Trochę więcej seksu na scenie

Trochę więcej seksu na scenie

Piotr Beczała: z Czechowic-Dziedzic do Metropolitan Opera Legendarnego Jana Kiepurę nazywano chłopcem z Sosnowca (…). Obecnie do nazwiska innego wielkiego śpiewaka operowego, tenora Piotra Beczały, mieszkańcy Czechowic-Dziedzic dodają nazwę miasta, w którym się urodził (1966), spędził dzieciństwo i młodość. 30 czerwca 2013 r. w sali Miejskiego Domu Kultury na scenie, na której stawiał pierwsze kroki, śpiewając w miejscowym Chórze Mieszanym im. Stanisława Moniuszki, nie bez wzruszenia odebrał przyznany mu przez miasto tytuł Honorowego Obywatela. (…) Przypadkiem trafiony (…) W dzieciństwie nic nie wskazywało na to, że zostanie śpiewakiem, (…) po podstawówce zapisał się do technikum mechanicznego, które ukończył ze specjalnością aparatura kontrolno-pomiarowa. (…)  Zaczęło się od tego, że kiedyś z kolegą z technikum postanowili „urwać się” z klasówki z matematyki. Wykombinowali, że pójdą zapisać się do szkolnego chóru, bo liczyli, że gdy powiedzą o tym matematykowi, który był wielkim miłośnikiem kultury, to im tę nieobecność odpuści. W ten właśnie sposób Piotr Beczała został przyjęty do szkolnego chóru, a potem – za namową dyrygentki – do prowadzonego przez nią Zespołu Madrygalistów. Gwiazdą zespołu była śliczna Katarzyna Bąk, z którą się zaprzyjaźnił i ta przyjaźń okazała się jego wielką miłością, potwierdzoną później węzłem małżeńskim. (…) Po którejś próbie dyrygentka powiedziała mu: – Ty, Beczała, masz całkiem niebrzydki głos. Powinieneś zdawać do akademii muzycznej. (…) W czasie studiów Piotr Beczała odbył kilka kursów mistrzowskich za granicą i miał – co stale podkreśla – ogromne szczęście, bo spotkał na nich znakomitych pedagogów. (…) Jako pracę dyplomową na Wydziale Wokalno-Aktorskim katowickiej Akademii Muzycznej w 1992 r. Beczała przygotował partię Leńskiego z „Eugeniusza Oniegina” Piotra Czajkowskiego, którą uwielbiał jego profesor Jan Ballarin, i ta rola stanie się jedną z najbardziej wyrazistych w jego repertuarze. Po studiach w Katowicach nie miał oszałamiających propozycji, a te, które się pojawiły, wymagały, aby jako tenor liryczny śpiewał od razu repertuar dramatyczny, do którego powinien dochodzić, powoli rozwijając swój głos. Zamiast więc forsować głos, by zdobyć uznanie w kraju, a następnie, po kilku latach, wyruszyć na podbój świata, jeszcze na ostatnim roku studiów znalazł agenta i od razu po dyplomie wyjechał za granicę. (…) Zapakowali z Katarzyną Bąk, z którą wcześniej się ożenił, swój dobytek do fiata ritmo i z pożyczonymi od dziadka 200 markami na benzynę wyruszyli do Austrii. Trafili w Linzu do prowincjonalnego Landestheater, nienotowanego najwyżej w świecie operowym. Był to jednak teatr operowy z ambicjami mozartowskimi, role zaś mozartowskie sprzyjały rozwijaniu głosu, na czym Piotrowi zależało. (…) Pierwsze nagłe zastępstwo Praca w Linzu nie była łatwa, m.in. dlatego, że dyrektor opery nie bardzo tolerował obcokrajowców, ale Piotr Beczała mógł tu opanować (oprócz języków obcych) wiele utworów romantycznych, które lubił, choć czasami – jak wyzna – musiał być też tenorem do wszystkiego. Zadebiutował 26 września 1992 r. w profesjonalnym spektaklu „Carmen” Bizeta w dość epizodycznej roli przemytnika Dancairo. Miał 26 lat, lecz musiał uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na rychłą szansę, bo już wtedy zauważono jego oryginalny i mocny głos, świetną dykcję i piękną prezencję. I stało się. Pewnego dnia nieoczekiwanie zadzwonił jego agent z pytaniem, czy zgodziłby się na zastępstwo w operze w Zurichu, bo groziło odwołanie przedstawienia w związku z nagłą niedyspozycją śpiewaka. To było wręcz szaleństwo – wspomina Piotr Beczała, który do południa uczestniczył w Linzu w próbie orkiestrowej „Uprowadzenia z seraju” Mozarta, po czym wsadzono go w samolot i poleciał do Zurichu, gdzie miał wieczorem śpiewać Pucciniego! (…) Właśnie po tym nagłym udanym zastępstwie (jak tu nie mówić o szczęśliwym przypadku) następnego dnia rano otrzymał propozycję kontraktu w Opernhaus w Zurichu, w teatrze zaliczanym do najciekawszych scen operowych w Europie. „Przesiadłem się – stwierdzi później – jakby z fiata do jaguara albo jakbym w piłce nożnej przeskoczył nagle z drugiej ligi do ekstraklasy” (…). W jego karierze znaczącą rolę odgrywa, wszechstronnie go wspomagając, żona Katarzyna Bąk, również śpiewaczka, (…) mezzosopran koloraturowy (…). W pewnym okresie ich wspólnego życia Beczałowie, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dwóch wielkich karier nie da się pogodzić w jednym małżeństwie (na co wskazywały liczne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2016, 2016

Kategorie: Książki
Tagi: Jan Cofałka