Katarzyny Szyngiery i „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły Teatru Łaźnia Nowa (przygotowany wspólnie z Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach). Spektakle te zdobyły mrowie nagród, mnóstwo pochwalnych recenzji, a co równie istotne – podbiły publiczność.

Można wprawdzie marudzić, że pozytywny mit Solidarności i polskiej transformacji ustrojowej w rapowym ujęciu „1989” nie ustrzegł się uproszczeń i ułatwień, ale w końcu to musical. Adresowany głównie do młodych widzów, mający za zadanie odczarować negatywną narrację o polskiej przeszłości i jej nieznośny martyrologiczny patos. Z kolei przedstawienie Pakuły w sposób trudny do przecenienia stawia ważne pytania etyczne, jest wołaniem o godne umieranie i wsparcie cierpiących. To spektakl wywiedziony z osobistych bolesnych doświadczeń reżysera, a jednocześnie społecznie nośny.

Mistrzowie.

Sukcesy Szyngiery i Pakuły to pokłosie poprzednich lat. Zakończony właśnie sezon przyniósł kolejne wydarzenia, tym razem rozdzielone między Kraków i Warszawę. Mam na myśli „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Mai Kleczewskiej w Teatrze Słowackiego i „Elizabeth Costello”, sceniczny esej Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze.

Kleczewska przeprowadza z chirurgiczną precyzją dowód na głębokie podziały między Polakami, Warlikowski zaś pyta o szansę wymknięcia się człowieka z odwiecznej pułapki okrucieństwa. Oba spektakle, choć myślowo i artystycznie nietuzinkowe, spotkały się ze skrajnie różnymi ocenami. Z klasyką tak bywa. Z kolei eseistyka teatralna Warlikowskiego wzbudziła podejrzenia, że artysta zatrzymał się, nie znajdując nowych środków wyrazu, że uprawia sceniczne gadulstwo. Tymczasem Warlikowski odsłania duchowe rozdarcie ludzkości, szukającej swojej drogi, zmęczonej dezorientacją w podzielonym, niszczejącym świecie, w którym człowiek stał się katem zwierząt i natury.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura Wywiady

Taki przebiegły to ja nie jestem

Mam pewien opór przed formułą „teatr środka”, bo utarło się, że to raczej przytyk niż świadectwo otwartości.

Wojciech Faruga – nowy dyrektor Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka w Warszawie, powołany na pięcioletnią kadencję. Reżyser, scenograf i dramaturg, wystawiał spektakle m.in. w Starym Teatrze, Teatrze Powszechnym w Warszawie czy w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, w którym ostatnio był dyrektorem. Laureat Nagrody im. Konrada Swinarskiego dla najlepszego reżysera w sezonie teatralnym 2022/2023.

Dlaczego pan się wspina?
– Tak się złożyło, że w pewnym momencie zacząłem chodzić po górach, potem po coraz wyższych górach, a później zacząłem się wspinać. Pozwala mi to fizycznie i psychicznie utrzymywać się na powierzchni nawet w najbardziej stresujących momentach. Reżyser czy dyrektor teatru, choć o tym się nie mówi, to zawody, w których obciążenia psychiczne i stresy są ogromne. Trzeba więc wypracować sobie sposób na trzymanie pionu. Szukanie tego sposobu zajęło mi trochę czasu, ale go znalazłem.

Wspina się pan nie tylko po górach – mam na myśli trwające pod pana kierunkiem próby „Fausta” Goethego w Teatrze Narodowym. To dopiero wspinaczka – na jeden z najwybitniejszych tekstów dramatycznych, jakie zna Europa.
– Nie bez lęku.

Lęk wysokości?
– Lęk wysokości ma każdy, ważne, żeby sobie z nim poradzić. „Faust” jest wyzwaniem i jeśli sięgać po takie wyzwanie, to z zespołem, któremu się ufa. W ostatnich latach, oprócz Teatru Polskiego w Bydgoszczy najczęściej pracowałem w Teatrze Narodowym. Jest w nim grupa aktorek i aktorów, z którymi czuję się mocno związany. Nasze poprzednie produkcje realizowaliśmy na Scenie na Wierzbowej. Kolejna będzie już na Scenie Bogusławskiego.

Dlaczego właśnie „Faust”?
– To był rodzaj impulsu, żeby sięgnąć po „Fausta”, po dzieło tak ogromne, że na początku tej pracy trudno założyć, gdzie wspólnie dojdziemy. Konieczne są potężne skróty, nie da się zagrać pięciuset stron. Nie wiem, czy nawet ktoś próbował. I nie chodzi tu o długość tego tekstu, ale o poziom komplikacji i ilości wątków, postaci.

Spektakl musiałby trwać kilkanaście godzin.
Dobę mogłoby to trwać, biologicznie nie do wytrzymania. Goethe w tym utworze próbuje się zmierzyć z dorobkiem kultury europejskiej. Jest to w pewnym sensie wyprawa w głąb tej kultury. Postanowiliśmy, że nasz „Faust” nie będzie sięganiem do źródeł Europy, ale będzie opowieścią o wieku dwudziestym. Postaramy się ulokować ją w figurach i znakach wieku dwudziestego. Powoli zbliżamy się do tego celu. To fascynująca podróż. Zaskakuje nas w tej pracy, że to tak radykalny tekst, tak bardzo nowoczesny – na przykład na poziomie montażu.

Dość dobrze pamiętam „Fausta” Jerzego Jarockiego – to był spektakl, który wywarł wtedy na mnie ogromne wrażenie. Ale dziś podążamy inną ścieżką. Inaczej interpretujemy figurę Fausta, żeby zrozumieć, kim jest dzisiaj człowiek, który próbuje sprawować władzę nad światem. Figura alchemika wymaga reinterpretacji, bo w przeciwnym razie ta opowieść staje się bajką o czarodzieju. Podstawą tej reinterpretacji jest koncepcja archiwum, którego budowanie ma doprowadzić do powstania wielkiego dzieła, w sposób kompletny ujmującego rzeczywistość.

„Faust” to nie pierwszy klasyk na pańskiej drodze, bo w zasadzie od klasyków wszystko się u pana zaczęło.
– Nigdy nie miałem oporów przed mierzeniem się z tekstami klasycznymi. Tak naprawdę bardzo lubię robić teksty klasyczne Dzisiaj jednak mało która dyrekcja – poza dyrekcją Teatru Narodowego – godzi się na teksty klasyczne spoza najbardziej popularnego kanonu dziesięciu tytułów. Szkoda, bo mierzenie się z klasyką zawsze jest inspirujące.

W pańskim dorobku klasyka sąsiaduje z tekstami współczesnymi, scenariuszami, adaptacjami, wielka w tym wszystkim rozmaitość. Krytycy bez sukcesu próbują się doszukiwać stylu pańskich przedstawień, a pan się przed tym broni.
– Uważam, że brak tzw. stylu reżyserskiego jest w moim przypadku konsekwencją zespołowej pracy nad spektaklem. Być może dlatego oner się różnią się od siebie, a nie dlatego, że z góry sobie wymyślam, że teraz będę inny. Taki przebiegły, to ja nie jestem. Lubię nowe wyzwania i taki rodzaj zmienności. Długi czas pracowałem na dużej scenie, i kochałem dużą scenę, a potem znowu z dużą przyjemnością wróciłem na małą scenę, ale dużej też nie porzucam. Staram się stawiać sobie nowe zadania i pilnować pewnej różnorodności, jak z „Faustem”, który zmusza do wypracowania nowych narzędzi. Wydaje mi się, że zawód reżysera czy reżyserki polega właśnie na ciągłym redefiniowaniu siebie w pracy z nowymi wspólnotami.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Lewicowość wystrzępiona

Czy zaskakuje mnie, że Monika Strzępka okazała się osobą przemocową, która z tzw. lewicowości wybiera, co jej akurat pasuje? Zaczęło się od wywiadu, jakiego dyrektorka Teatru Dramatycznego udzieliła Onetowi. Przepytywana przez dziennikarkę, która nie jest jej wierną wyznawczynią, Monika Strzępka powiedziała szczerze i otwarcie, co myśli. Z wywiadu, a także z późniejszych publikacji (w tym wypowiedzi samych aktorów i pracowników teatru) wynikało, że reżyserka ma w nosie bezpieczeństwo socjalne i higienę pracy w instytucji. Liczy się zgodność z wizją dyrektorki. W mediach kilka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Pole walki

Po sezonie teatralnym 2022/2023 To był nerwowy sezon. Trwała batalia o zdobycie przyczółków, odbicie fortec, zachowanie stanu posiadania Walka polityczna zadomowiła się na terytorium teatru. Nasiliły się spory o jego kształt ideowy, sposoby wyłaniania dyrektorów, a przede wszystkim sprawowania kierownictwa. Trwały jeszcze rozliczenia wywołane ujawnieniem przemocowych praktyk w teatrze, tak silnie wydobytych na powierzchnię debaty publicznej dzięki ruchowi #MeToo, ale też dość nerwowo dyskutowano, jaki ma być kształt programowy teatru. Punktem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Młot na czarownice

Jak Monika Strzępka zagroziła polskiej kulturze Monika Strzępka nie jest już urzędującą dyrektorką Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy. W czynnościach zawiesił ją wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Czyżby jej pierwsza w życiu praca na etacie miała się skończyć po niecałych dwóch miesiącach? Mimo że komisja konkursowa to ją wybrała na dyrektorkę Teatru Dramatycznego, a wybór ten zatwierdził prezydent m.st. Warszawy, któremu ten teatr podlega, wojewoda w trybie tzw. rozstrzygnięcia nadzorczego postanowił unieważnić decyzję prezydenta. Na pozór

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Zawsze wracam do teatru

Jako aktor jestem dla publiczności, a spektakle przeze mnie reżyserowane są po to, żeby publiczność chciała je oglądać Marcin Hycnar – aktor, reżyser, menedżer kultury Właśnie przeczytałem w sieci, że gra pan Wołodymyra Zełenskiego w serialu „Sługa narodu”. Wprawdzie zaprzeczał pan i powtarzał, że gra tylko rolę, którą grał Zełenski, ale już się pan z tego nie wyplącze. Wybiera się pan do polityki? – To się nie zdarzy. Szczególnie po moich łódzkich zderzeniach z polityką krajową. To bodaj pierwsza taka przeszkoda

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj Wywiady

O mowie nienawiści

Za mową nienawiści stoi zwykle lęk, obawa przed innym, obcym. Za hejtem – frustracja, czasem cynizm Dr hab. Rafał Zimny – prof. UKW w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN Z agresją językową mamy problem od dawna. Według badań CBOS już 15 lat temu 40% Polaków uważało mowę nienawiści za istotny problem. Aż 77% czuło zaś dyskomfort w związku z wypowiedziami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej, niezależnie od własnego nastawienia wobec grupy obrażanej.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Teatr mój widzę międzynarodowy

Polski rynek teatralny z perspektywy zagranicy Marta Keil – kulturoznawczyni, kuratorka i badaczka sztuk performatywnych. Redaktorka książek naukowych, m.in. „Odzyskiwanie tego, co oczywiste. O instytucji festiwalu”. Grzegorz Reske – menedżer kultury, producent i kurator sztuk performatywnych, dyrektor artystyczny festiwalu SPRING w Utrechcie. Czy polski teatr jest w ogóle dostrzegany na europejskim rynku? Co jest najbardziej widoczne? Grzegorz Reske: – Musimy zacząć od tego, że nie ma jednego rynku. Polski teatr jest widoczny inaczej w różnych płaszczyznach.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Szela na placu Defilad

Mężczyźni objaśniający nam świat, kto was pytał? Kobiety już się na to nie godzą Monika Strzępka – reżyserka, od 1 września 2022 r. dyrektorka Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy Mało kto wierzył, że wygra pani konkurs na dyrektorkę Teatru Dramatycznego. – Ale wiele osób bardzo na tę wygraną liczyło. Wszystko odbywało się w wielkim napięciu. To napięcie budowało się gdzieś pomiędzy brakiem wiary w zmianę a tlącą się nadzieją, że zwycięstwo takiego programu odbuduje poczucie sprawczości i może

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.