W górę, w dół…

W górę, w dół…

Ranking aktorów (nie tylko) warszawskich – sezon 2011/2012 Gdy obserwuję teatr naszych następców, to często jednak mi się wydaje, że teatr jest usługą dla nich samych, raczej przysługą, widz w tym teatrze sprowadzony jest do roli podglądacza – proponowanego mu ze sceny, wstydliwego, ekshibicjonistycznego aktu psychicznego. Jerzy Stuhr, „Tak sobie myślę” Motto na sezon miniony dedykuję tym, którzy mają kłopoty ze zdefiniowaniem adresata, dla którego tworzą teatr. Niedawno zmarły guru polskiego teatru, Erwin Axer, mawiał, że jeśli chce zobaczyć coś w teatrze, to sobie to wyreżyseruje. Sęk w tym, że przedni żart Axera niektórzy nieopierzeni reżyserzy i aktorzy potraktowali serio i prześcigają się w oświadczeniach, że teatr robią dla siebie. No dobrze, niech i tak będzie, ale tylko w pewnym sensie. Jak co roku posłużyłem się określeniami przyjętymi w rankingach politycznych: w górę, w dół, bez zmian. Przegląd jest wysoce niesprawiedliwy, bo nie uwzględnia wielu nazwisk. Skupiłem uwagę na osiągnięciach i potknięciach, pomijając na ogół tzw. solidną średnią. Przegląd musi być niesprawiedliwy – odnosi się do polskich spektakli, które oglądałem w minionym sezonie. KATARZYNA BAGNIEWSKA – od 2011 r. w zespole Teatru Syrena, absolwentka łódzkiej Filmówki, nie poradziła sobie z rolą Wendy w komedii Nicka Reeda „Trener życia” (reż. Wojciech Malajkat). Jej bohaterce brakowało siły zdolnej zafascynować partnera, trudno było pojąć, z jakich powodów tytułowy psychoterapeuta zainteresował się tak bezbarwną postacią. W scenie listu do nieżyjącej matki oblewa egzamin ze Stanisławskiego. MATEUSZ BANASIUK – błyskotliwie zadebiutował rolą Romka w „Zaklętych rewirach” (reż. Adam Sajnuk, Konsekwentny), w której łączy młodzieńczość z przyspieszonym kursem dojrzewania. Siłą tej roli jest ukazanie przejścia wewnętrznej przemiany nieopierzonego nowicjusza w świadomego swej sytuacji pracownika. W tym samym sezonie dobrze zaprezentował się jako żywiołowy Demetriusz w „Śnie nocy letniej” (reż. Bożena Suchocka, Ateneum). ADAM BIEDRZYCKI – w roli bohatera w kiepskim, choć szlachetnym „Czasie kobiet” Chalezina w Teatrze Polskim próbuje ratować spektakl, opowiadając o latach szykan i prześladowań nieledwie jak o najzabawniejszych przygodach podczas zabawy w podchody. Niestety, ponosi go szarża i jest w tym mnożeniu anegdotycznych wiców coraz bardziej sztuczny i niestosowny. TOMASZ BŁASIAK – w poruszającym monodramie Larsa Noréna „Sebastian X” (reż. Grażyna Kania, Powszechny) unaocznia anatomię przemocy i zbrodni. Nie utożsamia się z napastnikiem i ofiarą w jednej osobie, ale próbuje opowiedzieć, jak do zbrodni doszło, stawia pytania, przedstawia napastnika, ale zachowuje do niego dystans. ELIZA BOROWSKA – w dwóch udanych rolach, Suki Azy w „Nieskończonej historii” (reż. Piotr Cieplak, Powszechny) i katechetki Benedykty w „Boskim romansie” (reż. Michał Walczak, Konsekwentny), nawracającej specjalistę od reklamy na katolicyzm. W obu różnych wcieleniach jej aktorstwo cechuje intensywność i umiejętność rysowania charakterystycznych postaci. Jako katechetka ujawnia specyficzną mieszaninę słodyczy, fanatycznego jadu i kobiecej zalotności. STANISŁAW BRUDNY – po raz kolejny w zachwycającym duecie z Ireną Jun – tym razem jako leciwy ochroniarz w markecie w „Józefie i Marii” Turriniego (reż. Grzegorz Wiśniewski, Studio), próbujący nie poddawać się poczuciu zmarnowanego życia. W „Madame” (reż. Jakub Krofta, Teatr Na Woli) w kilku epizodach, w tym jurnego Picassa (szeroki gest, zaborczy uśmiech), pokazuje, jak kilkoma kreskami tworzyć wiarygodne postacie. ANNA CHODAKOWSKA – w charakterystycznej roli Nickiej, mistrzyni igły, na wzór i podobieństwo rozkochanych w sobie współczesnych dyktatorów mody, i niebezpiecznej intrygantki, dowodzi, że w „Aktorze” Norwida (reż. Michał Zadara, Narodowy) są krwiście napisane postacie. W „Orestei” (reż. Maja Kleczewska, Narodowy) wymija niebezpieczeństwa mnożone przez reżyserkę i wbrew spsiałej wersji całości mówi Ajschylosem z podźwiękiem patosu. GRZEGORZ DAMIĘCKI – stanął przed niełatwym zadaniem zmierzenia się z rolą Podszewki (tak w tłumaczeniu Barańczaka nazywa się Spodek), zamienionego w osła, zawołanego a jurnego głupca w „Śnie nocy letniej”. To jedna z ról legendarnych (grana także przez ojca aktora, Damiana). Jego Podszewka budzi śmiech i sympatię pewnością siebie, nadętą tężyzną, ale i zdolnością podporządkowywania sobie innych. IZABELA DĄBROWSKA – jak zawsze z niebezpiecznym błyskiem w oku, w roli „przybocznej” tytułowego proroka Ilji (reż. Ondrej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 35/2012

Kategorie: Kultura