Telewizje pod lupą ekspertów

Telewizje pod lupą ekspertów

Monika Olejnik przerywa gościom, Dorota Gawryluk ich wyśmiewa, a Justyna Dobrosz-Oracz ma do nich pretensje Ogólnikowa i unikająca rzeczywistych problemów społeczności lokalnych – tak, zdaniem autorów raportu opracowanego na zlecenie KRRiTV, wyglądała w telewizyjnych programach publicystycznych debata przed zeszłorocznymi wyborami samorządowymi. Oberwało się też prowadzącym audycje. Przygotowanie raportu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zleciła zespołowi badawczemu MTRe­search. Grupa pracująca pod kierownictwem dr. Tomasza Gackowskiego i mgr. Marcina Łączyńskiego w dniach 1-14 listopada 2014 r. przeanalizowała 101 programów publicystycznych emitowanych na antenach telewizji publicznej (TVP 1 i TVP Info), Polsat News, TVN 24 i TV Trwam. Ile samorządu w debacie? Członkowie Krajowej Rady chcieli się dowiedzieć m.in., czy przedwyborcza debata prowadzona na wybranych antenach telewizyjnych w sposób merytoryczny odnosiła się do trwającej kampanii wyborczej, czy pojawiały się w niej zagadnienia związane z funkcjonowaniem polskiego samorządu oraz czy audycje mogły skłonić widzów do uczestnictwa w wyborach. Odpowiedzi nie brzmią optymistycznie. Badacze z MTResearch zwracają uwagę, że widz niezainteresowany wyborami lub polityką, który nie ogląda stacji informacyjnych, miał niewiele okazji do tego, by – chociaż przypadkowo – obejrzeć fragment programu publicystycznego poświęconego wyborom samorządowym. Spośród 38 audycji wyemitowanych przez telewizję publiczną tylko osiem (poranny program „Polityka przy kawie”) pojawiło się na ogólnotematycznym kanale TVP 1. Na tle Jedynki lepiej wypadła TV Trwam, która wyemitowała 11 programów publicystycznych. Przed każdymi wyborami samorządowymi w mediach jak mantrę powtarza się formułkę, że jest to głosowanie dla wyborców de facto najważniejsze, ponieważ jego wyniki mają bezpośredni wpływ na komfort życia obywateli oraz na to, jak wygląda ich sąsiedztwo. Niestety, jak wskazują autorzy badania, ma się to nijak do telewizyjnej praktyki. W przedwyborczej debacie w programach publicystycznych problematyki samorządowej było jak na lekarstwo. Dominowały tematy poboczne oraz te, które bezpośrednio odnoszą się do polityki krajowej. Autorzy wskazują, że kampania była komentowana przede wszystkim przez pryzmat bieżących wydarzeń politycznych, głównie afer. Prym wiodła afera madrycka z trójką posłów PiS w roli głównej. Zamiast o uwarunkowaniach polityki lokalnej albo losach konkretnych inwestycji dyskutowano o tym, czy żony posłów PiS w drodze do Madrytu piły alkohol. Dziennikarze chętnie podejmowali również tematy podsuwane im przez sztaby wyborcze, chociażby sprawę pobicia przez policjantów Przemysława Wiplera, który ubiegał się o fotel prezydenta Warszawy. W jednym z programów dziennikarz za wszelką cenę próbował ustalić, czy poseł kopnął policjantkę. Z przedstawionej w badaniu tabeli wynika, że polityka samorządowa (rozumiana jako lokalne decyzje polityczne, koalicje, zakres odpowiedzialności samorządu i jego rola jako instytucji) stanowiła zaledwie 9% wszystkich poruszanych tematów. Dużo chętniej omawiano profile kandydatów i analizowano przedwyborcze sondaże – 18%. W przypadku afer politycznych wskaźnik ten wyniósł aż 21% i była to wartość najwyższa. Według ustaleń raportu, prowadzący programy publicystyczne oraz ich goście nie potrafili się skupić na istocie rzeczy. „W wielu audycjach – zwłaszcza w pierwszym tygodniu monitoringu wyborczego (1-7 listopada 2014 r.) – wielokrotnie zespół badawczy odnotowywał pytania o miałkość i płytkość samorządowej kampanii wyborczej. Zamiast dyskutować o istocie wyborów samorządowych – o zadaniach i funkcjach gmin, powiatów czy wreszcie kompletnie nieznanych ludziom sejmików wojewódzkich – dziennikarze i ich goście rozmawiali o kampanii wyborczej, której ich zdaniem »w ogóle nie ma i nie było«”, komentują analitycy MTResearch. Medialne PiS Ciekawie prezentuje się zestawienie liczby wystąpień polityków w programach publicystycznych pod kątem przynależności partyjnej. Okazuje się bowiem, że najczęściej, bo aż 66 razy, zapraszani byli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Na drugim miejscu znaleźli się kandydaci bezpartyjni, a dopiero na trzecim przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, których zaproszono 47 razy. Uwagę badaczy zwróciła jednak liczba wystąpień członków SLD (37) i PSL (20): „Znacząca wydaje się bardzo wysoka nadekspozycja polityków SLD, która nie koreluje z uzyskanym przez tę partię wynikiem wyborczym. Drugim zastanawiającym zjawiskiem jest niska ekspozycja polityków PSL zestawiona z rekordowo wysokim poparciem dla tej partii politycznej w wyborach samorządowych 2014”. Politycy PiS byli do programów zapraszani najczęściej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2015, 2015

Kategorie: Media