Uwiąd miłosny

Uwiąd miłosny

W naszych filmach można o seksie pogadać, ale pokazać go – broń Boże. Od tego są strony www, które każdy nastolatek zna na pamięć Jest okazja – telewizja Kino Polska zapowiada przegląd erotyki w filmach doby PRL. Cudów się nie spodziewamy, bo Bierut, Gomułka i Gierek bronili się przed erotyką równie zaciekle jak przed rewizjonizmem. Filmów erotycznych w PRL nie kręciło się zatem z zasady. W pamięci pozostały drobne scenki, jakieś kinematograficzne okruszki. Niewiele ich, więc tym bardziej warto je pozbierać. Ciężar Konwickiego PRL-owska erotyka wystartowała w pełni stalinizmu, bo w roku 1952. Wtedy to premierę miała „Młodość Chopina”, nieznośna ramota sporządzona przez Aleksandra Forda. Jako Chopin pysznił się na ekranie Czesław Wołłejko, ale nie on przyciągał uwagę publiczności, lecz Hanna Skarżanka. Przekroczyła już wówczas trzydziestkę, ale reżyserowi nadała się do epizodu, w którym robotnica paryska wiedzie lud na barykady. Z tym, że wiodła go obnażona do pasa, a piersi jej przy tym rewolucyjnie falowały. W Warszawie nikt nie pytał: Czy widziałeś „Młodość Chopina”?, tylko: Czy już widziałeś biust Skarżanki? Niebawem wprawdzie nadeszła odwilż, ale nie w erotyce filmowej. Zaczęły się nowe erotyczne zahamowania, w czym wyspecjalizował się Tadeusz Konwicki. W filmie „Ostatni dzień lata” (1958 r., żartowano, że tytuł wskazuje na tragedię lotnika) są Irena Laskowska, Jan Machulski, plaża i nic. Oboje mają się ku sobie, Laskowska nawet na chwilę uchyla kostiumu kąpielowego, ale to już wszystko, bo w podjęciu współżycia przeszkadzają jakieś głębinowe i ponure zaszłości życiowe. Kropka. Podobny numer dał Konwicki w „Zaduszkach” (1961). Teoretycznie od erotyki aż kipi. Ewa Krzyżewska i Edmund Fetting wynajęli pokój w małomiasteczkowym hoteliku z jednoznacznym zamiarem barłożenia się do syta. Już, już mają się pogrążyć w pościeli (ona nawet się przedtem myje), ale – nie. Bo na przeszkodzie stają wspomnienia wojenne. I mimo że w tych wspomnieniach pojawiają się takie laski jak Beata Tyszkiewicz i Elżbieta Czyżewska, to para rozchodzi się z niczym. Nie darmo żartowano, że gdy u Konwickiego facet rozpina rozporek, to mu się z niego zaraz sypią łuski. A przecież Krzyżewska z tego filmu warta była obejrzenia, bo pokazała się w kinie od przodu i od tyłu. Od tyłu w „Popiele i diamencie” (1958), gdzie uległa Zbyszkowi Cybulskiemu, a od przodu w „Zazdrości i medycynie” (1973), gdzie miał z nią okoliczność Andrzej Łapicki. Przypadek Konwickiego przywołujemy jako symptomatyczny. Bo w PRL zasadą było to, że obywatel musiał być zaangażowany w Sprawę – obojętnie, czy będzie to budowa Nowej Huty, wznoszenie „drugiej Polski”, czy działalność w KOR. W tej sytuacji erotyka nie powinna go rozpraszać. Owszem, ludzie uprawiają seks, ale po co zaraz o tym kręcić filmy? Kino szło więc na kompromis – on jej na tapczanie rozpinał guziki od bluzeczki (seks się odbywa), ale wtedy kamera podjeżdżała do góry i pokazywała, powiedzmy, „Słoneczniki” van Gogha na ścianie. Wajda cenzuruje siebie Zdarzały się zabawne drobiazgi. Był taki film o silnej wymowie antyalkoholowej, „Nie będę cię kochać” (1973). Tatuś posyła córkę po trunki, a poza tym wcale się nią nie interesuje. A to wrażliwe dziecko dojrzewa i łaknie ojcowskiego autorytetu. Na fali dojrzewania dziewczynka staje przed lustrem i uchyla sukienki, sprawdzając, na ile urosły jej piersi. Scena słodka i niewinna. Ale kiedy telewizja puściła kilka lat temu ten film Polonii amerykańskiej, zrobiła się awantura. Bo tam w prime time – żadnej nagości, nawet tak nieinwazyjnej jak biust nastolatki. Ciekawostką był w filmie akt męski. Zwizualizował się w „Dziejach grzechu” (1975) Waleriana Borowczyka, który zresztą do erotyki miał lekką rękę, co udowodnił, wyemigrowawszy do Francji. Bandyta Pochroń (sugestywny Wilhelmi) robi zamach na kochanka Ewy. W momencie ich obcowania płciowego wstrzykuje kochankowi truciznę, a potem wynosi ciało. I w trakcie tego transportu zauważamy wyraźnie, jak aktor Łukaszewicz zamiata swym męskim atrybutem podłogę. Swego czasu – sensacja, nie mniejsza niż ta z lat 1906-1908, kiedy to Żeromski puszczał tę powieść w odcinkach w gazecie. Inna znana a ciekawostkowa scena erotyczna została wycięta z polskiego kina drogą autocenzury. Oto Andrzej Wajda pokusił się w roku 1974 dać pikantną scenę w „Ziemi obiecanej”. Daniel Olbrychski i Kalina Jędrusik jadą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2011, 2011

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot