Upadek samozwańczego kalifatu

Upadek samozwańczego kalifatu

A member of the Iraqi forces smokes a cigarette as he watches Iraqis evacuating from the Old City of Mosul on June 30, 2017, during the offensive to retake the city from Islamic State (IS) group fighters. Iraq will declare victory in the eight-month battle to retake second city Mosul from jihadists in the "next few days," a senior commander said on June 30, 2017. Iraqi forces launched the gruelling battle for Mosul on October 17, 2016, advancing to the city and retaking its eastern side before setting their sights on the smaller but more densely populated west. / AFP PHOTO / AHMAD AL-RUBAYE

Mosul wyzwolony za wszelką cenę W wojnie z terroryzmem nieczęsto zdarzają się tak przełomowe momenty jak upadek stolicy samozwańczego kalifatu. 10 lipca premier Iraku Hajdar al-Abadi publicznie ogłosił wyzwolenie Mosulu z rąk dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego. „Ogłaszam koniec, porażkę i upadek terrorystycznego państwa kłamstwa i terroru” – oto słowa, na które czekali Irakijczycy. Mosul, najważniejsza zdobycz dżihadystów w Iraku, wpadł w ich ręce 10 czerwca 2014 r., a lider organizacji Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił powstanie kalifatu. Zrobił to właśnie w Mosulu, choć jego bojówki kontrolowały już fragmenty Iraku oraz Syrii. Operację odbijania miasta rozpoczęto wczesną jesienią 2016 r. Zaangażowano w nią ogromne siły – ponad 100 tys. żołnierzy, wliczając kurdyjskich Peszmergów oraz szyickie oddziały paramilitarne. Czy ostatnie porażki ISIS – radykalniejszej od Al-Kaidy organizacji dżihadystycznej, która może się pochwalić zarządzaniem prawdziwym terytorium, wykrojonym z Iraku oraz Syrii, to początek końca tej formacji? A może utrata irackiego Mosulu doda jej animuszu i zmobilizuje do brutalniejszych działań lub zmiany taktyki? Koszty wyzwolenia miasta są bowiem olbrzymie, co nie świadczy o słabości tzw. Państwa Islamskiego. Życie pod okupacją Rok 2014 był dla dżihadystów wyjątkowo pomyślny. Udało im się podbić część północnego Iraku – przede wszystkim tereny przy granicy z Syrią. W tym Mosul, z którego uciekło prawie 700 tys. mieszkańców. To dane oficjalne – niektóre źródła mówią nawet o milionie uchodźców, przy czym większość z nich uciekła w czasie operacji wyzwalania miasta. Jednak w początkowej fazie okupacji wielu mieszkańców Mosulu miało nadzieję, że tzw. Państwo Islamskie zaprowadzi porządek i zwiększy bezpieczeństwo. Po zdobyciu Mosulu i ogłoszeniu kalifatu liderzy ISIS przystąpili do umacniania władzy na podbitych terenach w Iraku i walk w sąsiedniej Syrii. W samym Mosulu – jednym z największych miast irackich (prawie 2 mln mieszkańców), zamieszkanym głównie przez sunnitów – życie zostało zorganizowane według reguł narzuconych przez dżihadystów. Za palenie papierosów, picie alkoholu, używanie telefonów komórkowych czy nieodpowiedni wygląd groziła przynajmniej kara chłosty, a niekiedy więzienie. Kobiety, aby wyjść na ulicę, musiały zakrywać całe ciało, łącznie z twarzą. Charakterystyczny czarny nikab stał się codziennym strojem mieszkanek Mosulu. Nawet długość zarostu mężczyzn musiała być odpowiednia, tzn. zgodna z wytycznymi okupanta. Każdy, kto nie zgadzał się z narzuconą interpretacją islamu, musiał się liczyć z groźbą kary. „Kiedy przejęli kontrolę nad miastem, wprowadzili Prawa Kalifatu, jak to nazywali. Najłagodniejszą karą była chłosta”, relacjonował jeden z mieszkańców. „Kradzież jest karana obcięciem ręki, cudzołóstwo dokonane przez mężczyznę – zrzuceniem z wysokiego budynku; przez kobietą – kamienowaniem”. Inny mieszkaniec Mosulu dodaje: „Byłem aresztowany przez Państwo Islamskie. Przyszli do domu mojej rodziny, szukali brata. Nie mogli go znaleźć, więc zamiast niego wzięli mnie i zamknęli w więzieniu. Byłem torturowany. Człowiek, który to robił, nie kończył, dopóki się nie zmęczył”. Torturowanie zatrzymanych stało się powszechne. Nawet jeśli byli niewinni. Choć trzyletnia okupacja Mosulu była dla większości miejscowych muzułmanów udręką, w jeszcze gorszej sytuacji znalazły się mniejszości etniczno-religijne. Domy chrześcijan i przedstawicieli innych wyznań, którzy musieli opuścić miasto, skonfiskowano, a ich mienie rozgrabiono. Codzienność tych, którzy jakimś cudem uniknęli przemocy, nie była o wiele lepsza. Brakowało wszystkiego – pracy, benzyny, żywności i leków. O ile bogaci mogli jeszcze skorzystać ze zgromadzonych oszczędności, biedniejsi musieli liczyć na pomoc innych – zwłaszcza rodziny. Powszechna kontrola, brak ogrzewania, zakazy, strach, indoktrynacja. Tak wyglądało życie mieszkańców Mosulu od połowy 2014 r. Cena wyzwolenia Dziewięciomiesięczne wyzwalanie Mosulu uchodzi za największą pojedynczą operację militarną na świecie od 15 lat. Zakrojoną na szeroką skalę akcję „Niniwo, nadchodzimy” (Mosul jest stolicą prowincji Niniwa) rozpoczęto 16 października zeszłego roku. Po około dwóch tygodniach irackim oddziałom specjalnym udało się wejść do wschodniej części miasta. Choć pierwszy krok został zrobiony, do pełnego wyzwolenia było daleko. Dżihadyści rzucili do obrony zdobyczy znaczne siły, co nijak nie przypominało zwykłej organizacji terrorystycznej.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 35/2017

Kategorie: Świat