Skazany za pogromobus

Skazany za pogromobus

Sąd uznał, że działania Mariusza Dzierżawskiego stanowiły mowę nienawiści

Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał Mariusza Dzierżawskiego, prezesa Fundacji Pro – Prawo do Życia, za stosowanie mowy nienawiści. Dzierżawski skarży się na „totalitarne mechanizmy” i zapowiada apelację, a gdańscy aktywiści mówią o przełomowym wyroku.

Wyrok skazujący zapadł w czwartym roku od wniesienia pozwu. Wystąpiło z nim stowarzyszenie Tolerado i kilkoro aktywistów, m.in. Jacek Jesionek i Anna Strzałkowska, gdańska psycholożka. Pozwali oni zarząd Pro – Prawo do Życia w związku z firmowaną przez fundację kampanią „Stop pedofilii” i pojawieniem się na ulicach Trójmiasta furgonetek oklejonych banerami uderzającymi w osoby LGBT. Można było na nich przeczytać, że „homoseksualizm to zło”, oraz tezy o rzekomych skłonnościach osób LGBT do pedofilii. Na plandekach pogromobusów, jak nazwali je aktywiści, widniały zdjęcia dwóch nagich mężczyzn z tęczową flagą, opatrzone nieprawdziwymi sloganami w rodzaju: „Pederaści żyją średnio 20 lat krócej”, „Czyny pedofilskie zdarzają się wśród homoseksualistów 20 razy częściej”, „Tacy chcą edukować twoje dzieci! Powstrzymaj ich!”.

Prace społeczne z nawiązką

Treści głoszone przez fundację – jednego z czołowych graczy antyaborcyjnych, stojącego także za projektami zaostrzającymi prawo aborcyjne i penalizującymi aborcję – opierały się na zdyskredytowanych w świecie badaniach, co zresztą podkreśliła w uzasadnieniu sędzia Małgorzata Uszacka. W 2020 r. sąd oddalił wniosek, a ta decyzja została uchylona w 2021 r., kiedy to sąd skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Wyrok skazujący zapadł 22 marca. Dzierżawski został skazany na rok ograniczenia wolności – ma w tym czasie wykonywać 20 godzin nieodpłatnych prac społecznych tygodniowo – i zapłacenie nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej, ma również przeprosić osoby LGBT na prowadzonej przez fundację stronie internetowej.

„To historyczny wyrok, bo po raz pierwszy udało się skazać organizatora kampanii nienawiści, a nie tylko kierowców”, uważają działacze Tolerado. Na swojej stronie na Facebooku napisali: „W 2019 r. nasze Stowarzyszenie powzięło zobowiązanie zatrzymania pogromobusów – dzisiejszy wyrok, choć nieprawomocny, stanowi kolejny milowy krok na drodze do spełnienia tej obietnicy”.

Sędzia Uszacka podkreśliła w uzasadnieniu, że badania, na które powoływał się Dzierżawski – Marka Regnerusa i Paula Camerona – „nie przynależą do kanonu nauki, a hasła i cel kampanii mają charakter szkalujący, poniżający i wymierzony w dobre imię – zarówno osób prywatnych, jak i queerowych organizacji”. Sąd uznał też, że działania Mariusza Dzierżawskiego w sposób rażący przekraczały wolność słowa i stanowiły mowę nienawiści.

„Treści materiałów Fundacji sprowadzały się do tego, że osoby o orientacji homoseksualnej są zagrożeniem dla dzieci – mówiła sędzia Małgorzata Uszacka. – Celem kampanii było utożsamienie osób homoseksualnych z pedofilią i wzbudzenie do nich niechęci. Należy to uznać za mowę nienawiści wobec osób homoseksualnych. Ponadto komunikaty głosowe miały charakter pomawiający i mogły wywołać niepokój wśród opiekunów osób małoletnich. Oskarżony przed sądem nie udowodnił, że prezentowane na furgonetkach treści są prawdziwe”.

Cenzura prewencyjna?

„Należy bardzo wyraźnie zaznaczyć, że w ten sposób wykuwana jest linia orzecznicza, która powoli i konsekwentnie odmienia świadomość sądów i w szerszym kontekście – społeczeństwa – i prędzej czy później doprowadzi do kluczowych zmian prawnych i pełnoskalowego powstrzymania systemowej mowy nienawiści wymierzonej w nasze społeczności”, piszą aktywiści i aktywistki Tolerado.

Sam Dzierżawski uważa, że zastosowano wobec niego „cenzurę prewencyjną”: „Dzisiejszy wyrok przypomina mechanizmy z czasów totalitarnych. Rzekomo zniesławiające treści, które nasza Fundacja upowszechnia w Polsce, to nic innego jak prawda na temat społecznych i medycznych konsekwencji praktyk homoseksualnych oraz planów lobby LGBT wobec polskich dzieci. Wszystkie informacje, które upowszechniamy w ramach naszej akcji, opierają się na dostępnych publicznie badaniach naukowych, a także publikacjach medialnych”.

