Wojna o Rio

Wojna o Rio

Brazylia będzie gospodarzem wielkich imprez sportowych. Walka o bezpieczeństwo trwa już teraz W 2014 r. Brazylia będzie gospodarzem piłkarskich mistrzostw świata, dwa lata później do Rio de Janeiro przyjadą uczestnicy letnich igrzysk olimpijskich. Zapewnienie bezpieczeństwa im i setkom tysięcy gości będzie nie lada wyzwaniem dla władz niemal 200-milionowego, pełnego kontrastów społecznych kraju. W listopadzie 2010 r. Rio de Janeiro stało się areną ciężkich walk między wspieraną przez wojsko policją a handlarzami narkotyków. Na ulice wylała się wojna, która do tej pory zamykała się w fawelach. Jenson Button, znany zawodnik Formuły 1, ledwie umknął w Săo Paulo uzbrojonym w broń maszynową napastnikom, którzy próbowali zaatakować jego stojący w korku samochód. Zabłąkana kula Fawele, zwane zgodnie z poprawnością polityczną społecznościami*, znajdują się w każdym większym brazylijskim mieście – w Rio de Janeiro jest ich ponad 900. Jedne liczą nawet kilkaset tysięcy mieszkańców, drugie to zaledwie kilkanaście domów. Osiedla biedoty powstawały spontanicznie, bez żadnych pozwoleń, dlatego domy stoją na terenach, gdzie nikt inny nie chce się osiedlać: na stromych zboczach wzgórz, przyklejone do skał lub nad przepaściami. Bywają nadbudowywane jedne nad drugimi w chaotycznej próbie maksymalnego wykorzystania przestrzeni. Instalacje hydrauliczne są wykonywane zazwyczaj przez samych mieszkańców, rury prowadzone na powierzchni; często zdarzają się awarie – ścieki spływają wtedy po stromych chodnikach, zanieczyszczając wodę pitną. Domy zazwyczaj są niewielkie, lecz w porównaniu z dzielnicami nędzy w Azji czy Afryce wykonane dość solidnie, bo oparte są na betonowym szkielecie wypełnionym bloczkami cementowymi. Z zewnątrz ściany zwykle są nieotynkowane, tylko niektóre domy pomalowano na rozmaite kolory. Jedynie nieliczne społeczności – jak Miasto Boga – zbudowane zostały w sposób planowy. Osiedle to powstało w latach 60. jako sposób rozwiązywania problemów z biedą w centrum miasta. Pomysł był szlachetny: zbudujmy ludziom porządne, murowane domy, zróbmy szerokie ulice. W takich warunkach na pewno będzie im lepiej i będą mogli wydobyć się z biedy. Liberalny sposób myślenia nie pozwalał jednak zrozumieć, że ludzie mieszkają w społecznościach, ponieważ są biedni, a są biedni, ponieważ nie ma dla nich pracy zapewniającej godną płacę. Nie wystarczy dać im (trochę) lepszy dom, jeśli system nie daje szansy na lepsze zarobki. Poza tym oprócz domów nie powstało tam nic, co jest niezbędne do życia – komunikacja miejska, szkoły, opieka medyczna, kanalizacja… Miasto Boga, podobnie jak inne społeczności, szybko stało się sceną przemocy, walk handlarzy narkotyków między sobą oraz, od czasu do czasu, z policją. Społeczności bowiem znajdowały się poza kontrolą władz stanowych czy federalnych. Siły policyjne były słabe i skorumpowane, a władzom brakowało woli politycznej, by zajmować się problemami biedoty. Policjanci głównie chronili bogatych przed biednymi, w społecznościach pojawiali się rzadko, zwykle po to, aby pozbierać zabitych lub odebrać łapówkę. Władzę sprawowały więc gangi, które handlowały narkotykami, ale jednocześnie odgrywały rolę lokalnych sił porządkowych – nierzadko zakazywały dokonywania innym przestępstw na swoim terenie, a nawet wprowadzały tak „postępowe” prawa jak zakaz przemocy domowej. Kto się sprzeciwiał, mógł zostać ukarany śmiercią. Gangi toczyły walki z innymi grupami, próbując zagarnąć nowy teren, nowe rynki zbytu. W strzelaninach często ginęli przypadkowi ludzie, nawet we własnym domu. Wesleya Gilberta Rodriguesa de Andrade, 11-letniego ucznia, w lipcu 2010 r. zabiła zabłąkana kula, która wleciała przez okno w szkole, w czasie lekcji matematyki. Ponieważ regularne siły policyjne nie radziły sobie z problemem, rząd stanu Rio de Janeiro stworzył specjalny oddział zwany BOPE – Batalhăo de Operaço~es Policiais Especiais (Batalion ds. Specjalnych Operacji Policyjnych), którego głównym zadaniem było prowadzenie walk z gangami. Żołnierze BOPE wsławili się brutalnością i bezwzględnością, często byli oskarżani o stosowanie taktyki „najpierw strzelaj, potem patrz, kto zginął”. Ale także oddziały BOPE pojawiały się w społecznościach na krótko, po akcji wycofywały się, pozostawiając dzielnicę w rękach gangów. Brazylijska droga Kiedy w 2003 r. prezydentem Brazylii został Luiz Inácio Lula da Silva, jednym z jego priorytetów była poprawa poziomu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2011, 2011

Kategorie: Świat