Tragiczna sekunda, dwa lata dramatu

Tragiczna sekunda, dwa lata dramatu

Henryk Blida: – Od dwóch lat czekam na odpowiedź na jedno pytanie: kto i po co przysłał do nas agentów, którzy sprowadzili do naszego domu śmierć? 25kwietnia minie druga rocznica dramatycznych wydarzeń w domu Barbary Blidy. Padł wtedy śmiertelny strzał, a jego tajemnica jest wyjaśniana od dwóch lat. Gdy rok temu spotkałam się z mężem i synem pani Barbary, byli zmęczeni ciągłymi przesłuchaniami, wyjazdami do prokuratur, nawet cztery razy w tygodniu. Poprzedni rok przyniósł niewiele wyjaśnień, mijający nie posunął sprawy do przodu. – Zmiana prokuratora w Łodzi spowolniła i tak ślimacze śledztwo, komisja śledcza też nie grzeszy prędkością. Mamy wrażenie, że prokuratorzy boją się tego, co ustalą i co będą musieli ujawnić, wolą więc przeciągać sprawę – uważa Jacek Blida. – Dopóki media intensywnie interesowały się sprawą śmierci mojej mamy, coś się działo, chociaż niewiele wyjaśniono. W tej chwili sprawa bardzo spowolniła. Podzielono ją na trzy wątki. Do jednego, z naszego punktu widzenia kluczowego – dotyczącego tajnych spotkań najważniejszych wówczas osób w państwie, nie mamy dostępu, wglądu, zupełnie nas z tej sprawy wykluczono. Dwa inne wątki, dotyczące bezpośrednio mamy, ślimaczą się. Przez te dwa lata poznałem wielu prokuratorów. Moja obserwacja jest przerażająca – oni są sparaliżowani strachem o utratę własnej posady, boją się prawdy. Przykład jednego, którego wyłączono ze sprawy i nie mógł pełnić swoich funkcji, tylko wykonywał jakąś papierkową pracę, powstrzymuje innych przed radykalnymi działaniami. Ten strach prokuratorów jest dla mnie żenujący. Do tego kolejne zeznania funkcjonariuszki obecnej przy śmierci mamy są moim zdaniem kłamstwem – komentuje Jacek Blida. Nie było podstaw do zatrzymania Jedynym satysfakcjonującym dokumentem dla rodziny Blidów, jaki wydano przez te dwa lata, jest orzeczenie sądu w Katowicach, w którym sędzia uznaje, że ustalenia prokuratury nie były podstawą do zatrzymania Barbary Blidy. Sąd wydał to uzasadnienie 29 maja 2008 r. – To jest coś, co jest dla nas pierwszym, maleńkim krokiem do ustalenia prawdy – dodaje syn posłanki. – Moglibyśmy wiele opowiedzieć, ale musimy uważać na każde słowo, bo zaraz jesteśmy wzywani na przesłuchania. Ponieważ sprawę przeniesiono teraz do Olsztyna, w razie wezwania trzeba jechać na drugi koniec Polski, co bardzo dezorganizuje nasze życie – dodaje mąż Barbary Blidy. – Dziwne dla nas jest to, że przesłuchania w prokuraturze mają klauzulę tajności, a przed komisją śledczą są jawne. O co w tym chodzi? Aż niedobrze robi mi się na myśl, że sprawa żony może się znów stać instrumentem gry politycznej, gdy nastanie czas nowych wyborów. Politycy będą wykorzystywać jej sprawę jak oręż, a do prawdy się nie zbliżymy – mówi rozgoryczony Henryk Blida. Rok temu w rozmowie z „Przeglądem” powiedział m.in.: – Żona nie wybierała się na tamten świat. Miała mnóstwo planów. Prowadziła firmę, wzięła kredyt pod budowę 33 domów dla swojej firmy. Budowaliśmy dom dla dzieci. Była pełna energii. Pewnego dnia rano przyszli agenci i zniszczyli nasze życie. Siedziałem w pokoju, oni stali nade mną i nagle usłyszałem hałas. Byłem przekonany, że żona upadła. Dobiegłem do niej do łazienki i zobaczyłem czerwoną plamę na szlafroku. Potem już tylko byłem w szoku. Nie wolno nam ujawniać żadnych szczegółów z przesłuchań, powiem tylko jedno, że moje zeznania dotyczące wydarzeń w naszym domu i zeznania agentów są diametralnie różne, a nawet ich wersje odbiegają od siebie. Przeżyłem z Basią 38 lat. Byliśmy szczęśliwi. Żona była bardzo stanowcza, dominowała w domu. Wszyscy wiedzieliśmy, że jak coś postanowi, nie ma od tego odwołania. Ale zazwyczaj dobrze decydowała. Patronka hali sportowej Teraz, po dwóch latach, Henryk Blida powoli uczy się żyć bez żony. Wiele radości daje mu opieka nad wnuczką. Zawozi ją do przedszkola i na zajęcia popołudniowe. Stara się ciągle coś robić, nie siedzieć bezczynnie. Jest jednak wzruszony, że ludzie, szczególnie mieszkańcy Siemianowic, wciąż pamiętają jego energiczną żonę. Na jej grobie stale palą się nowe znicze i pojawiają wiązanki kwiatów od obcych osób, spoza rodziny. W ubiegłym roku Henryk Blida odebrał dwie prestiżowe nagrody przyznane

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2009, 2009

Kategorie: Kraj