Współczesne gorączki złota

Współczesne gorączki złota

Pracownicy tysięcy nielegalnych kopalni złota każdego dnia ryzykują życie. Często mają przystawiony do głowy karabin Świat ogarnęła nowa gorączka złota. Rynkowa cena tego kruszcu bije dziś historyczne rekordy. Za uncję (31,1 g) zapłacimy 1912 dol., podczas gdy jeszcze 10 lat temu wystarczyło niespełna 300 dol. Zanim jednak złoto trafi na rynek, musi przejść długą drogę, w wielu przypadkach po trupach. Jeśli komuś się wydaje, że prymitywne kopalnie to relikt przeszłości, niestety jest w błędzie. Na całym świecie funkcjonują setki, a nawet tysiące (nie da się dokładnie określić) nielegalnych kopalni złota. Ludzie każdego dnia ryzykują życie, byleby znaleźć choć trochę upragnionego kruszcu. Często robią to z przystawionym do głowy karabinem. Miasto przeklętego złota Najprawdopodobniej największe złoże złota na świecie kryje Mount Diwalwal na filipińskiej wyspie Mindanao. Od kiedy odkryto w tej małej osadzie złoto (dokładnie w 1982 r.), z całego kraju zaczęli zjeżdżać ludzie chcący odmienić swój los. Kopacze przy użyciu najprostszych narzędzi drążą kilkusetmetrowe wąskie tunele, w których nieustannie dochodzi do katastrof. Nie tylko z powodu braku zabezpieczeń: wypadek w tunelu to najprostszy sposób na pozbycie się konkurencji. Wraz z robotnikami do wioski przybyli bowiem przestępcy, a nawet całe kartele mafijne. Każda grupa kopaczy opłaca i wynajmuje ochroniarzy, którzy z karabinami na ramieniu pilnują, by nikt obcy nie kręcił się po ściśle określonym terenie. Reguły są jasne. Każdy ma swoje terytorium poszukiwań. Spróbujesz kopać na czyjejś ziemi – zginiesz. Praktycznie nie ma szans, by pracować w pojedynkę. Zawsze trzeba być częścią jakiegoś zespołu, który nas ochroni. Zabójstwa w takich miejscach są na porządku dziennym. Czasem również z ręki towarzyszy. Jak na ironię, wraz ze znalezieniem złota pojawia się strach o życie. Zawsze znajdzie się ktoś zazdrosny. Ci, którzy pracują w Diwalwal od wielu lat, mówią, że złoto w tym miejscu to takie samo przekleństwo jak korzyść. Sposób wydobycia przypomina metody XIX-wieczne. Najpierw wykopuje się skałę i ziemię, które są pakowane do worków. Te z kolei wędrują do czegoś w rodzaju sortowni. Ziemia i pokruszona skała przepuszczane są przez wodę i wielkie sita, do których wlewa się rtęć. Ta bowiem doskonale łączy się ze złotem, tworząc amalgamat, z którego później wytapia się czyste złoto. Problem w tym, że rtęć jest bardzo szkodliwa dla środowiska. Przedostając się do rzek, zatruwa naturalny ekosystem. Ten sposób wydobywania złota stosuje się w dzikich kopalniach na całym świecie. Jest po prostu najtańszy. Problem takich miejsc nie ogranicza się zresztą do zatruwania środowiska i kwestii zdrowotnych. To także poważne zagadnienie społeczne – wraz z poszukiwaczami złota pojawiają się zazwyczaj zwiększona przestępczość, prostytucja (także dziecięca), handel narkotykami oraz zjawisko wynajmowania dzieci do niewolniczej wręcz pracy. W przypadku Diwalwal filipiński rząd dopiero od ośmiu lat sprawuje jakąkolwiek kontrolę nad regionem. W okolicy działa kilka grup zbrojnych (m.in. islamscy fundamentaliści oraz maoiści), których celem jest secesja prowincji. W sąsiedniej Indonezji znajduje się z kolei największa na świecie odkrywkowa kopalnia złota – Grasberg. Szczyci się nie tylko największymi złożami złota, ale i trzecimi co do wielkości w skali globalnej zasobami miedzi. Kopalnia pracuje całą dobę, co działa na wyobraźnię miejscowych, którzy pod osłoną nocy próbują uszczknąć coś dla siebie. Najczęściej jednak kiedy już dochodzi do eksploatacji złóż przez zagraniczne firmy, lokalne władze chcą jak najdalej odsunąć autochtonów od źródła zarobku. Amnesty International zaapelowała do rządu Papui-Nowej Gwinei o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie działań policji, która spaliła domy i przy użyciu broni zastraszyła tamtejszą ludność. Jak bowiem się okazuje, po cichu przeprowadzono nielegalne eksmisje osób, których domy znajdowały się w pobliżu kopalni. Podobny los może spotkać członków ludów Kedang i Leragere, zamieszkujących indonezyjską wyspę Lembata. Latynoskie eldorado Region Azji i Pacyfiku to niejedyne miejsce, gdzie w ten sposób wydobywa się złoto. Coraz większą popularnością cieszy się Ameryka Południowa – w amazońskiej dżungli pracują dziesiątki tysięcy nielegalnych poszukiwaczy. W samej Gujanie Francuskiej złota szuka ponad 15 tys. osób. Rocznie wydobywają 6-10

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 42/2011

Kategorie: Świat