Wojnę widać na ulicach

Wojnę widać na ulicach

Nie mam problemów identyfikacyjnych z tym, że jestem i Żydem, i polskim księdzem w Izraelu, i katolikiem Rozmowa z księdzem prałatem Grzegorzem Pawłowskim, duszpasterzem Polaków w Ziemi Świętej z kościoła świętego Piotra w Jaffie – Jest ksiądz postacią symbolem, Żydem zamojskim, którego rodzinę zgładzono w Izbicy po likwidacji tamtejszego getta, uratowanym dzięki rzymskokatolickiej metryce urodzenia. Potem ochrzczonym i wyniesionym do stanu kapłańskiego pasterzem w lubelskich parafiach, który po 1968 r. musiał… emigrować jako Żyd, by sprawować posługę w Ziemi Świętej. Czy to jest dobra synteza biografii księdza? – Dobrze pan mnie zna. Może uzupełnię, że moje rodowe nazwisko brzmiało Hersz Griner. Pod takim też nazwiskiem spocznę obok mojej matki na izbickim cmentarzu. Obok mojej żydowskiej matki ja, katolicki ksiądz. Ale to nie ma nic wspólnego z religią. Uciekłem od matki, ratując życie, ale do niej wrócę. Druga sprawa. W 1968 r. poprosiłem mego biskupa ordynariusza o przeniesienie do diecezji jerozolimskiej, gdzie mnie potrzebowano, lecz zgody nie otrzymałem. Dlatego sam się zgłosiłem na emigrację jako obywatel Polski. Wyjeżdżałem z tzw. dokumentem podróży, gdzie już było napisane, że posiadacz nie jest obywatelem Polski. Jednak moim powołaniem i przeznaczeniem była Ziemia Święta. Nie mam najmniejszych problemów identyfikacyjnych z tym, że jestem i Żydem, i polskim księdzem, i katolikiem. W jednym. – Jest ksiądz świadkiem dramatu dziejącego się na tej ziemi. – Tak. To tragedia o trudnych do przewidzenia skutkach. To, co mnie najbardziej zastanawia (i boli), to głęboko zdeformowany obraz medialny, który nie służy prawdzie. – Jakie elementy obrazu ma ksiądz na myśli? – Agresja i zbrodnia przeciwko Izraelowi i Żydom prezentowana jest jako „walka o wolność”, o „wyzwolenie państwa palestyńskiego spod okupacji” itd. – A to nieprawda? – Z czego ma się wyzwalać „państwo”, którego nigdy nie było? Sporne ziemie znajdowały się kiedyś w obszarach Egiptu, Syrii czy Jordanii. Przypomnieć wypada, że każde z tych państw miało złe doświadczenia z Palestyńczykami i pozbywało się ich ze swego terytorium. W tym także za pomocą brutalnej siły, uznając ich za siewców niepokoju (mówiąc delikatnie). Obecnie siew i żniwo dokonuje się w Izraelu. Jednak znaczna część opinii publicznej udaje, że nie wie, kto jest i siewcą, i żniwiarzem. – Czyli nie ma miejsca pod jednym niebem dla Żyda i Palestyńczyka? – Proponowałbym słowo „Araba”. Kategoria „narodu palestyńskiego” jest dość świeżej daty. Dawniej używano określenia „Arabowie ze Środkowego Wschodu”. Kwestia Palestyńczyków zaczęła wyłaniać się w miarę wygasania brytyjskiego mandatu nad Palestyną. Nie mam pretensji do tego, jak kto chce się nazywać, ale pragnę podkreślić, że nie wszyscy Arabowie w Izraelu są czy też chcą być Palestyńczykami. Znam wielu arabskich obywateli Izraela, którzy nie życzą sobie wręcz, aby mówić o nich „Palestyńczycy”. Teraz co do tego nieba… Oczywiście, że niebo nad tą ziemią jest dla wszystkich, którzy tu żyją. Dodałbym jednak – po namyśle, który trwa u mnie, od kiedy tu przybyłem – dla tych wszystkich, którzy żyją w pokoju. I pytanie: czy Izrael ma ten pokój? Nie ma. Od chwili powstania w 1948 r. państwa stworzonego z woli Narodów Zjednoczonych dla Żydów i Arabów Arabowie nie mogą się z tym pogodzić. Prawo Żydów do państwa jest dla nich cierniem w oku. Od momentu powstania Izrael formalnie znajduje się w stanie wojny, a arabskie otoczenie nie uznaje go jako podmiotu stosunków międzynarodowych. Nas dla Arabów NIE MA. Właściwie to Arabowie wiedzą, że Żydzi są, ale woleliby, aby ich nie było. – Czy Żydzi nie myślą tak samo? – Proszę nie żartować w ten sposób. Historia tego narodu, poprzez który Bóg się objawił, jest historią jego niewolenia przez innych i jego koegzystencji pośród innych. Żydzi mają wpisaną w swą historię obecność obok Arabów. I nie mają zamiaru zawracania koła historii. Nie zadają pytania, czy Arabowie są i czy trzeba z nimi żyć, ale pytanie: JAK? W tym tkwi różnica podejścia żydowskiego i arabskiego. Jeżeli więc szczyt arabski mówi, że oni nas łaskawie uznają, ale za cenę wyrzeczenia się naszego bezpieczeństwa poprzez oddanie ziem, w tym rezygnacji z integralności historycznej stolicy i kolebki Żydów, Jerozolimy, jest to po prostu propozycja obelżywa. Była czyniona obłudnie, aby po odrzuceniu przez Izrael mówić o żydowskiej „złej woli”. I dalej – skoro Żydzi mają „złą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2003, 2003

Kategorie: Świat