Z taką twarzą można żyć? – cd.

Z taką twarzą można żyć? – cd.

Czytelnicy „Przeglądu” nie pozostali obojętni na cudze nieszczęście 8 lipca br. opublikowaliśmy reportaż pt. „Z taką twarzą można żyć?”, którego bohaterką jest 31-letnia Anna Wuszter. Kobieta mieszka w Sławnie, w woj. zachodniopomorskim. Ma 645 zł renty inwalidzkiej i 300 zł alimentów. Dotknięta chorobą nowotworową, po amputacji żuchwy, rozpaczliwie walczy o normalne życie. Jest pacjentką Szpitala Chirurgii Plastycznej w Polanicy Zdroju, gdzie lekarze odtwarzają jej dolną część twarzy. Dramat Anny zwielokrotnia choroba syna, dziewięcioletniego Gracjana. Wychowuje go sama. U dziecka lekarze stwierdzili martwicę trzonu kości udowej i założyli mu gips na obie nogi. Jakby tego było mało, Zachodniopomorska Regionalna Klasa Chorych, do której Anna należy, nie chce pokrywać całości kosztów jej leczenia w Polanicy Zdroju. Dotychczas pomocną dłoń podał Annie prof. Kazimierz Kobus, dyrektor Szpitala Chirurgii Plastycznej. Przyjął ją poza kolejnością. Prof. Kobus wyznacza też Annie kolejne terminy zabiegów, mimo że do jej leczenia szpital dopłaca. Po publikacji tekstu w „Przeglądzie” odezwała się rzesza życzliwych osób. – Telefonują, piszą, pocieszają – mówi mi Anna, radośnie podekscytowana. Na łamach „Przeglądu” podaliśmy konto bohaterki reportażu. Zaczynają wpływać pierwsze wpłaty. Po 20 zł, po 50, po 100, po 250 zł. – Wstaję rano spokojna, bez strachu, że z powodu niezapłaconych rachunków telekomunikacja odetnie mi telefon, a elektrownia energię. A już tak było – opowiada w pierwszym tygodniu po publikacji. Anna nie jest naciągaczką Fragmenty naszego reportażu o Annie przedrukował „Głos Pomorza”, regionalny dziennik obejmujący zasięgiem terytorialnym Sławno. Dwa tygodnie później wiarygodność tekstu podważa Małgorzata Pieleszek, rzeczniczka prasowa ZRKCh. Śle sprostowanie do „Przeglądu” oraz sprostowanie i komentarz do „Głosu Pomorza”, w którym kwestionuje postawę etyczną prof. Kazimierza Kobusa oraz Anny i moją rzetelność. W dniu imienin telefonuję do Anny z życzeniami. Słyszę głos na granicy płaczu. – Dlaczego oni mi to zrobili? Dlaczego opublikowali nieprawdę? Przecież nie chcą płacić! Obrazili profesora, ze mnie zrobili naciągaczkę. Teraz tu patrzą na mnie jak na złodziejkę! Byłam w banku, w przychodni, w sklepie, nikt nic nie mówi, ale przecież czuję niezdrową atmosferę wokół. Boże, jak ja będę teraz żyć? Oprócz życzliwych telefonów, jakie Anna dotąd otrzymywała, pojawił się i taki: – Czy to ładnie tak naciągać ludzi? Tak kłamać? Czy taka osoba jak pani, opisana w reportażu, w ogóle istnieje? Trzeba to sprawdzić! Z dnia na dzień Anna traci spokój. Nie może spać, nie może jeść, gwałtownie chudnie, wzmagają się komplikacje zdrowotne. W miejscu przeszczepu kości z biodra na odtwarzanej żuchwie pojawia się stan zapalny i wysięk ropny. Jeśli potrwa to dłużej, zabieg w Polanicy trzeba będzie powtórzyć. W obronie Anny staje prof. Kazimierz Kobus, „Głos Pomorza” publikuje stanowisko dyrekcji Szpitala Chirurgii Plastycznej w Polanicy Zdroju: „W roku 2002 zawarliśmy 15 umów z Regionalnymi Kasami Chorych oraz z Ministerstwem Zdrowia. Gwarantuje to ubezpieczonym w tych kasach kontynuację leczenia i możliwość wykonywania specjalistycznych zabiegów rekonstrukcyjnych. Prowadzone na początku br. rozmowy Dyrekcji Szpitala z ZRKCh w sprawie podpisania umowy zostały przerwane wyłącznie z braku dobrej woli Kasy. Składane wcześniej oświadczenia Kasy o gotowości finansowania kosztów leczenia okazały się być bez pokrycia. W trakcie rozmów ZRKCh zaproponowała nam, w związku z brakiem umowy, rozliczanie hospitalizacji po cenach naszej macierzystej kasy chorych, czyli dolnośląskiej. Nie mogliśmy przystać na taką propozycję, ponieważ z Zachodniopomorskiego do szpitala kierowani są wyłącznie pacjenci wymagający wysokospecjalistycznych zabiegów rekonstrukcyjnych, które nie mogły być wykonane w ośrodkach na terenie ZRKCh. Nasze stanowisko znajdowało zrozumienie i wstępną akceptację także w trakcie prowadzonych na początku roku rozmów z Dyrekcją ZRKCh, które miały doprowadzić do podpisania umowy. Dlatego od stycznia do marca br. leczyliśmy ośmioro pacjentów na podstawie skierowań i telefonicznych deklaracji Dyrekcji Kasy. Niestety, zabrakło dobrej woli ZRKCh, by porozumienie zostało zawarte, a oświadczenia ZRKCh o gotowości pokrywania kosztów leczenia za pośrednictwem Dolnośląskiej Regionalnej Kasy są nieprawdziwe. (…) Z uwagi na fakt, iż dotąd nie otrzymaliśmy zapłaty za świadczenia udzielone w I kwartale br., oraz z uwagi na konieczność wywiązania się z umów zawartych z pozostałymi kasami, nie możemy przyjmować pacjentów na zasadach dyktowanych przez ZRKCh. Pragniemy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 39/2002

Kategorie: Kraj