Tańczące maskotki

Tańczące maskotki

Podżegaczki, zapiewajki, pompomiary – tak w Polsce określa się cheerleaderki Są równie polskie jak hamburgery, hot-dogi czy coca-cola. Kolejny amerykański przeszczep. Na początku lat 90. drogę do występów na imprezach sportowych musiały sobie torować łokciami. Dosłownie. Dziś dziewczyny w kusych spódniczkach i obcisłych topach nie mogą narzekać na brak popularności. Tańcząc w przerwach meczów, zdobyły sympatię kibiców. Wodzirejki, podżegaczki, zapiewajki, pomponiary. Nie ma jeszcze polskiego określenia dziewczyn z zespołów cheerleaders. Początków rodzimych takich zespołów należy szukać w końcu lat 80. – Syn mojego przyjaciela, reporter „Żołnierza Polskiego”, został oddelegowany z Reprezentacyjną Orkiestrą Wojska Polskiego do Japonii na konkurs musztry paradnej. Dzięki jego staraniom Amerykanie zdecydowali się sponsorować udział polskich dziewczyn. Zespół powstał przy Liceum im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Pierwszy występ zaliczam do udanych, choć nie znaleźliśmy się w ścisłej czołówce. Dziewczyny pokazały wówczas figurę akrobatyczną, która w narodowym języku Japonii oznaczała nazwę tego kraju. To musiało spodobać się publiczności – mówi Edward Krajewski, założyciel pierwszego polskiego zespołu cheerleaderek. Później zaczęły się problemy. W 1991 r. rzucił ich sponsor. – Było kiepsko, nie mogliśmy się przebić, traktowano nas z lekceważeniem. – wspomina Edward Krajewski. Minęło kilka miesięcy, zanim dostały pierwszą szansę – występ w zawodach żużlowych. Ponieważ ówczesne przepisy zabraniały wchodzenia na murawę, tańczyły przy płocie. Najlepszych wspomnień dostarczają kibice z Pruszkowa. Najgorszych – również oni. Nigdy nie zapomną pijanej grupy, która rzucała w nie ogryzkami. Jednak najczęściej chłopcy przychodzą w przerwie i proszą o autografy. Numery telefonów dostają tylko najbardziej wytrwali. Momentem przełomowym był rok 1995. Zespół koszykarzy z Pruszkowa otrzymał tytuł mistrza Polski. – Błyskawicznie zaoferowaliśmy swoje usługi. Był to pierwszy sezon koszykarski, w którym na parkiecie pojawiły się tańczące dziewczyny – mówi założyciel zespołu. Zespół przyjął nazwę K-12: K jak Krajewski i 12 dziewczyn. Dziś trenują w Warszawie, występują głównie podczas meczów koszykówki w Pruszkowie. Kibice nadają ton, dziewczyny chętnie im odkrzykują. – Jesteśmy zaprzyjaźnieni z pruszkowską „żyletą”. Przykład? Nasz ostatni występ odwołano z przyczyn finansowych. W przerwach meczu kibice dopytywali się, dlaczego nie ma „ich” dziewczyn. Mówili, że chętnie zrzucą się na występy – Edward Krajewski jest dumny. A ma z czego, bo dziś działa stowarzyszenie K-12, w skład którego wchodzą 24 zespoły. Łącznie ponad 300 osób. – Jesteśmy w przededniu rejestracji Polskiego Związku Cheerleaders. Bez tego nie chcą nas widzieć na zawodach międzynarodowych – dodaje Krajewski. Tańczące hostessy – Większość dziewczyn pochodzi z warszawskiej Pragi. To trudny rejon, trudna młodzież. One są twarde, nie rezygnują łatwo. Wiedzą, że dla wielu z nich występ w zespole jest życiową szansą – mówi Edward Krajewski. I dodaje: – Na swoim koncie mamy już występy na Balu Mistrzów Sportu i Balu Dziennikarzy, niedługo przyjeżdżają do nas zawodniczki z Niemiec. Najprawdopodobniej dojdzie do wymiany zagranicznej – nasze dziewczyny będą miały szansę zwiedzić kawałek świata. Taniec nie jest tylko zabawą. Za występy dostają niewielkie sumy. To mobilizuje. Mówią, że jeśli ktoś płaci, trzeba się solidnie przygotować i dbać o wygląd. Występują nie tylko na meczach. Dodają wdzięku także innym imprezom. Mile widziane są na spotkaniach pracowników dużych firm, gdzie poza przemówieniami szefów nie ma żadnych przerywników. – Wymyśliłem określenie „tańczące hostessy”, przebrane w barwy firmy dziewczyny tańczą lub witają gości. To bardzo się podoba – zapewnia Edward Krajewski. Wynajęcie sali na treningi, stroje dla dziewczyn. To wszystko kosztuje, a dziewczyny płacą zaledwie 10 zł miesięcznie. Firmy i ich imprezy są zbawieniem. Wymagający widz Raz do roku odbywa się nabór do zespołu. – Muszą być szczupłe i zadbane. Widz jest teraz bardzo wymagający. Jeżeli któraś z moich podopiecznych przytyje, daję jej do zrozumienia, że powinna zrzucić parę kilogramów – mówi Robert Śliżewski, trener K-12. Po każdym treningu dziewczyny dostają pracę domową. Seria ćwiczeń rozciągających i wzmacniających mięśnie brzucha. Lenistwo i obżarstwo surowo wzbronione. Wiedzą, jak się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2002, 2002

Kategorie: Kraj