Każdy, kto był w więzieniu, wie, że prawo łaski to konieczna instytucja Mam świadomość, że swoje ułaskawienie zawdzięczam Zbigniewowi Sobotce – mówi Sławomir Sikora, który dzięki decyzji prezydenta Kwaśniewskiego nie musi wracać za kraty włocławskiego więzienia. Czy za kraty pójdzie Sobotka – jeszcze nie wiadomo. Oprócz wagi sprawy – Sikora został skazany za udział w morderstwie, Sobotka za ujawnienie pos. Długoszowi informacji, którą ten mógł wykorzystać do działań zagrażających życiu policjantów przeprowadzających akcję przeciw przestępczości zorganizowanej – obu dzielą perspektywy. Sikora na pewno zostałby ułaskawiony przez następnego prezydenta. Uważa się go za przykład skutecznego radzenia sobie z zagrożeniem i brania ułomnej sprawiedliwości we własne ręce, a gdy miał przerwę w odbywaniu kary, Lech Kaczyński publicznie ściskał mu dłoń. Sobotka zaś, uznany przez obecną ekipę za jeden ze sztandarowych przykładów nieprawości poprzedniego reżimu, musiałby odsiedzieć swoje 3,5 roku, bo pod twardymi rządami PiS żaden sędzia nie odważy się go przedterminowo zwolnić. O ile więc ułaskawienie współsprawcy morderstwa dokonanego w 1994 r. na dwóch dręczycielach domagających się zwrotu nieistniejącego długu wywołało powszechny aplauz; o tyle rozpoczęcie procedury mogącej skończyć się ułaskawieniem Sobotki ściągnęło gromy na głowę państwa. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zarzucono, że tylko dlatego wydał akt łaski dla Sikory, by odwrócić uwagę publiczności od zajęcia się sprawą kolegi z bliskiego mu ugrupowania. A w dodatku w wyniku kontrolowanego przecieku wytypowane tytuły podały, że w 1999 r. prezydent ułaskawił Piotra Filipczyńskiego-Vogla, który w 1971 r. w wieku 17 lat podczas napadu rabunkowego zabił starszą panią. Dostał za to 25 lat (później Rada Państwa złagodziła wyrok do 15 lat), ale odsiedział osiem, bo podczas przerwy w karze dostał paszport i wyjechał do RFN. – Sikora – oczywiście. Ale Sobotka? Bardzo wielu ludzi mówi o nim pozytywnie, jednak to straszne przestępstwo. Wiceminister od policji wystawia na szwank swoich ludzi, ujawniając ich działania. I jeszcze ten oprawca Vogel – krytykuje Władysław Frasyniuk. – Prezydent wykonał fatalny ruch. Zamiast sam zaczynać ułaskawienie, powinien w tej sprawie spotkać się z Lechem Kaczyńskim. – Prezydent zachowuje się jak najbardziej racjonalnie. Wyrok na Sobotkę jest wyjątkowo drastyczny! Jakie są dowody? Przecież nikt, łącznie z sądem, nie wie, co Sobotka powiedział Henrykowi Długoszowi. Prezydent ma więc pełne prawo zająć się sprawą, w której zapadł tak nadzwyczajnie ostry wyrok – twierdzi zaś Jan Lityński. – Przede wszystkim ja w ogóle z Długoszem nie rozmawiałem, on też to potwierdza. Ani osobiście, ani telefonicznie. Więc nie może być żadnych dowodów. Owszem, zamieniliśmy publicznie dwa zdania o wyborach, na oczach wielu ludzi, podczas narady w marcu 2003 r. – mówi Sobotka, który w listopadzie skierował do prezydenta czterostronicową prośbę o ułaskawienie. Decyzji jeszcze nie ma Waldemar Dubaniowski, szef gabinetu prezydenta, starannie rozdziela wszystkie sprawy. Przypomina, iż prezydent już w 2002 i 2003 r. nadał bieg wnioskom Sikory o ułaskawienie. Opinie sądów były jednak negatywne, prokurator generalny pozostawił je więc bez rozpatrzenia. W lutym br. wpłynęła trzecia prośba Sikory. Wtedy prezydent wszczął postępowanie w innym trybie, niewymagającym opinii sądów. – De facto decyzja o ułaskawieniu została podjęta już we wrześniu – wskazuje Dubaniowski. To, iż w grudniu prezydent Aleksander Kwaśniewski formalnie podpisał akt łaski dla Sikory i postanowił przyjrzeć się sprawie Sobotki, nie ma więc ze sobą związku. – W sprawie pana Sobotki decyzji jeszcze nie podjąłem. Chcę zapoznać się z aktami sądowymi. Nie wiem, czy lektura akt nie zmieni mojej oceny pana Sobotki, ale znam go jako człowieka odpowiedzialnego i skromnego, całym swoim życiem, w tym wieloletnią pracą na stanowisku wiceministra spraw wewnętrznych, dowodzącego, że na tę łaskę zasługuje – mówi Aleksander Kwaśniewski, obiecując tym samym, że bez zapoznania się z aktami decyzji – choć ma prawo – nie wyda. Czy jednak zdoła zapoznać się z nimi przed końcem kadencji? Minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, zapowiedział, że nie będzie się spieszyć z wydaniem akt. Zapewne jednak bracia Kaczyńscy polecą mu, by nie zwlekał, spodziewając się, że prezydent wyda akt łaski, a media elektroniczne, podlegające rosnącym wpływom PiS, odpowiednio naświetlą tę decyzję. Już teraz przecież liderzy PiS opowiadają,
Tagi:
Andrzej Dryszel