Prawie każdy wyższy dowódca w Polsce studiował w Akademii Obrony Narodowej To jedyna taka szkoła wyższa w Polsce. Na korytarzach budynków dawnego Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, gdzie siedzibę ma Akademia Obrony Narodowej, można spotkać i studentów w stopniu od kapitana do pułkownika (także z obcych armii), i „zwykłych” cywilnych 19-latków po maturze. Wśród wykładowców są zaś znani naukowcy oraz wybitni specjaliści z różnych rodzajów wojsk. AON jest unikalną uczelnią. Swoje kwalifikacje doskonalą tu oficerowie, którzy będą obejmować najwyższe stanowiska dowódcze. A cywilni 19-letni maturzyści po pięciu latach nauki staną się specjalistami najwyższej klasy od rozwiązywania sytuacji kryzysowych i zapewnienia bezpieczeństwa w kraju. W dobie ciągłej groźby terroryzmu taką wiedzę trudno przecenić. – Mamy „patent” na przodujące rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa narodowego. To wyróżnia naszą uczelnię i świadczy o jej potencjale intelektualnym – podkreśla kmdr dr Piotr Gawliczek, szef Oddziału Organizacji Studiów. Razem z cywilami AON to następczyni Akademii Sztabu Generalnego i kontynuatorka tradycji XVIII-wiecznej Szkoły Rycerskiej, Szkoły Aplikacyjnej i Wyższej Szkoły Wojennej. Zawsze była i jest kuźnią najlepszych kadr dowódczych dla polskiej armii. Od pięciu lat przyjmuje także młodych ludzi po maturze. – Zmiana była wielka – w akademii pojawiła się młodzież! Wcześniej studiowali tu tylko wojskowi. Niektórzy wykładowcy musieli się przyzwyczaić, że studentami są także osoby cywilne. Zdarzały się i reakcje typu: to przecież niemożliwe w akademii wojskowej – mówi dr Aneta Nowakowska-Krystman, prorektor ds. studenckich. Trafiają tu tylko najlepsi. Co roku po maturach napływa tyle podań, że średnio jest ponad siedmiu chętnych na jedno miejsce. Studia są ciężkie, ci którzy zdołali przetrwać kolejne lata, nie kryją zadowolenia. – Konkurencja była duża, ale z matury miałem sporo punktów, zdawałem matematykę, wiedzę o społeczeństwie i angielski, oczywiście wszystko na poziomie rozszerzonym – i udało się. Na moim kierunku uczę się zarządzania logistycznego, innego niż zarządzanie wykładane na uczelniach ekonomicznych. Ta wiedza może się bardzo przydać w dużych korporacjach i organizacjach. Nie jest łatwo, zaliczenie to czasem jak porządny egzamin, ale systematyczność i nieopuszczanie zajęć procentują – mówi Tomasz Krysiak, III rok logistyki. Oficerowie z XXI wieku Studenci akademii poznają tajniki takich dziedzin jak bezpieczeństwo narodowe, przywództwo, sztuka operacyjna, taktyka użycia sił zbrojnych, dowodzenie siłami lądowymi i lotnictwem, filozofia, ekonomia, współpraca z mediami. Jest też cały blok dotyczący postępowania w sytuacjach kryzysowych, wywołanych przez klęski żywiołowe, działania terrorystyczne, katastrofy przemysłowe, konflikty zbrojne. Do tego oczywiście dwa języki obce. To ważne, bo w AON wykładają specjaliści z wielu krajów, uczelnia współpracuje z kilkunastoma zagranicznymi, m.in. z Akademią Dowodzenia Bundeswehry, francuskim Ogólnowojskowym Kolegium Obrony, Akademią Obrony NATO w Rzymie, hiszpańską Wyższą Szkołą Studiów Obronnych, amerykańskim Uniwersytetem Sił Powietrznych czy z odpowiednimi uniwersytetami w Bułgarii, Rumunii, Czechach i na Słowacji. Wymiana zagraniczna sprawia, że oprócz studentów cywilnych w Akademii Obrony Narodowej kształcą się oficerowie z całego świata, od USA do Chin. – Część zajęć z udziałem wykładowców i studentów z uczelni zagranicznych jest prowadzona po angielsku. Stanowi to najlepszy sposób integracji i przygotowania naszych oficerów do działań w sztabach międzynarodowych. Widzę, że w ciągu tygodnia robią oni takie postępy jak przez kilka miesięcy typowego kształcenia – mówi dr hab. Stanisław Zajas, prorektor ds. naukowych. Wszystko się może zdarzyć Nader ważnym elementem kształcenia w AON są ćwiczenia prowadzone w Centrum Symulacji i Komputerowych Gier Wojennych. Na monitorach komputerów oraz wielkich ekranach można rozegrać i odwzorować, ze wszystkimi szczegółami (choćby takimi jak kierunek i siła wiatru bądź zakłócenia radiolokacyjne) każdy konflikt czy niebezpieczne zdarzenie. W wirtualnej rzeczywistości widać pole walki, strony konfliktu, wszelkie sytuacje, które mogą zaistnieć, skutki katastrof. Jednym z tegorocznych ćwiczeń była symulacja groźnego ataku terrorystycznego w woj. zachodniopomorskim. – Takie zajęcia przygotowują przyszłych członków sztabów kryzysowych do rozwiązywania problemów mogących zaistnieć naprawdę. Na podstawie tych symulacji sztaby kryzysowe i dowództwa podejmują decyzje, a programy komputerowe przetwarzają je na zadania dla wirtualnych wojsk i służb. Strony konfliktu czy siły uczestniczące w zażegnywaniu sytuacji kryzysowej mają dostęp
Tagi:
Andrzej Dryszel