Terapia bąbelkowa

Terapia bąbelkowa

Nowa, zadziwiająca metoda leczenia udarów mózgu może pomóc także w walce z innymi chorobami

Eksperci mówią o nowej nadziei dla ofiar udarów mózgu. Oto bombardowane ultradźwiękami mikroskopijne pęcherzyki otwierają zablokowane naczynia krwionośne.
O sukcesach naukowców testujących tę zadziwiającą metodę terapii informują nie tylko fachowe periodyki, ale także pisma przeznaczone dla szerszego odbiorcy („The Economist”, „Der Spiegel” i inne).
Udary mózgu, będące zazwyczaj wynikiem powikłań nadciśnienia tętniczego i miażdżycy, najczęściej występują u osób starszych. W skali światowej powodują co trzeci zgon. W Stanach Zjednoczonych udar zabija ponad 167 tys. osób rocznie. W Polsce udar, zwany dawniej apopleksją, dotyka rocznie ok. 70 tys. osób, z których 30 tys. nie udaje się uratować. Większość chorych, którzy przeżyją, wymaga stałej opieki.
Lekarze usiłują pokonać tę groźną chorobę. Pionierami „terapii bąbelkowej” są dr Andrei Alexandrov, pracujący w klinice University of Alabama, oraz niemiecki neurolog Thilo Hölscher, zatrudniony na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Po raz pierwszy o nowej potencjalnej metodzie leczenia poinformował w listopadzie 2004 r. magazyn „The New England Journal of Medicine”. Od tej pory badacze poczynili znaczne postępy.
Alexandrov wraz z zespołem dzięki „magicznym pęcherzykom”

pomógł już siedmiu pacjentom.

Pozornie koncepcja wydaje się prosta. „Mieszamy roztwór przez 45 sekund, aż utworzy się korona z piany”, wyjaśnia Alexandrov, potrząsając probówką. Znajduje się w niej stabilny chemicznie gaz, np. perfluoropropan, oraz tłuszcz (fosfolipid). Po intensywnym potrząsaniu w probówce pojawiają się miliardy pęcherzyków, przy czym tłuszcz tworzy powłokę tych minibalonów, w której zamknięty jest gaz. Największe bąbelki mają średnicę zaledwie 5 mikrometrów, czyli są mniejsze od czerwonych ciałek krwi. Stosując bardziej zaawansowaną technologię, można uzyskać pęcherzyki o średnicy zaledwie kilkuset nanometrów.
Porcja bąbelków jest następnie wstrzykiwana do naczynia krwionośnego na ramieniu pacjenta i wraz z krwią podąża do miejsca w arterii mózgowej, w którym utknął zawalidroga skrzep. Kiedy to nastąpi, lekarze włączają aparat emitujący bogate w energię ultradźwięki. Poddane takiemu bombardowaniu pęcherzyki zaczynają drgać. W takim stanie działają na dwa fronty. Po pierwsze, naciskają na ścianki naczynia krwionośnego, które zaczyna się rozszerzać, po drugie – atakują powierzchnię skrzepu niczym miniaturowe młoty pneumatyczne. Skrzep zostaje podziurawiony jak sito, a jeśli dopisze szczęście, spływa przez udrożnione już naczynie krwionośne. Do mózgu znów zaczyna docierać krew, transportująca życiodajny tlen. Dr Alexandrov pomaga szczęściu, podając jeszcze, zgodnie z tradycyjną metodą terapii, enzym t-Pa pobudzający naturalne mechanizmy, za pomocą których organizm chorego usiłuje

pozbyć się skrzepu.

Terapia przy użyciu samego enzymu t-Pa jest skuteczna w przypadku zaledwie 12% pacjentów. Ale poprzedzenie enzymu ofensywą bąbelków to już 49% wyleczonych. Alexandrov tak opisał jeden ze swoich pierwszych sukcesów: „Ok. 40 minut po infuzji spostrzegliśmy, że arteria krwionośna otwiera się. To było tak, jakby ktoś otworzył butelkę szampana. Pif! W ciągu następnych 45 minut stan pacjenta szybko się poprawiał. Po godzinie doszło do całkowitego wyzdrowienia”.
Aby jednak terapia mogła być skuteczna, musi zostać zastosowana najpóźniej trzy godziny po udarze. Przygotowanie t-PA nie jest łatwe. Enzym musi być stale przechowywany w stanie schłodzonym, zazwyczaj można go podać dopiero w szpitalu. Dr Thilo Hölscher pracuje więc nad nową metodą – zamierza usuwać skrzepy bez użycia enzymu, samymi pęcherzykami, wprawionymi w wyjątkowo intensywne drgania. Naukowiec ma nadzieję, że dzięki temu można będzie rozpocząć leczenie już w karetce.
Jeśli kolejne testy zakończą się pomyślnie, być może już w końcu bieżącego roku na ulice San Diego wyjadą ambulansy wyposażone w aparaturę do terapii bąbelkowej.
Nadzieje na cudowne ozdrowienia na razie są przedwczesne. Terapia wciąż znajduje się w stadium eksperymentalnym. Nadal nie wiadomo, jaka powinna być optymalna dawka ultradźwięków oraz rozmiary i liczba wysłanych do krwiobiegu pęcherzyków. Neurolog Alexandrov i jego koledzy sprawdzają, czy ośmiokrotne zwiększenie obecnie podawanej porcji roztworu z pęcherzykami (1,7 ml) przyniesie lepsze rezultaty. W pracach tych uczestniczą także europejscy uczeni.
Precyzyjne wysłanie strumienia ultradźwięków poprzez kości czaszki wymaga doświadczenia i pewnej ręki. Podczas ostatnich testów przeprowadzonych w Mannheim przez prof. Michaela Daffertshofera zbyt mocny snop ultradźwięków doprowadził do podgrzania tkanki mózgowej i krwotoków u pacjenta. Eksperyment trzeba było przerwać. Dr Alexandrov pragnie w przyszłości uniknąć podobnych niepowodzeń, dlatego pracuje nad

ultradźwiękowym hełmem,

który emituje fale w odpowiedniej ilości i kieruje je w pożądane miejsce. Dzięki hełmowi terapię bąbelkową będą mogli stosować paramedycy w karetkach pogotowia.
Zdaniem ekspertów, mikropęcherzyki okażą się pomocne nie tylko w walce z udarami mózgu, lecz staną się skuteczną bronią medycyny najbliższych dziesięcioleci. Mogą one być znakomitym środkiem transportu lekarstw, przeciwciał, hormonów itp. – przy czym bąbelki precyzyjnie dostarczą leki do pożądanych rodzajów komórek czy organów. W ten sposób można będzie uniknąć traktowania preparatami całego organizmu, np. podczas chemioterapii antynowotworowej. Badania na tym polu prowadzą Mark Borden i Paul Dayton z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. Podczas eksperymentów na szczurach posłużyli się mikropęcherzykami, w których tłuszczowej powłoce ukryli lecznicze molekuły. Cząsteczki te chronione były warstwą polimerów, aby nie zniszczył ich system immunologiczny pacjenta. Za pomocą fal dźwiękowych naukowcy kierowali pęcherzyki do określonego miejsca w organizmie, a nawet regulowali ich prędkość. Kiedy bąbelki dotarły do celu, zostały potraktowane ultradźwiękami, pod wpływem których lecznicze cząsteczki zostały uwolnione z polimerów.
Prawdopodobnie w przyszłości mikropęcherzyki zostaną zastosowane jako taksówki, przewożące radioaktywne izotopy w ramach ściśle lokalnej radioterapii lub fragmenty DNA podczas terapii genetycznej.
Leczeniem pęcherzykowym zainteresowały się już koncerny farmaceutyczne. Przedsiębiorstwo ImaRx Therapeutics z Tucson w Arizonie rozpoczęło testowanie terapii udarów mózgu, nazwanej SonoLysis. Podobnie jak metoda dr. Alexandrova wykorzystuje ona rozbijające skrzepy pęcherzyki w połączeniu z enzymem t-PA.
Własne badania prowadzą inne amerykańskie firmy – Nanotrope i Targeson. Eksperci są optymistami – liczą, że bąbelki ocalą wielu dotkniętych udarem mózgu od kalectwa lub śmierci.

 

Wydanie: 2007, 38/2007

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy