Wehrmacht jak SS

Wehrmacht jak SS

Wehrmacht we wrześniu 1939 roku przeprowadzał masowe, a nie sporadyczne egzekucje polskich jeńców wojennych W aktach śledztw prowadzonych w Polsce i Niemczech znajdują się liczne wzmianki o rozstrzeliwaniach polskich jeńców wojennych. 10 września 1939 roku na dziedzińcu kościoła w Piasecznie od strzału w głowę zginęła połowa z 30 polskich żołnierzy. Ofiary zostały przywiezione na miejsce pojazdami Wehrmachtu, a proboszcz, który przyglądał się egzekucji z okien plebanii, rozpoznał w sprawcach niemieckich żołnierzy. 20 września w Majdanie Wielkim w akcie zemsty za śmierć żołnierza Wehrmachtu zostało rozstrzelanych ponad 40 polskich żołnierzy. Świadkowie opowiadają również o paleniu całych grup jeńców w stodołach i innych budynkach – na przykład w Uryczu żołnierze niezidentyfikowanego oddziału Wehrmachtu zamordowali w ten sposób pod koniec września około 100 osób. We wrześniu 1939 roku doszło do kilku masakr polskich żołnierzy jednego z batalionów 7. Dywizji Piechoty. Była to najwyraźniej zemsta za opór, który stawiali tuż po dostaniu się do niewoli. W sierpniu 1950 roku do polskiego konsulatu w Monachium wpłynął anonimowy list będący najprawdopodobniej fragmentem prywatnego dziennika wojennego niemieckiego żołnierza. Została w nim opisana egzekucja polskich jeńców pod Ciepielowem, której 8 września dokonać miała 11. Kompania 15. Pułku Piechoty Zmotoryzowanej wchodzącego w skład 29. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej. Egzekucję poprzedziły zażarte walki w lesie, w trakcie których od strzału w głowę zginął niemiecki kapitan. „Godzinę później wszyscy zebrali się na drodze. Kompania straciła 14 ludzi, w tym kapitana von Lewinskiego. Dowódca pułku pułkownik Wessel (z Kassel) szalał: ťCo za bezczelność, chcieli nas zatrzymać i zabili mojego LewinskiegoŤ. Żołnierze się dla niego nie liczyli. Stwierdził, że mamy do czynienia z partyzantami, mimo że każdy z 300 wziętych do niewoli Polaków miał na sobie mundur. Kazano im zdjąć bluzy. No, teraz rzeczywiście wyglądali raczej na partyzantów. (…) Pięć minut później usłyszałem serię z kilkunastu pistoletów maszynowych. Pobiegłem w tamtą stronę i zobaczyłem (…) 300 zastrzelonych polskich jeńców leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć”. Pod koniec lat sześćdziesiątych Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce przesłała Centrali Badań Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu zdjęcia z masakry pod Ciepielowem, dołączone do anonimowego listu z 1950 roku. Przesłuchanie byłych żołnierzy 15. Pułku Piechoty Zmotoryzowanej nie wniosło do sprawy nic nowego. Na uwagę zasługuje natomiast wydane 10 stycznia 1971 roku postanowienie o umorzeniu postępowania. Stwierdzono w nim bowiem, że „w starciu w lesie pod Ciepielowem (…) po stronie niemieckiej zginęło trzynastu żołnierzy (w tym kapitan von Lewinski), po polskiej zaś dwustu pięćdziesięciu”. Z rozmysłem nie dostrzeżono więc rażącej dysproporcji między stratami obu stron. Widoczne na zdjęciach zwłoki polskich żołnierzy uznano za ciała „poległych w walce”. Nawet tymczasowe ulokowanie w punktach zbornych i obozach nie chroniło jednak polskich jeńców wojennych przed przemocą. Wiadomo, że w niektórych obozach niemieccy wartownicy w niejasnych sytuacjach zaczynali do nich strzelać. 3 września w Topolnie nad Wisłą stojący na warcie żołnierze otworzyli ogień z karabinów maszynowych i pojazdów opancerzonych do rzekomo uciekających Polaków. Następnego dnia niewiele dalej, bo w okolicach Serocka, 604. Lekki Batalion Budowy Dróg stał się świadkiem ataku wojsk polskich na 1. Kompanię Sanitarną 32. Dywizji Piechoty. Jednak wbrew doniesieniom rozgłośni Deutschlandsender, dzięki interwencji polskiego oficera oddział ten nie ucierpiał. Batalion stracił tego dnia 6 ludzi. Strat tych „(…) dałoby się częściowo uniknąć, gdyby kompanie miały wystarczająco dużo broni. Poza tym okazało się, że młodzi członkowie Służby Pracy prawie w ogóle nie zostali przeszkoleni, przez co tracą nieco panowanie nad sobą”. W nocy z 4 na 5 września w punkcie zbiórki jeńców w Serocku doszło jakoby do próby ucieczki, podczas której wybuchła panika. „Zaczęła się gwałtowna strzelanina, którą przerwała dopiero energiczna interwencja oficerów”. Żołnierze 604. Lekkiego Batalionu Budowy Dróg, „jeszcze trochę wzburzeni i wyprowadzeni z równowagi wydarzeniami dnia”, „z nadmiernego zdenerwowania” zastrzelili 84 jeńców. W toku przesłuchania świadków pod koniec lat sześćdziesiątych nie udało się wyjaśnić, czy jeńcy polscy w Serocku rzeczywiście podjęli próbę ucieczki. Jeńcy mieli zostać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 38/2009

Kategorie: Książki