Więcej niż trzydziestu

Więcej niż trzydziestu

Hundreds of Israelis protest in Tel Aviv, Israel, Sunday, Aug. 23, 2020, following the alleged gang rape of a 16-year-old Israeli girl by a group of males last week. The incident has drawn widespread condemnations and angry accusations that the government must do more to prevent violence against women. Police say some 11 suspects have been questioned. (AP Photo/Oded Balilty)

Izraelską opinią publiczną wstrząsnęła w minionym miesiącu wiadomość o zbiorowym gwałcie dokonanym na 16-latce w Ejlacie, kurorcie nad Morzem Czerwonym. Z policyjnego śledztwa wynika, że dziewczyna zameldowała się w Red Sea Hotel 12 sierpnia, po czym spędzała czas z przyjaciółmi przy hotelowym basenie. Tam po raz pierwszy zetknęła się z jednym ze sprawców, zbyła go jednak ze względu na dużą różnicę wieku między nimi. 27-latek bezskutecznie próbował przekonywać jeszcze dziewczynę, że w rzeczywistości jest młodszy. Na tym sprawa powinna się zakończyć, ale wydarzenia przybrały dużo brutalniejszy obrót, co wykazało policyjne śledztwo opisane przez dziennik „Ha-Arec”. Dziewczyna kontynuowała wieczór, pijąc alkohol z przyjaciółmi. Spożywanie alkoholu przez nieletnich w tym hotelu zdarzało się często, co wykazały nagrania z kamer bezpieczeństwa uzyskane przez policję. Dziewczyna, najprawdopodobniej już pijana, poszła do hotelowej łazienki. Po drodze potknęła się i upadła. Grupa osób postanowiła jej pomóc, a w tłumie pojawił się też mężczyzna, który wcześniej nagabywał nastolatkę nad basenem. Powiedział, że ma przeszkolenie medyczne, i z innym mężczyzną zabrał ją do swojego pokoju. Dziewczynie towarzyszyła przyjaciółka. Niczego nie podejrzewała, gdy mężczyźni wysyłali ją do sklepu po artykuły higieniczne, twierdząc, że chcą pomóc. Kiedy osoby postronne opuściły pokój, mężczyźni zaczęli gwałcić nastolatkę. Wieści szybko rozeszły się po korytarzu i inni mężczyźni, także nieletni, postanowili wykorzystać okazję. Gdy do pomieszczenia wróciła przyjaciółka ofiary i zorientowała się, że jest tam nagi mężczyzna, poprosiła kogoś na korytarzu o pomoc. Obie dziewczyny wróciły do swojego pokoju na noc. Według zeznań nastolatek sprawcy mieli się wykazać wyjątkową bezczelnością – dwa dni później jeden z nich skontaktował się z ofiarą, mówiąc, że ma nagrania z zajścia. Dopiero wtedy do dziewczyn naprawdę dotarło, co się wydarzyło, i udały się na policję złożyć doniesienie o przestępstwie.   Nie to nie   Początkowo media mówiły o nawet 30 uczestnikach. Ta liczba nie wzięła się jednak z zeznań ofiary, co szybko sprostowała jej prawniczka Shani Moran. Ostatecznie prokuratura postawiła zarzuty 11 osobom. Czterech mężczyzn stanie przed sądem oskarżonych o gwałt, a siedmiu za podżeganie lub niezapobiegnięcie przestępstwu. Głównymi oskarżonymi są Issy Rafailov i Ilizir Meirov, wcześniej już karani. Nazwiska większości sprawców nie zostały jednak ujawnione, ze względu na izraelskie prawo chroniące dane osobowe nieletnich. Kiedy do mediów wypłynęły wiadomości o gwałcie, w całym kraju wybuchły protesty, podczas których domagano się sprawiedliwości. To, co przydarzyło się młodej dziewczynie w hotelu, po raz kolejny ujawniło poważny problem, z którym muszą sobie radzić kobiety w Izraelu. Gwałt został szybko potępiony przez premiera Beniamina Netanjahu, który nazwał go „zbrodnią przeciwko ludzkości”, jednak dla izraelskiej opinii publicznej było to niewystarczające. Prezydent Reuwen Riwlin opublikował list otwarty do izraelskiej młodzieży, w którym powiedział, że takie działania „niszczą Izrael jako społeczeństwo”, podkreślając, jak ważne są granice przyzwoitości. Ale i to nie uspokoiło wzburzonej opinii publicznej, domagającej się stanowczych działań. Podczas licznych demonstracji, które odbyły się w 30 miejscach w całym kraju, skandowano: Szoter, szoter, al mi ata szomer („Policjancie, kogo bronisz”), a na transparentach można było przeczytać: Lo ze lo („Nie to nie”). Manifestujący domagali się zwiększenia środków na programy prewencyjne, zmian w systemie sądownictwa i poprawy wsparcia medycznego dla ofiar napaści seksualnych. Protest wsparło wiele organizacji i firm, takich jak Agencja Żydowska czy Microsoft Israel, które ogłosiły godzinny strajk w pierwszym dniu tygodnia roboczego, w niedzielę 23 sierpnia. Demonstrujące kobiety wyszły na ulice, by podkreślić, że to, co zdarzyło się w Ejlacie, nie było odosobnionym przypadkiem. Pokazały tym również brak zaufania do działań władzy mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa. Takie hasła nie wzięły się z niczego. Pod koniec ubiegłego roku izraelskie Stowarzyszenie Centrów Kryzysowych dla Ofiar Przemocy Seksualnej opublikowało raport z szokującymi wnioskami. Telefony zaufania działające przy stowarzyszeniu co roku odbierają 250 zgłoszeń samych gwałtów zbiorowych, lecz policyjne statystyki są niemal dziesięciokrotnie niższe. Orit Sulitzeanu, dyrektorka stowarzyszenia, uważa, że ofiary nie zgłaszają sprawy policji z obawy przed stygmatyzacją, ale także ze względu na słabą skuteczność organów ścigania. Z raportu, który został przedstawiony m.in. prezydentowi, można się dowiedzieć, że dziewięć na dziesięć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 38/2020

Kategorie: Świat