Wszystkie dzieci mamy Anny

Wszystkie dzieci mamy Anny

Jest jednoosobową rodziną zastępczą dla dziewięciorga dzieci. Kiedy zmarł mąż, nie posłuchała rad, by je oddać. Są przy niej bezpieczne i tak pozostanie Na rondzie skręci pani w prawo, przejedzie jakieś 1000 m, koło starej cegielni skręci pani w lewo, na Wysoką. Proszę jechać cierpliwie, za kościołem w prawo – wyjaśnia pewnie Anna Kowalska. By dojechać do Kolonii Łomnickiej, wioski gdzieś na końcu drogi, trzeba jeszcze przejechać ok. 5 km przez lasy i między łąkami. – Trzeba całą wieś minąć, my mieszkamy prawie na końcu, przed kościołem w prawo. Zobaczy pani, to dawna szkoła – wyjaśnia kobieta. Kowalska podaje same konkrety, ani jednej „babskiej” pomyłki z kierunkami, w prawo zamiast w lewo, żadnej zbędnej informacji. Kiedy nie może odebrać telefonu, zaraz oddzwania. Jest konkretna, ale czuje się wiele ciepła z jej strony. Tej kobiecie się wierzy. Pewnie dlatego jest w stanie być i matką, i ojcem w jednoosobowej rodzinie zastępczej. Po drodze mnóstwo zieleni, kręta droga, co kilkaset metrów maleńkie kapliczki przypięte do drzew jak ptasie domki, krzyżyki przydrożne, może pamiątki po wypadkach. Przed wsią Wysoka z kościołem, który jest jednym z drogowskazów, stoi na skraju drogi marmurowy krzyż na pamiątkę pewnego zdarzenia. W 1926 r. dzieci wracające ze szkoły znalazły tam rozsypane hostie z kielichów skradzionych w kościele, zebrały je do fartuszków i odniosły. Dorosłych zastanowiło, że właśnie niewinne dzieci mogły dokonać takiego znaleziska, uznali, że należy zdarzenie uwiecznić. To swoiste preludium do spotkania z dziewiątką dzieci pani Anny, które jak te rozsypane hostie z przeszłości zebrała do swojego fartucha. Jej fartuch jest w kropki. Pani Anna jest jednoosobową rodziną zastępczą dla dziewięciorga dzieci, gdzie mama jest mamusią do przytulenia, mamą od zarządzania domem, prowadzenia auta, napraw, gotowania, karmienia kur, pomagania w lekcjach. Musiała też zostać tatą w tej rodzinie. Mąż Anny Kowalskiej zmarł prawie trzy lata temu. Została sama z przybranymi dziećmi. Nie poddała się smutkom, lękom o przyszłość, zerwanemu dachowi domu, brakowi opału i innym próbom dnia codziennego. Nie posłuchała życzliwych, by dzieci oddać tam, skąd przyszły. Są przy niej bezpieczne i tak pozostanie. – Bylebym tylko była zdrowa – mówi głośno pani Anna. Jej rodzone dzieci to Kasia, Darek, Janusz. Pierwsze dzieci przybrane – rodzeństwo, dzieci chrzestne Kowalskich: Róża, Przemek, Iwona i Ania. Dziś z panią Anną Kowalską pozostała tylko najmłodsza, Ania, właśnie skończyła 18 lat, uczy się fryzjerstwa, reszta jej rodzeństwa już się usamodzielniła. Poza nią w rodzinie pani Anny są jeszcze: rodzeństwo – Beatka (15 lat), Ania (14 lat), Natalia (13 lat), Agnieszka (12 lat), Jasiu (10 lat), najmłodsze rodzeństwo – bliźniaki Romek i Janek (po 4 lata), ich siostra Daria (6 lat). Ania jest najstarsza z domowego stadka w Kolonii Łomnickiej, jest też największą wyręką i wsparciem dla cioci. – Jestem dla niej prawdziwą ciocią i tak Ania do mnie mówi, reszta dzieci chce do mnie mówić „mama”, chociaż maluchy, jak się zagalopują i nie przestawią po przedszkolu, przez pierwsze chwile mówią do mnie „pani” – śmieje się dzielna mama. Tak się zostaje rodziną zastępczą Kiedy już skręci się za sporym kościołem, widać po lewej stronie świeżą czerwień nowo położonego dachu na starym budynku szkoły, gdzie mieszka rodzina Anny Kowalskiej. Na płocie skrzynka na listy, pod skromną wiatą maleńki sklepik U Anny, otwarta brama zaprasza do wjazdu na podwórze. Płot wyremontowali przyjaciele domu, na podwórku już widać trawę, klomby z kwiatami, odnowiony budynek gospodarczy, żadnych niepotrzebnych sprzętów. – Tu są dzieci, musi być bezpiecznie – mówi Anna, matka z wyboru. Dalej wielka huśtawka i placyk zabaw. Gdzieś słychać psa, są też kury, króliki i koty, jak to na wsi. Nie widać jednak ich śladów na podwórzu. Dzwonek nie dzwoni („No nie wiem, co się dzieje”, mówi gospodyni), drzwi otwarte. Któraś ze starszych dziewczynek reaguje na pukanie, akurat siedzą w kuchni przy stole, pora obiadu. W korytarzyku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 22/2008

Kategorie: Reportaż
Tagi: Beata Dżon