USA murem za ACTA

USA murem za ACTA

Amerykanom zależy na tej umowie, bo chroni ona jedną z największych wartości, jakie posiadają – prawa autorskie i patenty na rzeczy, z których na co dzień korzystamy Tego samego dnia, kiedy nasz kraj i 21 innych państw podpisywało w Tokio umowę handlową o zwalczaniu obrotu towarami podrabianymi (ACTA), do przewodniczącego sejmowej Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii – Mieczysława Golby z Solidarnej Polski, zadzwoniła tajemnicza kobieta z ambasady USA w Warszawie. Pytała o przebieg głosowania w sprawie ACTA na posiedzeniu komisji 25 stycznia, bo liczba głosujących nie zgadzała jej się z liczbą członków. Interesowało ją również, czy obowiązywała dyscyplina partyjna. Niepokój amerykańskiej ambasady wywołał fakt, że komisja uchwaliła dezyderat wzywający Donalda Tuska do przełożenia terminu podpisania kontrowersyjnego dokumentu. Jako powód posłowie wskazywali wątpliwości głównego inspektora ochrony danych osobowych i prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. A był to czas, kiedy rządząca koalicja stała jeszcze murem za ACTA. Tymczasem opozycyjni członkowie komisji sprytnie wykorzystali nieobecność posłów PO i PSL, aby przegłosować dezyderat. Nie miał on zresztą żadnego znaczenia. Jeszcze tego samego dnia został odrzucony na wspólnym posiedzeniu sejmowych komisji innowacyjności, kultury i ds. europejskich. 26 stycznia ambasador Polski w Japonii Jadwiga Rodowicz podpisała ACTA. Ten telefon wywołał oburzenie wśród polityków wszystkich partii. Sławomir Neumann z PO nazwał go „skandalicznym”, a Janusz Palikot stwierdził, że „Ronald Reagan wstydzi się za ambasadę”. Amerykanie początkowo bagatelizowali całą sprawę, unikając jakichkolwiek wypowiedzi na ten temat. Dopiero po pięciu dniach, 30 stycznia, ukazało się lakoniczne oświadczenie. Attaché prasowy ambasady, Brian George, poinformował, że było to rutynowe działanie „w celu potwierdzenia informacji prasowych o niedawno zakończonym głosowaniu”. Kto dzwonił i w jakim konkretnie celu – nie wyjaśnił. Co amerykańskie, musi być zastrzeżone Bardzo rzadko w Polsce mamy okazję widzieć tak silne zainteresowanie USA naszą polityką. ACTA to jednak dla Amerykanów sprawa priorytetowa. To oni, wraz z Japończykami, stoją za projektem tej umowy, który przygotowywany był już od 2006 r. Amerykanie podpisali ją jako pierwsi 1 października zeszłego roku Wraz z nimi dokument sygnowało również siedem innych państw, m.in. Japonia, Kanada, Australia i Korea Południowa. Przy powstawaniu umowy pracowały amerykańskie stowarzyszenia – reprezentujące przemysł farmaceutyczny PhRMA i filmowe MPAA. Gdy korzystając z amoku dwóch wojen światowych na Starym Kontynencie, USA stały się największą i najważniejszą gospodarką na świecie, reszta musiała się dostosować. To właśnie w Stanach przez większość XX w. powstawały rzeczy, z których obecnie korzystamy lub na których w jakimś stopniu się wychowaliśmy. Wykształciły się gigantyczne korporacje mające do nich prawa, takie jak największy producent komputerów Hewlett-Packard, największa firma farmaceutyczna Pfizer czy największy konglomerat medialny Walt Disney Company. Te i podobne przedsiębiorstwa chcą bronić swojej pozycji przed napływem podróbek i konkurencji z innych państw, szczególnie dysponujących tanią siłą roboczą rozwijających się gospodarek azjatyckich. Aby bronić swojego status quo, wykorzystują one lobbing. W odróżnieniu od Polski za Atlantykiem to słowo nie ma negatywnych konotacji, ludzi od wpływania na polityków mają zarówno producenci najnowszych technologii, stowarzyszenia reprezentujące artystów, jak i rolnicy. Szacuje się, że wszyscy zainteresowani wydali w ubiegłym roku w Stanach na lobbing 30 mld dol., czyli mniej więcej tyle, ile wynosi jedna trzecia całkowitych dochodów Polski szacowanych w budżecie na 2012 r. Myszka Miki pod ochroną Dowodem na skuteczność lobbingu tych firm jest prawo Copyright Term Extension Act uchwalone w 1998 r. W odróżnieniu od Europy, która w latach 20. i 30. XX w. zajęta była innymi sprawami, wiele symboli amerykańskiej kultury pochodzi z okresu międzywojnia. Są to m.in. Kubuś Puchatek, Batman czy Kaczor Donald z Myszką Miki. Zgodnie z prawem obowiązującym w latach 90. postacie te miały w najbliższym czasie przechodzić do domeny publicznej, co umożliwiłoby narysowanie komiksu, napisanie książki bądź nakręcenie filmu z którąś z nich praktycznie każdemu. Korporacje, którym przynosiły one ogromne zyski, nie mogły się na to zgodzić. Propozycję wydłużenia praw autorskich złożyło 12 kongresmenów, wśród których najważniejszy był Sonny Bono (bardziej znany jako mąż piosenkarki Cher i autor wielu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2012, 2012

Kategorie: Świat
Tagi: Jakub Mejer