Pisaliśmy tydzień temu, jakie śmieci podsuwane są pracownikom MSZ – do czytania, do wypełniania itd. Teraz może więc słowo, jakie śmieci wysyła MSZ w świat, do opinii publicznej. Na podstawie jednego przykładu, politycznie bezpiecznego. Kilkanaście dni temu rzecznik prasowy MSZ Piotr Paszkowski ogłosił z dumą, że „w dniu 13 maja w Nowym Jorku odbyło się głosowanie członków Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, w wyniku którego Polska została wybrana do Rady Praw Człowieka ONZ na kadencję obejmującą lata 2010-2013, otrzymując 171 głosów, przy udziale 188 głosujących państw”. Przy okazji dodał, że oprócz Polski zostały wybrane Angola, Ekwador, Gwatemala, Hiszpania, Katar, Libia, Malediwy, Malezja, Mauretania, Mołdowa, Szwajcaria, Tajlandia i Uganda. I teraz – na czym polegało zadowolenie rzecznika? Otóż podkreślał on, że na Polskę głosowało 171 państw na 188 głosujących. To miał być ten sukces. Bo przecież pamiętamy, jak przegrywaliśmy w przeszłości, bliższej i dalszej, głosowania w ONZ. No cóż, szkoda jednak, że nie dodał, że w takich głosowaniach kandydaci wybierani są według klucza regionalnego. Najpierw więc państwa z danego regionu, Europy Środkowej na przykład, uzgadniają swego przedstawiciela, potem jest on zgłaszany, a potem głosowany. I tak było w tym przypadku z Polską, byliśmy jedynym przedstawicielem naszej grupy regionalnej, więc wyboru nikt tu nie miał. Jeżeli więc kogoś chwalić, to placówkę w Nowym Jorku, że coś dla Polski wynegocjowała. I że będziemy mieli swego przedstawiciela w UNHRC w Genewie. Bo siedziba rady jest w tym mieście. I teraz pytanie – kto będzie reprezentował Polskę na posiedzeniach rady? Czyni to ambasador przy ONZ w Genewie. Jest nim Zdzisław Rapacki, ale kończy mu się kadencja. Rapacki miał już wyznaczonego następcę, miał nim być Mariusz Handzlik, z Kancelarii Prezydenta RP. Ale mieliśmy 10 kwietnia i katastrofę pod Smoleńskiem, w której Handzlik zginął. W katastrofie tej zginął również Marcin Kazana, który miał objąć placówkę w Luksemburgu. Jego kandydatura, podobnie jak kandydatura Marcina Nawrota (Dublin) i Remigiusza Henczela (Strasburg), miała stanąć na komisji spraw zagranicznych Sejmu 8 kwietnia. Ale z powodu wystąpienia ministra Sikorskiego komisję odwołano. Teraz więc przebąkuje się w MSZ coraz głośniej o zmianach. Otóż Nawrot pojechałby do Strasburga. A z kolej Henczel do Genewy. To jest możliwe. A skoro jesteśmy już przy Genewie, warto napomknąć o jednym z naszych bohaterów – Andrzeju Sadosiu. Zabiega mocno, żeby przenieść się do Brukseli. My dopatrujemy się w tych działaniach wątku towarzyskiego – bo będzie miał bliżej do europosła Michała Kamińskiego. Na zdrowie! Attaché PS Dziękujemy za informację, że na Białorusi nie ma zwyczaju, że ambasador kończący misję składa wizytę pożegnalną u prezydenta. Takie wizyty zdarzają się tam sporadycznie, gdy prezydent chce uhonorować jakiś kraj. Tak było np. z ambasadorem Niemiec. Którego prezydent Łukaszenka przyjął i mówił, że współpraca obu państw jest wzorowa. Wnioski nasuwają się same. A. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint