Uciekinierzy

Uciekinierzy

Wielu uchodźców z Korei Północnej nie potrafi żyć w normalnych warunkach Problemy północnych Koreańczyków na Południu Coraz częściej światowe media donoszą o stale zwiększającej się liczbie północnych Koreańczyków, którzy szukają nowych, lepszych warunków życia w południowej części Korei. Niewielu jednak wie, że przyjazd do bogatszej, lepiej rozwiniętej i technologicznie zaawansowanej Republiki Korei nie dla wszystkich zbiegłych obywateli reżimu północnokoreańskiego stanowi gwarancję lepszego jutra. Niektórzy uciekinierzy nie są w stanie bowiem odnaleźć się w nowych warunkach ustrojowo-systemowych. Skala ucieczek na Południe Z roku na rok wzrasta liczba północnych Koreańczyków, którzy decydują się na ucieczkę do Korei Południowej. W latach 1949-1950 było to zaledwie 18 osób. Do roku 1960 ich liczba wzrosła do 223. W latach 60., 70. i 80. wzrastała nieznacznie, bo odpowiednio o 146, 31 i 64 osoby. Dopiero upadek Związku Radzieckiego sprowadził na KRLD trudności gospodarcze, a po śmierci Kim Ir Sena gospodarka krajowa się załamała. Najboleśniej odczuła to ludność cywilna, przypłacając problemy ekonomiczne kraju swoim życiem (śmierć głodowa). Nie dziwi zatem wzrost liczby ucieczek z Północy na Południe, których w latach 90. XX w. doliczono się 487. Prawdziwy boom nastąpił jednak po 2000 r., tj. po szczycie przywódców obu państw koreańskich. Liczba ta wzrosła w 2000 r. do 312 osób, w 2001 r. do 583, w 2002 r. do 1140, w 2003 r. do 1281, w 2004 r. do 1894, a w 2009 r. 2952 osób. Uchodźcy pytani o powód ucieczki z KRLD podawali najczęściej na pierwszym miejscu niezadowolenie z niewydolnego systemu północnokoreańskiego, złe warunki bytowe, obawy związane z utratą życia i represjami ze strony aparatu władzy. Szacuje się, że w 2010 r. w Korei Południowej przebywało przeszło 19 tys. uchodźców północnokoreańskich (obecnie to już 24 tys. – przyp. autor). Ludzie ci przemierzają tysiące kilometrów, ryzykując życie swoje i swoich bliskich, w poszukiwaniu lepszego, spokojniejszego życia. Na ten krok decydują się, dysponując już jakąś wiedzą o tym, jak wygląda życie u rodaków po południowej stronie granicy. Uciekinierzy żywią również przekonanie, że po zwycięskiej próbie przedostania się poza KRLD ich życie zmieni się na lepsze. Są niemal pewni, że na końcu drogi czeka ich spokojne życie, nie będą musieli się o nic martwić i będą szczęśliwi. Wielu spośród tych, którym udało się uciec, rozczarowuje zastana rzeczywistość. Po okresie przejściowym, w specjalnych ośrodkach przygotowujących ich do życia w społeczeństwie skomputeryzowanym i dalece zaawansowanym technologicznie, muszą odnaleźć się na nowo. Nie wszystkim się to udaje. Nierzadkie są postawy roszczeniowe i poczucie zawodu. Większość uchodźców liczy na to, że po drugiej stronie będzie wszystkiego pod dostatkiem, na miejscu okazuje się natomiast, że o swoje życie trzeba się samemu zatroszczyć. Wprawdzie rząd południowokoreański przez długi czas wypłacał relatywnie duże sumy uchodźcom, zapewniał nowe mieszkanie i pracę, niemniej pomoc ta okazywała się niewystarczająca. Wielu Koreańczyków z Północy nie kryje rozczarowania po przybyciu na Południe. Wszyscy pamiętają, jak KRLD nagradzała uchodźców z Korei Południowej szukających azylu w ich kraju. Nie było ich jednak więcej niż 50, 60 osób, aparat władzy mógł więc ich szczodrze nagradzać (domami jednorodzinnymi czy znacznym wsparciem finansowym). Tego samego życzą sobie obywatele północnokoreańscy uciekający na Południe. Żyją w przekonaniu, że ich los diametralnie się odmieni i będą opływać w dostatki. Rzeczywistość jest jednak inna. Jeszcze kilka lat temu rząd Korei Południowej przyznawał średnio od 25 do 30 tys. euro na jednego uchodźcę i od 50 do 100 tys. euro na północnokoreańskiego oficera armii lub dyplomatę. Obecnie kwoty te są znacznie niższe. Na starcie uchodźca z KRLD otrzymuje 13 mln południowokoreańskich wonów (ok. 37 tys. zł) w ramach rządowej pomocy i mieszkanie, które jednak musi sam opłacać. Nieprzyzwyczajeni do warunków, w których wszystko można sobie kupić, północni Koreańczycy w szybkim czasie tracą przyznane im środki i znów dopada ich smutna rzeczywistość, choć już nie z widmem głodu. Wynika to z nierozumienia funkcji pieniądza oraz braku wiedzy o jego wartości. Inni tracą pieniądze w kasynach, pijąc i nie mogąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Większość spośród nich nie chce już pracować w tej samej branży, w której była zatrudniona, żyjąc w KRLD. Pojawiają się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 25/2013

Kategorie: Świat