Troje po rozwodzie

Troje po rozwodzie

Kary za utrudnianie kontaktów z dzieckiem mają sprawić, że tata nie będzie rodzicem drugiej kategorii

Rozwód rodziców nie musi już łączyć się z oddzieleniem dzieci od jednego z nich. Sądy rodzinne powoli uczą się dawać rodzicom szansę ustalenia wspólnego planu wychowawczego. Dzięki temu coraz częściej możliwe jest równoczesne sprawowanie opieki przez oboje rodziców. Twórcy kampanii „Nawet po rozwodzie jesteście mi potrzebni oboje” podkreślają, że „opieka wspólna” czy „równoważna” to dla tej formy kontaktu z dzieckiem znacznie lepsza nazwa niż funkcjonujące czasem określenie „opieka naprzemienna”. Bo choć rodzice nie są już razem, nadal równocześnie, a nie na przemian, są ważni dla dziecka.

Osobno, ale razem

W czerwcu 2009 r. weszła w życie nowelizacja kodeksu rodzinnego, pozwalająca rodzicom na wspólne ustalenie sposobu sprawowania opieki nad dzieckiem. W myśl tych ustaleń rodzice nie są już skazani na arbitralne ustalenia sądu i mogą przedstawić własny model zasad funkcjonowania rodziny po rozstaniu. To oni sami bowiem, a nie sąd, najlepiej znają swoje dzieci i ich potrzeby. Rodzice mogą opiekować się potomkiem na zmianę, decydując, kiedy maluch czy nastolatek nocuje u mamy, a kiedy u taty. W zależności od zwyczajów i potrzeb rodziny może to być np. tydzień u jednej strony, tydzień u drugiej lub konkretne dni tygodnia dzielone między poszczególne domy – tak aby przyjęte rozwiązanie jak najlepiej pasowało do potrzeb całej rodziny.
– W Warszawie ten model zaczyna się sprawdzać. Nie prowadzimy dokładnych statystyk, ale zgłasza się do nas coraz więcej rodziców szukających pomocy w ustalaniu wspólnego planu wychowawczego – mówi Robert Kucharski, założyciel Fundacji Akcja pomagającej rodzinom przeżywającym kryzys i jeden z inicjatorów zmian. – W mniejszych ośrodkach zarówno rodzice, jak i sędziowie rodzinni są znacznie bardziej nieufni. Nawet specjaliści z rodzinnych ośrodków diagnostyczno-konsultacyjnych (RODK) nie do końca rozumieją ideę wspólnej opieki. Wielu osobom taki pomysł wciąż kojarzy się z przerzucaniem dziecka z domu do domu, z brakiem stabilności.
Joanna Zwierzchowska, psycholog z Fundacji Akcja, tłumaczy, że dobrze przygotowany plan opieki wspólnej może zapewnić dziecku poczucie stabilności po rozwodzie rodziców, choć wymaga to spełnienia kilku warunków. – Odległość między domami nie może być zbyt duża – tłumaczy – bo wtedy za każdym razem dziecko musiałoby być wśród innych koleżanek i kolegów, w innym otoczeniu, może nawet w innej szkole, to niewykonalne. Dwa domy nie są problemem, pod warunkiem że dziecko wie, że zawsze może mieć kontakt z rodzicem, z którym aktualnie nie przebywa.
Istotna jest też spójność modelu wychowawczego. – Dziecko na różnych etapach życia staje przed różnymi zadaniami rozwojowymi, są okresy, kiedy testuje granice – wyjaśnia psycholog. – Można sobie wyobrazić sytuację, w której dziecko stara się wykorzystać konflikt między rodzicami dla własnych korzyści. Wspólna władza rodzicielska wymaga spójności, jeśli rodzice reprezentowaliby sprzeczne modele wychowawcze, to dziecko żyłoby na zmianę raz w jednej, raz w drugiej rzeczywistości i brakowałoby stałych, przewidywalnych zasad, niezbędnych do prawidłowego rozwoju. Dlatego mówimy o wspólnej, a nie naprzemiennej opiece.

