W cieniu awantur wokół immunitetu Zbigniewa Ziobry i śledztwa w sprawie posła Palikota Platforma rozpoczęła grę o wielkie pieniądze 4 lipca 2008 r. przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, Przemysław Gosiewski, skierował na ręce marszałka Sejmu interpelację do ministra finansów, Jana Vincenta Rostowskiego „w sprawie proponowanych przez Ministerstwo Finansów zmian w ustawie z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych”. Co prawda, nie sposób zorientować się, do którego projektu odnoszą się zadane z wielkim znawstwem pytania, bo resort finansów przedstawił w ostatnich miesiącach dwa opatrzone identycznym tytułem dokumenty: pierwszy – z 28 kwietnia 2008 r., drugi – z 26 czerwca 2008 r. Jednak nie jurydyczne szczegóły zainteresowały byłego wicepremiera i jednego z najbardziej wpływowych liderów opozycji. Gosiewski rozumie motywy i kulisy rządowej nowelizacji, a swymi pytaniami zmierza wprost do celu – „Kto był inicjatorem rozpoczęcia prac nad projektem ustawy?”, „Czy ów projekt był zgłoszony do planu prac Rady Ministrów, a jeśli nie, to dlaczego?”, „Czy istnieją związki o charakterze towarzysko-biznesowym między osobami prowadzącymi prace nad projektem ustawy a przedsiębiorstwami prowadzącymi działalność w branży gier i zakładów wzajemnych?”. Sugestie zawarte w interpelacji są dwie: – Platforma Obywatelska chce kręcić lody w hazardzie! – Ja, Przemysław Gosiewski, znam odpowiedzi na postawione pytania. Szef klubu parlamentarnego PiS mógł nie wiedzieć, że podnosząc owe kwestie, znalazł się w nieoczekiwanej koalicji z urzędującym ministrem spraw wewnętrznych, Grzegorzem Schetyną, komendantem głównym policji, nadinspektorem, Andrzejem Matejukiem i szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ppłk. Krzysztofem Bondarykiem. Opiniując w ramach konsultacji międzyresortowych projekt resortu finansów z 28 kwietnia 2006 r., urzędnicy ci zgodnie doszli do wniosku, że zawarte w nim zapisy walnie przyczynią się „do problemów z kontrolą państwa nad sferą hazardu i mogą spowodować przejęcie części tego rynku przez grupy przestępcze”. Część zaś z nowo powstałych przybytków hazardu „może być wykorzystana w procederze prania pieniędzy”. Oceny innych instytucji państwowych – Narodowego Banku Polskiego, Głównego Inspektora Danych Osobowych, Komisji Nadzoru Finansowego – oraz organizacji społecznych, takich jak Polskie Stowarzyszenie na rzecz Promocji Odpowiedzialnej Gry, były równie krytyczne. Dlatego nikt nie był zaskoczony, gdy na początku czerwca br. resort ogłosił, że wycofuje się z najbardziej kontrowersyjnych zapisów dotyczących możliwości otwierania nowych kasyn i salonów gry. Lecz 26 czerwca światło ujrzał całkiem nowy projekt nowelizacji! Przez kilka tygodni dokumenty te wraz z uzasadnieniami wisiały na stronie internetowej Ministerstwa Finansów obok siebie! W końcu ktoś zorientował się, że to absurd, i usunął starszą wersję opatrzoną datą 28 kwietnia 2008 r., a zgłoszone do niej w ramach konsultacji międzyresortowych opinie i uwagi zostały kliknięciem myszki dołączone do nowego projektu. Dziś wygląda to tak, jakby ministrowie rządu Donalda Tuska na przełomie kwietnia i maja opiniowali akt prawny sygnowany datą czerwcową! Pytanie o powody, dla których minister finansów, nie dbając o pozory ani kulturę legislacyjną, chce w ekspresowym trybie zmienić prawo, stało się jak najbardziej zasadne. Szczęśliwy numerek PiS Opisane zabiegi najwyraźniej wzbudziły czujność Przemysława Gosiewskiego, który dobrze musi pamiętać, co się działo na przełomie 2006 i 2007 r., gdy resort finansów pod kierownictwem Zyty Gilowskiej pracował nad identyczną nowelizacją. Bo PiS, podobnie jak dziś Platforma, także chciało schylić się po kasę. 18 stycznia 2007 r. na łamach „Pulsu Biznesu” ówczesny prezes Totalizatora Sportowego, Jacek Kalida, ogłosił, że jego firma chce i gotowa jest zainwestować w nowy rodzaj hazardu – wideoloterie – „nawet 200 mln euro”. Wyjaśnił, że nie czekając na nowelizację ustawy, Totalizator przygotowuje business case nowego produktu. „W czerwcu będziemy mieli wszystkie niezbędne badania i analizy, by w drugiej połowie roku Totalizator był gotowy do ogłoszenia przetargu na operatora wideoloterii”, oświadczył Kalida. Deklaracja ta wywołała burzę. Przecież prace nad ustawą dopiero się zaczęły, a rządowych propozycji nie znał nikt. Uwagę o terminie ogłoszenia przetargu odczytano jako przyznanie się do bezpośredniego wpływu na kształt i kierunek prac legislacyjnych! Podejrzenie było tym bardziej zasadne, że prezes Kalida zawdzięczał stanowisko nowej PiS-owskiej ekipie. Przy
Tagi:
Marek Czarkowski









