Tusk: pomaga czy szkodzi opozycji

Tusk: pomaga czy szkodzi opozycji

28.11.2021 Gdansk Europejskie Centrum Solidarnosci ECS Konferencja o przyszlosci Europy z udzialem Donalda Tuska i Radoslawa Sikorskiego Fot. Wojciech Strozyk/REPORTER N/z: Donald Tusk

Ciągnie się za nim wielka grupa ludzi o dwóch lewych rękach Och i ach! „Nie chce mi się tłumaczyć z tego, że jestem za silny”, ogłasza Donald Tusk. A przy okazji napomyka, ewidentnie pijąc do innych polityków opozycji, że nie ma nic bardziej żałosnego niż bezsilny polityk. On wielkolud, oni mikrusy. Ale czy rzeczywiście Tusk jest za silny, czy to tylko takie gadanie? Czy daje opozycji dodatkowe punkty, czy też – przeciwnie – jest dla niej obciążeniem? Spójrzmy na sondaże. Owszem, dają one Platformie więcej głosów niż miesiąc czy dwa miesiące temu. Ale gdy PO rośnie, spada Hołowni, Lewicy i PSL. Gdy to zsumujemy, okaże się, że przepływ wyborców odbywa się w gronie anty-PiS, a siła opozycji jako całości pozostaje niezmieniona. PiS (i Konfederacja) tymczasem ani drgnie. Bo ruchy 1-2% w lewo czy w prawo są bez większego znaczenia. Wejście Tuska do gry nie zmieniło więc w sposób zasadniczy układu sił na linii PiS i anty-PiS, zmieniło tylko układ sił w tej drugiej grupie. A przecież teoretycznie PiS powinno tracić. Inflacja i drożyzna, nieudane początki Polskiego Ładu, afera z Pegasusem, awantury w rządzie – te wszystkie sprawy powinny ciągnąć PiS w dół. Tymczasem partia rządząca straty notuje minimalne, a w ostatnich dniach wręcz okrzepła, zwiększając o parę procent swoje poparcie. Na naszych oczach zatem po powrocie Tuska do krajowej polityki zachodzi inny proces. Tusk nie jest rycerzem na białym koniu, który wyzwala Polskę od PiS. To rycerz, który podbija opozycję. Podbiera wyborców Hołowni, Lewicy i PSL. Oto efekty jego działania. Nie łączy opozycji, ale ją skłóca. A jeśli chodzi o PiS – mobilizuje jego zwolenników. Jeżeli komukolwiek powrót Tuska do polityki służy, to dość łatwo tych beneficjentów wymienić. Służy PiS i Platformie, bo tym partiom rośnie poparcie, scena polityczna się polaryzuje, jedni i drudzy okopują się na swoich pozycjach. Coraz bardziej nieprzejednani. A jeśli chodzi o zwycięstwo nad Kaczyńskim, opozycja jest tak samo daleko jak kilka lat temu. Blitzkriegu nie było A miał być blitzkrieg. Tusk miał wrócić i wszystko zmienić. Tak w każdym razie siedem miesięcy temu wieszczyli jego zwolennicy. Wrócił więc, ale bilans tego powrotu wciąż jest niejednoznaczny. Owszem, uratował Platformę Obywatelską, która spadała już grubo poniżej 20% poparcia. Ale to jedyny znaczący sukces. Coś nie wyszło i warto się zastanowić co. Przede wszystkim szybko się okazało, że tłumy na Tuska nie czekały, choćby w jego własnej partii. Nawet przychylni mu dziennikarze napomykali, że jego powrót do polskiej polityki wywarł na niektórych działaczach PO efekt mrożący. Stali i czekali, co się wydarzy. Zwłaszcza że Tusk zapowiadał, że będzie ciężko pracował, a potem okazało się, że ta praca to puszczane do sieci tweety. Dobre! Celne! Ale tweety… Jeszcze gorzej wypadły jego kontakty z liderami innych partii opozycyjnych. Ku jego zdumieniu nie podporządkowali mu się, nie uznali go za swojego lidera. Ba! Szybko doszło między nimi do politycznych starć, o czym za chwilę. Ale najgorzej wypadła dla Tuska konfrontacja ze zwykłymi ludźmi, z wyborcami. Okazało się, że ludzie wciąż pamiętają rządy Platformy oraz panującą wówczas atmosferę – i że najzwyczajniej Tuskowi nie ufają. Także dlatego, że pisowskie media rozpętały przeciwko Tuskowi potężną kampanię negatywną. W TVP Info jednego dnia mówiono o nim 71 razy. Wypominając mu wszystko, co możliwe – dziadka z Wehrmachtu, to, że mówi po niemiecku, że poklepała go po ramieniu Angela Merkel. No i oczywiście sklejano go ze Sławomirem Nowakiem, Sławomirem Neumannem i innymi niepopularnymi politykami PO. Nagle więc przed liderem Platformy wyrosły różne bariery. Oczywiście od tego jest polityka, by je omijać. Ale wymaga to pewnej wyobraźni i zręczności. Sęk w tym, że Tusk tych cech nie demonstruje. Przeciwnie – wszedł do polskiej polityki z buta i sprawia wrażenie osoby zdziwionej, że mu się nie wiedzie. Klasycznym przykładem są stosunki z liderami innych partii opozycyjnych. Czyli z Hołownią, Lewicą i PSL. Maciej Gdula z Nowej Lewicy już to zresztą powiedział – opozycja ma problem z Tuskiem. „Donald Tusk chce być tym, który przewodzi opozycji, chce być największy i trochę prowadzi taką politykę »kto ma największy rozmiar buta w pokoju«. To nie jest najrozsądniejsza polityka”, tłumaczył w Polsacie. Gdula jest człowiekiem delikatnym. Rzeczywistość wygląda mniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2022, 2022

Kategorie: Kraj