Przez Strasburg do dziecka

Do tej pory to do sądu należała decyzja, z kim dziecko mieszka i kiedy widuje drugiego rodzica. W ponad 95% przypadków oznaczało to, że miejsce zamieszkania będzie przy matce. W ostatnich latach, gdy modele rodziny są w coraz większym stopniu partnerskie, ojcowie bardzo aktywnie uczestniczą w życiu dzieci już od pierwszych dni. Po decyzji sądu ich udział w życiu dziecka ogranicza się do spotkań w weekendy i krótkich wakacji. A czasem, o czym skrzywdzeni ojcowie mówią coraz głośniej, wbrew ustaleniom sądów nie mogą widywać dzieci nawet w tak ograniczonym zakresie.
Ograniczanie roli jednego z rodziców trwa nieraz miesiącami. Zwykle nie wynika ze złej woli – mama po rozwodzie czuje się zraniona i nie chce, aby tak samo zranione zostało dziecko, tłumaczy więc, że ograniczenia kontaktów są tylko dla jego dobra…
Ojcowie domagający się spotkań z dzieckiem coraz częściej decydują się na oddanie sprawy do Strasburga. W kwietniu Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał skarżącemu 5 tys. euro. Ojciec (nazwisko nie zostało podane do wiadomości publicznej) po wieloletnich zmaganiach z byłą żoną i sądami rodzinnymi, które nie były w stanie zapewnić mu kontaktów z córką, złożył skargę, twierdząc, że Polska złamała m.in. art. 8 Konwencji praw człowieka poprzez pozbawienie go prawa do poszanowania życia rodzinnego w części dotyczącej kontaktów ojca z dzieckiem oraz art. 13 konwencji, tj. prawo do skutecznego środka odwoławczego przez niezapewnienie wykonania prawomocnych orzeczeń sądu w przedmiocie uregulowania kontaktów z dzieckiem.
Takie sytuacje zdarzały się w Polsce nagminnie. Dlatego postanowiono wprowadzić kolejne zmiany w polskim prawie rodzinnym. Komisja „Przyjazne państwo” domagała się drastycznych działań – odbierania dziecka w przypadku niewykonywania zaleceń sądu. Na szczęście organizacje ojcowskie wraz ze specjalistami wysunęły inną propozycję. 27 kwietnia Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, który przewiduje możliwość nałożenia kary pieniężnej na rodzica utrudniającego drugiemu rodzicowi kontakt z dzieckiem. Przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt przewiduje, że za nierespektowanie wyroku sądu grozi kara finansowa bez określonej górnej granicy. Te same sankcje mogą zostać nałożone, jeśli rodzic np. samowolnie wydłuża kontakt z dzieckiem ponad ustalony czas.
Bywają sytuacje, w których zakaz spotkań z jednym z rodziców ma uzasadnienie. Separację rodzica stosuje się w przypadku przemocy, molestowania – w sytuacjach skrajnych. To jednak wyjątki. Psychologowie twierdzą, że obecność obojga rodziców stanowi m.in. podstawę do kształtowania się wzorów męskości i kobiecości.
– Czasem negatywne skutki nieobecności jednego z rodziców są bardzo silne, czasem można je zminimalizować – twierdzi Joanna Zwierzchowska. – To zależy od wielu czynników, m.in. od tego, czy dziecko przeżywa konflikt lojalnościowy, czy jest wciągane w konflikt rodziców i wymaga się od niego opowiedzenia po którejś ze stron albo samo się do tego poczuwa. Może czuć się winne rozpadu małżeństwa rodziców. U chłopców częściej zdarza się czynna agresja, u dziewczynek – agresja werbalna. Pojawiają się problemy w szkole, konflikty z rówieśnikami, zaburzone jest poczucie bezpieczeństwa. Dzieci zdobywają wiedzę przez obserwację: budują model rodziny, relacji międzyludzkich. To od rodziców uczą się rozwiązywania konfliktów. Ta wiedza często przekłada się w kolejnych latach na ich własne zachowania, wyznawane wartości, samoocenę.

Rola mediatora

Polskie skojarzenia z rozwodem to walka i wzajemne oskarżenia. – Mój na szczęście już były mąż opowiadał o mnie niestworzone rzeczy, próbował w sądzie zrobić ze mnie wariatkę – wspomina Renata, która zdecydowała się na rozwód po 10 latach małżeństwa, dwa ostatnie były jednym pasmem kłótni. – Oczywiście próbował przekonać sędzię, że dzieci (dziewięć i pięć lat) powinny zostać z nim.
Renata, jak bywa w większości przypadków, została z dziećmi. Mąż płaci jej alimenty. I choć ona wciąż ma żal o kłamstwa na sprawie rozwodowej i o stracone lata, stara się nie przenosić swoich pretensji na dzieci. Od rozwodu minęły trzy lata, najgorsze były pierwsze miesiące. Długo starała się tak lawirować, żeby nie musieć spotykać byłego męża, kiedy przychodził po maluchy. One z kolei po spotkaniach z nim były zbuntowane i nieszczęśliwe.
– Ciężko było się z nimi dogadać, za każdym moim sprzeciwem słyszałam: „Tata nam pozwala” – opowiada.
Czy po wszystkich przykrych doświadczeniach z mężem przystałaby na wspólną opiekę? Trzy lata temu nie miała takiej możliwości. Ale nawet dziś trudno jej wyobrazić sobie wspólne ustalenia, skoro był czas, że nie mogła patrzeć na byłego partnera.
Wypracowanie wspólnej strategii dla rozbitej rodziny może być trudne. Wychowanie dziecka nieraz jest jednym z powodów rodzinnych kłótni. Jeśli rodzice chcą podjąć próbę przygotowania rodzicielskiego planu wychowawczego, może ich wesprzeć mediator. Nie rozwiąże on problemów, pomoże jednak odnaleźć najważniejsze punkty sporne i dojść do porozumienia. Mając przygotowanie psychologiczne i znając procedury sądowe, mediator może pomóc w szczegółowym opracowaniu planu dla rodziny. To kontrakt, który obejmuje m.in. ustalenie miejsca zamieszkania dziecka, szczegółowy harmonogram spotkań z rodzicami, komunikację z innymi członkami rodziny (np. dziadkami, wujkami). Żeby porozumienie między rodzicami było łatwiejsze do osiągnięcia i utrzymania, opracowane są też założenia dotyczące kwestii wychowawczych – warto przemyśleć zasady samodzielności dziecka, najważniejsze wartości, jakie są mu wpajane.
Nie ma rozwiązań uniwersalnych. – Przy ustalaniu zasad ważny jest zawsze wiek dziecka i to, jaką relację ma z każdym z rodziców – opisuje Joanna Zwierzchowska. – Inaczej wygląda sytuacja przy niemowlęciu, którego rodzice rozstają się tuż po narodzeniu, a inaczej przy kilkulatku, który przez całe życie miał dobry kontakt z obojgiem. Na pewno trzeba wspólnie wypracować rozwiązania dotyczące m.in. opieki medycznej, szkoły, wiary… Warto kontynuować zwyczaje, które do tej pory panowały w rodzinie, tak żeby ustalenia były dla dziecka przewidywalne, żeby miało ono poczucie stałości i bezpieczeństwa. Jeśli np. do tej pory tata chodził z dzieckiem na basen w każdą środę, niech chodzi nadal.

Nie na siłę

Nie wszystkich walczących o zmiany ojców satysfakcjonuje przyjęte przez sąd rozwiązanie. – Część środowisk ojcowskich stara się promować jeszcze mocniejsze zmiany – mówi Robert Kucharski. Chodzi o wprowadzenie zasady, że wspólna opieka byłaby podstawową formą, od jakiej tylko w uzasadnionych przypadkach byłyby wyjątki. Założyciel Fundacji Akcja ma jednak wątpliwości co do takiego rozwiązania. Jego zdaniem to dobrowolność podejmowanych zobowiązań jest kluczowa dla ich skuteczności. – Przymus mógłby pogłębić konflikt między rodzicami, nie dawałby impulsu, żeby uporządkować swoje sprawy i porozumieć się między sobą. Rozwiązanie byłoby czysto teoretyczne, a w rezultacie i tak zdarzałoby się uniemożliwianie kontaktów, tak jak dziś zdarza się nierespektowanie postanowień sądu.
Kucharski stawia raczej na pozytywną motywację: preferencje podatkowe dla rodziców decydujących się na wspólną opiekę, zmniejszenie kosztów procesu, skrócenie postępowania sądowego.
Formy opieki równoważnej istnieją w wielu krajach, m.in. we Francji, Hiszpanii, Niemczech i USA. – To nie jest idealne rozwiązanie, bo idealny byłby kochający dom rodzinny z dwojgiem rodziców – tłumaczy Robert Kucharski. – Ale w wielu sytuacjach może to być rozwiązanie najlepsze z możliwych.
Czy już za kilka lat wspólne ustalenia dotyczące opieki nad dzieckiem staną się normą? Modele rodzicielstwa w Polsce przeszły dużą przemianę. Tata w opiece nad dzieckiem coraz częściej jest równorzędnym partnerem. Podtrzymywanie tej więzi jest naturalną konsekwencją przemian. Chcemy, żeby tata na urlopie ojcowskim radził sobie z opieką nad dzieckiem – nie strzelajmy sobie w stopę, twierdząc w chwili rozstania, że w życiu malucha ma istnieć przede wszystkim mama, a później długo, długo nic…

Wydanie: 20/2010, 2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy