„Te sprawy” w polskim kinie

„Te sprawy” w polskim kinie

Wśród panów nastała wręcz moda, żeby się nie starzeć. Edward Lubaszenko w (nomen omen) „Sztosie 2” (2011) to wyliniały peerelowski cinkciarz. Teraz jako rekwizytor teatralny pędzi bimber na zapleczu, ale względem kobiet zachowuje niezmienną zasadę: „Wszystkich nie prze… ale starać się trzeba”. I wspomina, jak to w czasach Peerelu wystarczyło byle urzędniczce pocztowej pokazać parę dolarów, a już się ją ciągnęło na chatę. A tam bara-bara przy piosence Czerwonych Gitar „Nie spoczniemy, nim dojdziemy”.
Marian Opania liczył sobie sześćdziesiątkę, kiedy w „Cudownie ocalonym” (2004) zagrał zabużanina przerzuconego do pegeeru na Ziemiach Odzyskanych. Diabeł i władza ludowa osiedlili tam również panienki – w celu resocjalizacji. A zwłaszcza niejaką Lolę „Katafalk”. Przydomek stąd, że paru panów oddało na niej ducha. Pogadali chwilę: „– Całe życie byłem przeciw kurestwu i władzy. – Jeżeli pan nie widzi różnicy, to pan życie zmarnował”. I tak od słowa do słowa Lola (Ewa Kasprzyk) na koniec kariery zostaje mamą.

Jeszcze Polska…

Tak nawiasem mówiąc, staruszkowie okazują się dziarscy nie tylko do kobitki, ale i do bitki. W „Ostatniej akcji” (2009) skrzykują się, by bronić wnuka przed mafią. Jan Machulski – były powstaniec, potem urzędnik poczty powiatowej, Wojciech Siemion – tuż przed śmiertelną kraksą, Lech Ordon – jeszcze bardziej pulchny, teraz zasłuchany w Radiu Maryja, Alina Janowska – posiwiała całkiem, Barbara Krafftówna – przykro powiedzieć, ale do poznania raczej po głosie… Wykopują powstańcze parabelki i ruszają na akcję. Ale przedtem koniecznie – geriavit!

Z kolei Pawlik, Pieczka, Gołas i Pyrkosz w „Szabli od komendanta” (1995) uparli się ożenić gamoniowatego wnuka. Choć spieszno im już do raju. A jak wygląda raj? Najpiękniej jak można: zabłocone podwórko za chałupą. W kałużach taplają się gęsi. A między nimi – marszałek Piłsudski. Bo kto ma rządzić w niebie, jak nie on?!

Jakoś nikomu się nie spieszy wywieszać białą flagę. Dowód podsuwa dokumentalistka Ewa Borzęcka (ta od „Arizony”). Nakręciła randki starszych pań i panów, którzy postanowili nie wypadać jeszcze z obiegu. W dokumencie „Damsko-męskie sprawy” (2001) panie 60+ kręcą pupą (a mają czym), panowie fachowym okiem, choć przez grube szkła, oceniają walory. Nikomu nie przeszkadza, że mieszkanie tylko ciut lepsze od meliny, że wódkę zakąszają ogórkiem. Bo emerytury ledwo starcza do pierwszego. Oni jeszcze dadzą czadu!
Jeszcze postawią maszt! Jeszcze Polska nie zginęła!

Foto: Materiały prasowe

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 23/2015

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy