W Rewalu pamiętają, że urlopowiczom nie wystarczy tylko plaża. Dlatego zyskał on miano najlepszej gminy turystycznej w Polsce Rewalanin, rewalczyk, rewalka czy po prostu mieszkaniec Rewala? Z decyzją, które określenie jest poprawne, kłopoty mają nie tylko wójt i jego zastępca. To pytanie zaskakuje nawet Annę Ripołowską, absolwentkę polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego. – Chyba rewalanin – mówi bez przekonania. – Profesora Miodka trzeba by zapytać – daje za wygraną. Anna Ripołowska przyjechała do Rewala 20 lat temu, tylko na trochę. Została na stałe. – Nigdy nie myślałam, że będę mieszkać w tak małej miejscowości, ale dzisiaj już nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi – mówi. W jej ustach brzmi to wyjątkowo, bo wraz z mężem Romanem uważani są w gminie za globtroterów. – W sezonie zarabiamy w Rewalu na zagraniczne wojaże, na które wyruszamy zazwyczaj zimą – opowiadają. – Jak wszyscy w gminie żyjemy z turystyki, wynajmujemy pokoje, prowadzimy stołówkę. Roman Ripołowski jest członkiem zarządu gminy. Marzy mu się budowa mola w każdej nadmorskiej miejscowości na terenie gminie. Gdy w tegorocznym rankingu gmin Centrum Badań Regionalnych przyznano Rewalowi czwarte miejsce między innymi za wysokie dochody oraz rozmach inwestycyjny, mieszkańcy mieli zdania podzielone. – Podążamy we właściwym kierunku – oceniali zgodnie zwolennicy władz samorządowych i ich polityki. – Jesteśmy nie tyle bogaci, ile zadłużeni. Jakie to bogactwo, skoro gminie czasami brakuje pieniędzy nawet na bieżące opłacanie składek ZUS i regulowanie w terminie innych płatności? – komentowali malkontenci. Wójt Konstanty Oświęcimski (miejscowy, niespełna czterdziestolatek) ma na to jedną odpowiedź: – Komu dziś w Polsce nie brakuje pieniędzy? Żeby inwestować, musieliśmy zaciągać kredyty. I teraz je spłacamy. Według wójta wszystko dzieje się dzięki stabilności miejscowego samorządu. – Nie liczą się u nas poglądy ani sympatie polityczne – przekonuje. Mała gmina – wielka turystyka W sezonie właściwie każdy, kto chce, może znaleźć tu pracę – zapewnia wójt. – Postawiliśmy na turystykę, co wymusiło konieczność zadbania najpierw o infrastrukturę. Te inwestycje z początku lat 90. będziemy spłacać jeszcze przez kilka lat. Ale w dłuższej perspektywie to się opłaca. Już w roku ubiegłym oddali do użytku halę sportowo-widowiskową o standardzie międzynarodowym. – Dzięki temu możemy przyjmować grupy na obozy sportowe, także poza sezonem – wylicza wójt. – Obecnie przygotowujemy korty tenisowe w Rewalu, otwarte boiska do koszykówki i siatkówki w Niechorzu i Pobierowie. Chcemy, by każda miejscowość w gminie miała obiekty sportowe. W kolejnym etapie zadbamy o zieleń w naszych miejscowościach. To zadanie też jest kosztowne. – Nie żałujemy funduszy na promocję, wydajemy na ten cel około 5% budżetu. To się na pewno opłaci – przekonuje Robert Skraburski, zastępca wójta gminy Rewal. Gdzie są takie atrakcje Gmina ma swoje atrakcje turystyczne. Jedną z nich są ruiny kościoła w Trzęsaczu, usadowione na wysokim klifowym brzegu. Z roku na rok morze zabiera urwisty brzeg i zabytek coraz bardziej niszczeje. Gdyby nie decyzja miejscowych władz samorządowych o ratowaniu ruin, być może już by ich nie było. Po wielkich sztormach ostatniej jesieni kościółek w Trzęsaczu nadal trwa na urwisku. Wbrew legendzie, która opowiada, że Bałtyk od wieków z uporem stara się zabrać ten kościół, bo została tu pochowana jego córka Zielenica, porwana przez miejscowego rybaka Boguchwała. Inna turystyczna atrakcja to przejażdżka wąskotorową kolejką w stylu retro. Gmina przejęła kolejkę od PKP, inaczej zostałyby tylko puste tory. – Gdzie w Polsce jest jeszcze taka atrakcja? – pyta Robert Skraburski. I od razu przytacza kolejne powody, dla których warto przyjeżdżać do Rewala i okolicznych miejscowości. Podczas tegorocznego lata było tu kilkadziesiąt imprez, m.in. piknik z telewizyjną Dwójką, wielkie gotowanie zup rybnej i pomidorowej, wybory Miss Bałtyku, turnieje siatkówki plażowej oraz ogólnopolskie mistrzostwa w motolotniarstwie. Słoneczny patrol Szefem ekipy ratowników WOPR w gminie jest Wiesław Borowski ze Szczecina. – Dysponujemy nie tylko wozem, którym można jeździć po plaży, ale także trzema łodziami motorowymi – mówi. – Dzięki temu możemy szybko reagować, gdy ktoś tonie. Nie musimy czekać na sprzęt Polskiego Ratownictwa Morskiego. Wóz pana Wiesława przypomina terenowe
Tagi:
Halina Pytel-Kapanowska









