Zwiększenie liczby więźniów nie prowadzi do ograniczenia przestępczości. „Więzienia nędzy” Wacquanta pomagają odczarować mity „zerowej tolerancji” i „twardej ręki” Patrole policyjne legitymujące żebraków, osiedlowych pijaczków i młodzież w dresach to codzienny obrazek w polskich miastach. Oficjalnie zatrzymania tego rodzaju mają służyć walce z przestępczością. Przysłowie mówi: od rzemyczka do koniczka, a przysłowia są mądrością narodów. Politycy wraz z ogromną częścią Polaków uwierzyli, że dzięki rzucającej się w oczy obecności policji oraz ściganiu najdrobniejszych wykroczeń, takich jak przechodzenie na czerwonym świetle albo wyprowadzanie psa bez smyczy, poczujemy się wreszcie bezpiecznie. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że w praktyce najważniejszym kryterium wyróżniającym kandydatów na podejrzanych jest bieda. Dla polskiego „porządnego obywatela” i policjanta potencjalny przestępca to najczęściej człowiek z podklasy wyławiany z tłumu przede wszystkim na podstawie wyglądu, który bezbłędnie określa jego społeczną pozycję. Więzienia dla biednych Książka Loďca Wacquanta „Więzienia nędzy” wydana w serii Biblioteka Le Monde Diplomatique rzuca światło na zjawiska, które obserwujemy na co dzień. Poczucie zagrożenia tzw. miejską przestępczością, coraz silniejsze represje policyjne i wzrastająca liczba więźniów to elementy ogólnoświatowego procesu. Wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych za prezydentury Ronalda Reagana. Nie przypadkiem. Rządy konserwatystów oznaczały odejście od Keynesowskiego modelu państwa ze znaczną redystrybucją dochodów, programami socjalnymi i niskim bezrobociem. Umowa społeczna lat 60. i 70. dawała przeważającej części amerykańskich obywateli poczucie względnego bezpieczeństwa, rozumianego jako stabilność zatrudnienia i dochodów, możliwość awansu, a w razie potrzeby prawo do pomocy socjalnej. Wraz z końcem tej epoki pojawiły się problemy. Państwo opiekuńcze ustąpiło miejsca państwu karzącemu. Zdaniem Wacquanta więzienia i policyjne represje są zjawiskiem nieodłącznym od postępów amerykańskiego i światowego neoliberalizmu. Neoliberalne hasło „mniej państwa!” dotyczy jedynie redukcji podatków, cięć socjalnych oraz deregulacji rynku pracy. Ci sami ludzie, którzy tak niechętnie patrzą na wszelkie administracyjne interwencje, domagają się jednak zdecydowanych działań tam, gdzie trzeba nadzorować źle opłacanych i niepewnych jutra pracowników oraz rosnącą armię pozbawionych wszelkich perspektyw bezrobotnych. Rozrost policji i więzień staje się antidotum na problemy społeczne wywołane postępami neoliberalizmu. Nadzór, praca i biznes Kontrola podklasy dokonuje się na dwa sposoby. Więzienie jest rozwiązaniem przede wszystkim dla mężczyzn. Dane dotyczące wzrostu populacji więziennej w USA są zatrważające. Jeszcze w latach 70. liczba więźniów w Stanach Zjednoczonych spadała średnio o 1% rocznie. W roku 1975 wynosiła zaledwie 380 tys., 20 lat później przekroczyła półtora miliona, a na początku XXI w. sięgnęła dwóch milionów, ze wskaźnikiem blisko 700 osadzonych na 100 tys. mieszkańców. Kiedy więzienia usuwają z rynku pracy coraz większą liczbę bezrobotnych mężczyzn, kobiety i dzieci trafiają pod kuratelę zreformowanych programów socjalnych. Dla Wacquanta hasła zamiany welfare na workfare są elementem tych samych procesów co rozrost więzień. Nowe rozumienie opieki społecznej wiąże się z coraz ściślejszą kontrolą jej beneficjentów (np. testy na obecność narkotyków, kontrola zachowań seksualnych i tworzenie zintegrowanych baz danych pozwalających lokalizować jednostki nieprzystosowane). Przede wszystkim oznacza jednak przymus zatrudnienia na złych warunkach, ponieważ dostępność pomocy zależy w wielu przypadkach od gotowości do podjęcia nisko płatnej pracy. O związku między rynkiem pracy a polityką karną świadczą także realizowane już w USA i Wielkiej Brytanii projekty prywatyzacji więzień. Nie chodzi tylko o „samowystarczalność” i przekonanie, że więźniowie powinni sami na siebie zarabiać jako niewykwalifikowani robotnicy. Więziennictwo staje się poważnym biznesem. Na branżowych targach wystawia się tysiące produktów – od systemów nadzoru poprzez techniki aprowizacji aż do składanych cel, które można w razie potrzeby ustawić na dziedzińcu. Skończyły się czasy, kiedy lokalne społeczności protestowały przeciw budowie zakładów karnych w sąsiedztwie. Dziś więzienia zapewniają pewne miejsca pracy i stabilny popyt na usługi. Prywatne firmy więziennicze, które w USA rozpoczęły działalność na początku lat 80., do końca wieku zanotowały imponujący współczynnik wzrostu sięgający 45%. Correction Corporation of America, Correctional Services Corporation, Securior i Wackenhut są notowane na giełdzie i przynoszą niemałe zyski akcjonariuszom, którzy zdecydowali się
Tagi:
Tomasz Żukowski









