Tarcza strzelnicza

Tarcza strzelnicza

Amerykanom tarcza jest potrzebna, by trwale zdobyć dominację nad światem. A Polsce? Prof. Ryszard Zięba – Czy jest pan zaskoczony podpisaniem umowy o instalacji w Polsce tarczy antyrakietowej? – Nie. To było pewne, że podpiszą. Przecież polskie elity polityczne od dawna wykazują się szczególną wiernością sojuszniczą wobec USA. Nawet nie kto inny, a sam Zbigniew Brzeziński ostrzegał w 2000 r. przed samosatelizacją Polski jako sojusznika Waszyngtonu. – Negocjacje trwały… – O tak, politycy PO – w tym sam premier – posługując się dobrym PR, wyrażali sceptycyzm co do amerykańskiej propozycji układu w sprawie tarczy; zapewniali, że w negocjacjach kierują się tylko interesami bezpieczeństwa Polski, że się nie zgadzają na ofertę Waszyngtonu, że stawiają warunki. Dali sobie narzucić przez PiS i prezydenta licytację pseudopatriotyzmem. A kiedy zaczęli w niej przegrywać, po pobudzeniu strachu przed Rosją w czasie awantury gruzińskiej, pospiesznie zgodzili się na tarczę. 20 sierpnia w Warszawie podpisano umowę. Właśnie przejrzałem jej tekst na stronie internetowej MSZ. I król jest nagi. Bo cóż polski rząd utargował? Jedną baterię Patriot? Która nie jest w stanie obronić nawet Warszawy? Co utargowaliśmy za tarczę? – A deklaracja amerykańska, że USA zobowiązują się do obrony terytorium Polski? – Ależ takiego zobowiązania nie ma! Jest natomiast inny zapis, który powołując się na Traktat Północnoatlantycki i ducha polsko-amerykańskiej współpracy strategicznej, stwierdza, że „Stany Zjednoczone są zobowiązane do zapewnienia bezpieczeństwa Polski i wszelkich obiektów amerykańskich rozmieszczonych na jej terytorium”. Takie sformułowanie w gruncie rzeczy nie tworzy nowej jakości, nie jest nowym casus foederis, a tylko deklaracją woli. Stanowi tylko oczywistą interpretację zobowiązań sojuszniczych istniejących w NATO, w tym przede wszystkim zasady solidarności zapisanej w art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Nic więcej! – Czyli nie zagwarantowali nam więcej, niż mamy zagwarantowane. I dalej nie mamy dwustronnego sojuszu wojskowego z USA. – Nie mamy. Umowa, którą podpisaliśmy, jest o tym, że w Polsce mają być wybudowane instalacje do tarczy antyrakietowej. Owszem, jest parę zapisów, których rząd PiS prawdopodobnie by nie wynegocjował – że to będzie polska baza, że dowódcą będzie Polak. Tylko że to nic nie znaczy. Co z tego, że dowódca będzie Polakiem? Decyzje o wystrzeleniu antyrakiet będzie podejmował dowódca amerykański. Jest też zapis, że na terenie bazy obowiązuje prawo polskie. Ale to jest oczywiste. Gdyby było inaczej – oznaczałoby, że jesteśmy kolonią czy protektoratem amerykańskim. Powtarzam, ta umowa nie oznacza żadnego sojuszu dwustronnego, nie towarzyszą jej jakieś wyjątkowe zobowiązania, zawiera ona tylko deklarację Stanów Zjednoczonych i Polski, że będą działały na rzecz wzmacniania swojego bezpieczeństwa. Mają to czynić w trzech obszarach: pierwszy – współpracy polityczno-wojskowej przewidującej utworzenie dwustronnej grupy konsultacyjnej, rozmieszczenie w Polsce baterii rakiet Patriot i deklarację USA wspierania modernizacji naszych sił zbrojnych; drugi – wymiany informacji, w tym danych wywiadowczych związanych z obecnością instalacji wojskowych, sprzętu i personelu Stanów Zjednoczonych na terytorium Polski, działając zgodnie z postanowieniami art. 3 traktatu waszyngtońskiego; trzeci – współpracy technologicznej, badawczej i przemysłów obronnych. Niewątpliwie uzgodnione w deklaracji dziedziny współpracy mogą okazać się korzystne dla Polski. Pamiętajmy jednak, że są one oczywistą konsekwencją wyrażenia przez rząd polski zgody na amerykańską tarczę antyrakietową na naszym terytorium. Tej tarczy Amerykanie muszą bronić, dbać o jej zaplecze, aby nie stało się muzeum wojskowym. Poza tym Polska musi za wszelki zakupiony w USA sprzęt i nowe technologie wojskowe płacić na zasadach handlowych. Dzielimy NATO – Jak podpisanie umowy zmienia sytuację Polski na arenie międzynarodowej? – Najpierw umowa musi być ratyfikowana. Czy będzie – tego do końca nie wiemy. Nie wiemy też, czy nowa administracja amerykańska będzie kontynuowała ten program, nie wiemy wreszcie, czy Kongres wydzieli pieniądze na sfinansowanie instalacji w Polsce. Jeśliby to wszystko się spełniło – Polska rzeczywiście weszłaby w bliższe stosunki z USA. Stała się jednym ze szczególnych partnerów Ameryki w kwestiach bezpieczeństwa, zyskała na znaczeniu w NATO – bo ma obiekty wojskowe Stanów Zjednoczonych na swoim terytorium. Ale czy to dobrze dla NATO, to już inna sprawa. – To znaczy? – Sojusz Północnoatlantycki to dziś główna gwarancja bezpieczeństwa Polski. Jesteśmy w nim od dziewięciu lat. Byłoby logiczne,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 35/2008

Kategorie: Wywiady