Oskarżony szedł w zaparte, kompletnie ignorując naukę i słowa sędzi: „Powszechnie znanym i niepodważalnym faktem, zarówno naukowym, jak i statystycznym, jest m.in. epidemia HIV wśród homoseksualistów. Wedle oficjalnych statystyk z USA większość zdiagnozowanych przypadków HIV jest związanych z praktykami homoseksualnymi. Tymczasem lobby LGBT przeznacza gigantyczne środki na to, aby przekonać Polaków do homoseksualnego stylu życia, twierdząc jednocześnie, że jest on bezpieczny, radosny i atrakcyjny. Jest to bardzo odległe od rzeczywistości. Zdaniem gdańskiego sądu i aktywistów LGBT ostrzeganie przed medycznymi konsekwencjami praktyk homoseksualnych jest zniesławiające”. Rzecz jasna, Dzierżawski zapowiedział apelację.

Zawłaszczanie przestrzeni

To nie pierwszy proces tej znanej postaci ruchu antyaborcyjnego, lubiącego się określać jako „obrońcy życia”, ale pierwszy, w którym zapadł przełomowy wyrok.

W przestrzeni publicznej Dzierżawski obecny jest od początku lat 90. W 1991 r. zaczął działać w Unii Polityki Realnej, kilka lat później, po rozłamie, szefował Stronnictwu Polityki Realnej. W tym czasie bez powodzenia kandydował do Senatu. Próbował swoich sił i na scenie dużej polityki, i lokalnie: był m.in. przewodniczącym rady miejskiej w Konstancinie-Jeziornie. Chciał też dostać się wyżej – w 2014 r. startował na prezydenta Warszawy z komitetu Warszawa dla Rodziny.

I to właśnie na „rodzinę” i jej ochronę wciąż się powołuje. O tym mówił w wywiadach, kiedy podróżował po Polsce z antyaborcyjną wystawą „Wybierz Życie” – zdjęciami płodów, oraz kiedy zaangażował się w projekt „Stop aborcji”. Zdecydowany przeciwnik praw kobiet i zwolennik „ochrony dzieci nienarodzonych”, w 2018 r. mówił o tym, że „żadna choroba nie upoważnia do zabicia człowieka”. Chodziło oczywiście o przesłankę embriopatologiczną terminacji ciąży, jeszcze wówczas obowiązującą zgodnie z ustawą aborcyjną z 1993 r. Mimo wysiłków środowisk anti-choice i kolejnych inicjatyw mających na celu zaostrzenie prawa aborcyjnego ostatecznie udało się to osiągnąć nie dzięki obywatelskim projektom, ale wyrokiem upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego w 2020 r.

Nie oznacza to jednak, że Dzierżawski zaprzestał swoich działań – jego fundacja domagała się zmian w Kodeksie karnym, tak by aborcja została zrównana z zabójstwem. Kobietom, które dokonałyby aborcji, groziłaby wtedy kara więzienia – dzisiaj samodzielna aborcja nie jest przestępstwem i kobiecie za aborcję farmakologiczną nic nie grozi. Obecnie działające prawo wywarło za to efekt mrożący na środowisku lekarskim i jest to w dużej mierze efekt mrówczej pracy działaczy anti-choice – w tym Dzierżawskiego. Polega ona nie tylko na proponowaniu kolejnych absurdalnych projektów, ale również na konsekwentnym odwracaniu narracji i zawłaszczaniu języka. I tak mowa już nie o płodach, ale o „życiu nienarodzonym”, nie o aborcji, lecz o „zabójstwie”. „Prawna ochrona dzieci poczętych w Polsce jest fikcją. Mafie aborcyjne działają jawnie, ogłaszają się w mediach i sprzedają pigułki śmierci”, grzmiał w 2021 r. prezes Fundacji Pro – Prawo do Życia. Mówił wówczas o „aborcyjnych przestępcach”.

To o tyle niebezpieczne, że Dzierżawski głosi swoje tezy nie tylko w niszowych mediach prawicowych czy na stronie swojej fundacji, ale także w mediach mainstreamowych. Tak pisał na łamach „Rzeczpospolitej” w 2017 r. o projekcie „Ratujmy Kobiety” w felietonie „Feministyczny totalitaryzm”: „Główna zmiana, którą zakłada projekt, to aborcja na życzenie do końca 12. tygodnia ciąży. Zmiana ta ma znaczenie fundamentalne. Wprawdzie również obecna ustawa pozwala na zabijanie niewinnych ludzi, ale uzależnia zgodę na to od spełnienia pewnych warunków. W feministycznym projekcie żadnych ograniczeń w zabijaniu ludzi w fazie prenatalnej nie ma. Wystarczy oświadczenie: zgadzam się, aby cię zabito”. Dwa lata wcześniej w „Rzeczpospolitej” ukazał się inny jego tekst, zatytułowany „Epidemia rozwiązłości”. Tym razem pisał o rodzinie i małżeństwie: „Europejczycy i Amerykanie zaakceptowali antykoncepcję, a w konsekwencji niewierność małżeńską. Dzieci rodzi się coraz mniej, za to coraz więcej jest przypadków bezpłodności. Mnożą się konkubinaty, a liczba zawieranych małżeństw spada. Obrzydliwa pornografia stała się wszechobecnym elementem życia społecznego. Edukacja seksualna, która faktycznie jest promocją rozwiązłości i dewiacji, jest obowiązkowa w Niemczech”.

Dlatego rację mają aktywiści z Gdańska, kiedy mówią, że wyrok sądu w sprawie pogromobusów jest przełomowy. Stawia tamę mowie nienawiści. I obłędowi.

Fot. East News

Wydanie: 13/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy