Wenezuela się rozsypuje

Wenezuela się rozsypuje

Lilian Tintori, wife of jailed Venezuelan opposition leader Leopoldo Lopez, gestures during a protest against Venezuelan President Nicolas Maduro, in Caracas on April 19, 2017. Venezuela braced for rival demonstrations Wednesday for and against President Nicolas Maduro, whose push to tighten his grip on power has triggered waves of deadly unrest that have escalated the country's political and economic crisis. / AFP PHOTO / FEDERICO PARRA

Kraj nie chce broni, tylko jedzenia i lekarstw Państwo w rozsypce. Rząd przestaje panować nad sytuacją. Anarchia i przemoc na ulicach, katastrofa gospodarcza. Celem prezydenta pozostaje utrzymanie się u władzy. Środkiem do tego – odkładanie wyborów, niezwalnianie więźniów politycznych i skuteczne zwalczanie oporu obywatelskiego. Prezydent Nicolás Maduro traci kontakt z rzeczywistością. Jego władza jest kwestionowana przez bazę partyjną, rząd traci kontrolę nad uzbrojonymi cywilnymi grupami swoich zwolenników, ale też nie przestaje prowokować opozycji, pozbawiając jednego z jej przywódców, Henrique Caprilesa Radonskiego, praw publicznych na 15 lat. Dostaje się także Koś­ciołowi. Ofiarą agresji chavistów stał się m.in. arcybiskup Caracas Jorge Urosa Savino za krytykowanie rządu, obarczanego przezeń odpowiedzialnością za bezkarność tzw. colectivos. Na rządzie Madura ciąży olbrzymia odpowiedzialność – niedopuszczenie do rozlewu krwi i do dalszego niszczenia państwa. Tymczasem 17 kwietnia Maduro ogłosił zamiar uzbrojenia miliona członków Narodowej Milicji Boliwariańskiej w celu „obrony pokoju, suwerenności i niepodległości kraju”. Odpowiedział mu Henrique Capriles: „Wenezuela nie chce broni, chce jedzenia i lekarstw”. Chaos i anarchia Tego, że sytuacja w Wenezueli się pogarsza, społeczność międzynarodowa była świadoma od dawna. Czarę goryczy przelały jednak orzeczenia kontrolowanego przez rząd Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości (NTS), który pozbawił parlament jego najważniejszej funkcji stanowienia prawa i ograniczył immunitety parlamentarzystów. Wówczas Stany Zjednoczone uznały, że pozbawienie parlamentu prerogatyw legislacyjnych oznacza „poważne zagrożenie dla demokracji i uzurpację władzy, szkodliwą dla narodu i instytucji kraju”. Unia Europejska zażądała od władz wenezuelskich współdziałania ze wszystkimi siłami i instytucjami w celu przezwyciężenia wyzwań, przed którymi stanęło państwo. Stanowisko Rosji zaś sprowadzało się do stwierdzenia, że obecna sytuacja polityczna w Wenezueli coraz bardziej przypomina sytuację w Chile z 1973 r., kiedy wojskowy zamach stanu obalił rząd Salvadora Allende. „Nie możemy dopuścić do powtórzenia się takiego ryzyka”, powiedział Aleksandr Szczetinin, dyrektor departamentu Ameryki Łacińskiej w rosyjskim MSZ, podczas uroczystości w ambasadzie Wenezueli w Moskwie 13 kwietnia. Groźby formułowane przez USA skomentował: „Takie stwierdzenia jedynie zachęcają radykałów i tworzą atmosferę niepewności mogącą doprowadzić do krwawej konfrontacji. Kryzys polityczny w Wenezueli nie służy nikomu w regionie i na świecie”. Wszelką ingerencję w sprawy wewnętrzne Wenezueli, swojego sojusznika w Ameryce Łacińskiej i dużego importera broni, Rosja uważa za niedopuszczalną. Warto dodać, że w lutym Siergiej Ławrow, przyjmując na Kremlu panią minister spraw zagranicznych Wenezueli Delcy Rodríguez, podkreślił, że relacje między oboma krajami są na wysokim poziomie. Rosja występuje więc w obronie rządzących, którzy zdewastowali kraj politycznie, niszcząc trójpodział władzy, i gospodarczo. Rosji odpowiada autorytaryzm i antyamerykanizm Madura. Wiceprezydent Tareck el Aissami, Syryjczyk z pochodzenia, przeciwko któremu w USA prowadzone jest śledztwo w sprawie powiązań z narkobiznesem i ekstremizmem islamskim, zdaniem byłego dyrektora generalnego w ministerstwie spraw wewnętrznych Vladimira Medrana Rengifa polecił konsulatowi Wenezueli w Damaszku wydawanie paszportów wenezuelskich m.in. obywatelom Syrii, Iranu i agentom Hezbollahu. W sumie mogło to być ok. 30 tys. paszportów, które umożliwiały ich właścicielom dostanie się nie tylko do Wenezueli, ale i USA oraz Kanady. Kraj protestu Ostatnia fala manifestacji antyrządowych zaczęła się 1 kwietnia. Dochodziło do starć między protestującymi a wojskiem i policjantami. Na gaz łzawiący i gumowe pociski demonstranci odpowiadali kamieniami i butelkami. Cztery osoby zostały zabite, było ponad 100 rannych i ok. 200 zatrzymanych. Z helikoptera zrzucano na manifestantów przeterminowane bomby łzawiące. Według kard. Urosy Savina było to świadectwem nadużycia siły przez aparat bezpieczeństwa i „kolektywy” – uzbrojone grupy cywilów na motocyklach, korzystające z zaplecza zmilitaryzowanej policji. Grupy te działają formalnie jako kooperatywy i z tego tytułu są wspierane finansowo przez państwo. Przypuszczalnie to ich członkowie próbowali 12 kwietnia napaść na arcybiskupa Caracas i to oni byli autorami antykościelnych graffiti „Śmierć duchownym” w San Cristóbal. W Wielkim Tygodniu w protestach przeciwko rządowi Madura zginęły kolejne osoby. W czasie mszy odprawianej przez kard. Urosę Savina na terenie bazyliki pw. św. Teresy doszło do starć między opozycją a zwolennikami władz. W obecności przedstawicieli rządu opozycjoniści wznosili okrzyki: „Wolności!”. Kardynał opuszczał bazylikę eskortowany przez policję. Jeszcze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2017, 2017

Kategorie: Kraj