Wielcy, którzy zagrali siebie

Wielcy, którzy zagrali siebie

Reżyserzy chętnie obsadzają w filmach ludzi z okładek, koronowane głowy, artystów, naukowców i polityków Na naszych ekranach oglądamy historyjkę o kombinatorze, który zrobił krótką salonową karierę, bo podawał się za reżysera Stanleya Kubricka („Być jak Stanley Kubrick”). A my przypominamy kariery odwrotne: znakomitości, które w filmie zagrały same siebie. Znani z pierwszych stron gazet Kino chętnie dobierało obsadę z pierwszych stron brukowców. Od zawsze. Niejaka Evelyn Nesbit Thaw stała się sławna w sezonie 1906, ponieważ jej mąż, wzięty architekt amerykański, w przystępie zazdrości zamordował jej kochanka. Pani Thaw była fotogeniczna, więc zagrała samą siebie w filmie, który był ozdobą ekranów amerykańskich już w sezonie 1907. Publiczność zachwycała się rzewnym melodramatem, tym bardziej że obecność pani Thaw na ekranie poświadczała, iż tym razem historia jest „prosto z życia”. Nawet więcej: sama Thaw tak dalece zapadła publiczności w pamięć, że jeszcze w 1955 r. przypomniała jej tragedię Joan Collins (pamiętna Alexis z „Dynastii”). Film tytułował się dramatycznie „Dziewczyna w czerwieni”. A w ćwierć wieku po Collins namiętną panią Thaw przywołała raz jeszcze Elizabeth McGovern. Porządna zdrada małżeńska okazuje się nie do zdarcia. Podobnie – głośna katastrofa. Uczestników nieszczęścia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 16/2006, 2006

Kategorie: Kultura