WAT do likwidacji

WAT do likwidacji

W 2010 r. w miejsce pięciu uczelni wojskowych ma powstać Uniwersytet Obrony Narodowej

Na WAT prawie mobilizacja. Studenci proszeni są o podpisywanie apelu w obronie uczelni, ale w jeszcze większym strachu są pracownicy etatowi. Kiedy minister Sikorski odwołał starego rektora i mianował nowego, zapowiadało się, że WAT stanie ministrowi okoniem i wybierze własnego rektora. „Rzeczpospolita” zapowiadała nawet dwuwładzę na WAT. Teraz napięcie nieco osłabło, kiedy nowy rektor zaczął się dogadywać z pracownikami.
Nadal jednak toczą się nerwowe dyskusje wokół koncepcji połączenia pięciu wyższych szkół oficerskich w jeden Uniwersytet Obrony Narodowej. Pomysł ma swoich zwolenników i przeciwników. Po pierwsze, armia nam zmalała kilkakrotnie i trzeba „zewrzeć szeregi”. Po drugie, każda wojskowa uczelnia zaczęła się ratować, tworząc studia dla cywilów, więc były minister Radek Sikorski rzucił hasło: przywrócić WAT wojsku.

Zamiast reformy maskarada

W naszej armii tradycyjnie wszystko robi się na pokaz, więc i na WAT dziwić nie powinno pustosłowie nowego rektora, gen. Adama Sowy, który w odezwie do społeczności akademickiej napisał w stylu niemalże ewangelicznym: „Uczelnia nasza jest w potrzebie. Taka sytuacja spowodowała, że dostałem od mojego Ministra Obrony Narodowej pana Radosława Sikorskiego misję przywrócenia Wojskowej Akademii Technicznej wojsku. Zapewniłem Pana Ministra, że powierzoną mi misję wykonam mimo wszystko. Przyświeca mi w działaniu następujące motto: Ludzie postępują nierozumnie, nielogicznie i samolubnie – kochaj ich mimo wszystko. Jeśli czynisz dobro, oskarżą cię o egocentryzm – czyń dobro mimo wszystko. Jeśli odnosisz sukcesy, zyskujesz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów – odnoś sukcesy mimo wszystko. To, co budujesz latami, może runąć w ciągu jednej nocy – buduj mimo wszystko. Ludzie w gruncie rzeczy potrzebują twej pomocy, mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz – pomagaj mimo wszystko. Dając światu najlepsze, co posiadasz, otrzymujesz ciosy – dawaj światu najlepsze, co posiadasz, mimo wszystko”.
Ale aby nie skończyło się tylko na słowach, polecono wystosować apel do studentów, aby zakładali mundury i z uczelni cywilnej, niby na balu przebierańców, uczynili raz-dwa wojskową: studenci „cywilni” WAT zainteresowani podjęciem studiów „mundurowych” w charakterze kandydata na żołnierza zawodowego proszeni są o zgłaszanie…
Zdaniem rzecznika uczelni, główny problem „cywilnych”, którzy bardzo chcieliby wejść „w kamasze”, to zdanie testu sprawnościowego i dobra kondycja fizyczna. W rzeczywistości problem z WAT i innymi uczelniami wojskowymi jest całkiem poważny właśnie z powodu szalonej dysproporcji między wojskowymi a zwykłymi studentami. Z danych resortu wynika, że obecnie na pięciu uczelniach wojskowych studiuje 1022 studentów wojskowych i 5409 studentów cywilnych, przy zatrudnieniu 4276 osób. Przykładowo w WAT studiuje 143 studentów wojskowych i 4153 studentów cywilnych, a łączna liczba pracowników wynosi 1547 osób. W Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych, która mieści się przy ul. Dywizjonu 303 w Dęblinie, studiuje 126 studentów wojskowych, a pracowników uczelni jest 439. To już prawie absurd.
Rocznie z budżetu MON na szkolnictwo wojskowe przekazuje się ok. 220 mln zł, a dotacja z resortu Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynosi ok. 19 mln. Biorąc pod uwagę fakt, że uczelnie przeznaczają gros tych środków na studentów, którzy z wojskiem nie chcą mieć wiele wspólnego, nerwowość resortu obrony wydaje się uzasadniona. Dlatego powstał projekt reformy, który zakłada, iż w przyszłości na Uniwersytecie Obrony Narodowej proporcje studentów wynosiłyby nie jak obecnie 85% cywilów, 15% wojskowych, ale co najmniej
50 na 50. Cywile zaś byliby kształceni nie po to, aby zasilić społeczność bezrobotnych absolwentów, ale by zdecydowanie służyć potrzebom bezpieczeństwa państwa, m.in. w MSWiA oraz Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Wojsku wystarczy jedna uczelnia wojskowa z 3 tys. studentów – napisano w projekcie uchwały.

