Wariograf i kiełbasa

Wariograf i kiełbasa

Wykrywacz kłamstw miał wskazać kto z pracowników puławskich Azotów wyniósł z lodówki 4 kilogramy kiełbasy Kiedy podłączano mnie do aparatury, serce zaczęło mi walić jak opętane, a krew uderzyła do głowy. I to wcale nie z tego powodu, że zrobiłem coś złego, ale z nerwów. A kiedy myślałem, że to zostanie zarejestrowane na wykresie i wszyscy się o tym dowiedzą, serce waliło mi jeszcze bardziej. Nikomu nie życzę takiego przeżycia – opowiada mi jeden z pracowników puławskich Azotów, którego prawdomówność sprawdzano na wykrywaczu kłamstw. W prywatnej firmie w Warszawie zostało przebadanych 63 pracowników Zakładowej Straży Pożarnej (nie mylić ze strażą zawodową, inaczej mundurową) Zakładów Azotowych „Puławy” SA. O badaniu strażaków wariografem pewnie nikt by się nie dowiedział, bo cała akcja została przeprowadzona bez rozgłosu, gdyby w czerwcowym numerze zakładowego biuletynu „Nadchodzą zmiany” nie napisał o tym Sławomir Wręga, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego Azotów, członek komisji trójstronnej do rozmów z rządem i jeden z siedmiu Polaków, którzy byli delegatami na kongres Europejskiej Unii Niezależnych Związków Zawodowych. Sprawa stała się głośna i przedostała się do mediów. Wręga został natychmiast uznany za winnego zamieszania wokół Azotów. A takie zamieszanie nie służy dobremu wizerunkowi firmy, która lada dzień zadebiutuje na giełdzie. Akty sabotażu – W marcu zadzwonił do mnie pracownik zakładowej straży pożarnej. Nie chciał się przedstawić. Powiedział tylko, że kazano mu podpisać zgodę na poddanie się badaniu wariografem. A ponieważ zgodę podpisali jego koledzy, no to i on ją podpisał. Został zawieziony do Warszawy i tam przebadany wykrywaczem kłamstw. Poszedłem do komendanta na rozmowę. Ten potwierdził, że badania rzeczywiście się odbyły, ponieważ w straży miały miejsce akty sabotażu, które ostatnio się nasiliły. Zostały pocięte kurtki strażackie, a to zagraża życiu osoby, która kurtkę założy. Zacząłem więc przeprowadzać rozmowy ze strażakami. Dowiedziałem się, że stres, jaki przeżywali w związku z badaniem, doprowadził jednego z nich do zawału serca, część zażywała leki uspokajające, inni odreagowywali, pijąc alkohol – opowiada Sławomir Wręga. Badania przeprowadzono w trzech turach. W pierwszej wzięło udział 60 pracowników, do drugiej wyselekcjonowano 20 osób, a do trzeciej już tylko cztery. Z nieoficjalnych informacji, jakie uzyskałam (bo nikt z kierownictwa spółki nie chciał mi tego potwierdzić), wynika, że pracownicy byli wożeni do Warszawy służbowym samochodem, jedno badanie kosztuje około 400 zł i zapłacono za nie z pieniędzy przeznaczonych na szkolenia. Z oficjalnego wyjaśnienia Zakładów Azotowych „Puławy”, które przesłano mediom, wynika, że w ubiegłym roku w straży dokonano kilku kradzieży i umyślnego uszkodzenia ubrań ochronnych. Ponieważ na początku tego roku doszło tam do kolejnych kradzieży, w lutym komendant straży zaproponował przeprowadzenie badań z użyciem wariografu. – W jednostce zatrudnionych jest 87 osób – mówi Wacław Kozioł, komendant Zakładowej Straży Pożarnej ZA „Puławy”. – Pracujemy w systemie zmianowym. Na zmianie służbę pełni co najmniej 14 strażaków. Na wyposażeniu mamy wysokospecjalistyczny sprzęt. W ubiegłym roku zostały zniszczone kurtki z niepalnego materiału. Przyznam, że nie rozumiem człowieka, który je pociął. Przecież zakładają je strażacy jadący do akcji. Była powiadomiona policja. Postępowanie umorzono, bo nie wykryto sprawcy. Kolejnym incydentem było zaginięcie drobnego sprzętu ratowniczego. Zastanawialiśmy się, co zrobić, by zapobiec takim incydentom. Jeden z pracowników wpadł na pomysł, aby strażacy zostali poddani badaniu wariografem. Wszyscy wyrazili na to zgodę na piśmie. Badanie służyło nie wskazaniu winnych, ale wykluczeniu ich udziału w incydencie. Ponieważ na podstawie jednego badania bardzo łatwo kogoś skrzywdzić, w stosunku do niektórych osób wykonaliśmy też badania poprawkowe. Ostatnie miało miejsce w maju. Muszę przyznać, że cel został osiągnięty, gdyż udało się zawęzić krąg podejrzanych. Jako strażacy musimy dbać o nasze dobre imię, bo to zawód zaufania publicznego. – W tym roku nie mieliśmy żadnego zgłoszenia o kradzieżach lub innych przestępstwach w straży w Azotach – mówi Roman Maruszak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Puławach. – Jedyne śledztwo, jakie przeprowadziliśmy, miało miejsce na początku ubiegłego roku i dotyczyło uszkodzenia kurtek ochronnych. Również do prokuratury w tym roku nie wpłynęło żadne zawiadomienie. – Obecnie nie mamy zarejestrowanej żadnej sprawy z doniesienia straży w Zakładach Azotowych –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 31/2005

Kategorie: Kraj