Tag "zdrowie publiczne"
Po 6. Kongresie „Zdrowie Polaków”: rekomendacje i nagrody
Prof. Henryk Skarżyński
Zdrowie publiczne to sprawa nie tylko medyków. Potrafimy podzielić się wiedzą
W tym działaniu widać zamysł i to się rozwija. W 2019 r. prof. Henryk Skarżyński wraz z grupą wybitnych specjalistów z zakresu medycyny i nauki zainicjował Kongres „Zdrowie Polaków”. W listopadzie ub.r. odbyła się szósta edycja, a 3 marca w Senacie RP przedstawiono rekomendacje grup roboczych i wręczono nagrody w konkursie „Perspektywy Medycyny”. Spotkaniu patronowały Beata Małecka-Libera, przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia, i Monika Wielichowska, wicemarszałkini Sejmu.
Kongres to wielkie spotkanie dotyczące najważniejszych problemów ochrony zdrowia, osiągnięć medycyny i nauki. Uczestniczą w nim wybitni eksperci, a także przedstawiciele świata polityki, samorządów, edukacji, kultury i mediów. To 13 debat plenarnych, 56 wykładów ekspertów, 300 czynnych moderatorów i panelistów.
Jaki jest cel kongresu? „Chcemy w sposób przyjazny, bez obaw, że ktoś jest z takiej czy innej strony świata politycznego, przedyskutować i wypracować wspólne rozwiązania – wyjaśnia prof. Henryk Skarżyński. – To jest nasza siła. Bo zdrowie publiczne to sprawa nas wszystkich, nie tylko medyków. Chcemy też, jako środowisko, wziąć odpowiedzialność za wdrożenie proponowanych rozwiązań, nie chcemy podrzucać ich innym. Zależy nam również, by pokazać nasze sukcesy. Ich prezentacja ma wielką siłę – zachęca innych, buduje dobrą atmosferę, integruje środowisko. A ono chce być zrozumiane i docenione”.
Debaty mają ciąg dalszy. Na ich podstawie tworzone są rekomendacje przedstawiane ministrowi zdrowia. W ten sposób politycy otrzymują gotowe plany działania i partnera, z którym mogą te plany korygować. Tę sytuację dobrze wyczuła obecna na spotkaniu w Senacie minister zdrowia Izabela Leszczyna. „Panie profesorze, dziękuję za kongres! Dziękuję za wszystko, co pan robi!”, mówiła.
Rekomendacje prezentowane w Senacie
Rekomendacja I: Profilaktyka kluczowa w budowaniu bezpieczeństwa zdrowotnego w Polsce i Europie.
Prezentował ją dr hab. Dominik Olejniczak (Warszawski Uniwersytet Medyczny), który zwrócił uwagę na trzy elementy. Po pierwsze, przedmiot edukacja zdrowotna powinien być obowiązkowy, a nie do wyboru. Po drugie, promowanie profilaktyki zdrowotnej oznacza zwiększenie udziału populacji w badaniach przesiewowych, zwłaszcza pod kątem nowotworów (np. raka piersi, prostaty, płuca), aby skutecznie zapobiegać i wcześnie wykrywać choroby. Po trzecie, programy profilaktyczne powinny być „szyte na miarę”, opierać się na analizie potrzeb poszczególnych społeczeństw oraz chęci udziału w nich.
Musimy mieć też świadomość, że większe inwestycje w profilaktykę zdrowotną mogą się przyczynić do odwrócenia piramidy świadczeń oraz zmniejszenia kosztów leczenia i hospitalizacji.
Rekomendacja II: Wdrożenie narodowej, wielosektorowej, wieloletniej strategii ochrony zdrowia komunikacyjnego.
Prezentował ją prof. Henryk Skarżyński: „Rekomendujemy objęcie ogólnopolskim programem badań słuchu wszystkich dzieci rozpoczynających naukę w szkole. Dodatkowo zasadne jest uzupełnienie takiego programu o badania pod kątem trudności rozwojowych i edukacyjnych, w tym dysleksji rozwojowej. Rekomendujemy również rozwój nowoczesnych metod diagnostyki, treningu słuchowego, rehabilitacji niedosłuchu i innych opartych na wirtualnej rzeczywistości”.
Rekomendacja III: Rozwój sztucznej inteligencji tak, ale pod kontrolą człowieka.
To zagadnienie przedstawiał dr Maciej Kawecki, popularyzator nauki,
Wszystkie informacje dotyczące prac kongresu, debaty, dokumenty znajdują się na stronie: kongres-zdrowiepolakow.pl/
Nowotwór, który toczy Włochy
Europejski Trybunał Praw Człowieka potępia Włochy za mafijne zarządzanie odpadami w „krainie ognia”
Od dziesięcioleci włoska mafia nielegalnie zakopuje i pali śmieci w Neapolu i na całym obszarze Kampanii. Mieszkańcy regionu uznali, że rząd nie zrobił wystarczająco dużo, by temu zapobiec, i złożyli pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wydał orzeczenie na ich korzyść.
30 stycznia Włochy zostały potępione przez ETPC za bezczynność w obliczu skandalu sanitarnego związanego z gospodarką odpadami w regionie Neapolu. Orzeczenie trybunału stwierdzało, że istnieje „wystarczająco poważne, realne i sprawdzalne” zagrożenie dla zdrowia mieszkańców.
