Po tragedii w teatrze na Dubrowce „Moskwa i Waszyngton są sobie bliskie jak nigdy wcześniej”, ogłosiła rosyjska prasa 653 osoby uratowane i 119 zabitych zakładników. W miniony piątek, 1 listopada, taki wydawał się ostateczny bilans akcji rosyjskiego Specnazu i antyterrorystów z jednostki Alfa, którzy szturmem zdobyli Centrum Teatralne na moskiewskiej Dubrowce, gdzie Czeczeni przetrzymywali sterroryzowaną widownię musicalu „Ost-Nord”. Stan uratowanych w akcji odbicia teatru ludzi pozostających jeszcze w szpitalach (było ich jeszcze 152) lekarze określali jako „stabilny i zadowalający”. Co dawało szansę, że hekatomba ofiar z Dubrowki już się nie będzie powiększać. Przez Rosję przetoczyła się w minionym tygodniu potężna dyskusja na temat sposobu przeprowadzenia operacji odbicia zakładników, a zwłaszcza liczby zakładników, którzy w wyniku tej operacji zginęli. W samej Moskwie część (bardzo zresztą niewielka) polityków i dziennikarzy ostro krytykowała siły specjalne za doprowadzenie do śmierci – bagatela – 25% osób, które więzili czeczeńscy terroryści. „Możemy bez wahania powiedzieć, że organizacja pomocy medycznej dla ofiar (w teatrze – przyp. MG) graniczy z przestępstwem”, napisano m.in. w oświadczeniu liberalnej partii Jabłoko. Ugrupowanie znanego przeciwnika prezydenta Putina, Grigorija Jawlińskiego, twierdzi, że według zeznań członków ekip ratunkowych, znaczna część ze 119 zakładników, którzy zmarli, mogłaby żyć, gdyby lepiej zorganizowano pomoc, a zwłaszcza gdyby służby medyczne zostały poinformowane wcześniej o rodzaju gazu, którego użyto 26 października nad ranem podczas uwalniania zakładników. Wadim Jakow z gazety „Nowyje Izwiestija” wskazywał, parafrazując słynne powiedzenie byłego premiera Rosji, Wiktora Czernomyrdina, że Specnaz zadziałał typowo po rosyjsku, czyli „Chciał dobrze, a wyszło jak zawsze”. Nie brakowało głosów, że rosyjscy antyterroryści wpisali się swoją akcją na Dubrowce w długą tradycję uwalniania zakładników w Rosji, gdzie „za dopuszczalną” uznaje się śmierć od 20 do 50% więzionych osób, bo „najważniejszy jest prestiż państwa”. Większości Rosjan i miejscowych komentatorów chyba nie przekonują te słowa krytyki pod adresem Alfy, Specnazu i politycznych przywódców kraju. „Operacja sił rosyjskich przeciwko terrorystom w moskiewskim teatrze była konieczna, podobnie jak zastosowanie gazu”, napisał Witalij Trietiakow w dzienniku „Rossijskaja Gazieta”, polemizując z tezą gazety „Kommersant”, że gaz zastosowany do uśpienia terrorystów-samobójców i uniemożliwienia im wysadzenia gmachu teatru w powietrze był gazem-mordercą – przyczyną śmierci ponad setki wycieńczonych zakładników. „Dla co najmniej 400-500 zakładników to gaz-wybawca”, stwierdza Trietiakow. „Żaden prezydent żadnego współczesnego państwa, w momencie gdy terroryści trzymający zakładników nie chcą okupu, tylko stawiają absolutnie kategoryczne i absolutnie polityczne żądania (…) nie ma prawa pójść im na ustępstwa”, kategorycznie podkreśliła „Ruskaja Gazieta” w tekście zatytułowanym „Prezydenci inaczej nie postępują”. Podobnie dziennik „Trud” chwali postawę Alfy oraz Specnazu i Kreml. „Oprócz oczywistego smutku i bólu w duszach pojawiło się coś prawie zapomnianego w ostatnich latach – uczucie dumy z powodu naszej władzy, która nie pozwoliła (…) terrorystom rzucić kraj na kolana i z powodu naszych specsłużb, których akcja w czasie najcięższego i najbardziej niebezpiecznego szturmu (…) teraz wejdzie do podręczników do przygotowania oddziałów antyterrorystycznych w całym świecie”, napisano w gazecie. Wiele gazet przytacza także wypowiedzi ocalałych zakładników, że modlili się oni o akcję Specnazu, bo inaczej „terroryści zabiliby wszystkich”. Mogli to zrobić, ba!, zrobiliby to bez wątpienia, gdyby nie akcja Specnazu, powtarza się dość powszechnie w rosyjskich rozmowach. Wzmacnia takie przekonanie ujawnienie przez mera Moskwy, Jurija Łużkowa, informacji o arsenale, jaki Czeczeni mieli ze sobą w okupowanym teatrze. Okazuje się, że terroryści wnieśli tam 150 kg materiałów wybuchowych, 114 granatów, 15 krótkolufowych karabinów automatycznych i 11 pistoletów. Broń przywieziona trzema samochodami, mogłaby wystarczyć jak to określił jeden z rosyjskich dziennikarzy, „do wystrzelania sporego miasteczka”. Radio i telewizja w Moskwie gęsto cytowały wypowiedź rzecznika George’a Busha, Ari Fletchera, który podkreślił, że amerykański prezydent obwinia przede wszystkim terrorystów, nie zaś rosyjskie władze o śmierć 119 osób, które zginęły na skutek użycia gazu przez rosyjskie siły specjalne. „Niezawisimaja Gazieta” ogłosiła nawet w związku z tym, że „Moskwa i Waszyngton są sobie (teraz) bliskie jak nigdy wcześniej”, bowiem „tylko te dwa kraje rozumieją w rzeczywisty sposób potrzebę nieubłaganej
Tagi:
Mirosław Głogowski









