Walka o stadion trwa

Walka o stadion trwa

Lubinianom wszystko jedno, kto im zbuduje obiekt sportowy. Byle był! A że budować chce tylko KGHM… Z samej góry trybun – co odpowiada wysokości ósmego piętra – stadion wygląda jeszcze całkiem-całkiem. Nie należy jednak przyglądać się zbyt dokładnie. Porysowane ściany może nie grożą jeszcze zawaleniem, jednak dalekiej przyszłości nie wróżą. A lubinianie wierzą, że Zagłębie Lubin nie tylko utrzyma się w pierwszej lidze, ale że wkrótce znajdzie się na szczycie tabeli i wtedy do Lubina trafią rozgrywki międzynarodowe. – Na takim stadionie to, panie, wstyd – zwierzył mi się kibic Zagłębia. – I nie tylko wstyd. Podobno PZPN nie dopuści stadionu do rozgrywek ligowych i będziemy musieli jeździć do Polkowic. Rzeczywiście. W tym roku „zagłębiowcy” mają zezwolenie warunkowe. Ale jeśli do wiosny nie będzie zadaszonej trybuny na 3 tys. kibiców i zaraz po tym podgrzewanej murawy, której nie ma i w Polkowicach, to na mecze będą jeździli nie do Polkowic, ale do Poznania. Ten się zawali Tymczasem wojna o przebudowę stadionu – a właściwie kompleksu obiektów sportowych dla Lubina – trwa. Pisała o tym już cała prasa dolnośląska, temat dotarł do ogólnopolskiej „Trybuny”. W zależności od nastawienia redaktorów za winnych opóźnień uznaje się KGHM lub prezydenta Lubina, Roberta Raczyńskiego. Historia stadionu nie jest bardzo długa. Polska Miedź już zdobyła sobie należne miejsce na przemysłowej mapie Polski, kiedy ówczesne władze postanowiły dorzucić do chleba trochę igrzysk. 22 lipca 1985 r. uroczyście otwarto stadion sportowy. – Nie można powiedzieć, żeby robota była spartolona – mówi Ryszard Żarski, dyrektor ds. inwestycji Sportowej Spółki Akcyjnej Zagłębie Lubin. – Tak się wówczas budowało, a w dodatku grunt jest fatalny. Bez zabezpieczenia palami żadna budowla tu się nie utrzyma. Na remontowanie dzisiejszego stadionu szkoda pieniędzy. Ten stadion trzeba zburzyć i wszystko zbudować od nowa. Projekty są, jest też pozwolenie na budowę. Przede wszystkim jednak mamy pieniądze. Brak nam tylko aktu własności tego terenu. Ryszard Żarski przez wiele lat był dyrektorem inwestycji w KGHM. Pod jego kierownictwem powstawała większość obiektów Polskiej Miedzi. Na najwyższym poziomie sztuki budowlanej. Oddelegowanie go do budowy stadionu dowodzi, jak wielką wagę przywiązują władze KGHM do tego przedsięwzięcia. Należy też założyć, że na posiadaniu nowoczesnego kompleksu sportowego powinno również zależeć władzom 80-tysięcznego miasta. Tym bardziej że obok stadionu ma powstać hala sportowo-widowiskowa z blisko 3 tys. miejsc. Takiego obiektu w Lubinie nie ma. Dlaczego zatem sprawa idzie jak po grudzie? Od 10 lat tytuł własności terenu należy do władz Lubina. Wcześniejszy właściciel, MKS Zagłębie, zadłużył się u miejskich władz na ponad 20 mln zł. Klub spłacił dług, przekazując miastu prawo własności stadionu wraz z otaczającymi go terenami, a miasto – wydzierżawiło je z powrotem klubowi. Po tej dość karkołomnej operacji hipoteka klubu została wyczyszczona, a sam MKS może nadal czerpać dochody z giełdy samochodowej, która odbywa się co tydzień na przyległym do stadionu placu. MKS praktycznie żyje z tej giełdy, dzięki niej utrzymując na przykład sekcje piłki ręcznej, które – z powodzeniem – biorą udział w rozgrywkach ekstraklasy. Klub ongiś podzielił się na dwie części, a właściwie z MKS Zagłębie wydzieliła się Sportowa Spółka Akcyjna Zagłębie, która zawiaduje tylko sekcją piłki nożnej. Stadion i trybuny SSA Zagłębie poddzierżawia od MKS Zagłębie. Podział ten – na piłkę nożną ligową i pozostałe dyscypliny – miał zapewne jakieś głębokie uzasadnienie, niezrozumiałe jednak dla szarego kibica. Jednak efektem tego podziału jest dzisiejsza sytuacja lubińskiego sportu. Wprawdzie w umowach dzierżawnych zapisane jest, że użytkownicy mają prawo do wszelkich remontów, napraw i przebudów, ale nie jest powiedziane, co się stanie z nakładami finansowymi, gdyby właściciel, czyli gmina Lubin, postanowił inaczej rozporządzić swoją własnością. – Wszystkie obiekty znajdujące się na terenie będącym czyjąś własnością należą – zgodnie z literą prawa – do tegoż właściciela – wyjaśnia sytuację dyrektor Żarski. – Ja mam w dyspozycji pieniądze SSA, które dał nam KGHM. Dziś jest to 14 mln zł, a zgodnie z decyzją Rady Nadzorczej Polskiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 41/2005

Kategorie: Kraj