Siedzimy w malutkich kabinach, tu śpimy, tu jemy Iwona Blecharczyk – pionierka wśród kobiet kierowców tirów W szczycie pandemii opublikowała pani książkę „Trucking girl”. Czy to nie dziwne, że podczas pierwszego lockdownu wiosną, gdy granice pozamykano, a powracający do kraju byli kierowani na kwarantannę, kierowcy z międzynarodowych przewozów towarowych mogli podróżować całkiem swobodnie? – To rzeczywiście ciekawe. Żaden z moich kolegów po fachu nie przeszedł poważnie choroby związanej z wirusem. Myślę, że kierowcy wielkich pojazdów ciężarowych mieli mało do czynienia z innymi ludźmi. Firmy pozamykały biura, kierowcy spotykali tylko osoby zajmujące się rozładunkiem i byli obchodzeni z daleka. Kontakty z obsługą baz ograniczono prawie do zera. Nie wpuszczano nas do magazynów, byliśmy więc odseparowani od reszty społeczeństwa. Kierowcy zamknięci w kabinach jeździli zdrowo, a w każdym razie bezobjawowo. Zresztą bez naszej pracy zawaliłoby się wszelkie zaopatrzenie. Oczywiście wszyscy mieli maseczki, dbali o higienę rąk itd. – Z tą higieną było różnie. Na początku pandemii nie było wiadomo, co się będzie działo, kierowcy przebywali w trasach dłużej niż zwykle, rzadziej mieli wolne, ale na polskich stacjach benzynowych wszystkie toalety zostały zamknięte! Ani się załatwić, ani umyć rąk, nie mówiąc o kąpieli. Tymczasem w Niemczech, we Francji postępowano odwrotnie – toalety i prysznice były otwarte, do tego zniesiono opłaty. Kierowca w Polsce tankował np. 800 litrów paliwa i nie mógł nawet umyć rąk ani skorzystać z toalety czy nalać wody z kranu. Musieliście być sprawni w pracy, jechać w długie trasy. Pisze pani, że pojawia się zwykle straszne zmęczenie, senność, bo wiele przejazdów odbywa się w nocy. – Rzeczywiście całe życie kierowcy zawodowego to bałagan czasowy. Zaczyna się tydzień wcześnie rano, a koniec pracy nieustannie się przesuwa. Można przywyknąć, ale to ma konsekwencje. Zmienne godziny snu, często przerywane, odbijają się na ogólnej kondycji. Z tym trzeba się liczyć. Jazda nocą czasami bywa przyjemna, wtedy przychodzą do głowy najlepsze pomysły dotyczące np. własnej drogi zawodowej lub życiowych planów, ale także różnych prozaicznych spraw. Sposobów na bezpieczną jazdę nocną jest wiele, jednak najważniejsze to dobre przygotowanie i wypoczęcie. Nie można przyjść do pracy głodnym, spragnionym, brudnym. Trzeba wcześniej dobrze zjeść, ale nie mogą to być potrawy ciężkie. Trzeba pić dużo wody i… odpuścić sobie słodycze, bo gdy za dużo cukru dostanie się do krwi, człowiek trochę opada z sił. Godziny spędzone za kierownicą trzeba dobrze zaplanować. W dzień jest najwyższa koncentracja. Jazda nocna wynika ze specyfiki transportu specjalistycznego, którym ostatnio się zajmuję. Wożę ogromne, nienormatywne ładunki, np. turbiny wiatrowe. To jest cztery razy dłuższe niż zwykłe tiry, dwa razy szersze, czasem o wysokości 6 m i więcej. Taki pojazd zajmuje dwa, a nawet trzy pasy na autostradzie, dlatego jeździ się nocą. Nieuregulowany czas pracy, niewyspanie, zmęczenie, kłopoty z ładunkami, do tego samotność – to bardzo stresujące. Czy zawodowy kierowca nie powinien dbać o zdrowie psychiczne? – Co pięć lat mamy obowiązkowe badania medyczne i jednym z punktów są psychotesty. Sprawa psychiki nabiera teraz jeszcze większego znaczenia, nie tylko u kierowców zawodowych. Temat zdrowia psychicznego trzeba będzie podjąć na poważnie. Pandemia zamknęła ludzi w domach, a my mamy to na co dzień w pracy. Siedzimy w malutkich kabinach, tu śpimy, tu jemy. Na parkingach jesteśmy ogrodzeni i aby wyjść np. do lasu, trzeba przeskoczyć ogrodzenie. Nawet spacer jest utrudniony, a podczas rozładunku mamy do czynienia na odległość z obsługą, magazynierem. Ludzie w mieszkaniach mają chociaż łazienki i kuchnie, są rozrywki i liczniejsze kontakty z sąsiadami, rodziną. Byłam zaproszona na prezentację tych problemów do Brukseli, ale ta konferencja się nie odbyła. Miała pani być prelegentką? – Miałam mówić o tym, że wszystkie firmy przewozowe powinny dbać o to, by kierowca był wypoczęty, nie zastanawiał się, czy ktoś na niego napadnie, gdy spędza noc na parkingu czy na poboczu, by miał dostęp do toalety i do bieżącej wody. Na trasach typowo turystycznych właściciele kamperów mają takie wygody, ale na innych drogach jedyny kontakt z cywilizacją odbywa się na stacjach benzynowych. Zwykły człowiek, gdy wraca z pracy do domu, ma kontakt z rodziną; nawet jeśli się pokłóci, to przynajmniej uwolni emocje.
Tagi:
cargo, dyskryminacja, feminizm, iwona Blecharczyk, kierowcy, kobiety, Kolej, lockdown, logistyka, ochrona środowiska, pandemia, praca, prawa pracownicze, prawo pracy, samochody, społeczeństwo, stereotypy, Strajk kobiet, tiry, transport, Trucking girl, Unia Europejska, warunki pracy, zdrowie psychiczne









