Choć po oświadczeniu Abdullaha Öcalana niektórzy otrąbili historyczny sukces, sprawa może nie być aż tak prosta
Korespondencja z Turcji
Pod koniec lutego, po przeszło 40 latach, odsiadujący wyrok dożywocia w tureckim więzieniu lider Partii Pracujących Kurdystanu Abdullah Öcalan ogłosił rozwiązanie organizacji i wezwał bojowników do złożenia broni. Niektórzy uważają, że to historyczny sukces, ale nie wszystko jest takie proste.
Do izmirskiej siedziby zdelegalizowanej już kurdyjskiej partii wchodzę prosto z ulicy. Nie jestem umówiona, bo nie sądzę, by ktoś tak po prostu zgodził się ze mną rozmawiać. Przychodzę więc bez zapowiedzi, a zgromadzonym w niewielkim pomieszczeniu ludziom nie wypada mnie wyprosić. Sadzają mnie za stołem, proponują herbatę, a na wieść, że jestem dziennikarką, jeden przez drugiego zaczynają opowiadać o tym, że Turcy zamykają Kurdów w więzieniach. Wymieniają: przewodniczący partii siedzi od trzech lat, wiceprzewodnicząca – od kilku miesięcy. W Syrii do Kurdów strzelają, a Öcalana trzymają już kolejną dekadę.
– To człowiek legenda, bohater, mąż stanu. Jemu zawdzięczamy to, kim jesteśmy. Od lat zabiega o pokój i pojednanie, ale nikt go nie słucha.
Zupełnie co innego słyszałam od tureckich przyjaciół, także tych z kurdyjskimi korzeniami. Dla nich, jak dla większości Turków, Abdullah Öcalan to terrorysta numer jeden, a Partia Pracujących Kurdystanu jest źródłem wszelkiego zła. Krewni niektórych zginęli w zamachach, inni wciąż pamiętają walki między bojownikami a tureckim wojskiem, zasieki i czołgi w miastach (ostatnio w 2015 r. w Diyarbakırze).
Nie inaczej uważali tureccy politycy. Gdy Öcalan poskarżył się Trybunałowi Praw Człowieka, a sędziowie zgodzili się, że jego proces nie był bezstronny, Recep Tayyip Erdoğan pełniący wówczas funkcję premiera powiedział, że oczywiście proces można powtórzyć: „Jeżeli świat chce kolejny raz przyjrzeć się szczegółom kryminalnej działalności tego terrorysty, jesteśmy w stanie mu to umożliwić, ale przypominam, że w Turcji mamy niezależny wymiar sprawiedliwości”.
Terrorysta czy bohater?
A jednak ów terrorysta niekiedy politykom się przydawał. W 2019 r., w trakcie kampanii przed wyborami na burmistrza Stambułu, Öcalan zaapelował ustami prawników, by kurdyjscy mieszkańcy metropolii nie dali się wciągnąć w grę polityczną i raczej głosowali na kandydata Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Podobnych sytuacji było więcej i nie przypadkiem miały miejsce przed kolejnymi wyborami.
Najnowszy zwrot w trwającej dziesięciolecia historii miał miejsce kilka miesięcy temu, kiedy Devlet Bahçeli, lider nacjonalistycznej Partii Narodowego Działania (MHP), która pozostaje w koalicji z rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, zaczął nawoływać do rozmów z Öcalanem.
Ten ruch wprawił Turków w osłupienie. Bahçeli, niegdyś