Zadowolony z wyroku jest miejscowy ksiądz, Maurizio Patriciello, który od dawna otacza opieką rodziny dotknięte skutkami skażenia środowiska. Duchowny skomentował, że orzeczenie potwierdza słuszność trwającej od dziesięcioleci walki. „Ile oszczerstw musieliśmy znieść, ile gróźb, ile kpin, ile obelg! – napisał w poście w mediach społecznościowych. – Szliśmy jednak z przekonaniem naprzód. Na własne oczy widzieliśmy, jak niszczeją nasze ziemie i pogarsza się jakość naszego życia”. Pomodlił się też za wszystkich, którzy zmarli na raka w trakcie tej walki, w tym za swoich braci, bratową i siostrzeńca.
Rak zbiera smutne żniwo
„Terra dei fuochi”, czyli „kraina ognia”, to nazwa, która do powszechnej świadomości weszła dzięki Legambiente, stowarzyszeniu działającemu na rzecz ekologii. Organizacja po raz pierwszy użyła tego określenia w raporcie „Ekomafia 2003”, a upowszechnił je znany dziennikarz Roberto Saviano, wykorzystując jako tytuł jednego z rozdziałów swojej słynnej książki „Gomorra”. Ten region czasami nazywany jest także „trójkątem śmierci” albo „wysypiskiem śmieci Włoch”. Któregokolwiek terminu jednak użyjemy, każdy będzie doskonale obrazował sytuację.
Obszar między Neapolem a Casertą, na którym mieszka ok. 2,9 mln ludzi, otrzymał te ponure nazwy ze względu na prowadzone tam nielegalne pochówki oraz spalanie toksycznych odpadów, czym trudniły się przede wszystkim grupy powiązane z przestępczością zorganizowaną. Od jakiegoś czasu odnotowuje się tam coraz większe zanieczyszczenie wód gruntowych i wzrost zachorowań na raka. Bo konsekwencje dla mieszkańców są tragiczne: liczba pacjentów onkologicznych i ofiar raka w Kampanii jest wyjątkowo wysoka – według Istituto Superiore di Sanità w ciągu roku na nowotwory umiera tam o 1,6 tys. osób więcej, niż wynosi średnia krajowa.
Antonietta Moccia jest jedną z 41 osób
Szczepienia to inwestycja w zdrowie
Ze szczepieniem nie powinno się czekać: jeśli jest ono zalecane od 50. roku życia, warto zrobić to od razu
Każda złotówka zainwestowana w szczepienia seniorów zwróci się wielokrotnie – przekonują eksperci i pacjenci, apelując o zniesienie barier finansowych i logistycznych w dostępie do szczepień, jak również o skuteczne kampanie edukacyjne. 2025 jest rokiem edukacji zdrowotnej i profilaktyki. To zarazem jeden z głównych tematów prezydencji Polski w UE, dlatego w 2025 r. powinno się wiele zmienić, jeśli chodzi o szczepienia dla seniorów.
– Kiedy nie ma zdrowia, życie staje się trudne. Dla osoby starszej zakażenie może być groźne, dlatego seniorzy powinni się szczepić, a wszystkie szczepionki zalecane powinny być dla nich bezpłatne. Wiem, że jest plan włączania kolejnych szczepionek do katalogu bezpłatnych szczepień. Będzie to też korzystne finansowo dla budżetu państwa, bo znacznie więcej kosztuje leczenie chorób niż szczepienie – wskazuje prof. Alicja Chybicka, posłanka, wiceprzewodnicząca podkomisji stałej ds. zdrowia osób starszych.
Szczepienia seniorów są koniecznością z powodów nie tylko medycznych, ale i demograficznych: polskie społeczeństwo starzeje się, osób starszych przybywa, dlatego stawianie na profilaktykę jest koniecznością, inaczej system ochrony zdrowia nie poradzi sobie z tak dużą liczbą chorych, których trzeba leczyć. – Potrzebne są też duże zmiany organizacyjne, żeby ułatwić seniorom szczepienie; powinny być określone miejsca, do których przychodzą, gdzie czeka na nich bezpłatna szczepionka – zaznacza prof. Alicja Chybicka.
Ochrona przed powikłaniami
Szczepienia chronią nie tylko przed konkretną chorobą, ale także przed powikłaniami, z których wiele może być groźnych dla osób starszych. – Szczepienia to inwestycja w zdrowie. Jeśli wydamy na nie 1 mln zł, to zyskamy 15 mln zł, gdyż nie będziemy musieli leczyć chorób, którym uda nam się zapobiec. To zmniejszy obciążenie systemu ochrony zdrowia. Nie będziemy mieli cierpienia ludzi, zgonów, utraconych lat życia produktywnego społecznie, zawodowo – podkreśla dr n. med. Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny.
Do niedawna w kontekście szczepień mówiono głównie o szczepieniach dla dzieci i młodzieży; pandemia COVID-19 zmieniła sytuację, pokazała, jak ważne są szczepienia dla osób dorosłych, zwłaszcza starszych. Spowodowała również pojawienie się pierwszych bezpłatnych szczepionek, gdyż było jasne, że opłaca się zainwestować w profilaktykę, by uniknąć chorób, ich powikłań i zgonów. – W 2024 r. bezpłatnych szczepionek dla seniorów było już więcej: przeciw COVID-19, przeciw grypie (trzy preparaty), przeciw pneumokokom (jeden preparat). Mamy też w 50% refundowaną szczepionkę przeciw półpaścowi. Odpłatność 50-procentowa to duża ulga, jednak i tak cena jest zbyt wysoka dla wielu seniorów. Ta ulga powinna być znacznie większa, jeśli chcemy, żeby szczepienia miały charakter powszechny – kładzie nacisk na koszty dr n. med. Paweł Grzesiowski.
Pojawienie się bezpłatnych szczepień przeciw krztuścowi dla kobiet w ciąży stworzyło nową ścieżkę: obwieszczenie ministra zdrowia wystarczy, by móc wprowadzić szczepionkę zalecaną jako finansowaną przez budżet państwa. – Liczę, że stanie się to furtką do wprowadzenia innych szczepień, np. dla seniorów przeciw półpaścowi, przeciw RSV. Te szczepionki powinny być dla osób starszych bezpłatne, powinny je otrzymywać w ramach opieki profilaktycznej w POZ (podstawowej opiece zdrowotnej), choć oczywiście powinna być też możliwość szczepienia się w punktach aptecznych – wyjaśnia szef GIS.
Odporność 60-latka jak małego dziecka
Układ odpornościowy wraz z wiekiem starzeje się, dlatego choroby, które były łagodne dla 20-, 30-latka, mogą się okazać bardzo poważne dla osoby w wieku powyżej 50 czy 60 lat. – Dziecko przychodzi na świat z niedojrzałym układem immunologicznym; kształtuje się on w boju z różnego rodzaju patogenami, które jednak w wielu przypadkach mogą okazać się groźne, dlatego tak ważne są szczepienia. Problem polega na tym, że z biegiem lat mechanizmy ochrony naszego organizmu przed ciężkim przebiegiem zakażeń wyczerpują się, przestają działać. Dochodzi do immunosenescencji, czyli starzenia się układu odpornościowego. Wraz z wiekiem jesteśmy
Informacja prasowa opracowana przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w ramach kampanii edukacyjno-informacyjnej „HEALTHY AGEING – długie życie w dobrym zdrowiu”. Autoryzowane wypowiedzi ekspertów pochodzą ze spotkania prasowego pt. „Czy 2025 będzie Rokiem Profilaktyki dla Seniorów? W oczekiwaniu na zmiany systemowe!”. Zima 2025.
Choroba, na którą nas nie stać
Endometrioza po raz pierwszy została opisana kilkaset lat temu, ale w Polsce wciąż nie zasłużyła w pełni na uznanie
Endometrioza jest przewlekłą, estrogenozależną chorobą zapalną. Choruje na nią 10% kobiet w wieku reprodukcyjnym. Endometrioza stanowi także jedną z najczęstszych przyczyn żeńskiej niepłodności. Co druga kobieta mająca problem z zajściem w ciążę boryka się z nim właśnie z powodu endometriozy.
– Nasze instrumentariuszki asystują także w innych szpitalach – przytacza anegdotę dr Joanna Jacko, która wspólnie z dr B. Pawłem Siekierskim operuje endometriozę w warszawskim Szpitalu Medicover. – Endometrioza ma ponad 30 postaci morfologicznych, które wyglądają przeróżnie. I nasze instrumentariuszki nauczyły się przy nas je wszystkie rozpoznawać. Opowiadają nam, że kiedy asystują do operacji w innych szpitalach, widzą endometriozę i mówią o tym lekarzom. Ale lekarze wiedzą lepiej.
Tyle że wcale nie wiedzą.
Endometrioza nie jest chorobą rzadką, nie choruje na nią kilkaset ani kilka tysięcy kobiet. Dotyka ok. 10% kobiet w wieku rozrodczym, co w Polsce oznacza niemal milion chorych. Dla porównania: na cukrzycę w naszym kraju choruje ok. 3 mln osób. Cukrzycę jednak powszechnie się leczy. O cukrzycy nikt nie mówi, że nie istnieje. A ginekologom o endometriozie, owszem, zdarza się tak powiedzieć.
– Specjalnie przekręcają i pytają pacjentkę, czy też choruje na tę „dendrometriozę”. – Ginekolog Daniel Kurczyński, szef bloku operacyjnego Katowickiego Centrum Onkologii, załamuje ręce. – Nie potrafią jej rozpoznawać, więc w pewnym momencie zaczyna się u nich proces wyparcia. Na jednym z warsztatów miałem okazję mówić o endometriozie. Nóż mi się w kieszeni otworzył, kiedy wyszedł bardzo znany pan profesor i powiedział, że ta choroba to wytwór firm farmaceutycznych, wymysł Big Pharmy i że endometrioza nie istnieje.
Polscy ginekolodzy to zróżnicowana grupa, składająca się z lekarzy zarówno miernych, jak i wybitnych, która jednak w ostatnich latach nie wsławiła się odważną walką o dobro swoich pacjentek. Sprawiający czasem wrażenie, że swoją specjalizację wybrali, nie do końca wiedząc, z czym się ona wiąże, ginekolodzy zbyt często chowają głowę w piasek. Od działania wolą komfort milczenia. Na domiar złego polska medycyna jest mocno zhierarchizowana, a hierarchia bywa przedkładana ponad rzeczywiste umiejętności.
– Nawet jeśli młodzi lekarze są zainteresowani pomocą, wstrzymują ich profesorkowie – oburza się Lucyna Jaworska-Wojtas z Fundacji „Pokonać Endometriozę”. – A co ci profesorkowie zrobili w sprawie endometriozy? Dlaczego się nie uparli, dlaczego nie zabiegali, dlaczego nie alarmowali, że kobiety są niezaopiekowane? Nie dość, że borykamy się z chorobą, naparzamy się z systemem, walimy w drzwi Ministerstwa Zdrowia, to jeszcze musimy staczać walki z murem profesorków, którzy nie rozumieją problemu i mówią nam, że sobie wymyślamy i że endometrioza to moda.
Bo choroba, która po raz pierwszy została opisana kilkaset lat temu, w Polsce wciąż nie zasłużyła w pełni na uznanie. W wielu gabinetach się o niej żartuje, na studiach medycznych ledwo się o niej przebąkuje, a na konferencjach naukowych poświęca się jej jeden wykład.
– Na jednej z konferencji byli eksperci z zagranicy – opowiada dr Jacko. – Znany profesor ze Stanów Zjednoczonych w trakcie swojego wykładu zapytał obecnych, ile zajmuje wyszkolenie ginekologa, który w sposób kompletny będzie umiał operować endometriozę. Na to zgłosił się warszawski ordynator i powiedział, że dwa lata. Amerykanin odparł, że nie zna takiego geniusza. Takie szkolenie zajmuje od pięciu do dziesięciu lat.
I właśnie dlatego ci, którzy uprą się, że endometriozą chcą się jednak zajmować na poważnie, po wiedzę jadą za granicę.
– Ultrasonografii w endometriozie uczyłem się za granicą
Fragmenty książki Magdy Łucyan i Katarzyny Górniak Taka twoja uroda. Jak endometrioza niszczy życie Polek, Znak Horyzont, Kraków 2025
Jak unikać chorób zakaźnych?
Szczepienia są inwestycją w zdrowie na długie lata
Prof. Tomasz Targowski – kierownik Kliniki i Polikliniki Geriatrii w Narodowym Instytucie Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie, krajowy konsultant w dziedzinie geriatrii
Jak nasz układ immunologiczny reaguje na upływ czasu?
– Starzeje się. Proces ten, nazywany immunosenescencją, polega na osłabieniu zdolności obronnych organizmu. Zarówno odporność humoralna, odpowiedzialna za produkcję przeciwciał, jak i komórkowa, zapewniająca ochronę przed infekcjami dzięki np. limfocytom T, stają się mniej skuteczne. W rezultacie osoby starsze są bardziej podatne na infekcje, a ich układ immunologiczny trudniej sobie radzi ze zwalczaniem zakażeń.
Które choroby są szczególnie groźne w tym wieku?
– Oczywiście zakażenia bakteryjne i wirusowe. Dotyczy to zwłaszcza zapaleń płuc, które mogą mieć bardzo poważny, groźny dla życia przebieg. Wśród bakterii jednymi z najczęstszych patogenów odpowiedzialnych za takie infekcje są pneumokoki. Wśród wirusów to grypa, SARS-CoV-2 i RSV. Poza zakażeniami dolnych dróg oddechowych zagrożenie stanowi też półpasiec, którego przyczyną jest reaktywacja wirusa ospy wietrznej.
Czy infekcje mogą wpłynąć na przebieg chorób współistniejących?
– Zdecydowanie tak. Infekcje oznaczają nie tylko chwilowe pogorszenie stanu zdrowia wynikające z reakcji zapalnej, lecz niosą także ryzyko zaostrzenia chorób przewlekłych i realnego zagrożenia życia. Dotyczy to zwłaszcza osób z chorobami układu sercowo-naczyniowego lub cukrzycą. Istnieją dowody, że półpasiec zwiększa ryzyko wystąpienia udaru mózgu, a grypa czy COVID-19 mogą prowadzić do zaostrzenia niewydolności serca.
Jak więc chronić osoby starsze przed chorobami infekcyjnymi?
– Kluczowym narzędziem profilaktyki są szczepienia
Autoryzowany wywiad prasowy opracowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w ramach kampanii edukacyjno-informacyjnej „HEALTHY AGEING – długie życie w dobrym zdrowiu”
Kryzysowy narzeczony
Czyli jak być mężczyzną w XXI wieku
Prof. Michał Lew-Starowicz – seksuolog, psychiatra, psychoterapeuta
Mój ulubiony psycholog prof. Philip Zimbardo powiedział: „Gdybym był młodą kobietą, to wolałbym być lesbijką. Mógłbym wtedy mieć mądrą, piękną partnerkę zamiast bezużytecznego faceta”. I orzekł, że właśnie mamy kryzys męskości. Naprawdę mężczyźni są w kryzysie?
– W jednej z ostatnich publikacji Zimbardo i Nikita Coulombe rzeczywiście biją na alarm w związku z obserwowanym przez nich postępującym kryzysem męskości.
Danuta Rinn zauważyła to już pół wieku temu! Pamiętasz, jak śpiewała „Gdzie ci mężczyźni”? Naukowcy dopiero teraz to odkryli? I konkretnie co? Na czym ten męski kryzys polega?
– Coulombe i Zimbardo powołują się na rozmaite badania i wymieniają m.in. zaniedbywanie edukacji, pogorszenie funkcjonowania na rynku pracy, zaniedbywanie zdrowia i kondycji fizycznej, długi okres zależności od rodziców, uciekanie w świat gier komputerowych i pornografii oraz trudności z tworzeniem dojrzałych relacji z kobietami.
Zdaniem prof. Zimbardo za kryzys męskości odpowiadają oglądanie pornografii i gry komputerowe. Czy rzeczywiście? Internet powszechnie dostępny wytworzył alternatywną rzeczywistość, w której mężczyzna bez wysiłku może wskoczyć w kostium macho. W życiu trzeba się o to postarać.
– Zimbardo i Coulombe odwołują się do belgijskich badań przeprowadzonych na grupie 325 nastoletnich chłopców. Ale nie tylko oni to odkryli. Wśród młodocianych użytkowników pornografii zaobserwowano zjawisko „poznawczej absorbcji” wynikające z silnego pobudzenia ciekawości i stymulacji sensorycznej, które sprzyjają utracie poczucia czasu i zaniedbywaniu innych obszarów wymagających uwagi, przede wszystkim nauki. Kształtowanie seksualności z intensywnym udziałem mediów i zniekształceń poznawczych płynących z pornografii lub cyberseksu, przy jednoczesnym braku korygującego efektu dobrej edukacji seksualnej i relacji erotycznych w związku uczuciowym, to wszystko zakłóca rozwój psychoseksualny. Z kolei mężczyźni cechujący się brakiem dojrzałości psychoseksualnej w życiu erotycznym będą preferowali zachowania typowe dla wieku młodzieńczego, a więc autoerotyzm (zwykle stymulowany pornografią – utrwalanie schematu) lub impulsywne zachowania seksualne oparte na przypadkowych relacjach, bez zaangażowania uczuciowego. Towarzyszą temu trudności z dokonywaniem świadomego wyboru partnerki/partnera, wyrażaniem emocji, przyjmowaniem odpowiedzialności w relacji oraz podtrzymywaniem więzi seksualnej w stabilnym związku uczuciowym. Czyli tzw. Piotruś Pan albo, w przypadku słabszych umiejętności społecznych, wylękniony i wycofany singiel. Pierwszy daje partnerce seks tylko na krótko, a drugi nawet nie próbuje.
To dlatego on nie ma na nią ochoty?
– W efekcie popęd i reaktywność seksualna mogą pozostawać „za burtą” małżeńskich relacji, mężczyzna nieraz doświadcza psychogennych zaburzeń erekcji i orgazmu przy jednoczesnym braku patologii organicznej oraz realizowaniu potrzeby seksualnego rozładowania i potwierdzenia męskości poza związkiem. Równocześnie „wytrenowany” w unikaniu odpowiedzialności i rozmaitych sposobach racjonalizacji swoich zachowań zwykle nie dąży do rozwiązania problemu, dopóki związek nie zacznie chylić się ku upadkowi lub partnerka nie zorganizuje terapii. Brak aktywności seksualnej może być z kolei kompensowany zaangażowaniem w inne sfery życia lub poszukiwaniem innych źródeł przyjemności, np. przez uprawianie sportów ekstremalnych, objadanie się czy kupowanie drogich zabawek.
Mówisz o mężczyznach cechujących się brakiem dojrzałości psychoseksualnej. Ale przecież ci „dojrzali” często też nie biorą wystarczającej odpowiedzialności i nie rozwiązują problemów seksualnych, nie leczą dysfunkcji. Może to naprawdę kryzys męskości?
– Masz rację, większość mężczyzn niestety nie podejmuje racjonalnych działań w sytuacji wystąpienia dysfunkcji seksualnej. Dotyczy to także mężczyzn z pozoru dojrzałych i w wielu innych obszarach życia odpowiedzialnych, u których zaburzenia seksualne wynikają z choroby somatycznej. Rzadkie poddawanie się badaniom profilaktycznym i korzystanie z opieki medycznej dopiero na późnym etapie rozwoju choroby jest typowo męską przypadłością.
To dlaczego nie idą z tym do lekarza?
– Powiedzenie „chłopaki nie płaczą” i tożsamość samca alfa nie sprzyjają prezentacji w roli pacjenta, a w szczególności pacjenta seksuologicznego. Do niedawna zaburzenia erekcji określano mianem „impotencji”, budzącym bardzo negatywne skojarzenia. Impotent był zatem etykietą bezużytecznego mężczyzny, pozbawionego siły i godności, a tak właśnie bardzo często czują się mężczyźni doświadczający dysfunkcji seksualnych. Ponadto dostęp do profesjonalnego leczenia problemów seksualnych jest utrudniony w związku ze stosunkowo niewielką liczbą praktykujących specjalistów i barierą finansową leczenia nieobjętego refundacją. W efekcie większość mężczyzn cierpiących z tego powodu nigdy nie trafia do seksuologa.
I leczą się sami, „gdy konar nie płonie”?
– Bardzo często tak jest, na czym zresztą korzysta bardzo szeroki rynek popularnych suplementów diety reklamowanych jako antidotum na niemoc seksualną. To samo dotyczy leków proerekcyjnych, które są obecnie dostępne bez recepty. Wielu pacjentów próbuje się nimi ratować,
Fragmenty rozmowy z książki Michała Lwa-Starowicza i Beaty Biały Spełniony. Czego pragną mężczyźni, Rebis, Poznań 2024
W stolicy mody palenie niemodne
W Mediolanie nie można już palić na ulicy, chyba że 10 m od innych osób. Naruszającym przepisy grożą kary od 40 do 240 euro
Od 1 stycznia 2025 r. we wszystkich miejscach publicznych Mediolanu, nawet na ulicy, obowiązuje zakaz palenia. Nowy przepis ma na celu poprawę jakości powietrza i ochronę zdrowia mieszkańców. Pomysł budzi jednak sporo kontrowersji.
„Palaczu, wyjdź! I cofnij się o kolejne 10 m!” – to komunikat informujący, jak muszą się zachowywać palacze w Mediolanie. Z tarasów i barów w mieście, także w dzielnicy Navigli, gdzie kwitnie życie nocne, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły popielniczki. W ich miejsce pojawiły się tabliczki antypapierosowe. Mają przypominać, że w stolicy mody palenie już nie jest modne.
Lekcja nowego stylu życia
Od 1975 r. zakaz palenia obowiązuje we włoskich szpitalach i transporcie, a od 2005 r. we wszystkich zamkniętych miejscach publicznych. W stolicy Lombardii od 2021 r. dotyczy on też placów zabaw, parków, obiektów sportowych i przystanków komunikacji miejskiej. Nowością jest to, że obecne rozporządzenie objęło również tarasy, bary, restauracje i wszystkie otwarte przestrzenie publiczne, w tym ulice. W miejscach tych nie można już palić, chyba że odsuniesz się o 10 m od innych osób. Naruszającym przepisy grożą kary w wysokości od 40 do 240 euro.
„Wprowadzamy nawyk niepalenia w pobliżu ludzi. Nie pali się tam, gdzie można wyrządzić krzywdę innym”, skomentowała zakaz palenia na zewnątrz, który obejmuje np. stoliki ustawione przed barami, zastępczyni burmistrza Mediolanu Anna Scavuzzo. „Ten zakaz jest wskazówką, jaki nawyk należy sobie wyrobić. Uważam, że w ten sposób najlepiej chronimy zdrowie. Palenie jest złe”, zauważyła wiceburmistrzyni.
Mediolan, znany z długotrwałego związku z modą i stylem, jest pierwszym miastem we Włoszech, które wprowadziło tak daleko idące ograniczenia dotyczące palenia na zewnątrz. Zakaz nie obejmuje jedynie waporyzatorów i papierosów elektronicznych.
Jak podaje włoski dziennik „Il Sole 24 Ore”, po wprowadzeniu nowego przepisu władze miasta nie nałożyły jeszcze na nikogo kary pieniężnej – wolą raczej edukować obywateli na temat nowego stylu życia. Z praktycznego punktu widzenia jednak sprawdzanie, czy nie doszło do jakichkolwiek naruszeń zakazu, było dotychczas niewykonalne, ze względu zarówno na tłumy turystów, jak i na mniejszą liczbę policjantów na ulicach.
Z otoczenia rady miejskiej, na której czele stoi burmistrz Giuseppe Sala, dochodzą głosy, że „łatwiej i szybciej jest zachęcić kogoś do zgaszenia papierosa, niż nałożyć na niego karę”. Poza tym celem zakazu nie jest zarabianie pieniędzy
Bunt komórek
Wojnę z rakiem należy uznać za część nieustannej walki o dłuższe i zdrowsze życie
Czy nowotworowi można zapobiegać? I tak, i nie…
Nowotworom, jako szerokiej klasie chorób, nie da się zapobiec. Od czasu do czasu wszyscy prawdopodobnie zastanawiamy się nad tym, co możemy zrobić, by zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka. Uspokoję was: chociaż wiele badań laboratoryjnych sugeruje, że stres może powodować zmiany, które wpływają na rozwój nowotworu, nie ma dowodów klinicznych na to, że naprawdę powoduje raka. Nie ma również dowodów na to, że jakakolwiek kombinacja działań lub zaniechań stanowi panaceum zapobiegające wszystkim rodzajom nowotworów. Jeśli będziemy żyć wystarczająco długo, prawdopodobnie wystąpi u nas jakaś forma raka. Niemniej jednak nie ma wątpliwości, że w przypadku wielu z nich, takich jak rak płuc i szyjki macicy, pewne działania znacznie zmniejszą ryzyko zachorowania.
Najpopularniejsze podejścia do zmniejszenia ryzyka zachorowania na raka skupiają się na następujących zachowaniach:
- Nie pal tytoniu.
- Odżywiaj się zdrowo.
- Utrzymuj prawidłową wagę i aktywność fizyczną.
- Usuń azbest i radon z budynków.
- Chroń się przed słońcem i promieniowaniem ultrafioletowym (nie korzystaj z solarium).
- Wcześnie wykrywaj stany przedrakowe (wykonuj badania cytologiczne i kolonoskopię).
- Zaszczep się, aby zapobiec infekcjom, które mogą prowadzić do raka (takim jak wirus brodawczaka ludzkiego, czyli HPV, i wirusowe zapalenie wątroby, czyli WZW).
Życie ze zdiagnozowanym nowotworem może być dłuższe, niżby się mogło wydawać
Dowiedziałem się, co naprawdę oznacza diagnoza raka, kiedy u mojej matki wykryto nowotwór płuc. Mimo że była nałogową palaczką od wielu dekad, diagnoza w wieku 80 lat okazała się dla niej wstrząsem. Jej rak płuc był nieuleczalny, a ona wraz z całą naszą rodziną obawiała się najgorszego. Niemniej jednak przeżyła pięć całkiem normalnych lat od diagnozy, grając dużo w golfa i spędzając wiele radosnych chwil z rodziną i przyjaciółmi aż do samego końca.
Wskaźniki przeżycia różnią się w zależności od rodzaju nowotworu i stadium choroby w momencie diagnozy. W ramach Programu Nadzoru, Epidemiologii i Wyników Końcowych (SEER) Narodowego Instytutu Raka od 1975 r. zebrano i udostępniono mnóstwo danych na temat trendów w zachorowalności na nowotwory w Stanach Zjednoczonych.
Niektórzy ludzie żyją z rakiem jeszcze bardzo długo. Wyniki dla wszystkich rodzajów nowotworów prezentują wskaźniki przeżycia wynoszące ok. 70% po pięciu latach i 50% po 30 latach. Kobiety, u których zdiagnozowano raka piersi, mają wskaźnik przeżycia ok. 90% po pięciu latach i 85% po 10 latach. Liczby te od 40 lat stale się poprawiają. (W Polsce pięcioletnia przeżywalność pacjentek z rakiem piersi wynosi ok. 78%, co jest wynikiem niższym w porównaniu z wieloma krajami Europy Zachodniej, gdzie wynosi ponad 85%. Dziesięcioletnia przeżywalność wynosi średnio 65-70% – przyp. tłum.).
Mimo że ogólne trendy dotyczące przeżycia z rakiem dają nadzieję na długie życie z tą chorobą, każda osoba doświadcza nowotworu w wyjątkowy sposób
Fragment książki Richarda J. Jonesa i T. Michaela McCormicka Bunt komórek. O faktach, mitach i zagadkach raka, przeł. Tomasz Lanczewski, Helion, Gliwice 2025
(Bez)zębne 600+
Minister Leszczyna rzuciła rekordowe 600 zł na leczenie zębów w ramach NFZ. Co z tego, skoro umowę z funduszem ma coraz mniej gabinetów, a na leczenie kanałowe nadal trzeba iść prywatnie?
Jeśli chodzi o świadczenia zdrowotne związane z leczeniem zębów, rok 2024 był rekordowy. Z puli 156,8 mld zł NFZ dorzucił na nie ok. 3,3 mld zł. To zmieniło stawkę roczną na leczenie zgryzu u jednego pacjenta, z dotychczasowych 55 zł na 88 zł. Podwyżka wywoływała u zorientowanych pusty śmiech – koszt najtańszej plomby wynosi 100 zł. Sprawę niedofinansowania leczenia dentystycznego w ramach NFZ opisywaliśmy już w tekście „Polski zgryz” (nr 34/2023).
Rząd szpanuje kasą
Dotychczasowa sytuacja była tak fatalna, że w ramach NFZ głównie wyrywało się zęby. Żaden inny zabieg nie opłacał się ani gabinetom stomatologicznym, ani pacjentom. Niektórzy stomatoldzy twierdzili wręcz, że leczenie w ramach NFZ przy tak marnej jakości materiałów jest niezgodne z przysięgą Hipokratesa. W 2025 r. padł kolejny rekord zębnych wydatków. Według portalu Infor.pl od 3 stycznia pojawiło się tzw. 600+, co oznacza nawet 600 zł rocznie na leczenie zębów. Rekordowy jest też budżet. Według planu finansowego na 2025 r. na leczenie stomatologiczne Narodowy Fundusz Zdrowia ma przeznaczyć prawie 4 mld zł. I chociaż brzmi to imponująco w kontekście poprzednich lat i kwot niestarczających na porządną plombę, nie jest tak różowo, jak mogłoby się wydawać. Zacznijmy od tego, że według prognoz agencji badań rynku PMR Market Experts w 2024 r., wartość rynku usług stomatologicznych osiągnęła ok. 16 mld zł.
4 mld zł z Ministerstwa Zdrowia są więc jak kropla w morzu. W kolejnym badaniu PMR Market Experts prognozuje, że rynek usług dentystycznych w latach 2024-2029 będzie rósł średniorocznie o jakieś 9%.
Koszyk świadczeń stomatologicznych w ramach NFZ zmienił się. Nowych świadczeń jest wiele. Można tu wymienić m.in.: pantomogram dla pacjentów leczonych endodontycznie i protetycznie, świadczenia dla dzieci „niewspółpracujących”, które będą poddawane znieczuleniu ogólnemu, nowe zasady odbywania wizyt adaptacyjnych przez najmłodszych. Będą też protezy overdenture oparte na korzeniach i rozszerzone procedury w przypadku zwichniętych zębów. Większość nowych pozycji dotyczy pomocy dla najmłodszych. Mamy wiele procedur i wielkie pieniądze, które mają być przeznaczane na leczenie.
Ostatecznie dużo to nie zmieni, organizacja pomocy
k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl
Dlaczego musimy spać?
Co dziesiąty Europejczyk cierpi na bezsenność przewlekłą
Prof. dr hab. n. med. Monika Białecka – Zakład Farmakokinetyki i Terapii Monitorowanej Wydziału Medycyny i Stomatologii PUM w Szczecinie
Dlaczego człowiek musi spać?
– Gdy mówimy o rzeczach, które są nam niezbędne do życia, najczęściej wymieniamy picie i jedzenie. Jako neurolog dorzuciłabym do tego sen. Jest nam bardzo potrzebny, ponieważ w jego trakcie dochodzi do regulacji wielu niezwykle istotnych dla naszego organizmu procesów. Normalizuje się nie tylko układ autonomiczny, ale też układ krążenia, wartości ciśnienia tętniczego i uwalnianie hormonów. Natomiast patrząc od strony neurologicznej, sen zapewnia lepszą pamięć i dobre procesy poznawcze. Jest potrzebny do konsolidacji śladów pamięci, czyli zmiany pamięci krótkotrwałej w długotrwałą. Najlepiej przebiega to właśnie wtedy, kiedy śpimy. Brak snu kojarzony jest też z ryzykiem wystąpienia wielu chorób neurodegeneracyjnych. Między innymi dlatego, że w trakcie snu zachodzi pewnego rodzaju oczyszczanie naszego mózgu – z ośrodkowego układu nerwowego usuwane są szkodliwe dla nas związki.
Co druga osoba, tak wskazują statystyki, skarży się na incydentalne problemy ze snem. Z czego to wynika?
– Ja bym tę statystykę nawet zawyżyła. Każdy z nas w pewnym okresie życia może mieć kilka nocy, w trakcie których nie jest w stanie dobrze spać. Liczby są alarmujące, jeżeli chodzi o bezsenność przewlekłą: cierpi na nią co dziesiąty Europejczyk!
Dlaczego źle śpimy?
– Powodów jest wiele. Najczęściej wymieniane są tu nasz styl życia i natężenie światła wokół nas. Do tego dochodzi rodzaj pracy, praca zmianowa, presja awansu zawodowego i wyższych zarobków. Stąd wynikają pewne problemy. Sen jest swego rodzaju obrzędem. Jeśli mamy głowę zajętą codziennymi sprawami i kłopotami, nie uda nam się szybko zasnąć i spokojnie spać. Powinniśmy problemy dnia codziennego rozwiązać przed wejściem do sypialni, przed położeniem się do łóżka. Kolejną rzeczą, o której warto pamiętać, jest współchorobowość. Jeżeli mówimy o zaburzeniach snu o charakterze bezsenności, mamy na myśli bezsenność pierwotną. Najczęstszym jednak problemem jest bezsenność współistniejąca. Chodzi o współwystępowanie zaburzeń snu i zaburzeń lękowych, depresji, bezdechów śródsennych, chorób układu krążenia czy chorób neurodegeneracyjnych. Ogólnie można powiedzieć, że mamy problemy ze snem, ponieważ nasze społeczeństwo się starzeje, a świat jest coraz bardziej wymagający. (…)
Kiedy problem bezsenności zaczyna być poważny?
– Mówimy cały czas o bezsenności, czyli o zaburzeniach, które są związane z trudnością w zasypianiu i w kontynuacji snu. Ta bezsenność generalnie może trwać krótko, czyli do trzech tygodni, albo przewlekle. Bezsenność przewlekła jest olbrzymim problemem klinicznym, nie preferujemy w jej przypadku leczenia farmakologicznego, ale stosujemy terapię poznawczo-behawioralną, która w polskich poradniach i ośrodkach zajmujących się zaburzeniami snu jest zdecydowanie za mało dostępna. Podsumowując, każdy z nas miewa okresowe problemy z zaśnięciem. Jeśli występują raz czy dwa razy w tygodniu i nie zaburzają naszego funkcjonowania w ciągu dnia, to nie trzeba się tym martwić. Problem pojawia się wówczas, kiedy rozpoznajemy bezsenność przewlekłą.
Rozmawiając o bezsenności, nie unikniemy tematu melatoniny. Czym ona właściwie jest?
– Melatonina jest hormonem syntetyzowanym w szyszynce, od którego zależy
Autoryzowany wywiad prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w związku z prelekcją prof. dr hab. n. med. Moniki Białeckiej w trakcie XXIII Ogólnopolskiej Konferencji „Polka w Europie”, zorganizowanej pod hasłem „Medycyna 2024 – leczyć bezpiecznie i efektywnie!”, jesień 2024.