Różne spojrzenia

Spór został wywołany właśnie przez projekt łączenia uczelni, który wiązałby się z likwidacją albo przemianowaniem jednej z najlepszych i najbardziej renomowanych szkół technicznych w Polsce, Wojskowej Akademii Technicznej. Wśród byłych szefów MON przeważa pogląd, że co jak co, ale WAT należy poddawać reformie ze szczególną ostrożnością.
Janusz Zemke, były wiceszef resortu, a obecnie przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, mówi, że choć uczelnia protestuje przeciwko projektowi powołania jednego uniwersytetu na bazie pięciu szkół wojskowych, to taki projekt na razie do Sejmu nie wpłynął. Trudno mówić o szczegółach. Problem jest jednak bardzo poważny, bo wojsko potrzebuje kadr technicznych, a WAT ma bardzo dobrych nauczycieli akademickich. Z jednej strony, trzeba więc chronić możliwości przygotowania kadr dla wojska, z drugiej jednak, te kadry trudno jest efektywnie pozyskiwać bez posiadania uczelni ściśle wojskowych.
– Spośród cywilnych absolwentów armia pozyska niewielu – mówi poseł Zemke – gdyż zatrudnienie w firmach prywatnych jest finansowo o wiele bardziej interesujące dla absolwentów. Ale ze zmianami w systemie funkcjonowania WAT postępowałbym bardzo ostrożnie. Kiedy skasowano renomowaną Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi, panowało przekonanie, że lekarzy dla wojska będzie się brać z cywilnych uczelni medycznych. Efekt jest taki, że brakuje nam lekarzy w wojsku. To powinno być dla szefostwa MON nauczką, że łatwo można utracić potencjał i dorobek WAT, a nie uzyskać niczego, co będzie służyć obronności kraju.
Podobnego zdania jest Romuald Szeremietiew, doktor habilitowany nauk wojskowych, były wiceminister w rządach Jana Olszewskiego i Jerzego Buzka.
– Nie podoba mi się koncepcja likwidacji WAT – mówi. – Armia jest oparta na tradycji i ona też stanowi o jej sile. Co do samej uczelni – proporcje studentów cywilnych i podchorążych są dziwne, ale rozwiązań tej kwestii szukałbym w mechanizmach finansowych i organizacyjnych, a nie w likwidacji, zmianie nazwy itd. Przypominam sprawę z likwidacją WAM, która też miała piękną tradycję. Dziś nie ma ani tradycji, ani lekarzy, są natomiast nieobsadzone etaty w wojsku. W Polsce niestety pokutuje zły mechanizm reformowania: najpierw zlikwidujmy, a potem zobaczymy, co się da zrobić. Uczelnie wojskowe jakoś się w armii ukształtowały. Dla lotników wielkie znaczenie ma sama nazwa „Szkoła orląt”, dla oficerów marynarki wojennej wartość stanowi szyld WSMW. WAT jest uczelnią wysoko ocenianą także za granicą, a jej dyplomy były tam honorowane. Czy to samo będzie z dyplomami nowego Uniwersytetu Obrony Narodowej? Utrata dobrej marki na pewno się nam nie opłaci.
Najbardziej pozytywnie nastawiony wobec zmian zapowiadanych w szkolnictwie wojskowym jest wicemarszałek Sejmu, Bronisław Komorowski, który był szefem resortu obrony w latach 2000-2001. – Liczba i wielkość uczelni wojskowych powinny być dostosowane do potrzeb sił zbrojnych – twierdzi wicemarszałek z PO. – Wraz ze zmniejszaniem składu liczebnego armii reforma uczelni wojskowych jest niezbędna. Oczywiście Wojskowa Akademia Techniczna jest bardzo cenną instytucją i sądzę, że istnieje możliwość pogodzenia potrzeb
naszych sił zbrojnych z możliwościami finansowymi resortu. Opcja utworzenia jednej megauczelni wojskowej, UON, wydaje się najmniej konfliktowa. Zlikwidowano by tylko rektoraty pięciu szkół, a pozostawiono wszystkie jednostki dydaktyczne i badawcze.
Jaka przyszłość czeka WAT, jedną z najlepszych uczelni technicznych w Polsce – pokaże czas. Zmiana na stanowisku szefa resortu obrony i objęcie fotela w MON przez Aleksandra Szczygłę to kolejny znak zapytania także w kwestii reformy wojskowego szkolnictwa wyższego. Czy będzie on brał pod uwagę zdanie ekspertów, czy dokona wycinki w stylu PiS, dowiemy się już niebawem.

Uniwersytet od 2010 roku?
Prezydent Lech Kaczyński podjął decyzję o kształcie polskiego wojska. W perspektywie, najpóźniej do 2012 r., armia ma liczyć 150 tys., z czego 120 tys. żołnierzy zawodowych i kontraktowych oraz ok. 30 tys. rezerwistów. Z szacunków wynika, że siły zbrojne będą potrzebowały ok. 700 oficerów rocznie. – Trudno utrzymywać pięć uczelni dla tylu osób – powiedział były minister Radek Sikorski. – Do wykształcenia takiej liczby absolwentów wystarczy jedna uczelnia, w której kształcić się będzie ok. 3 tys. studentów. Jej utworzenie przewidziano na rok 2010.

 

Wydanie: 07/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy